Jak poardzić sobie z wątpliwościami i zaufac mu? :(:(

napisał/a: perełka123 2009-04-27 23:43
Normalnie jestem rozbita. Mieszkamy razem i ta dziewczyna z pracy to jest praktycznie jedyna już jego znajoma. Wiem ze mnie kocha, choć nie do końca rozumie. Ciągle mi powtarza, że się cepiam, wymyślam, szukam dziury w całym. Ale co myśleć jak słysze takie odpowiedzi? Raz zadałam mu proste pytanie: ,, czy ona ci się podoba?", usłyszałam także prostą odpoweidź :,, to normalna dziewczyna". Szvzerze mówiać nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. On twierdzi, że w tej odpowiedzi nie widzi nic złego? Czy więc przesadzam, że chciałam usłyszeć zwykłe ,,nie" lub ,,tak"?

[ Dodano: 2009-04-27, 23:46 ]
Najgorsze jest to, że tak mnie to wszytsko przytłacza, że nawet inni zauważają, że stałam się jakaś cicha, mniej rozmowna, uśmiechnięta i mniej aktywna.
napisał/a: magg82 2009-04-27 23:59
Ehh, ciężką masz sytuację, bo nie trafiają do niego żadne argumenty. Ja osobiście jestem sceptycznie nastawiona do damsko-męskiej przyjaźni. Może postaraj się mu wytłumaczyć, że od czasu do czasu może ją podwieźć (jak jest brzydka pogoda, jedzie po drodze coś załatwić itp) ale takie wożenie jej codziennie jest nie do przyjęcia nie tylko dlatego, że Ciebie to niepokoi, ale też ze względu na to, że dziewczyna się może do tego przyzwyczaić i uważać, że to normalne, bo to przecież "tylko" 3 km. A potem się np zacznie zdarzać, że jedzie do sklepu i ma ciężkie zakupy do przywiezienia albo coś tam innego jej trzeba załatwić. A jeśli on tak będzie robił ciągle za taksówkarza, to ona w końcu sobie pomyśli, że on coś do niej czuje i zrobi się niezręczna sytuacja, bo wtedy będzie ciężko to odkręcić. Może takie tłumaczenie do niego przemówi
A skoro to taka dobra znajoma Twojego narzeczonego, to może warto żebyś poznała ją bliżej - może Tobie uda się dać jej delikatnie do zrozumienia, że nie do końca Ci się to wszystko podoba...
napisał/a: perełka123 2009-04-28 00:15
Dziękuję Ci bardzo, bo już zaczęłam się zastanawiać czy to ja nie przeginam się z tym czepianiem się. Od początku uważałam, że to wcale nie jest ok, żeby ją tak podwozić, bo te 3km codziennie przez 6 miesięcy to już się sporo nazbiera. Dzięki niemu dziweczyna nie musiała kupować biletu miejskiego, a nawet nie zainteresowała się, żeby spytać się czy to nie jest jakiś problem, albo , żeby się parę złoty dorzucić skoro ma ją specjalnie wozić...
Ale dla niego to była normalna sytuacja...
Teraz ze względu na mnie jej nie podwozi:) Ale zrezygnował praktycznie dlatego, że przyparłam go do muru.(początkowo chciał jej powiedzieć, że nie będzie jej podwoził, bo jestem zazdrosna. Zgodziłam się, żeby takpowiedział, ale pod warunkiem, że wszytsko opowie od początku, dlaczego tak jest ijak mnie skrzywdził. W oststeczności powiedział jej że jest mu nie podrodze)
Nie powiem, widzę, że się stara. Mówi mi, że mnie kocha...
Ja też go kocham. Mam tylko nadzieje, że z czasem rany się zagoją i będziemy mieć więcej swobody w związku i ja zaufania:)
Jeszcze raz dziękuje Ci, bo po rozmowach z nim zaczęłam powoli uważać, że to ja jestem jakaś beznadziejna...
napisał/a: magg82 2009-04-28 00:35
pół roku ? faktycznie sporo... cierpliwa jesteś
Ale jeśli dał już sobie spokój i powiedział jej to, co powiedzieć powinien, to znaczy, że jednak uszanował Twoje zdanie
Ja na Twoim miejscu nie wracałabym na razie do tej sprawy. Nie krytykuj go za to już, myślę, że dość się już nasłuchał. Może warto mu podziękować, że jednak posłuchał Cię, mimo, że miał inne zdanie na ten temat.
Mam nadzieję że wszystko się między Wami ułoży i uda Ci się znów tak po prostu mu zaufać
napisał/a: perełka123 2009-04-28 19:43
Niby tak, ale nie chcialam, zeby to tak wygladalo. Bo on to zrobil z przymusu, bo nie mial wyjscia. Mi od dlugiego czasu chodzi o to, zeby zrozumial dlaczego tak reaguje, zeby zrozumial jak sie czuje za kazdym razem jak jej broni. Ostatnio mi zarzuca ze nie umiem sie cieszyc tym co mam, ale jesli ja wlasciwie nie wiem co mam, nie wiem na czym stoje. Niby ciagle mi powtarza ze mnie kocha i rozumie, ale czemu zaprzecza temu czynami? Nie moge na niego liczyc na powazna rozmowe, bo albo zaraz zaczyna sobie robic jaja albo wyrzuca mi ze robie problem z niezego. Ale z kim mam porozmawiac o swoich zmartwieniach jak nie z nim? Jaki sens ma zycie z facetem, ktory bedzie mnie zostawil sama z problemami? Ile bym dala, zeby cofnac czas...[/fade][/list]
napisał/a: ~gość 2009-04-28 20:00
perełka123 napisal(a):Mi od dlugiego czasu chodzi o to, zeby zrozumial dlaczego tak reaguje, zeby zrozumial jak sie czuje za kazdym razem jak jej broni.

