Jej zdrada, moje wybaczenie. Brać ślub? Prosze o pomoc (PILN

napisał/a: Mikosz11 2010-01-21 09:39
Witam
Bardzo jest mi potrzebna wasza rada. Może najlepiej będzie jak najpierw opiszę sytuację a dopiero na koniec podzielę się dręczącym mnie pytaniem.
Narzeczona poznałem 2,5 roku temu. Zakochaliśmy się w sobie. A ja miałem wrażenie, że idealnie do siebie pasujemy. Została moja narzeczoną i powoli zaczynaliśmy się zastanawiać nad ślubem.
Niestety ponad pół roku temu doszło z jej strony do zdrady. Zakończyłem ten związek, ale, że oboje strasznie cierpieliśmy i tęskniliśmy, a ona bardzo żałowała to po 2 miesiącach nie wytrzymaliśmy i się zeszliśmy. Ona zawsze uważała się za osobę wierząca, ale tak dość luźno to praktykowała. To co się stało sprawiło, że ona bardzo się pod tym względem zmieniła tzn. jej religijność mocno się pogłębiła. Pierwszym problemem po naszym zejściu się było to czy nadal możemy ze sobą mieszkać tzn to ona stwierdziła, że teraz musi bardziej przestrzegać zasad swojej religii i do ślubu nie powinna mieszkać z facetem. Nie powiem powstał na tym tle konflikt, bo ja nie wyobrażałem sobie naprawiania wszystkiego bez powrotu do punktu wyjścia.
Ostatecznie poszliśmy na kompromis. Ona przez większą cześć tygodnia mieszka u mnie i ustaliliśmy tez, że znowu zaczniemy przygotowania do ślubu (ustaliliśmy też datę na koniec wakacji tego roku). Nie ukrywam, że po tym wszystkim uważałem, że warto z tym tematem z rok poczekać, żeby zobaczyć czy wszystko się będzie miedzy nami układało i ta pospieszna decyzja w moim odczuciu była wymuszona (nie wyobrażałem sobie abyśmy po tym wszystkim mieli mieszkać osobno i na odległość naprawiać wszystko co ona zepsuła). Uznałem, że w tym wypadku zaryzykuję. Żyłem nadzieją, że wszystko się dobrze ułoży. I faktycznie po miesiącu się uspokoiłem bo było idealnie. I tak idealnie było przez następne trzy miesiące. Niestety w styczniu 2 razy solidnie się posprzeczaliśmy, a wszystko wynikało z tego co się wydarzyło w przeszłości i co jak bumerang zaczęło do nas wracać.
Ona ma naturę artystyczną i chce spełniać się w tej dziedzinie (konkretniej to lubi tworzyć muzykę). Zdrada wynikła właśnie na skutek współpracy z pewnym muzykiem, z którym założyli w muzyczny duet. Minęło pół roku od rozstania, cztery miesiące od zejścia się i okazało się, że ona bez tworzenia muzyki nie potrafi żyć. Powiedziała, że prędzej czy później będzie się musiała w coś zaangażować. Oczywiście moje fobie leki i zazdrości wywołane tym co się działo wróciły z całą siłą (dodam że wcześniej nie bylem typem zaborczego zazdrośnika. Sam wręcz dopingowałem swoja kobietę do tego aby spełniała się w muzyce.
Wspierałem ja porostu). Po zejściu się prosiłem aby nigdy nie spotykała się sam na sam z innym facetem, a gdy zechciała wrócić do muzyki to by założyła projekt z innymi dziewczynami (nie wyobrażałem już sobie po tym wszystkim duetów damsko-meskich). Niestety oświadczyła, że tak się nie da bo nie ma muzyczek działających w tych klimatach muzycznych, w których ona się obraca. Ostatnio po fakcie oświadczyła (zaczynając od słów: Wiem, że będziesz na mnie zły ale), powiedziała, że spotkała się na rozmowę muzykiem w sprawie projektu muzycznego i że nie mówiła mi o tym wcześniej bo wie że mam teraz dużo rzeczy na głowie i w związku z tym nie chciała mnie denerwować. Oczywiście nie wściekłem się i skończyło się dwoma tak zwanymi cichymi dniami (dodam tylko, że do tej pory takie klimaty nigdy nam się nie zdarzały. w ogóle bardzo bardzo rzadko mieliśmy jakiekolwiek spięcia). Wcześniejsza sprzeczka