Jak odzyskać żonę i uratować małżeństwo?

napisał/a: Zuraw1980 2010-06-13 17:55
Po przeczytaniu wątku " Jak odzyskać miłość żony" postanowiłem opowiedzieć o swojej sytuacji. Długo o tym myślałem i się zbierałem ale w końcu się zdecydowałem.

Z żoną byliśmy ze sobą przed ślubem ponad 7 lat. 3 lata temu zamieszkaliśmy razem. Ja stwierdziłem że najwyższa pora pomyśleć o ślubie. Po rozmowie z moją wtedy dziewczyną dowiedziałem się że jeszcze nie teraz że teraz ona chce się realizować w pracy, że teraz najważniejsza jest kariera.
Dla mnie wtedy było to oczywiste że nie chce ślubu. Uwikłałem się w romans z koleżanką z pracy i w końcu się wyprowadziłem. Walczyła o mnie jak lwica, dużo rozmów, spotkań, nawet spotkała się z moją nową kobietą i przyprowadziła ją do domu jak jeszcze razem mieszkaliśmy. Ja w tym czasie zmienilem pracę, od pon do piątku mieszkałem w innym mieście a na weekendy wracałem do domu moich rodziców. Jednak po 1,5 miesiąca od wyprowadzki, zobaczyłem że naprawdę skrzywdziłem moją kobietę, ze jestem za mało cierpliwy, że to właśnie ona jest kobietą mego życia. Wspólnie zdecydowaliśmy że wracam.
Wróciłem. Było na początku ciężko, nie wiedziałem czy dobrze robię ale widziałem ze oboje się staramy i rozwijamy naszą miłość.
W końcu w ubiegłym roku w lutym zdecydowałem się jej oświadczyć. Zaręczyny przyjęte ona była przeszczęśliwa. Zaczęliśmy planować ślub.
Wspólne wakacje latem.
W między czasie firma w której ona pracowała przeniosła się z naszego miasta do innego. Nie pasowało mi to za bardzo bo ona zaczęła wyjeżdżać w pon i wracać w czwartki, ale miało to trwać nie dłużej niż 4 miesiące, więc się zgodziłem ( tak jest niestety do dziś)
W grudniu wyjechałem na narty z moim najleprzym przyjacielem. Taki ostatni kawalerski wyjazd. Nie miała nic przeciwko. Przed wyjazdem ustaliliśmy że gdy mnie nie będzie pomalujemy mieszkanie. Wszystko przygotowaliśmy przed moim wyjazdem, tak że tylko wchodzi malarz i maluje.
Po powrocie zaczęliśmy porządkować mieszkanie. W trakcie porządków które ona zaczęła już wcześniej zauwarzyłem, że nie ma paru moich rzeczy, w sumie pierdół ale miały ona dla mnie wartość sentymentalną.
Wywiązała się kłótnia, nawet więcej awantura w której padło wiele przykrych słów aż w końcu się poszarpaliśmy, lub bradziej to ja poszarpałem ją. Wyszła z domu i nie wróciła na noc. Powiedziała wtedy że spała u mamy.
Na drugi dzień, przyjechała po mnie i razem pojechaliśmy po mój samochód do mechanika. Przeprosiłem ją i powiedziałem ze przegiąłem. Powiedziała ze nie mam prawa podnosić na nią rękę i że ma nadzieję ze więcej się to nie powtórzy.
To był początek grudnia. na 23 stycznia mieliśmy wyznaczoną datę ślubu. Także przygotowania, zaproszenia, itd
W między czasie moje urodziny, imprezka ze świadkami, na której zauważyłem że mój świadek jakoś dziwnie blisko jest z moją przyszłą żoną. Nic nie mówiłem na imprezie, ale na drugi dzień zapytałem ją a ona powiedziała że mnie chyba pogięło. I że nic się nie dzieje.
23 stycznia ślub
Wszystko jak na ślubie przystało. Stres goście nerwy.
Każdy mówił że jeszcze nie był na takim weselu, sam powiem że było suuuuper.
