Ja Cię kocham, a Ty się puszczasz...

napisał/a: tomasz900 2009-10-15 19:23
Witam.
Jestem nowy na tym forum i sporo naczytałem się o waszych problemach i rozterkach życiowych. Tak mnie jakoś natchnęło, więc postanowiłem podzielić się z Wami moją historią.
Od jakiegoś czasu spotykałem się z kobietą. Było fantastycznie, wspólne wypady, fajne znajomości, dużo wspólnych tematów, codzienne telefony... sielanka można by powiedzieć. Planowaliśmy tuż przed wakacjami wspólny wyjazd na urlop... i nagle coś się zmieniło. Przestała dzwonić, zrobiła się zamknięta, niedostępna. Kiedy byłem u niej sprawiała wrażenie wyobcowanej, ciągle zamyślona, nawet podczas rozmowy traciła wątek na rzecz czegoś o czym jeszcze nie wiedziałem. Ma cudowną córeczkę z poprzedniego związku, więc ostatnio zamiast rozmawiać z nią (nie chciała), bawiłem się i wygłupiałem z dzieckiem.
Wielokrotnie pytałem moją Muzę czy przypadkiem kogoś nie poznała, a ona wielokrotnie odpowiadała, że nie. Pomyślałem więc, że pewnie nie wie jak mi to powiedzieć i najłatwiej będzie jej zerwać znajomość jeśli okaże totalny brak zainteresowania mną. Wiec postanowiłem sprawdzić jak mają się rzeczy. I sprawdziłem...
Kilkakrotnie podjeżdżał samochód (jeszcze nie mieszkaliśmy razem) , ona wychodziła, nie przywitała się z nim, wsiadała i odjeżdżali. Pomyślałem: no tak bywa w życiu. Na początku myślałem, że to pewnie jakiś znajomy. Dlatego pojechałem jeszcze kilka razy. Najbardziej przeraziło mnie to, że za każdym razem był to ktoś inny, do tego zwykły dresiarz. Ostatnim razem zauważyła mój samochód, nie podeszła do mnie, wsiadła z tamtym i odjechali. Rano zadzwoniła do mnie z pytaniem co ja robiłem w tamtych okolicach. Trochę ją podpuściłem i powiedziałem, że wszystko wiem. Spotkaliśmy się tego dnia i opowiedziała mi wszystko. Oczywiście naciskałem na to żeby powiedziała. Wydaje mi się, że mówiła prawdę. Wybrały się z koleżanką na drinka. Ktoś zaproponował im drugiego. Dostała w nim pigułkę gwałtu, została zgwałcona, chociaż nic nie pamięta. Po kilku rozmowach, a raczej moich monologach powiedziała mi, że jest szantażowana. Że ktoś zrobił jej zdjęcia a teraz jest szantażowana nimi. Ona boi się tego, że to ujawnią. Ten gatunek robaków bazując na jej strachu wykorzystuje ją do świadczenia usług seksualnych. Nie pozwoliłbym na to gdyby nie fakt, że kategorycznie, wręcz ze złością, poprosiła mnie o 2-3 tygodnie rozstania, ponieważ ona chce sobie sama z tym poradzić. Jeśli doszło do gwałtu, to wydaje mi sie, że jest to jedna z form uzyskania pełnej kontroli nad nią. Przyznała, że czuje się zagrożona, odosabnia się, nie można z nią w ogóle rozmawiać. Ja im bardziej naciskam tym bardziej ona zamyka się w sobie. Kilkakrotnie pisała mi w smsach, że jest nic nie warta, że gdyby nie córeczka (dziecko z poprzedniego związku) to już dawno skończyłaby ze sobą. Ale im bardziej chcę jej pomóc tym bardziej ona odbiera to jako atak na nią samą. Czasami myślę, że jest to jej pokrętne tłumaczenie się, bo zobaczyłem ją jak wsiada do samochodu z obcymi facetami. Ale z drugiej strony nie podejrzewam jej o tak profesjonalne aktorstwo i opowieści o gwałcie i szantażu. Z ogólnie dostępnych informacji wiem, że jej zachowanie jest typowym dla osób zgwałconych. A nawet jeśli oszukiwała mnie przez cały czas to wiem, że teraz jest przerażona i zagubiona. Szuka drogi wyjścia i pomocy.
Pewnie nic już z tego związku nie będzie, chciałbym jej jednak jakoś pomóc. Zaufała mi mówiąc o tym co się stało.
A może to był dobry pretekst do zerwania znajomości? Czy powinienem angażować się w jakąkolwiek pomoc, jeśli ona tego kategorycznie nie chce (pewnie ze strachu)? A może złożyć to na barki rodziny? Czy mimo wszystko powinienem nadużyć jej zaufania informując jej mamę (ojciec nie żyje) o tym co się stało? Nie chodzi tu o zrzucenie odpowiedzialności, ale raczej o to, że może łatwiej byłoby o tym porozmawiać jej z matką. To jedno.
I po drugie: Zastanawia mnie czy jest sens ratować kogoś przed upadkiem i w ten sposób przedłużać jego spadanie? A może pozwolić osiągnąć dno, bo wtedy będzie mogła zmienić kierunek ruchu. Fakt, pewnie będzie poraniona i obolała (mnie to nadal boli), ale od tego momentu może zacznie w końcu sama świadomie kreować własne życie, nawet jeśli to co mówi o szantażu jest prawdą. Z doświadczenia wiem, że siła odnowy , bez względu na okoliczności, jest w nas samych. Nie wiem czy żyje w transie, nieświadoma tego, co się dzieje dookoła niej i z nią. A może dać jej życiu drugą szansę bez ingerowania w nie? Może warto zapłacić za taką metamorfozę wysoką cenę, bo kiedy rany się zagoją, może okaże się, że stworzy sobie nowe życie o jakim zawsze marzyła, a może tylko zapomniała...?
Przepraszam za chaos jaki wkradł się do tego co piszę, ale nie do końca jeszcze potrafię uspokoić emocji. Po części wynika to też z faktu, że sam nie mam pełnego obrazu wydarzeń. Jestem zdezorientowany, czuję się bezsilny.
I co Wy na to? Tak, tak, wiem: jaki stary, taki głupi, nie z tej epoki, naiwny frajer. A serducho boli...
napisał/a: ~gość 2009-10-15 20:56
Nie wierzę w tą historię. Ani trochę. Jak ktoś jest zgwałcony to zgłasza to na policję a nie robi dobrze kolejnym kolesiom bo CI jej każą. Totalna bzdura. To że ona "kategorycznie nie chce żadnej pomocy" i nie chce żeby ktokolwiek wiedział, w moim przekonaniu dowodzi że kłamie. Niby gdzie mieli by te zdjęcia ujawnić? Policja ma teraz takie możliwości że znajdzie każdego "ujawniającego". Że serducho boli to rozumiem, ale nie bądź taki naiwny. Ona Cie zwyczajnie oszukuje.
W moim przekonaniu oczywiście.
napisał/a: ~gość 2009-10-15 22:34
podzielam zdanie don Corleone, jesli z nia rozmawiasz jeszcze to jej powiedz o mozliwosci policji, taka sprawa to jest pryszcz, ale najwazniejsze - nie mow nikomu z jej rodziny, niezaleznie od tego czy to jest prawda czy nie, nie ma sensu mieszac w to kogokolwiek, tak wedlug mnie bedzie lepiej

