Jak mam dalej walczyć

napisał/a: kropka72 2008-06-27 18:04
..nie walcz...na siłe nic nie zmienisz......takie rozwiazania czasem sa najgorsze ...nie myślisz logicznie bo desperacko chcesz juz zmiany ...ona przeszła duzo w zyciu..Ty wiesz co przeszła i dlaczego boi się zranić Ciebie..
ale to co tkwi w jej sercu ,umyśla ...ona musi się z tym sama uporać..Ty nie rozwiązesz jej problemów w niej samej musi zaskoczyc ze jest lepsza ,ze moze...itd ...Ty mozesz ja wspierac.....jest na dobrej drodze ...to ,ze nie chce sie określić z uczuciami teraz nie swiadczy chyba o tym ze Cię nie kocha...
nie naciskaj bo ..pomyśl i tak na siłe nic nie zmienisz...tylko siebie będziesz pogrązał w smutku ..daj sobie i jej jakiś czas..naprawde ..zycze Ci tego z całego serca
pisz na forum czytaj innych sytuacje,spróbuj cos zrobić dla siebie.....głowa do góry
napisał/a: mith 2008-06-27 18:11
eh postaram sie choć każdy dzień bez niej jest dla mnie męką..
Nic mi sie nie chce robić.. jeszcze za tydzien wyjezdzam na miesiąc i tylko przez sms bedziemy mogli porozmawiac.. nie wiem jak to bedzie..
Planuje po obozie znowu się z nią spotkać.. Nie bede naciskał na siłe, ale chce ją choć troche przyzwyczajac do mojej obecnosci.. Spedzic raz na jakiś czas ze sobą dzien
napisał/a: Lila858 2008-07-01 21:06
Wiesz może Ci nic nie doradzę ale powiem Ci jedno Chciała bym takiego faceta jak Ty , i pewnie nie jedna by chciała Taki kawał drogi jechać !!! Mojemu się nie chce chociaż ma 25 km i swoje auto , no i właśnie przez to nasz związek stoi na skraju przepaści . Powiem tylko tyle - Jesteś super chłopak , szkoda że ona nie potrafi tego docenić . Jak coś to pokaż jej to co napisałam może wtedy wszystko przemyśli .
Powodzenia i głowa do góry
napisał/a: cinkapooh 2008-07-07 02:01
Oj widać są prawdziwe skarby na świecie :)

Jesteś naprawdę bezgranicznie poświęcony związku, którego tak naprawdę fizycznie nie ma. Jak piszesz o niej mam wrażenie, że siedzisz i z bolącym sercem i łzami w oczach zwierzasz się nam obcym ze swojego dramatu.

Hm...wiesz z czasem po długiej nie obecności człowiek się od drugiego człowieka oddala. Ona wie, że w Tobie ma wsparcie i pomoc, nawet jeżeli znów miałbyś do niej jechać na drugi kraniec :)... bądźcie przyjaciółmi - może Ci sie to wydac glupie, ale wtedy bardziej zdrowo będziesz do tego podchodzić. Nadal się kontaktujcie, ale bez słowa "kocham Cię", ale np; "myślę" ...

Ja niestety odległości z moim ex partnerem nie przeżyłam.. wyjechałam do Irlandii, a on został w Polsce ( byliśmy para z 4 letnim stażem ) czasem lata nie maja nic do rzeczy... ja nie cierpię teraz po 9 miesiącach nie bycia z EX, ale mam nową miłość i z nia mieszkam i żyję ... mamy plany, abo inaczej - marzenia bo podobno sie nie planuje ;))

życzę Ci wytrwałości i nie załamuj się, bo uschniesz, a taki gatunek kwiatu jakim jesteś jest na wyginięciu więc szanuj się i pielęgnuj :)
Jeżeli nie dla Ani to dla jakiejś innej miłości, którą będziesz mieć i wspaniale traktować.

