Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Jak trzymać swoje emocje na wodzy?

napisał/a: Oisii 2009-09-28 21:54
teekanne napisal(a):

b) brak poczucia wlasnej wartosci. Jest to temat szczegolnie trudny, ktory powinien wiazac sie z odpowiedzia na takie pytania jak: "Jaki jest sens mojego zycia?". "Co jest moja pasja?" "Dokąd zmierza MOJE, nie nasze zycie?". Według mojej obserwacji pojawia sie coraz wiecej par, w których jedna osoba oczekuje od partnera - swiadomie lub nieswiadomie - że ta wypełni pewną pustkę EGZYSTENCJALNĄ zamiast EMOCJONALNEJ w ich życiu. Nie można przecenic destrukcyjnego wpływu takiego myślenia. Prowadzi do do uzależnienia na zupełnie nowym, niezdrowym poziomie. Zaufaj mi, ludzie czuja takie rzeczy i zaczynaja je wykorzystywac.


Trochę boli ta prawda - zbyt niska samoocena, to psuje związek.

Ciągle łapie się na błędach jakie popełniam z dnia na dzień. Jestem osobą, co nie wie czy jest do końca aż taką słabą psychicznie, ale chyba muszę to przyznać, co wrażliwą na świat. A to chyba najgorsze co może się przytrafić -niemoc odnalezienia się we wspólczesnym świecie. Jest to denerwujące. Miałam kilka lat temu załamanie psychiczne, co o maly włos nie skończyło się śmiercią. Ale nie było to wołanie o pomoc, nie ciełam się, nie chciałam aby ludzie wiedzieli co przeżywam, chciałam zrobić to pewnie i szybko, nie bawić się w samobójstwo. Brzmi strasznie ale jednak po jakimś czasie "wyleczyłam" się z tego. Psychologowie na wiele się nie zdali bo ja sama wiedziałam dokładnie co mi jest i co może mi pomóc, sama muszę z tego wyjść, sama sobie pomóc, nikt inny nie może wejść w moją głowę, powiedzieć "będzie dobrze" i to załatwi sprawę. Sama się podniosłam, a było już ze mną naprawdę zle. Byłam wyniszczona w środku. Kilka razy otarłam się o śmierc-byłam świadkiem okropnego wypadku, na miejscu śmierć. Może miało mi to dać do myślenia.
Nawiązuje do moich czarnych lat z przeszłości, ponieważ obawiam się że jednak do końca nigdy nie będe w stanie pozbyć się tej drugiej siebie, tej przerażonej, nieufnej, obawiającej się zranienia (od partnera) itd.
Łatwo jest mnie wyprowadzić z równowagi. Denerwuje się byle czym (jelito wrażliwe...nerwica?), sama stwarzam sobie problemy (jestem tego świadoma) ale nie potrafię myśleć ciągle optymistycznie, bo chocby jedno małe ale, i już zaczynam być taka jakiej siebie nienawidzę. Patrzę na tych uśmiechniętych ludzi, którzy pewnie mają gorsze problemy od moich a ja jestem taka...niedowartościowana? Wiem że stać mnie na wiele. Wiem że jestem w czymś lepsza od innych. Czuję się niedoceniona, odrzucona na półkę. Nie wiem czy wyszło to z wychowania, czy też przez życie z innymi ludzmi (byłam taką outsiderką, lubiana i przyjacielska, ale przez to moje dobre serce zawsze zli odgrywali się na mnie, poniżali, bili itd.). Teraz tak czytam w tym temacie
http://forum.we-dwoje.pl/topics28/wkurzaja-mnie-nawyki-ukochanego-jestem-obrazalska-i-placze-vt10409.htm#438836 o nieskiej samoocenie dziewczyny, co za tym idzie cięzki związek w którym jedna osoba przezywa spazmy o byle co, pragnie szczęscia drugiej najbardziej na świecie (bardziej od własnego), dosłownie skoczyłaby w ogień za nią, chce pomagać jej w potrzebie, być zawsze oparciem, a ta druga osoba mimo to że jest, i daje od siebie uczucie, bezpieczenstwo to jednak do konca nie jestem pewna czy zrobiłaby to samo dla mnie, czy jest aż tak zdesperowana? Mój ukochany (jak już tak go nazywam), szczerze przyznaje się że jest zdrowym egoistą i pomimo że bardzo mnie kocha jak zapewnia chce czuć się wolny, nie skrępowany, chce oddychac. Chciałby abym i ja taka była. Ale odrazu zaczynam wtedy myslec ze jak to? Mam (tak to odbieram) nie do konca angazowac się w związek- jak go nie ma przy mnie to udawac ze go nie ma i "niech serce odetchnie z ulgą bo tak boli" a jak będzie przy mnie to kochać go w pełni? Nie potrafię tak się przełączyć aby dbać o siebie myslec o swoim zyciu,TYLKO o swoim. Ja myślę, ale o naszym. W przeciwienstwie do niego, tak mi się wydaje, ja używam zwrotu MY, NASZE, a on "ja", "moje", "ty", "twoje".
Martwie się za nas obojga. Chce dla nas jak najlepiej. A czy on martwi się też o mnie? Dlaczego mam wrazenie ze nie! Ze tylko o siebie, i swoje sprawy. Ja dla niego jestem ważna, ale on zabezpiecza swój teren, a ja za bardzo odkrywam się przed nim, daje mu całą siebie, a potem jest obawa że jak się rozstaniemy to ja zostanę z niczym. A on ma jakoś poukładany plan na życie. No nie wiem czy mnie któs rozumie :( Ciężko jest mi to wytłumaczyć ale ten temat bardzo mi przypomina moją sytuację.
Jestem spod znaku Wagi. Ale nie wiem czy mam "zwalać winę" na astrologię (wyssaną z palca dla niektórych) ale przyznaję sprawdza się wiele. Wrażliwa a zarazem pewna siebie (w niektórych sytuacjach, kiedy wszystko jest dobrze kiedy czuje się kochana, doceniona itd) ale często mam wachania nastrojów, popadam łatwo w melancholię (A NIE CHCE!!!). Chcę być silna, twardabo inaczej nie dam sobie rady w życiu. Jestem tego świadoma. Ludzie będą mnie wykorzystywać, a ja zawsze będę tylko przez to cierpieć. Jak podnieść swoją samoocenę...