Pozdro
napisał/a: Stranger 2009-10-16 09:00
Ja osobiście w tę historię też do końca nie wierzę (coś ta pigułka gwałtu jakaś popularna w różnych tłumaczeniach ostatnio się stała), choć z drugiej strony całkowicie jej wykluczyć się nie da. W końcu proceder z tymi przeklętymi pigułkami jest ogólnie znanym problemem, więc gdzieś tam faktycznie muszę być te wykorzystane dziewczyny.
Jednej jednak rzeczy nie do końca rozumiem... Jeśli nawet zrobili dziewczynie zdjęcia to co z tego? Tylko dlatego że grożą ich ujawnieniem ona dobrowolnie godzi się na coś czego ujawnienie będzie dla niej znacznie większym wstydem? Przecież jeśli opowiedziana przez nią historia jest prawdziwa, to ujawnienie tych zdjęć nie miałoby specjalnego wpływu na jej życie, bo po pierwsze, jeśli odbyło się to w taki sposób, to dziewczyna jest usprawiedliwiona, a po drugie takie zdarzenia zawsze najbardziej bolą partnerów takich osób, a z tego co rozumiem tutaj specjalnie problemu nie ma.
Osobiście mam pewną teorię. Zastanawiam się nad tym na ile dobrze znasz tę kobietę. Co wiesz o jej dotychczasowym życiu. A może jest tak, że ona w ten sposób dorabia już od bardzo dawna tylko jak spotkała kogoś kto się chciał do niej zbliżyć i zaistniało prawdopodobieństwo że odkryje jej sposób na życie, to się wystraszyła i zmyśliła całą tę historię? Znasz ojca jej dziecka? Mówiła cokolwiek o tamtym związku? A może dziecko jest po prostu efektem takiego stylu życia? Jeśli ktoś ją szantażuje jakimiś zdjęciami to niech Ci je pokaże. Widziałeś je?
Nie chcę jej oczerniać, bo kompletnie jej nie znam. Ale mało prawdopodobnym wydaje mi się, żeby dziewczyna dała się tak zmanipulować.
W możliwości policji bym tak ślepo nie wierzył. Niestety moje doświadczenia nie potwierdzają entuzjazmu kolegów. Owszem, jeśli coś takiego faktycznie miało miejsce, bezwzględnie należy to zgłosić. Ale na jakąś szybką pomoc z ich strony bym nie liczył. Ale oczywiście mogę się mylić. I obym się mylił.