Pozdrawiam :*
napisał/a: mith 2011-03-04 18:02
Poznaliśmy się w zasadzie całkiem przypadkowo w lutym 2008 roku. I ja i ona mieliśmy dużego doła, pisaliśmy na forum strony enneagram.pl Jakoś tak się zdażyło że odpisałem na kilka jej postów i coś ją wzięło żeby napisać do mnie na pw. Wymieniliśmy się numerami gg i zaczęliśmy się poznawać. Rozmawialiśmy po 4 5 godzin codziennie, w końcu zaczęliśmy być szczęśliwi jakoś się uszczęśliwialiśmy zawsze kiedy rozmawialiśmy mieliśmy na twarzy wielki uśmiech. Po paru miesiącach zauważyłem że jestem lekko zazdrosny, trochę się boję gdy naprzykład spotyka się z jakimś kolegą. Uświadomiłem sobie że w zasadzie coś zacząłem do niej czuć, choć jeszcze się nie spotkaliśmy. Poprosiłem ją byśmy spróbowali, w wakacje mieliśmy się zobaczyć, najlepiej pojechać na jakiś obóz wspólnie. Ona jest z Cieszyna a ja z Warszawy. Niestety to nie wypaliło za bardzo. Z dnia na dzień się wszystko zepsuło napisała mi że bardzo by chciała poznać mnie na studiach, ale boi się za bardzo zaangażować. Dodam że wcześniej nie miała przyjemnych przeżyć z facetami. Pisała że to kompletnie nie ma sensu, że chce abyśmy zostali przyjaciółmi. Ja postanowiłem kupić bilet i pojechać do niej. Rodzinie powiedziałem że jade do kumpla na impreze. Kiedy jej to napisałem nie chciała się ze mną spotkać powiedziała że nie chce mnie widzieć i mam wysiąść na pierwszej stacji. Dojechałem do cieszyna chyba nie bardzo mi wierzyła że tam jestem i poszła z jakąś koleżanką na piwo. W zasadzie nie mieszka w samym cieszynie tylko w małej wsi niedaleko, na samej granicy z czechami. Wziąłem taksówkę i pojechałem tam. Zrządzeniem losu wysiadłem w zasadzie pod samym jej domem choć nawet nie wiedziałem gdzie dokładnie mieszka :)
Trochę pokręciłem się tam, obszedłem wieś patrzyłem czy przypadkiem przy jakimś domofonie nie ma nazwiska żeby znaleźć jej dom. W końcu się poddałem, nie chciała ze mną rozmawiać. Ona myślała wtedy że to wymyśliłem i wyszła na balkon się przewietrzyć. Zobaczyła mnie przez okno, pomyślała że mogę dzwonić i pobiegła po telefon bo go gdzieś zostawiła albo wyłączyła już nie pamiętam. Zabawne bo w tym samym momencie jakoś się przełamałem i zadzwoniłem. Gdyby nie odebrała wziąłbym taksówkę do cieszyna, przespał się w hotelu i wrócił do warszawy. Ale odebrała zgodziła się do mnie wyjść. Niestety nie mieliśmy dużo czasu bo autobusy rzadko jeżdżą. W zasadzie widzieliśmy się pół godziny. Siadłem na przystanku autobusowym i przyszła do mnie, spytała czy teraz jak ją widzę to chciałbym ją taką(ma niską samoocenę bardzo). Przytuliłem ją i powiedziałem że tak. Przespacerowaliśmy się a potem musiałem iść na autobus bo to był ostatni do miasta a z samego rana o 6 miałem pociąg powrotny. Cudem udało mi się to ukryć przed rodziną. To było przed samymi wakacjami. Przez jeden dzień było dobrze pisala że mnie przeprasza że chce spróbować, ale ostatecznie znowu coś się w niej złamało i miała za dużo wątpliwości, pisała że odkąd się poznaliśmy to obydwoje się zmieniliśmy i już nie pasujemy do siebie. To ważne bo potem mi będzie mówiła to samo.
w wakacje wyjechałem na obóz harcerski, las małe szanse żeby gdzieś naładować telefon. Wyłączałem go i włączałem wieczorami żeby poczytać stare smsy, wspomnieć jak pisała że mnie kocha. Pare dni przed końcem obozu się odezwała, spytała czy całkiem sobie odpuściłem.
Pare dni jej nie odpisywałem, ostatecznie dzień przed powrotem odezwałem się. Miała wtedy imieniny więc chamsko byłoby nie odpisać i nawet nie złożyć życzeń.