Co slusznie zauważył teekanne" :
teekanne napisal(a): wydaje mi się, że rozwinięcie swojego własnego życia wpłynie bardzo pozytywnie na własną relację. Jeżeli znajdziesz grupę równieśniczą lub pasję, która podniesie Twoje poczucie wartości, przestaniesz czuc się tak zazdrosna (bo Twój Ukochany przestanie byc Twoja Alfa i Omega). Z drugiej strony, niewykluczone, ze On, wyczuwszy zmianę, kiedy zauważy, że stałaś się pewniejsza, sam poczuje się nieco zagrożony i zacznie się starac



Owszem racja! Zauwazylam ze jak jestem pewniejsza siebie, to mój ukochany bardziej się o nie stara, dba o swój wygląd, znowu rozkwita to uczucie i chęc zwrócenia na siebie uwagi, po prostu stara się o mnie! A wcześniej (rozstałam się z chłopakiem ale wróciliśmy do siebie) stał się taki...no wiecie... wcześniej pięknie pachniał, ubierał się codziennie inaczej (czyste ubrania;p a nie spocona koszulka na kolejny dzien na spotkanie ze mną...) itd. Teraz pyta się o mnie "kochanie, podobam ci się taki? (czyt. w tym stroju)" widać że chce mi zaimponować. To jest bardzo miłe. Bo kobiety uwielbiają być zdobywane i nie chcą rozczarowania jakiego często niestety doświadczają, książe był, stał się - sami wiecie. A faceci niektórzy nadal nie wiedzą po co te stroje, makijaże itd dla nich. Bo kobiety cały czas się starają. I nie chodzi o to żeby nie poleciał do innej (chociaż tak, są zazdrosne i chcą być naj zawsze) ale robią to przede wszystkim dla ukochanej osoby! A faceci jak już zdobędą "ofiarę" przestają się starać. Smutna prawda. A kobieta co ma wtedy zrobić? Ja przynajmniej nie chce go ranić i wygarniać mu.."a kiedyś miałeś/byłeś/robiłeś/kupowałeś mi kwiatka (przereklamowane ale nie chodzi o to aby dać kwiatka na siłe bo trzeba dajmy na to na dzien kobiet ale chodzi o szczere chęci męzczyzny a nie przymus bo kobieta chce i może wtedy się zamknie i będzie szczęśliwa że w koncu jej to dałem...).