dotyczyła z kolei tego, że ostatnimi czasy gdy jest u rodziców to nie wysyłam jej wieczorem smsow a kiedyś to robiłem. Tymczasem ja mam w sobie jakiś konflikt wewnętrzny tzn usilnie próbuje wyrzucić z pamięci to co się wydarzyło, traktować to wszystko jako wybaczone, ale coś we mnie ciągle się buntuje. Chcę jej wysłać smsa, ale coś we mnie protestuje: nie powinieneś bo ona ci taki numer wywinęła, zdradziła, nie zasługuje. niestety nie ma dnia by mi się choć przez chwilkę nie przypomniało to co się zdarzyło. Od czasu tej zdrady nie potrafię tez jej dawać taryfy ulgowej, kiedyś patrzyłem na pewne sprawy tak miedzy palcami tłumacząc sobie: ok, artystka trzeba darować. ale teraz mnie te rzeczy rażą. Jakie? Nie wyniosę śmieci to się przesypują. Nie pozmywam talerzy to rośnie góra w zlewie. nie odkurzę to będę żył w kurzu. I można by jeszcze sporo wymieniać. co prawda od czasu do czasu coś tam zrobi, trochę mi tez czasem pomoże przy pracy, ale mam wrażenie, że to wszystko dość sporadycznie się zdarza (dodam tylko, że od kiedy jest kryzys muszę pracować za dwóch aby powiązać koniec z końcem). Problemem jest tez brak zaufania z mojej strony. niestety choć bym chciał to nie potrafię znowu ufać, o czym świadczy chyba sytuacja z tym spotkaniem sam na sam z muzykiem i moja reakcja na to.
Oczywiście ta sytuacja jeszcze tylko bardziej nadwyrężyła moje i tak mocno osłabione zaufanie.
OK może to wszystko jest nieco chaotycznie napisane, ale myślę, że dość dobrze naświetla sytuację. A teraz chce przejść do konkretów. W przyszłym miesiącu mamy zacząć załatwiać formalności związane ze ślubem. Za kilka dni mamy powiedzieć o wszystkim moim rodzicom. Ale... ale po drodze były te sprzeczki, złe klimaty, kłótnie. Dopóki to się nie zaczęło uznałem, że teraz to już między nami tylko dobrze będzie. Ale poknociło się i teraz znowu mam wątpliwości. Nawet uznałem, że może warto by pójść do psychologa (ona oczywiście próbuje teraz bagatelizować te konflikty i mówić: Patrz przecież znowu jest OK. No ale jak chcesz to przejdę sę z tobą do tego psychologa.). Zaczynam czuć coraz większy konflikt wewnętrzny, coraz silniejszy lęk.
Zacząłem bać się teraz tego ślubu bo co będzie gdy konflikty będą się coraz bardziej pogłębiały? Ostatnio intensywnie się zastanawiam czy nie byłoby lepiej przesunąć to wszystko o rok i udać się na jakąś terapie dla par, a z drugie strony boję się tej decyzji bo nie chcę aby ona pomyślała, że moje uczucia do niej osłabły czy coś takiego. Jestem miedzy młotem a kowadłem.
Napiszcie proszę co sadzicie o tym wszystkim? Co wy byście zrobili w tej sytuacji?
Będę bardzo wdzięczny za wszystkie rady.
napisał/a: ~gość 2010-01-21 09:57
Kiedyś przeczytałam ciekawe słowa
"narzeczona przed ślubem powinna testować narzeczonego, bo ma w końcu być jej mężem i nie jako inwestuje w przyszłość ,a zaufanie swoją drogą". Troche to brzmi materialistycznie i nie lubię porównywania związku do biznesu, gdyż nie da się zaplanować swojego życia jak w notesiku, ale myślę że i Twojej narzeczonej przydałyby się testy. Znałam podobną sytuację ,choć bez artyzmu i muzyki.
Niestety wiesz już że ona jest podatna na zauroczenie w kimś innym - ślub musisz odwołać i wymagaj od niej pracy nad sobą i nad waszym związkiem jeśli to ma mieć jakąkolwiek przyszłość.
napisał/a: Alpha1982 2010-01-21 10:05
Czesc.
Zawsze sie zastanawialem jak mozna wybaczyc kobiecie zdrade? Zdrada jest niewybaczalna! Juz nigdy nie bedziesz jej w stanie zaufac na 100% Rozumiem ze ja kochasz itd, ale czy warto całe życie sie meczyc? Zycie jest jedno a kobiet mnostwo.