Jak zapewne już wiesz, faceci są zupełnie odmiennym gatunkiem niż my kobietki;) A czy powiedziałaś mu wprost o co Ci chodzi? Bo inaczej marne szanse, że on to kiedykolwiek zrozumie, niektórzy już tak mają że są że tak powiem mało domyślni w niektórych sprawach i trzeba do nich mówić szczerze i "prosto z mostu".

perełka123 napisal(a):Ostatnio mi zarzuca ze nie umiem sie cieszyc tym co mam, ale jesli ja wlasciwie nie wiem co mam, nie wiem na czym stoje.

Pomyśl nad tym, bo może faktycznie zaczynasz szukać już dziury w całym? Owszem zranił Cię, ale może za często mu to wypominasz, za często wracasz do tamtej sytuacji? Zastanów się czego Ty teraz chcesz, czego od niego oczekujesz. Jeżeli nie wyobrażasz sobie życia bez niego, to wrzuć na dno szafy złe wspomnienia i zacznij się cieszyć każdą chwilą z nim, a zobaczysz jak to się wszystko potoczy, czy on zrozumiał jak źle wtedy zrobił i czy się zmienił..

perełka123 napisal(a):Niby ciagle mi powtarza ze mnie kocha i rozumie, ale czemu zaprzecza temu czynami?

Zaprzecza czynami, czyli co dokładnie robi? To że podwoził koleżankę nie oznacza przecież że Ciebie nie kocha, może naprawdę zrozumiał swój błąd od czasu gdy Cię wtedy okłamał, daj mu szansę jeśli chcesz z nim dalej być.
napisał/a: ~gość 2009-04-29 13:14
hym....ojoj:)moze zastanow sie dasz rade zapomniec o tym jak Cie zaranil?bo facet tez juz troche zaczyna miec dosc poniewaz caly czas o tym mowisz,moze powinnas zapomniec i cieszyc sie chwilami spedzonymi z nim, hym...sama nie wiem jak bym zareagowala jakby moj nazeczony podwozil do domu kolezanke..nie wiem...na szczescie nie musz mysle o tym bo moj nazeczony jest spawaczem i raczej nie ma kogo powozic:)to taka mala anegdotka:)powodzenia zycze zacznijcie od nowa budowac to co jest miedzy wami)