Chcę być uśmiechnięta. Chcę aby widział we mnie osobę pozytywną, nie chcę go męczyć swoimi humorami. Chcę aby widzial we mnie kobiete atrakcyjną (nie tylko jeśli chodzi o wygląd zewn. ale o całokształt).
Bardzo mi to utrudnia życie. Mój ukochany wyjechał, a dzisiaj zrobiłam mu jatkę, wygarnęlam mu przez smsy że czuję się nieszczęśliwa jak nie odpisuje mi odrazu jak jestesmy w trakcie rozmowy (wymieniamy się smsami). To jest dla mnie głupie i nie rozumiem czy on to robi specjalnie aby mnie rozzłościc? Czasami tak myślę że robi tak "Oho, znowu ona, a niech da mi już spokoj, nie odpisze, może potem." ;/ Podejrzenia, podejrzenia, podejrzenia.
Wyjasniłam mu nie mogąc dłuzej juz tego tłumic w sobie. Bo robi już tak od kilku lat, i musiałam to znosić. I nadal muszę, ale fakt iż nie ma nic do roboty, odpoczywa, może odpisać mi na sms, jest człowiekiem towarzyskim i ma zawsze miliard smsów do ludzi, jest czlowiekiem aktywnym, więc telefon ma "pod ręką". Nie wierze w to że "kochanie, muszę się ogarnąć", "kochanie, jestem zajęty/zmęczony", "kocham cie ale zadzwonie w sobote (a dajmy na to jest poniedziałek)......ŁAAAA!! oszaleć można! Czy ja jestem wścibska? Czy za dużo wymagam aby odpisał (jeden sms więcej to nie majątek! ) Gdzieś już czytałam na tym forum jak jedna dziewczyna pisała że Kobiety też są zajęte, mają swoje na głowie, ale stać je na to aby odezwać się do ukochanej osoby na której im w końcu zależy nawet jeśliby się waliło i paliło, miały wazniejsze sprawy to i tak zawsze (nie wszystkie ale chyba większość nie chcę tu obrazać wszystkich panów! bo i panowie mają taki problem) odpiszą, chocby sztuczne "kc", "tęsknie", "pamiętam o tobie:)" To wtedy od razu chce się życ! Jakbym dostawała taki sms co rano, albo chociaż 3 razy w tyg od razu byłoby mi lżej na duchu i nie miałabym podejrzen i stanów depresyjnych bo a może on własnie pije piwo z kolegami i koleżankami...w koncu sam mi mówił że chodzi na spotkania z samymi koleżankami, a jedną z jego kolezanek jest jego była dziewczyna...a może ona go kusi i... same czarne myśli! A usłyszeć o tym że nie myliłam się ze swoimi odczuciami...to wtedy straciłabym kompletnie wiare w miłość. Zbyt dużo się już nacierpiałam...



na razie to tyle, bo mogłabym tak pisać i pisać...:(


[pisałam szybko więc wybaczcie błędy]
napisał/a: sorrow 2009-09-28 22:49
Bardzo dużo spraw tu poruszyłaś i w sumie nie wiadomo od czego zacząć :). Może więc tak ogólnie.

