Jak rozumieć 'sygnały' (?) w przyjaźni

napisał/a: nrj 2014-11-30 15:19
Cześć,

Piszę w nadziei o obiektywne ocenienie sytuacji, a przy okazji czuję potrzebę wygadania się. Poruszę temat stary jak świat, a mianowicie przyjaźń męsko-damską. Cieszę się, że na samym początku mogłem wywołać uśmiech politowania nad tym tematem na waszych twarzach. Mam przyjaciółkę, z którą znam się od kilku lat, jeszcze z czasów szkoły [gimbaza]. Uważam ją za ciepła, kochaną, oddaną osobę o specyficznej urodzie - która mi strasznie odpowiada. Nie ukrywam, że widziałbym ją w roli żony Od zawsze mieliśmy, wydaje mi si,ę dobry, a nawet bardzo dobry kontakt. Wydarzenia z dzieciństwa i dorastania dość mocno wpłynęły na moją osobowość, a głównymi problemami jest brak umiejętności okazywania, a czasem i odczuwania uczuć, często ciężko mi porozmawiać o moich problemach ze względu na poczucie winy, braku akceptacji (co w dalszej części może wydać się trochę sprzeczne, ale myślę, że syndrom DDA może mieć na to wpływ). Po gim długo nie utrzymywaliśmy kontaktu, przyjaciółka miała chłopaka długi okres czasu, aż jej bardzo namieszał w życiu, kilka poje... akcji. Oczywiście jak to ja pomagałem, pocieszałem, doradzałem. W głębi duszy nie byłem zazdrosny, a cieszyłem się, że "jest szczęśliwa" choć niespecjalnie zależało mi w tamtym okresie na kontakcie z nią. Może sam sobie to wmawiałem? Aaa. Nie wspomniałem jeszcze, że jestem mistrzem w nieokazywaniu uczuć? W tamtym czasie miałem strasznie powżny problem w rodzinie, o którym ona wiedziała, ale.. odstawiła mnie. Nigdy na nikogo tak nie liczyłem jak na nią w tamtym czasie, poniekąd mam do niej żal.
Jakiś czas temu odezwała się. Podczas przerwy dużo o niej myślałem, wyidealizowałem, wybieliłem. Spotkaliśmy się w tym roku raz, drugi... Kontakty zaczęły nam się poprawiać, zobaczyliśmy sie trochę jako inne osoby. Czas, doświadczenia nas trochę pozmieniały. Od tego roku również u mnie prywatnie trochę się pozmieniało, podjąłem kilka poważnych decyzji, mam pracę, która jest ciekawa i wzbudza zainteresowanie wśród sporej grupy ludzi, zadbałem o siebie, stałem się pewniejszy siebie, uważam się wręcz za atrakcyjnego chłopaka. Mam pasję, która niespecjalnie nigdy ją interesowała. W wakacje byliśmy na dwóch eventach sportowych związancyh bezpośrednio właśnie z tą pasją - za granicą i w PL. Generalnie w kategorii przyjaciółek mam w/w dziewczynę oraz jeszcze jedną niewiastę. Przyznam, że traktuję je aseksualnie, bo cenię sobie nasze relacje, ale w stosunku do w/w od zawsze gdzieś z tyłu główki miałem 'a co by było gdyby...'. Mamy również wspólną dobrą koleżankę, okej, trochę kokietka. Widujemy się od wielkiego dzwona, ale przyjaciółka nie ukrywa, że trochę jest zazdrosna o nią. Koleżanka jakiś czas temu zaprosiła mnie na domówkę do jej znajomych, przyjacióla nic nie wiedziała, była poruszona gdy się o tym dowiedziała widząc nas w przyjacielskim uścisku. Mieliśmy dość poważna rozmowę na ten temat, tłumaczyła, że nie ejst zaborcza, ale zawsze gdy odnawiają się kontakty z koleżanką nasza przyjaźn jest 'odstawiana' w bok, co jest kompletną nieprawdą z mojego punktu widzenia. Innym razem na zakupach słyszałem, że 'to co, teraz zaczinemy chodzić na randki'? -słucham? 'nie no, nie chciałabym zepsuć tego co jest między nami'. Mimo, że z wcześniejszego mojego myślenia 'a co by było gdyby....', przechodząc do etapu 'cholera, może coś jest na rzeczy' czuję paraliż. Co innego jest myśleć 'o, skoczę ze spadochronu, fajnie będzie', a co innego jest dostać spadochron ze słowem 'skacz'. Mamy bliski kontakt, relację, ale w jakiś sposób zapomnieliśmy, pominęliśmy jasne, klarowne deklaracje. Z jednej strony cieszę się, a zdrugiej boję. Chciałbym spróbować, ale strasznie się boję. Odrzucenia? Niezrozumienia? DDA odbija się i chodzi za mną jak cień. Blokuje. Myślę o terapii i usamodzielnieniu się 100% (wyprowadzka). Z poczucia wstydu nie jestem w stanie nikogo zaprosić do domu, zbudować fajnej, zdrowej relacji. Rozpisałem się o wszystkim i niczym - uwierzcie, że nawet piszać tu ten temat w jakiś sposób boję się. Znajomi, nieznajomi dają mi łatkę czasem zbyt pewnego siebie, wiedzącego czego chcę, asertywnego etc. Faktycznie tak jest, ale nie w sferze uczuć. Zacząłem uczęśzczać od czasu do czasu na imprezy, nie mam problemu z nawiązywaniem znajomości, które potrafię poprowadzić do momemtnu, w którym nie muszę się otwierać. Poznając nowe dziewczyny, nawet i te atrakcyjne cały czas szukam przyjaciółki właśnie w nich. Boję się przyznać sam przed sobą, że chyba się zakochałem w przyjaciółcę. Niby wiem, że powinienem z nią porozmawiać, o obawach, że momentami zaczynam patrzeć na nią jak na potencjalną 'zwierzynę', a nie czysto przyjacielsko, ale.. Nie wiem jak zacząć. Czy podejmować w ogóle temat?
napisał/a: enhunter 2014-11-30 16:11
Czy w ogóle podejmować temat, to musisz sobie sam odpowiedzieć.
Z tego co piszesz, to szanse są całkiem spore, ale akurat tego to musiałbyś być pewien.
Zastanawiając się nad ewentualnymi konsekwencjami, gdyby to się nie udało i mącić sobie w głowie, że zniszczyłbyś przyjaźń, nigdy nie osiągniesz na tyle wystarczającej pewności siebie, by to utrzymać. Stanowczo sobie powiedz, że chcesz, i wtedy zacznij działać. Lepiej spróbować, niż potem żałować, że sie nigdy nie spróbowało.