Wróciłem z obozu to odrazu weszliśmy na gg i rozmawiało się zupełnie inaczej niż wcześniej - spokojniej. Napisała że żałuje że straciła mnie, że zrobiła głupotę i straciła cudowną miłość. Odpowiedziałem jej wtedy że nigdy jej nie straciła i wróciliśmy do siebie. Napisała mi wtedy że to było głupie, że nie przestała mnie kochać ale się bała i to bardzo. Że nie wie jak będzie kiedyś i być może jej coś znowu odwali ale błaga mnie żebym ją wtedy zatrzymał nie pozwolił jej tak łatwo odejść. Znów dużo pisaliśmy, byliśmy szczęśliwi w zasadzie każdego wieczoru leżąc już w łóżku potrafiliśmy przez kilka godzin pisać smsy, wychodziliśmy na spacery i rozmawialiśmy przez telefon. Potem ona trafiła do 3 klasy liceum a więc sporo nauki, powtarzanie do matury i miała troche mniej czasu znowu zaczęło się psuć, nie potrafiliśmy wogóle rozmawiać żeby się nie pokłucić. W zasadzie kłóciliśmy się codziennie a ja akurat jak wyjeżdżałem na obóz zimowy, więc wyszło tak że nie miałem co zrobić, ale pamiętałem jej słowa, żeby nie odpuścić tak łatwo. W końcu tak wyszło że wyżaliła się jakiemuś przyjacielowi i poradził jej żeby się tak nie poddawać i walczyć. Więc po kolejnym upadku znowu wracaliśmy do normy. W międzyczasie widywaliśmy się oczywiście w wakacje i praktycznie każde wolne dni choć i tak wychodziło na to że widzimy sie raz na pare miesięcy. Kilka razy uciekłem z domu znowu i nawet raz nie znalazlem hotelu i całą noc kręciłem się między jakimiś blokowiskami czekając na pociąg. Rodzice wykryli to że jeżdżę, w sylwestra 2008 bo obiecałem jej że przyjade a oni się domyślili i mi wieczorem napisali że mam wracać z imprezy do domu. Ojciec przyjechał do cieszyna po mnie i chyba nigdy nie widziałem go tak wściekłego, ale jakoś dalej żyliśmy, jeździłem już do niej do domu tylko w wolne dni, za zgodą rodziców. Psuć się całkiem zaczęło w te wakacje. Mieliśmy ustalone że ja najpierw jade do niej a potem przyjeżdżamy do mnie i na początku było dobrze ale u mnie przez głupie rzeczy praktycznie nic nie robiliśmy. Było chyba +30 i w zasadzie nie dało się siedzieć w domu na górze gdzie nie było rodziców i mieć troche prywatności, nie dało się też zbytnio wyjść na spacer. Cały czas siedzielismy w ogrodzie i nawet nie było specjalnie jak rozmawiać bo ciągle kręcili się moi rodzice a krępujemy się rozmawiać w czyjejś obecności. W zasadzie nie robiliśmy nic :/ graliśmy w statki z bezczynności. Bardzo się wtedy oddaliliśmy bo przestaliśmy rozmawiać i wieczorem też tego nie robiliśmy, tylko oglądaliśmy jakieś filmy. Nie bardzo zdawaliśmy sobie sprawę jak się psuje poprostu przestaliśmy jakoś wewnętrznie pamiętać o tym że trzeba się starać. Przy okazji było pare nieprzyjemności ze strony mojej rodziny naprzykład jedliśmy makaron i mój ojciec się odezwał "ale to ma tyle kalorii że będziecie grubi" (ona przytyła troche przez tabletki hormonalne które musiała brać bo inaczej nie miałaby nigdy szansy na dziecko i wzięła tą uwagę bardzo do siebie)
Poza tym jak już wychodziliśmy np do kina to braliśmy od mojej mamy pieniądze, bo Ania nie miała za wiele. W zasadzie wzięła kilkadziesiąt złotych. Kupiła sobie za to jakieś tanie perfumy za 20 przecenione o 50% na 10. Moja mama sie jej spytała czy jak byliśmy w mieście to coś sobie kupilismy i jak jej odpowiedziała że perfumy to moja mama najpierw stwierdziła że napewno ja jej kupiłem coś bardzo drogiego i potem dostałem o to ochrzan a Ania poczuła się jakby dla moich rodziców pieniadze były najważniejsze i mieli pretensje że je wydaje na "gorszą" bo ma mniej.
Po tych wakacjach miała bardzo dużo wątpliwości martwiła się i płakała co noc bo nie wierzyła że może się udać, że rodzina będzie przeszkadzać i to że jesteśmy "z innych światów" bo jej tata jest górnikiem i mają mało pieniędzy, bardzo wszystko utrudnia.
Bała się że moi rodzice bardzo jej nie lubią i będą chcieli żebym do niej nie jeździł, siedział w Warszawie. Mówiła ciągle że moja mama ma duży wpływ na mnie, nie umiem im się postawić(tylko trudno to było zrobić po tym jaki opieprz dostałem po tamtym sylwestrze)
W tym roku poszła też na studia i nie mogłem już do niej jeździć bo nie mieszka z rodzicami i rodzice stwierdzili że tak nie można żebym do dziewczyny mieszkającej sama, jeździł i nocował. Wytrzymaliśmy wrzesień, październik ale psychicznie nie dawaliśmy już rady, ona napisała że to nie ma racji bytu jeśli się dopiero w wakacje mamy zobaczyć, bo dużo zajęć, mało rozmawiamy, ciągle od wakacji się oddalamy od siebie, zmieniamy sie i nie mamy okazji uczyć się życia ze sobą a jak się zobaczymy będziemy obcymi ludźmi.