Jak sama wiesz każdy człowiek ma swój styl życia, swoje tempo i swoje poglądy. Twoje życie przypomina taką sinusoidę, która faluje bardzo mocno. Masz wysokie okresy szczęścia i bardzo niskie dołki. Co więcej... ona faluje często, czyli zaraz po górce możesz bardzo szybko mieć dołek :). Niektórzy mówią, że tak powinno być... że te dołki ni są ważne, bo liczą się górki - siła i ogromne emocje związane z ich przeżywaniem. Twój chłopka za to ma bardzo płaską sinusoidę... ledwie faluje. Zachowuje spokój, umiar... wie czego chce, nie wzbudza się nagle, nie "dołkuje"... nie pozwala nikomu, żeby go rozchwiał bardziej (chyba temu odpowiada ten "zdrowy egoizm" jak to nazwałaś). Takie różnice w związku to istne nieszczęście :). Dzięki twoim "falom" jego sinusoida jest coraz bardziej rozchwiana. To nie działa na niego najlepiej... zaczyna czuć dyskomfort, że przestaje panować nad własnym życiem. Ty z kolei będąc na górce fali patrzysz na niego jak on tam w dole mówi, że cię kocha i zastanawiasz się co to za miłość... taka niewylewna i "płaska" :). Niedopasowanie.

Co zrobić... jak trzymać emocje na wodzy. Tylko poprzez samorefleksję i analizę swoich działań... poprzez wyciąganie wniosków z własnych błędów. Skoro widzisz, że czasem postępujesz zbyt emocjonalnie (a widzę, że to dostrzegasz), to czas wyciągnąć z tego wnioski. Jeśli nie radzisz sobie sama to do specjalisty... może to być psycholog... może być szkolenie z asertywności. Kiedy dowiesz się o sobie tego, co wpływa na emocje, to będzie dobra podstawa do samokontroli.
napisał/a: Oisii 2009-09-28 23:15
sorrow napisal(a):Bardzo dużo spraw tu poruszyłaś i w sumie nie wiadomo od czego zacząć :).

Mam taki mały chaos w głowie, jak widać
Zaczynam naście rzeczy na raz..


sorrow napisal(a):Twój chłopak za to ma bardzo płaską sinusoidę... ledwie faluje. Zachowuje spokój, umiar... wie czego chce, nie wzbudza się nagle, nie "dołkuje"... nie pozwala nikomu, żeby go rozchwiał bardziej.


sorrow napisal(a):Takie różnice w związku to istne nieszczęście :).


Nie wiem czy śmiać się czy płakać.

sorrow napisal(a):Dzięki twoim "falom" jego sinusoida jest coraz bardziej rozchwiana. To nie działa na niego najlepiej... zaczyna czuć dyskomfort, że przestaje panować nad własnym życiem. Ty z kolei będąc na górce fali patrzysz na niego jak on tam w dole mówi, że cię kocha i zastanawiasz się co to za miłość... taka niewylewna i "płaska" :).


sorrow napisal(a):Niedopasowanie.


To nie brzmi optymistycznie

Jednak będę starała zmienić się na lepsze. Tylko to jest trudne.. Ale stracić go? Nie nie nie. Kochamy się, ale właśnie jak napisałeś -trafnie opisując nas oboje- jesteśmy zupełnie "na innej fali". Ale to nie może nas od razu skreślać.
napisał/a: sorrow 2009-09-29 00:18
Oisii napisal(a):Nie wiem czy śmiać się czy płakać.

Jedno i drugie... przecież to element sinusoidy :).

Tak jak ty go możesz rozbujać, tak samo on z czasem może cię wyciszyć. Wtedy będziesz się czuła o wiele spokojniej i bardziej będziesz go rozumiała. Związek stanie się bardziej stabilny, będziecie utrzymywać równowagę, nie będziecie się tak szarpać o każdą drobnostkę jak brak SMS-a co godzinę. Tylko... co jeśli poczujesz wtedy, że coś straciłaś? Że brak tych górek... będzie ci się kojarzyła z wypaleniem w związku. Czy będziesz w stanie to przeżyć i zrozumieć, że "miłość cierpliwa jest" :)?