edit:
Prędzej czy później ta przyjaźń i tak zostanie stłamszona przez zakładanie rodziny. Pojawią się męże, żony, dzieci. Przyjaźnie damsko-męskie w czasach gdy jedno i drugie, albo nawet chociaż jedno (o czym pisałeś) jest w związku - zaczynają obumierać. Pozwolisz jej z przyjaźni z kimś być, to możliwe, że w ogóle przestanie się do Ciebie odzywać, albo ograniczy to. Nie mówiąc już o wybieganiu w najbliższe kilka lat, kiedy założyłaby sobie rodzinę. Jakąś wątpię w wielką przyjaźń.

Działaj.
napisał/a: dr preszer 2014-12-01 12:32
Przede wszystkim musisz odpowiedzieć sam sobie czego tak naprawdę chcesz. Post długi jak cholera a nic z niego nie wynika. Kolego, bycie w związku nie znaczy końca przyjaźni. Takie związki są najlepsze o ile to co między wami jest to naprawdę przyjaźń
napisał/a: errr 2014-12-01 20:43
nrj napisal(a):przyjaciółka nie ukrywa, że trochę jest zazdrosna o nią.
jak zazdrosna to nie przyjaciółka tylko dziewczyna która nią udaje byle być bliżej Ciebie.
Przyjaciółka nie byłaby zazdrosna o inną kobietę, miałaby ją - delikatnie pisząc - gdzieś.

nrj napisal(a):Czy podejmować w ogóle temat?

podejmować ale wcześniej dobrze się zastanów co chcesz zrobić z tym uczuciem.
Dziewczyna na Ciebie leci jak diabli ale nie zdziwiłabym się gdyby zaczęła się bawić w niewiniątko i udawać zdziwioną, zaskoczoną i niewiadomo jaką jeszcze. Jeśli tak zrobi to dla własnego dobra zerwij z nią kontakt bo to co teraz jest między Wami to nie jest przyjaźń.
napisał/a: nrj 2014-12-17 22:15
Dziękuje za odpowiedzi. Mam mętlik w głowie, ale tak czy siak podejmę wyzwanie rozmowy z przyjaciółką - o moich obawach, o przeszłości, o moich uczuciach. Do odważnych świat należy, będzie cholernie trudno, ale... 'jeżeli mam się tak bać, że spadnę, to wolę już spaść'. Nie jestem pewien co do jej uczuć, czy są dalej 'aktualne', czy mnie nie odrzuci, ale najwyższa pora pozamykać pewne sprawy :) Dzięki!
napisał/a: dr preszer 2014-12-18 07:17
Ziomek, daj znać co wyszło :)