Z tego co widze, ona zamiast probowac odbudowac Twoje zaufanie jeszcze bardziej sie oddala. Zdrada nie przyszla przypadkowo. Jezeli kobieta zdradza, tzn ze czegos jej brakuje w zwiazku. Mezczyzni mysla, ze jest wszystko ok i nagle sie psuje, ale prawda jest taka, ze nie ma czegos takiego jak nagle!

Jezeli mam cos zasugerowac to mysle "ze jestes, bo jestes" Tzn , ze jak ona pozna jakiegos innego kolesia i cos zaiskrzy to Ty i Twoje plany pojdziecie w odstawke.

Skoro ona sie nie stara, a Ty nie potrafisz zapomniec o jej zdradzie (i slusznie) to ja tego dalej nie widze. Zreszta, tak, jak pisalem na poczatku....dla mnie zdrada rowna sie koniec zwiazku
napisał/a: smutny.gosc 2010-01-21 10:25
Witaj, Miko!
Miałem dość podobną historię. Znajdziesz ją w starszych wątkach i możesz sobie przeczytać.

Podobieństwa:
- zdarzyło się to po około 2 latach bycia razem
- też wzięło się z tego, że zaczęła spędzać więcej czasu z innym facetem; miał miejsce taki właśnie schemat: rozmowy wspólne zainteresowania coraz więcej spotkań zauroczenie zakochanie...
- też ma artystyczną naturę, jest taką chaotyczną trzpiotką-księżniczką :/
- też było dużo muuuzyki, kobiety lecą na facetów z gitarą

Różnice są takie, że mnie nie zdradziła fizycznie, a tylko psychicznie. To znaczy jak się wszystko wydało, że jest w niego zapatrzona, to się przyznała. W końcu zakończyła nasz związek, żeby odejść do niego. Jak jej nie chciał, to wróciła w do mnie w przeciągu tygodnia z podkulonym ogonem. Pomimo wszystko nie chciała zdradzić fizycznie, bo "brzydzi się zdradą" (sic!) i myślała, że dopóki do niczego nie doszło, to mnie nie zdradziła przecież. Ja jej wtedy powiedziałem, że mam to w d.pie, bo liczą się uczucia.

Tylko, że ona się teraz dość stara. Na początku bardzo się starała, teraz już mniej, bo minęły 3 miesiące od wszystkiego.

W każdym bądź razie ja na Twoim miejscu poczekałbym ze ślubem. Ja się ze swoją po czymś takim w ogóle nie chcę żenić. Poczekaj nawet dwa lata.

I najważniejsze: ona musi zrozumieć co Ci zrobiła. Kobiety wypierają ze swojej świadomości zdradę. Ona myśli, że nic się nie stało, że to był jakiś zły sen. Nie możesz pozwolić, by żyła z takim przekonaniem. Ja przez pierwszy miesiąc codziennie po kilka razy jej wypominałem co zrobiła i jak się zachowywała. Było dużo awantur. Musisz ją chłostać tą niewygodną prawdą. Nie można odpuścić tak po prostu, bo pomyśli, że wszystko jej wolno.

Baby są częstko lekkomyślne i nie rozumieją co to miłość, odpowiedzialność, szacunek. Dla niej to takie tam "bycie ze sobą". Nie. To nie ma być "bycie" ze sobą, tylko miłość. Ja pomimo łez, pomimo próśb o przebaczenie i pomimo tego, że powiedziała mi, że jestem największą miłością jej życia, nadal jestem na nią cięty i nadal myślę o tym godzinami.
Ty też będziesz o tym myślał.
Więc chociaż nie zakładaj obrączki, bo będziesz i zły i zaobrączkowany!