Po ślubie żona się rozchorowała, bo ślub był przy temp -23 stopnie, a ona miała sukienkę bez ramion i tylko białą narzutkę. Nie chciała mimo moich uślinych starań kupić jakiegoś futra na które dawałem jej pieniądze. Powiedziała że ona musi ładnie wyglądać i że da radę.
Także tydzień po ślubie spędziliśmy w domu. Ona mówiła mi żebym poszedł do pracy i nie marnował urlopu ale stwierdziłem że może będzie lepiej jak zostanę z nią i pozałatwiam parę spraw po weselu iże będę się nią opiekował.
Po jej chorobie stwierdziłem że zostało nam jeszcze trochę pieniędzy z wesela i poprosiłem żeby jak już chodzi po mieście to żeby założyła wspólną lokatę bo po co mają te pieniądze w domu leżeć jak są nie potrzebne. Po paru dniach wchodzę na swoje konto i patrzę a połowa tej kwoty jest na moim rachunku oszczędnościowym. Zapytałem jej dlaczego tak zrobiła to powiedziała że nie było żadnej ciekawej lokaty i podzialiła te pieniądze na pół bo mamy takie same oprocentowanie na rachunkach oszczędnościowych. Cóż pomyślałem , jak tak chcesz to ok ( nic nie podejrzewałem)
Przyszedł 12 luty . dostaliśmy DVD z wesela. Wpadł świadek i mąż świadkowej żeby zobaczyć. Żona wróciła późno z pracy my siedziliśmy i oglądaliśmy film. Trochę wódeczki. Mąż świadkowej się wstawił a świadek poszedł do domu. Pijanego kolegę położyliśmy w dużym pokoju a sami poszliśmy spać do sypialni.
Zamknęliśmy drzwi i ja chciałem się kochać, ona któryś raz z rzędu że nie ma ochoty. Wściekłem się i zaczęliśmy się kłócić. W końcu w przypływie złości i agrsji popchnąłem ją na łóżko i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami. Kumpel spał jak zabity i nic nie słyszał.
Na drugi dzień wcześniej zaplanowany bal walentynkowy.
Szykujemy się i patrzę że ona kolejny raz nie ma obrączki na palcu, pytam się gdzieona ją ma i że nigdzie nie idziemy jak jej nie znajdzie. Przeszukała cały dom obrączki nie ma. Mówię że może w aucie gdzieś położyła, i rzeczywiście znalazła się w aucie. Powiem szczerze że wściekłość sięgnęła zenitu ale starałem się opanować. Zapytała mnie czy będę z nią tańczył na balu a ja na to że się zastanowię.
Bal jak bal droga retauracja, znajomi i świadek sam bez żony która pojechała z dzieckiem na Kanary odpocząć. On nie mógł gdyż miał ciężką sytuację w firmie.
Na balu ja ze wściekłości opiłem się i szczerze mało się żoną zajmowałem.
Do domu wróciliśmy osobno, ona pojechała pierwsza a ja z kumplem jeszcze zostałem ale po 15 min pojechałem.
Na drugi dzień rozmowa co się dzieje. Nic z niej nie wynikło wspólny obiad, ale po prostu cichy dzień.
Wieczorem chciałem porozmawiać ale ona nie była zainteresowana poszła spać. Na drugi dzień wyjerzdzamy do pracy.
Ustaliliśmy że w tym tygodniu ja nie będę do niej dzwonił, bo powiedziała że ona nie ma czasu rozmawiać ze mną jak jest w pracy a ja dzwonię w najmniej odpowiednich momentach. Także mówię ze jak będzie miała czas to niech dzwoni.
Rozmawialiśmy raz dziennie do środy. W czwartek cisza, w piątek wracam z pracy tel od żony gdzie jestem. Mówię że wracam i niedługo będę.
Wchodzę do domu a tam ...... SZOK