Dodatkowo ma kilka innych wątpliwości głównie o rodzinę, o to że chciałaby po studiach zostać we wrocławiu a wie że ja lubie warszawę. Poza tym mamy troche inne zainteresowania ale jakoś nie mogę jej przekonać do tego że to dobrze bo jest więcej tematów do dyskusji itp. Ja jej rzeczami starałem się interesować (studiuje architekture) ciekawiło mnie jak jej idzie, oglądałem rysunki itp ale kiedy zaczynałem jakiś mój temat nie bardzo miała ochotę na niego rozmawiać. Przez to zaczęło się nam tworzyć dodatkowo całkowite poczucie niezrozumienia. Nie byliśmy pewni czy możemy szczerze porozmawiać, powiedzieć sobie o wszystkim, ale udało się nam zobaczyć w przerwie między świętami a sylwestrem. Było podobnie jak u mnie w wakacje. Niestety raz się tylko rozgadaliśmy gdy akurat byliśmy sami, ale poza tym raczej siedzieliśmy trudno było o czymś rozmawiać bo już bardzo się oddaliliśmy od siebie. Nie bardzo też chciała jakiejś większej bliskości, bo trochę się bała że nie do końca mi się podoba. Ja też się nie popisałem niestety bo bardzo mnie obsyfiło w wakacje na plecach i klatce i troche mi było głupio kiedy się zbliżaliśmy a ona potem się zastanawiała czy się jej nie brzydze :(
Nie udało się nam wtedy szczerze porozmawiać o problemach dopiero miesiąc temu jakoś to wszystko wyszło... Napisała mi że nie potrafi tak nie widujemy się, oddalamy od siebie nie rozmawiamy szczerze o wszystkim i stajemy się obcymi ludźmi no i powiedziała mi wiele z tego co juz napisałem że ma wątpliwości bo jesteśmy z 2 innych światów, ona nie chce mieszkać w warszawie a mój zawód może się z tym wiązać bo chciałbym być politykiem. Chyba to ją najbardziej boli bo wg niej mam inne plany na przyszłość zupełnie.. A zawsze odkąd byliśmy razem to ona była moim planem na przyszłość. Zawód też jest dla mnie ważny ale nie ważniejszy od niej a ona stwierdziła że bym się zmuszał do bycia z nią, żebym lepiej poszedł na studia w Warszawie. Napisała mi że mnie kocha ale przestała się wogóle starać bo myślała że mi nie zależy. A u mnie było dokładnie to samo. Popadliśmy w monotonie nie bardzo wiedziałem czy jej pisać o problemach, czy ją to interesuje i w rezultacie przestaliśmy się oboje starać i jeszcze bardziej to zawaliliśmy. Dzień ją przekonywałem żeby dać sobie szanse, wkońcu szczerze porozmawiać powiedzieć o problemach i zacząć rozmawiać. Z początku było dużo dużo lepiej. Weszliśmy pare razy porozmawiać i dużo bardziej się ta rozmowa kleila niz wcześniej. Wiedzieliśmy już o co każde z nas miało żal i zaczęliśmy się zbliżać. Mimo że najpierw mówiła że lepiej zostać przyjaciółmi, traktuje mnie tylko jako przyjaciela z czasem znów usłyszałem "kocham cie"
I wszystko jak zaczęło się naprawiać tak się zepsuło w ostatnich dniach.
Ostatnio bardzo często chodzi na imprezy w zasadzie nie przeszkadza mi to ale gorzej juz z tym że częściej imprezuje niż rozmawiamy. Znów przestaliśmy wchodzić na gg i obiecała mi że w środe wejdzie. Chciałem z nią szczerze porozmawiać o tym że znowu coś się dzieje źle i trzeba się starać, a wyszło tak że przedwczoraj była na imprezie, wczoraj miała kaca i powiedziala że woli iść spać bo dziś na rano na wykłady. Wściekłem się i to bardzo. Wybuchłem troche wyrzuciłem z siebie chyba cały żal jaki do niej miałem, że znowu się nie stara nie chce ze mną rozmawiać, że wywaliły się jej priorytety do góry nogami i nasz związek zszedł na bardzo daleki plan. Kilka godzin chyba się kłóciliśmy przez smsy bo wtedy byłem w szkole i ostatecznie jak już się zrobiło spokojnien napisała że lepiej jak każde z nas pójdzie w swoją stronę
Głównie dlatego że się oddalamy i stajemy się sobie obcy (choć było o niebo lepiej jak zaczeliśmy rozmawiać)
Napisała że nie chce psuć moich planów że wie że chce studiować w warszawie(co akurat jest nieprawdą bo to mi obojętne czy warszawa czy wrocław i chciałem do wrocławia dla nas, bo w zasadzie to czego innego mam tam szukać?)