A na koniec jeden wniosek z historii. Dziewczyny, nie dajcie sobie stawiać drinków przez obcych facetów na dyskotekach!

pzd
napisał/a: tomasz900 2009-10-16 11:19
Dziękuję za komentarze. Nie jestem mitomanem. Napisałem o tym dlatego, że sam nie do końca byłem przekonany czy mówi prawdę. Mam znajomych w policji i oni doskonale wiedzą jak takie sprawy się wyjaśnia i dochodzi. Zachęcałem ją do tego by to zgłosiła. Nie była tym zbytnio zachwycona. Poza tym z pomocy psychologa też nie chce skorzystać. Jeśli była zgwałcona to akurat to potrafię zrozumieć. Zespół PTSD różnie się objawia i każdy jego etap jest różnie rozłożony w czasie. Macie rację, może ona kłamie. Ale nie wydaje Wam się, że takie aktorstwo z całą otoczką typowych dla zgwałconej zachowań jest mało prawdopodobne? Stranger dlaczego twierdzisz, że ujawnienie tych zdjęć nie będzie miało wpływu na jej życie? Ponoć te robaki twierdzą, że wiedzą gdzie mieszka jej siostra, gdzie ona pracuje. Przecież to zwykli sutenerzy. Nie ma mowy o pokojowym załatwieniu sprawy. Ich poziom intelektualny sami wiecie...
napisał/a: Stranger 2009-10-16 13:28
tomasz900 napisal(a):Stranger dlaczego twierdzisz, że ujawnienie tych zdjęć nie będzie miało wpływu na jej życie?