Nie ma jej rzeczy nie ma jej nie odbiera tel.
Wsiadam w auto jeżdżę pół nocy szukam, jej z jej przyjaciółką dzwonie do teciowj nigdzie jej nie ma. W końcu dzwoni i mówi że się jutro spotkamy to pogadamy. Spotkaliśmy się na drugi dzień i powiedziała mi że ona się pogubiła że nie wie czy mnie kocha że mam jej dać czas żeby to sobie przemyslała.
Powiedziałem że to może zrbić w domu że ja się na to nie zgadzam że ją kocham i że nie poto braliśmy ślub 3 tygodnie temu żeby teraz takie akcje urządzać, że problemy musimy razem rozwiązywać. Nie chciała wrócić.
Pojechała taksówką nie wiem gdzie chwilę ja śledziłem ale zgubiłem.
Zacząłem wariować szukanie śledzenie itd.
Nie wiedziałem gdzie jest co się z nią dzieje listy telefony kolejne spotkanie kwiaty do pracy nic nie działało. W między czasie dowiedziałem się że mój świadek wyprowadził się od żony i dziecka nic mi o tym nie mówiąc. Powiedziała mi o tym jego żona. Wściekłem się i łącząc fakty stweirdziłem ze żona mnie z nim zdradza.
Spotkałem się z nim zapytałem czy tak jest on powiedział ze nie.
Jednak dalej ich podejrzewałem. w Końcu skorzystałem z możliwości wejścia na konto żony. To co zobaczyłem przerosło mnie. Płaci mu rachunki za tel spłaca kartę kredytową, rezerwacaj hotelu na wielkanoc na jego imię i nazwisko.
Jakaś masakra.
W końcu się spotkaliśmy kolejny raz ona chciała jakieś letnie rzeczy z domu. Rozmawialiśmy. Powiedziałem jej że to już tyle trwa że ja już tak nie umiem żyć. Powiedziałem również że ja ją na siłę przed ołtarz nie ciągnąłem że to była nasza wspólna decyzja że kocham ją i szanuję i że jeżeli chce odejść to niech odejdzietylko tak na prawdę, a nie trzyma mnie w niepewności i zawieszeniu. Poryczałem się wtedy jej sostra która była z nią też się poryczała.
Żona wzięła rzeczy i poszła.
Ostatni raz powiedziałem ze pojadę za nią. Przeczucie mi mówoło że pojedzie do rodziców świadka. I tak było nakryłem ja jak tam jedzie i chowa w garażu auto. Zostałem wygoniony przez matkę świadka i prawie poszczutuy psami.
Na drugi dzień dostałem polecony za potwierdzeniem odbioru od żony w który m żąda podpisania rozdzielności majątkowej. Na początku mając świadomość długów na 12 mln zł mojego świadka chciałem ją podpisać ale stwierdziłem że to mnie od niej oddali i się nie zgodziłem i powiedziałem ze jak chce to niech idzie do sądu. Do tej pory nie poszła.
Od tmtej chwili 30 kwiecień nie widziałem żony nie wiem gdzie jest co robi. Stwierdziłem że wiem już wszystko.
Teraz nie wiem co robić, boję się do niej dzwonić choć bardzo chcę z nią porozmawiać ona czasem zadzwoni bo coś chce ale potem po to nie przychodzi. Teraz nie dzwoniła od dwóch tygodni. Nie wiem co robić ....
bardzo ją kocham tęsknię za nią i bardzo mi jej brakuje
napisał/a: facet_zatracenie 2010-06-13 23:55
Zdaje się że oboje namieszaliście. Trudno mi coś radzić mentorsko w Twojej sprawie, bo myślałem że mam szczęśliwy związek, ale po 12-tu latach dowiedziałem się że żona mnie zdradziła i że nie chce ze mną być. Z tej perspektywy patrząc to jesteś szczęściarzem, że wyjaśniło się Tobie to znacznie szybciej i że nie macie dzieci.