Napisała znow ze mamy inne zainteresowania i to wszystko nie ma sensu
Że nie możemy tego naprawić bo miłość to nie tylko rozmowa online, że dłużej nie potrafi tak potrzebuje ciepła jest bardzo samotna pije po to żeby zapomnieć o tym wszystkim a nawet nie ma mnie przy niej. Nie bardzo miałem jak ją przekonywać żeby próbować bo już niewiele zostało. Była dość pewna że to nie ma już sensu.
Tylko mam wątpliwości co do tego że traktuje mnie tylko jak przyjaciela.
Bo bardzo nie chce zrywać kontaktu, zresztą przejmuje sie tym wszystkim strasznie więc to nie jest jej obojętne
Moim zdaniem przez te wątpliwości o których pisałem czuła do mnie na zmiane gniew, żal przykrość aż w końcu stłumiła w sobie całe uczucie. Bo tak z dnia na dzień nie da się odkochać przecież.. Puki co napisałem jej żeby sobie wszystko przemyślała, zastanowiła się bo potrzebujemy czasu, ale żeby pamiętała że ją kocham.
Wiem że w weekend będzie u siebie w domu i mam nadzieje że sobie o mnie przypomni. Wejdzie do pokoju i zobaczy dużego miśka którego jej kiedyś kupiłem. Położy się i przypomni jak leżeliśmy razem patrząc sobie w oczy....
Nie udało mi się ukryć tego jak mi źle przed rodziną i zauważyli że jest nie tak. Przycisneli mnie i powiedziałem im że związek sie rozpadł bo sie nie widzimy. Ojciec mi powiedział że jak tylko dostanie wypłate to może ze mną pojechać do wrocławia. Myślę że najlepiej mogę zrobić jeśli pare dni będziemy sami, nie pisać do niej bo będę ją upewniał że to nie ma sensu. Niech zobaczy czy tęskni za naszym związkiem i czy coś do mnie czuje, czy jej mnie brak. A potem zrobie jej niespodzianke i za tydzień albo 2 w weekend przyjade do niej. Znam jej adres we wrocławiu i znajde mieszkanie. Żebyśmy szczerze porozmawiali i pomyśleli co dalej. Chciałbym jej wyjaśnić że nie mam innych planów na przyszłośc że ona jest moją przyszłością. Jeśli coś do mnie czuje to wtedy się naprawi wszystko bo zostaną troche ponad 3 miesiące do wakacji ale przecież w zasadzie w czerwcu już pod koniec możemy się zobaczyć a od wakacji 2 miesiące do mojej 18 i zacząłbym jeździć.
A co wy o tym myślicie? Wiem że część napisze że nie wchodzi sie 2 raz do tej samej wody, ale w zasadzie to wszystko się zepsuło przez głupoty, niejasności niezrozumienie.. błędne myślenie że coś jest problemem.
W dodatku jest jeden największy problem.
Przez to że nie rozmawialiśmy całkiem się od siebie oddaliliśmy było pare głupich sytuacji że któreś nie miało czasu albo nie zauważyło że drugie ma z czymś problem i troche straciliśmy taką wewnętrzną pewność w stosunku do siebie
Pewność że przy sobie możemy być rozluźnieni, być sobą..
Ona teraz mówi że się zmieniliśmy że jest żywiołowa bardziej a ja za spokojny..
Tylko kiedyś razem spacerowaliśmy śmiejąc się i żartując.
Teraz przez ten brak pewności i bycia sobą schrzaniłem po całości bo wywarłem wrażenie jakbym był takim nieśmiałym pierdołowatym zakochanym chłopcem któremu wystarczy że spędzi się razem czas, pogada tak na codzień uśmiechnie do siebie. Dodam że ona jest 2 lata starsza więc dodatkowo potrzeba jej kogoś pewnego siebie itp.
Nie zamierzam udawać kogoś kim nie jestem tylko kiedyś przy sobie byliśmy pewni i nie pokazywałem się z takiej cichej strony.. Za dużo siedziałem nie umiejąc się uśmiechnąć czy odezwać.
Muszę się teraz poprostu wziąść w garść i pokazać że to było mylne wrażenie to już wiem. Tylko jeśli się niedługo z nią zobacze może uda się ja na spacer wyciągnąć. Chce by sobie przypomniała jak było zanim się oddaliliśmy. Bo oddalilismy się przez brak rozmowy i wątpliwości które się narodziły a z nich zaczął się tworzyć troche żal troche rozczarowanie. To już z siebie wyrzuciliśmy więc myśle że może być dobrze. Tylko jeśli będę normalnie gadał, smiał się żartował jak na codzien ale ona będzie szła smutna to szybko stracę mowe. Też mi się udzieli smutek i nic z tego nie będzie. Wiem że musze zrobić coś troche szalonego i niespodziewanego tylko nie mam pojęcia co...