Bo uważam, że znacznie większy wpływ na jej życie będzie miało ujawnienie faktu, że przez X miesięcy (a może lat?) uprawiała seks z mężczyznami, których nie znała niż ujawnienie zdjęć z jednej upojnej nocy pod wpływem narkotyku...
A to, że szantażują ją strasząc tym że rzekomo coś wiedzą, kogoś znają to norma. Przecież jakoś muszą ją zmusić do współpracy. Może ja mam takie zboczenie, bo w takich kwestiach jestem bardzo przekorny. To i owo w życiu przeżyłem i gdy ktoś mi grozi lub szantażuje, budzi się we mnie agresja i z premedytacją postępuję odwrotnie niż takie łachudry oczekują...

pzd
napisał/a: tomasz900 2009-10-16 15:37
Reagujesz jak ja i jak każdy normalny człowiek gdyby znalazł się w takiej sytuacji. Przestała się już odzywać, nie odbiera telefonów, więc wszystko jasne. Ja gdybym potrzebował pomocy, a w jej przypadku szczególnie jest to potrzebne, to chętnie skorzystałbym ze wsparcia osoby, która wyciąga do mnie rękę. Co nie znaczy, że boli mnie mniej. Poza tym nie lubię nie załatwionych spraw do końca. Widocznie ta taką jest. Jeszcze raz dzięki.
Pozdrawiam
napisał/a: ~gość 2009-10-16 15:48
tomasz900 napisal(a): Ja gdybym potrzebował pomocy, a w jej przypadku szczególnie jest to potrzebne, to chętnie skorzystałbym ze wsparcia osoby, która wyciąga do mnie rękę. Co nie znaczy, że boli mnie mniej. Poza tym nie lubię nie załatwionych spraw do końca. Widocznie ta taką jest. Jeszcze raz dzięki.
Pozdrawiam


Próby zbawienia świata, wiązania się z osobami o szczególnie poplątanym życiu z reguły kończą się źle dla zbawiciela.
Moja rada odpuść sobie, może jej jest dobrze zarabiać na życie poprzez prostytuowanie się, ty tego nie zmienisz, gdyby chciała zerwać z takim życiem zapewne skorzystałaby z okazji.
Nie tylko nie pomożesz, ale sam spieprzysz sobie życie - sutener nie lubi jak ktoś chce bzykać podopieczną za darmo.
napisał/a: tomasz900 2009-10-16 17:03
onomatopeja12345, Ale ja nie zamierzam nikogo zbawiać. Chciałem pomóc, tym bardziej, że jest dziecko, które za chwilę samo zobaczy co robi mama. Jak już pisałem nie umiałbym jej już zaufać, chciałem tylko zrobić wszystko co możliwe, żeby ułatwić jej wyjście z tej sytuacji. Nie boję się takich popaprańców bo oni - mimo, że mało skomplikowani - też odczuwają strach. Poza tym zanim do czegokolwiek się wziąłem zabezpieczyłem się. Nie mam zamiaru kontynuować tej znajomości na zasadzie związku. Nie będę uszczęśliwiać kogoś na siłę ani narzucać się. Czysto ludzki odruch: najzwyczajniej w świecie chciałem pomóc komuś kto cierpi, tym bardziej, że jest słabszy.
Zastanawia mnie co taka kobieta może odczuwać? Czy stać ją na uczucia wyższe? Czy jest w stanie wyłączać psychikę na czas kiedy "pracuje"?

[ Dodano: 2009-10-16, 17:09 ]
lordmm,
...ale najwazniejsze - nie mow nikomu z jej rodziny, niezaleznie od tego czy to jest prawda czy nie, nie ma sensu mieszac w to kogokolwiek, tak wedlug mnie bedzie lepiej.

Dlaczego uważasz, że będzie lepiej? To oczywiste, że nie całej rodzinie, bo po co. Sam bym tego nie chciał. Ale nawet jeśli jej mamie nie uda się z nią porozmawiać to sama świadomość tego, że matka wie może skłoni ją do głębszych przemyśleń?