Pewnie jak to w życiu bywa wina jest po obu stronach. Cierpisz i tęsknisz i bardzo dobrze wiesz co czujesz, ale czy wiesz co czuje Twoja żona? Pytaj o to, słuchaj i słuchaj między słowami w ciszy własnego sumienia.

Rozdzielność majątkowa w Twojej sytuacji to chyba nie jest zły pomysł.

Wasz związek psuł się jakiś czas. To nie stało się z dnia na dzień. Jeśli będziecie kiedyś razem, to również nie zakochacie się tak z dnia na dzień. Potrzeba czasu aby do siebie wrócić. Wiele dobrego się musi wydarzyć między wami. Na pewno polecałbym spokojną rozmowę. Pokaż że Ci na niej dalej zależy. Zazdrość i emocje pchają Cię w odwrotnym kierunku.

Zdradziła? Może tak może nie. Może chciała odwetu. Okazja czyni złodzieja. Z tego co mówisz Twoja żona taką okazję znalazła, czy jej szukała? Pewnie sama nie do końca wie.

Spokoju, powodzenia, cierpliwości, wytrwałości, jasnego umysłu, posłuszności wobec własnego serca i sumienia, jednoznacznych działań.... takie życzenia ode mnie... :)
napisał/a: chuchilla 2010-06-14 10:31
Zuraw1980 napisal(a):Nie wiem co robić ....

Kup sobie psa!

Najpierw pokazałeś swojej dziewczynie, że jeśli nie zdecyduje się szybko na ślub, to ją zdradzisz i zostawisz. Potem okazałeś łaskę (wracając) stworzeniu którego nie chcesz (to nie z nią pojechałeś na narty). Zaraz potem potraktowałeś jak psa urządzając karczemną awanturę, nie mając nawet pojęcia czy w czymś zawiniła. Jak ostatni cham udowodniłeś swoją rację pięściami i oczekiwałeś, że jak powiesz że ci przykro to wystarczy. A ona miała cię dość, choć może miała jeszcze wtedy nadzieję, że się zmienisz (naiwna). Tak czy inaczej nie zatrzymała ślubnej machiny, zeby nie robić sobie większego wstydu przed ludźmi i nie musieć się tłumaczyć. Chciała być uczciwa, więc podzieliła pieniądze na pół - jeśli będziecie razem to nic nie zmieni, jeśli się nie zmienisz - nie będzie sobie wyrzucać, że cie okradła. Ty dałeś jej kolejny dowód że jesteś chamem i że jej rola to sexualna obsługa faceta a potem kolejny dowód na to że nie umiesz nad sobą panować i że jeśli z tobą zostanie będzie bita coraz częściej, bo na lepsze zmian nie będzie. Rzucić kobietę na łóżko, to możesz jeśli ona ma taka fantazję a nie w przypływie agresji, idioto! Następnie urządzasz jej kolejną awanturę zupełnie bez powodu (bo jej obrączka w samochodzie spadła?). Znalazła się ale ty dla pewności dalej byłeś wściekły i uchlałeś się że by było czym tłumaczyć utrate kontroli.
Zwiała więc potajemnie, bo inaczej byś ją pobił i nie puścił. Znalazła sobie innego, bo wolała łajzę którą trzeba opłacać niż twoją "miłość i szacunek".
Jest na tyle uczciwa, że nie chce cie wplątywać w długi i proponuje rozdzielność majątkową, a ty na tyle głupi, że myślisz że robienie jej na złość przez nie podpisanie dokumentów zmusi ją do powrotu. Czasem dzwoni, ale nie przyjdzie, bo boi się twojej reakcji, więc spotkasz się co najwyżej z jej adwokatem.
Nie kochasz jej, tylko potrzebujesz. Nie szanujesz jej tylko okazujesz pogardę. Nie nadajesz się na męża dla jakiejkolwiek kobiety damski bokserze, szkoda jakąkolwiek unieszczęśliwiać. Nie potrzebujesz jej, tylko sexu i nie tęsknisz za nią, tylko brak ci kogoś na kim można się wyżyć psychicznie. Więc zamiast psuć innym życie swoja tersurą:

Kup sobie psa!

PS Przy facecie co ma 12 mln długu biedy nie zazna.
napisał/a: Zuraw1980 2010-06-14 11:54
"Zaraz potem potraktowałeś jak psa urządzając karczemną awanturę, nie mając nawet pojęcia czy w czymś zawiniła."
Otóż wiem w czym zawiniła i wściekłem się bo nie chciała się przyznać. Jestem takim człowiekiem, że nawet jeżeli zrobiłem coś okropnego zawsze potrafię się przyznać i nie toleruję kłamstwa w takich wypadkach i ona dobrze o tym wiedziała.