Dodam że za troche ponad 3 miesiące byśmy się widzieli na bardzo długo bo mielibyśmy wakacje dla siebie a w listopadzie mam 18 i bym jeździł do niej co 2 weekend.
3 lata minęły i zabrakło 3 miesięcy...
Ona już nie chce się starać i próbować bo nie chce związku przez internet co oczywiście nie dziwne tylko zaraz by się to zmieniło.
W dodatku mi się wydaje że wątpliwości i takie rozczarowanie przytłumiają emocje.
Była na zmiane zła, rozczarowana i całkiem uciszyła serce. Bo mówi że już mnie nie kocha (tylko że mówiła to też miesiąc temu, a potem bardzo się starałem i mówiła że coś do mnie czuje tylko jest pełna wątpliwości)
Teraz musze do niej pojechać bo inaczej niż w 4 oczy się tego nie załatwi. To będzie test dla nas obojda. Bo jeśli nie uda mi się byśmy byli rozluźnieni jak kiedyś to będzie miała racje zmieniliśmy się, a jeśli teraz po wyrzuceniu żalu i gdy nie ma już nic do stracenia będzie jak kiedyś po prostu uda się nam gadać o niczym śmiać się to wiem że uczucie w niej odżyje. Nie wierzę żeby się w ciągu paru dni odkochała w ciągu paru godzin.
Tylko musze rozwiać te jej wątpliwości co do tego jaki jestem.. Bo potrzebuje faceta a nie chłopca a ostatnio troche na tej lini zwaliłem :(
napisał/a: nuusiaLP 2011-03-04 18:56
mith, jak Ci zależy to walcz :)
Ja z moim już teraz narzeczonym przez 3 lata żyliśmy na odległość. Poznań > Gdynia czyli ok 330km, 6godz pociągiem. Daliśmy radę, widywaliśmy się rzadko a teraz ja studiuję w Gdańsku i mieszkamy razem.

Jesteś młody, więc może Cię jeszcze nie raz miłość spotkać, taką odpowiedź na pewno dostaniesz, ale ja w wieku 17 lat poznałam mojego chłopaka i jesteśmy cholernie szczęśliwi :)
napisał/a: ~gość 2011-03-04 18:57
mith, przeczytałąm Twojego bardzo dlugiego posta ale nie potrafię Cię doradzic... edyne co mi przychodzi do glowy to pytanie - czy naprawde do siebie pasujecie..

zastanow sie co Was w tym momencie łaczy? wspolne zainteresowania? tematy do rozmow?> chyba nie .. wiec co?
napisał/a: mith 2011-03-04 19:36
Zainteresowania mieliśmy zawsze inne i jakoś mogło być dobrze rozmawialiśmy o tym co akurat ślina na język przyniosła. Tylko przez to że nie bardzo się z nią widze i jeszcze się oddaliliśmy od siebie przez brak rozmowy przestałem się pokazywać z jakiejś dobrej strony.. bardziej egzystowaliśmy z krótkimi przerwami. Kiedy coś w nas uderzało przez chwile byliśmy szczęśliwi i chcieliśmy zatrzymać czas a potem znowu sie psuło
Co nas łączy..
Obydwoje troche przeszliśmy.. Przez to bardzo ważny jest dla nas charakter 2 człowieka, jesteśmy nieufni w stosunku do innych ludzi a na siebie otworzyliśmy się jak przed nikim innym.. Znamy najsmutniejsze i najszczęśliwsze momenty naszych żyć te 2 to głównie chwile spędzone razem gdy było dobrze.. Podobne mamy zdanie na wiele spraw przyjaźń, miłość właśnie..
Nigdy nie baliśmy się że któreś z nas drugie zdradzi.. Za wielkie znaczenie ma dla nas druga osoba, uczucia. Więc pasujemy do siebie pod tym względem sercami.
Tym że umieliśmy w sobie nawzajem dostrzec coś czego inni nie widzieli i docenić to.
Zauważyć w sobie zalety i dzięki temu będąc obok każde z nas czuło się wyjątkowym. Wyjątkowym bo taka osoba jak ta druga pragnęła spędzać z nami czas. Cenimy te same cechy. Troche mamy podobieństw. dla przykładu ja jestem wegetarianinem a ona do niedawna była więc w sumie kochamy zwierzęta, przyrodę. Teraz ona studiuje architekturę krajobrazu
Potrafiliśmy się na siebie otworzyć tak że ja z nią a ona ze mną czuliśmy się jak ze samym sobą
Zawsze umieliśmy się pocieszyć. Rozmowa o pierdołach powodowała że z maksymalnego doła podnosiliśmy się i siedzieliśmy z uśmiechem na twarzy.