"Tak czy inaczej nie zatrzymała ślubnej machiny, zeby nie robić sobie większego wstydu przed ludźmi i nie musieć się tłumaczyć."

Co to wogóle za podejście, uważam że jeżeli ja bym miał wątpliwości powiedziałbym jej to prosto w oczy przed ślubem, a nie trzy tygodnie po ślubie wyprowadzał się z domu. Nie umiem nawet nazwać takiej postawy.

"Ty dałeś jej kolejny dowód że jesteś chamem i że jej rola to sexualna obsługa faceta a potem kolejny dowód na to że nie umiesz nad sobą panować i że jeśli z tobą zostanie będzie bita coraz częściej, bo na lepsze zmian nie będzie."

Tak byłem chamem! Umiem się do tego przyznać. Nie umiałem nad sobą panować to też prawda, wynika to niestety z problemów z mojego dziecinstwa i problemów w domu, ale wiedziała o tym wcześniej. Nie usprawiedliwiam się i pracuje nad tym (Chodzę na terapię)

"Następnie urządzasz jej kolejną awanturę zupełnie bez powodu (bo jej obrączka w samochodzie spadła?)."
Nie wiem jak obrączka mogła spaść do schowka w samochodzie!?

"Nie kochasz jej, tylko potrzebujesz. Nie szanujesz jej tylko okazujesz pogardę. Nie nadajesz się na męża dla jakiejkolwiek kobiety damski bokserze, szkoda jakąkolwiek unieszczęśliwiać. Nie potrzebujesz jej, tylko sexu i nie tęsknisz za nią, tylko brak ci kogoś na kim można się wyżyć psychicznie."

Nie wiem ja możesz mnie oceniać po jednym poście! Szanuję ją a pogardę okazuję nie jej tylko temu co robi. Skąd możesz wiedzieć że nie nadaję się na męża? Skąd wiesz co ja czuję jak za nią tęsknię i jak ją kocham?
To że byłem chamem, agresorem i nie zachowywałem się tak jak powiniennem to wiem. Zmieniam się i pracuję nad sobą. To co bylo nie upoważniało mojej żony do zachowania się w ten sposób i zostawienia tego w stanie zawieszenia. Przez 4 miesiące można podjąć jakąś decyzję.
napisał/a: chuchilla 2010-06-14 12:41
"wściekłem się bo nie chciała się przyznać."
Pare razów i sie przyzna nawet do molestowania pociągu pospiesznego "Kopernik":eek:

"Nie umiem nawet nazwać takiej postawy."
Proponuję "Kobieca";)

"Nie usprawiedliwiam się i pracuje nad tym (Chodzę na terapię)"
Pierwszy dobry krok. Jak skończysz terapię to sie z nią koniecznie skontaktuj.

"Nie wiem jak obrączka mogła spaść do schowka w samochodzie!?"
Ja swojej żonie przylepiam obrączkę na "super Glue" raz w tygodniu. Jakbym się dowiedział że zdjęła np. do lepienia ciasta to bym chyba zatłukł. Rozumiesz mnie?:mad:
Bo ja nie rozumiem - to jakiś obowiązek noszenie obrączki? To jakieś przestępstwo ją zgubić?

"Nie wiem ja możesz mnie oceniać po jednym poście!"
Nie po całym, kawałek mi wystarczył.

"Szanuję ją a pogardę okazuję nie jej tylko temu co robi. Skąd możesz wiedzieć że nie nadaję się na męża?"
To nie to co robi szarpiesz i rzucasz na łóżko. Pogardę okazujesz temu że przepadły jakieś duperele czy temu że zdjęła obrączkę, czy temu że cos ci się wydaje? To Ją źle traktujesz, to Jej okazujesz pogardę, to o Niej piszesz źle i zawsze z małej litery. Gdybyś miał w sobie choćby okruszek tego uczucia jakie ma Facet_Zatracenie twoje posty całkiem inaczej by wyglądały.

"Skąd wiesz co ja czuję jak za nią tęsknię i jak ją kocham? "
Niszczysz tą kobietę, krzywdzisz. Dlatego nie obchodzi mnie co czujesz i czy robisz jej krzywdę z szacunku czy z miłości.

"Przez 4 miesiące można podjąć jakąś decyzję."
Tu się akurat zgodzę, ale zdecydowanych kobiet jest mało. Może ma jeszcze nadzieję że się zmienisz, że terapia przyniesie efekty?

PS Przepraszam że to napisałem i jest mi przykro. To dlatego że byłem zdenerwowany. Lubisz mnie już? :D
napisał/a: Annkaaaa 2010-06-14 13:09
wygląda na to, że romans Twojej zony trwa juz dosc dlugo. moze naprawde chciala i wierzyla, ze wasze malzenstwo sie uda, ale chyba nie wygladalo to tak, jak sobie wyobrazala. prawdopodobnie odsunela sie od ciebie juz jakis czas temu, czego moze nie zauwazyles, skoro pracowala gdzies indziej i nie miales mozliwosci zeby to skontrolowac. mezczyzni troszke slabiej niz kobiety wyczuwaja takie zmiany i przez to wolniej reaguja.

wydaje mi sie, ze ona nie odzyskala do ciebie zaufania po Twoim romansie.potem czesto wyjezdzaliscie osobno, bez siebie, mysle, ze dalo jej to do myslenia. przygotowala sie (i formalnie- rozdzialajac wasze konta i emocjonalnie) do tego, ze pewnego dnia wszystko sie rozpadnie.Twoje agresywne zachowanie w polaczeniu z faktem, ze potraficie bawic sie osobno, a nawet spedzac osobno noce spowodowalo, ze podjela decyzje o rozstaniu.

uwazam, ze wina lezy po obu stronach.sporo zaniedbales.zdrada, agresja, moze zbyt duze poczucie wolnosci?
niewatpliwie jednak wydaje sie, ze Twoja zona postepowala z premedytacja. tak szybkie i zdecydowane rozstanie kilka tygodni po slubie to chyba nie jest przypadek.

rada: podpisz papiery, ktore sa dla Ciebie korzystne i zamknij ta sprawe formalnie. moze potem jakos sporbujecie porozmawiac, ale jako wolni ludzie.skoro nie masz z nia kontaktu tzn. ze ona go nie potrzebuje, wiec chyba sie juz nie da niczego ratowac.swoja droga wyglada to tak, jakbys dostal w prezencie od niej to, co ty jej kiedys dales.
napisał/a: Zuraw1980 2010-06-14 13:26
Tu nie chodzi o to czy lubię czy nie. Zależy mi na obiektywnej ocenie faktów. Cenię to że szczerze mówisz, ale jak każda osoba nie koniecznie muszę się zgadzać ze wszystkim co piszesz, tak jak Ty nie koniecznie zgadzasz się ze mną.
Ja chcę walczyć o Nią, miłość, przyszłość i małżeństwo. Wiem że nie wszystko w życiu robiłem dobrze. Wiem że mogła się czuć niedoceniona. Jednak kocham Ją mimo wszystko, mimo że odeszła. Proszę Was o jakieś rady, które według Was mogą odnieść jakiś skutek. Tu nie chodzi o to czy kogoś lubię czy nie i czy podoba mi się sposób w jaki pisze o mojej sytuacji. Dużo czasu minęło i moje starania jakoś nie odnoszą efektu. Może Wy forumowicze patrzący z boku zobaczycie więcej ode mnie. Jestem Katolikiem i decydując się na ślub brałem go w przekonaniu, że żonę ma się tylko jedną i zawsze szukałem tej jedynej. Ok możecie wieszać psy na mnie za to jaki byłem, a ja mogę mieć pretensje tylko do siebie,że nigdy nie umiałem obsługiwać siebie i swoich emocji.Ok. Nikt nigdy mnie tego nie nauczył, dopiero na terapii uświadomiono mi pewne rzeczy.
Wiem jedno Kocham Żonę, chcę o Nią walczyć i oddam wszystko żeby to co razem rozpieprzyliśmy jakoś w końcu poukładać.
Co do obrączki dla mnie to była bardzo ważna rzecz, Ona o tym wiedziała, to że jej nie nosiła teraz odczytuję jako prowokację nie wiem czy dobrze czy źle. Uważam, że każdy popełnia w życiu błędy, ale uważam również jeżeli ktoś zauważa je to powinno mu się dać szansę by je naprawił.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-06-15 00:13
Zuraw, zaakceptuj że "do tanga trzeba dwojga". Mleko się rozlało. To nie są rozsypane cukierki, które można pozbierać. Trzeba się pogodzić. Jeśli chcesz ratować musisz sięgnąć do pokładów cierpliwości i pokory. Mówisz że kochasz, a co to znaczy według Ciebie? Jak bardzo różni się to co czujesz od tego tekstu poniżej?