No i jakieś tam zainteresowania oczywiście że mamy jednakowa muzyka, obydwoje bardzo lubimy kino, więc to nie jest tak że nas wszystko dzieli a nic nie łączy
Ją martwi że ja będe chciał nic nie robić, za pare lat ona by wracała do domu włączała telewizor, ja posiedzę i poczytam książkę zamienimy pare słów, albo moje oczekiwania względem związku to poprostu spędzać czas najlepiej siedząc poprostu..
Tak się złożyło że prawie nigdy nie byliśmy sami żeby poprostu się rozluźnić i nawet wygłupiać dla śmiechu. Fakt byłem bardzo milczący ostatnimi czasu i jak napisałem sprawiałem wrazenie takiego nieśmiałego pierdoły, ale umiem zadbać o siebie i o moją miłość co już jej pokazałem. Kiedy się dowiedziałem że to koniec miałem gdzieś cały świat i wsiadłem w pociąg. Teraz brak jej takiej stanowczości we mnie. Tylko ja taki byłem bo w zasadzie nie wiedziałem czy jej jeszcze zależy, oddaliliśmy się i nie rozmawialiśmy i bardzo straciliśmy to dawne poczucie że razem możemy wszystko. To mnie martwiło, trochę sie zacząłem krępować przez to. Wyszedłem na zakochanego chłopczyka a nie na faceta niestety. Ale bardzo mi zależy by to naprawić
napisał/a: ~gość 2011-03-04 19:37
nuusiaLP, ja jestem z moim chłopakiem od 16 roku życia i za rok ślub :) tylko, że my mieszkalismy blisko i u nas najpierw uczucie się scaliło i wiedzieliśmy, że chcemy być razem, a później od musiał byjechać 1600km ode mnie na rok i wytrzymaliśmy i teraz już mieszkamy razem :)

więc nie poddawaj się, chociaż w sumie nie widzieliście się zbyt dużo i nie wiesz czy to wszystko przetrzyma bo nie wiadomo jacy bedziecie dla siebie gdy bedziecie np mieszkali razem, ale przeciez trzeba wierzyc bo nikt nigdy nie wie na poczatku czy zwiazek bedzie trwaly...
jak kochasz to walcz, na odleglosc sie czesciej kluci i ostatnio ja z moim narzeczonym sobie tlumaczylismy ze jak juz wytrzymalismy ta wielka probe- odleglosc to juz nic nas nie rozdzieli :)
napisał/a: mith 2011-03-04 19:47
Tylko problem w tym że ona tak już nie wierzy w to że nie chce mojej walki o to i chce zostać na stopie przyjacielskiej choć wiem że mnie kocha może i to stłumione ale jednak to uczucie jest bo nie da się w ciągu paru godzin przestać przez jedną kłutnię, w czasie której wyrzuciliśmy żal ale nikt nikogo nie zwyzywał bo tak się nigdy nie stało. Zresztą fakt będąc obok nie umiałem się na nią gniewać nawet jak mi coś przeszkadzało popatrzyłem na nią pomyślałem jak ją kocham i złość znikała..
W zasadzie nie powiem jej że do niej jadę chce ją zaskoczyć bo inaczej nic się nie uda i muszę się pokazać z dobrej strony poprostu tylko musze i ją jakoś zaczęcić żeby na to zwróciła uwagę a nie wyrzuciła mnie ze swojego mieszkania mówiąc że prosząc o przyjaźń nie myślała że tak mi odbije
Nigdy nas nie obchodziło nic. Najważniejsze było że się kochamy i choćby świat stanął w ogniu nie przeszkodziłby nam.. Ale zaniedbaliśmy się jak cholera i wyszło jak wyszło
Co jeszcze mogę powiedzieć że nas łączy
Napewno marzenia odnośnie rodziny.. Zamieszkać w małym domku na wsi niedaleko miasta cieszyć się, mieć dwójkę dzieci, psa pojechać kiedyś do finlandii, która nam obojgu się podoba, zwiedzić Indie.
Mamy podobny system wartości
rodzina miłość
przyjaźń
praca
pieniądze
Dla obojga liczy się żeby umieć cieszyć się życiem. Mimo tego że ona jest dość temperamentna, ja troche spokojniejszy ale za to bardzo uparty, że ona czasem myśli troche egoistycznie to jednak charakter jest w gruncie rzeczy podobny irytują nas te same rzeczy, to samo nas cieszy. Wiele z jej zachowań widzę w swoich i na odwrót, w naszych cechach. To nie takie łatwe do opisania. Różnią nas trochę poglądy polityczne gdyż ja bardzo kocham ten kraj, ona nie była wychowywana w duchu patriotyzmu i nie bardzo ją on obchodzi, właśnie troche zainteresowania bo ją interesuje rysunek, prace techniczne jest bardzo uzdolniona. Tylko nie dostrzega tego. Bardzo pozytywnie na siebie oddziaływaliśmy bo zaczynaliśmy wierzyć w siebie. Mimo że się nienawidzi, swojego charakteru, wyglądu nieraz mówiła mi że przy mnie czuje się piękna, dobra i pragnie taka być by dla mnie być jak najlepsza. Mnie za to interesuje historia, literatura. Ostatnio ona częściej chodzi na imprezy, lubi potańczyć. Nie wiem jak jest ze mną bo nie bardzo mam znajomych z którymi bym gdzieś wyszedł. Raczej domówki i od czasu do czasu to lubie ale nie wiem czy by mnie to bawiło tak często jak ją i troche to ją też martwiło bo odebrała to tak jakbym lubił tylko siedzieć w domu. Obydwoje jesteśmy za to wrażliwi na uwagi. Nieraz bardzo się wspieraliśmy gdy drugie ktoś zranił. Mam wrażenie że jesteśmy dwiema bliźniaczymi duszami którym coś się poplątało i idąc razem przez życie nie zauważyły rozstajów i mimo że idą w tą samą stronę idą dwoma drogami. Podobnie reagujemy na wiele rzeczy i mamy te same lęki.

[ Dodano: 2011-03-05, 13:06 ]
Co najlepiej zrobić gdy kobieta która stara się o was zapomnieć zaczęła rozmyślać czy dobrze robi? Olewać? Pisać i pokazywać że radze sobie lepiej niż ona z tym?
napisał/a: alicja221 2011-03-05 16:23
mith, do tanga trzeba dwojga. Nie da sie kochac za dwie osoby, zarowno jedna, jak i druga strona musi sie starac, aby zwiazek przetrwal. Ty jestes jeszcze bardzo zafascynowany ( pewnie pierwszy raz w zyciu?) i ciezko Ci sie pogodzic z niechecia tej dziewczyny. Ale skoro nie potrafisz i nie chcesz calkowicie odpuscic, to jak Ci radzili poprzednicy, badz blisko niej psychicznie, pokazuj, ze moze na Ciebie liczyc. Mozliwe, ze to ja do Ciebie przekona lub Twoj zapal z czasem zmaleje i wszystko umrze smiercia naturalna.
napisał/a: mith 2011-03-05 16:35
Właśnie jej teraz nie potrzeba wsparcia. Kiedyś jej tym okazywałem miłość i ona ją bardzo przez to odczuwała i wszystko "płonęło" Bo jak lepiej pokazać komuś że na nim zależy, niż wspierając w kazdej sprawie i nigd nie zostawiając z czymś w samotności? Teraz mieszka z koleżankami więc ma poczucie większej pewności, niezależności i nie potrzebuje aż takiego wsparcia. Raczej bliskości której przez głupią odległość nie bardzo można dać :/
Pewnie jeśli ma się coś naprawić to jak będzie w wakacje w domu i codzien będzie leżała wieczorem sama a nie z koleżanką. Może nie powinienem za dużo pisać żeby jednak odczuła trochę tą strate? Puki co jest w domu bo pojechała i powinienem to wykorzystać? Czy też raczej pisać puki ma czas rozmawiać, by się troche zbliżyć znów, puki ma czas pisać ze mną a nie siedzi z kolezankami?

Że do tanga trzeba dwojga to ja wiem i gdyby nie to że ja ją znam to słysząc takie słowa już bym dawno odpuścił.
Że jej już nie zależy nie chce próbować i nic nie czuje.
Odpuściłbym gdyby nie to że już się w przeszłości psuło. I zbywała mnie tymi samymi słowami. A potem się okazywało że kochała, było jej ciężko i przez wątpliwości stwierdzała że łatwiej uciszyć serce i skupić się na sobie.. Wtedy też była taka mega pewna siebie, mówiła że chce być sama a chciała wybrać łatwiejszą drogę bo tak łatwiej zdusić uczucie niż czekać i tym samym też cierpieć przez to że drugiej osoby nie ma obok... A potem okazywało się że się bała, bała się że nie wyjdzie i u niej taka reakcja obronna że się wycofuje w głąb siebie i udaje że jej tam nie ma. Nawet przed samą sobą to robi przez co często nie wie wogóle czego chce