(1) Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
(2) Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
(3) I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
(4) Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;
(5) nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
(6) nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
(7) Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.
(8) Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
(9) Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
(10) Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
(11) Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.
(12) Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
(13) Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość.

Spokój, :cool: odpowiedzialność, postaraj się pomyśleć o tym co Ona czuje. Chcesz ją odzyskać? Nie walcz. Kochaj. Roszczenia i oczekiwania wsadź w buty. Nie oczekuj że da ci drugą i trzecią szansę. Tak potrafi tylko Ten Najwyższy, a nie wszyscy wokoło.

Rozmawiaj kiedy dzwoni, pytaj kiedy będzie chciała znów spróbować poukładać Wasze życie. Pytaj co czuje, pytaj co sprawia jej przyjemność i zrób to. Pokaż że Ci zależy. Posiedź po ciemku i po cichu sam ze sobą. Słychać wtedy więcej. Posłuchaj swojego serca, ono Cię nie zdradzi.
napisał/a: chuchilla 2010-06-15 08:37
Zuraw1980 napisal(a):Jestem Katolikiem i decydując się na ślub brałem go w przekonaniu, że żonę ma się tylko jedną i zawsze szukałem tej jedynej.

Ok możecie wieszać psy na mnie za to jaki byłem,

Uważam, że każdy popełnia w życiu błędy, ale uważam również jeżeli ktoś zauważa je to powinno mu się dać szansę by je naprawił.


Katolik który zdradza swoją dziewczynę, urządza jej okropne sceny o byle co i stosuje przemoc fizyczną? Ty nie jesteś chrześcijaninem tylko inkwizytorem - to od innych wymagasz przestrzegania 10 Bożych i 100 swoich przykazań (np. noś obrączkę). Zdradzałeś w przekonaniu że żonę ma się jedną?

A kiedyż to nastąpiła ta nagła i oczekiwana przemiana, że byłeś a już nie jesteś? Przez 7 lat było tylko gorzej, a tu nagle Pstryk! i z wilka baranek. Magia?

To żadna zasługa że zauważasz swoje błędy. Najpierw musisz przestać je popełniać, potem naprawić wyrządzone krzywdy (oj, nazbierało się przez tyle lat) a potem możesz mieć nadzieję. Nadzieję - nie wymagać by wszyscy zachwycili się że bilans ci wyszedł na zero, by wymagać zachwytu otoczenia.

Co do ratowania małżeństwa myślę że jest o wiele za późno. Myślę że jednak warto się zmienić i postarać, by przynajmniej rozstać się w zgodzie i zrozumieniu, nie żeby żona wspominała cie latami jako koszmar. A tak na marginesie - co zrobiłeś dla ratowania małżeństwa przez te pare miesięcy od kiedy odeszła? Opisz, jeśli jest co.
napisał/a: Mari 2010-06-15 16:15
Co oznacza slowo rodzina...
Naprawde jestem ciekawa :) , czy znajdzie sie na tym forum ktos , kto zadowoli mnie odpowiedzia .



Z-1980 prosze Cie badz singlem.
napisał/a: facet_zatracenie 2010-06-15 18:39
Mari, czułem się nią, rodziną, częścią jej. Rodzina - dla mnie dobro najwyższe.
napisał/a: agaj47 2010-06-15 19:06
Rodzina jest w życiu oparciem, czymś co chroni, co daje siłę.