Pozdrawiam
napisał/a: camille 2010-01-21 10:29
Cięzko powiedzieć zrób to czy to...to Twoje silne emocje, Twoje życie w którym masz wiele znaków zapytania. Zacznę od tego , że uważam że pomysł z psychologiem jest swietny, tyle że myślę że najpierw powinienes iśc sam i porozmawiac o wątpliwościach (przy niej nie odważyzsz się powiedzieć wszystkiego albo zrobisz to w taki sposób żeOna zwatpi w Twoje uczucia) Psycholog powie Ci, jak z nia porozmawiać i jak przyjdziecie później do niego razem będzie już wiedział co tak na prawdę kryje sie za Twoimi słowami.
Nie obwiniaj się za to że masz wątpliwości, każdy by je miał. Kochac to jedno a ufac to drugie, kocha się sercem, ufa rozumem, jeżeli rozum podpowiada Ci że coś jest nie tak, nigdy nie będziesz w stanie tego zaakceptować, póki się z tym nie uporasz. To że zwracasz teraz uwagę na drobiazgi tez jest normalne, w penien sposób oczekujesz zadośćuczynienia za to co Ci zrobiła, licysz nawet jeżeli robisz to tylko podświadomie na to, że Ona bedzie się bardziej starać skoro wywinęła Ci taki numer, odkupic winy,a Ona z tego co piszesz działa dokładnie odwrotnie...może widzi że skoro posunęła się tak daleko i Jej wybaczyłes to wybaczysz każdy drobiazg, bo czymże jest taki drobiazg w stosunku do tego co się wczesniej stało. Musisz Jej pokazać, że to Ona teraz ma walczyć o Ciebie i uświadomić co może stracić a co zyskać swoim zachowaniem.
W nagłe przypływy religijności sorry, ale nie wierzę...
Dla mnie to jest taki sposób na lekko uchylone drzwi, wprowadzając się do Ciebie zamyka je w pewien sposób, u "Mamusi" czuje się bezpiecznie, bo tam wiadomo że zawsze może zostać, zawsze może wrócić, uciec, kiedy będąc u Ciebie się pokłócicie a mieszkając z Tobą takiej możliwości by nie miała. Mozna tez na to popatrzec z drugiej strony, może boi się mocno wchodzić w ten związek na nowo bo jakbyś z niej zrezygnował to wtedy tym razem Ona strasznie by cierpiała. Jedno jest pewne, dziewczyna Cię kocha, to że wróciła, zrozumiała i chce slubu o tym świadczy ale ślub nie może być sposobem pojednania!! To za wielka odpowiedzialność, idźcie do tego psychologa jak najszybciej, może uda się Wam wszystko wyjaśnić zanim bedziecie musieli to odwołać. Czasem na prawdę kilka słów wystarczy żeby wyklarować sytuację a sami, bez pomocy psychologa moglibyście do tego dochodzić latami.
Zyczę Wam jak najlepiej, jesteś bardzo ciepłym facetem, to widac po tym co piszesz, masz dużą wrażliwość ale jednocześnie masz poczucie własnej wartości i nie zatraciłes do końca "egoisty" Egoista w związku musi być...tzn, nie można poświęcac całęgo siebie dla kogoś, tylko po to żeby kogos uszczęsliwić, w ten sposób mozna tylko unieszczęśliwić siebie i z czasem i tak odbije się to na relacji i wskutek tego na osobie dla której staraliśmy się poświęcic. Dlatego nazywam to egoizmem w związku, dotyczy to zaznaczam tylko tego żby nie robic czegoś wbrew sobie, żeby ktoś był z Tobą szczęśliwy, Ty musisz być szczęsliwy z tą osobą. I żyć w zgodzie se swoim a nie czyims sumieniem. Zyczę powodzenia, mam nadzieję, że trochę Ci pomogłam!!
napisał/a: ~gość 2010-01-21 10:33
odwołaj ten slub póki jest czas, mówi Ci to osoba która to zrobiła.
dlaczego ktokolwiek ma brac ślub mając jakiekolwiek wątpliwosci!?
nie moze byc zadnych wątpliwości. stań obok siebie, pomyśl ze to co nam napisałeś mówi Ci jakis kolega, co mu doradzasz? przesunięcie terminu slubu, odroczenie tego w przyszłość. tu chodzi o Wasz związek, ślub ma byc jego ukoronowaniem, a nie celem samym w sobie
napisał/a: camille 2010-01-21 10:39
maślinka, wiem, ... kiedy odwołałas slub? bo kojarzę sprzed mojego że miałąs wychodzić za mąż...
napisał/a: ill11 2010-01-21 10:40
Odpusccie sobie ten zwiazek...

Juz wiesz,jak sie czuje osoba zdradzona.Zycie z artystka(??)bedzie wymagalo od Ciebie duzej tolerancji i zaufania.Tego drugiego juz nie ma.
Pisze z wlasniego doswiadczenia.Kilka lat bawilam sie w chalturki(wesela,imprezki itp.)Spiewalam.Moj owczesny narzeczony(dzis maz)nigdy wprost mi nie powiedzial,ze ma co przeciwko .Ale doskonale sobie zdawal sprawe jak wygladaja relacje miedzy ludzmi w zespole.Wesele,lufka,smichy chichy i znow lufka.Zazdrosc byla potezna.Jeszcze tzw."zyczliwi"doniesli Mu,ze moj"SZEF"bzyka wszystkie wokalistki,z ktorymi gra.Oczywiscie moje tlumaczenia byly malo wazne.Nie zaakceptowal tego wtedy.Teraz ma juz inny stosunek do tego.Moje wspominki maja na celu pokazanie Ci,ze nie wygrasz z Jej pasja.Kocha muzyke i bedzie to robic.A Ty stawiasz jej warunki,ze z dziewczynami to i owszem,z facetami -nie.Krew Cie bedzie zalewala,jesli Ona bedzie wychodzila na proby,koncerty,nagrania itp.A odnosnie muzykow-to specyficzne srodowisko.Panu z gitara sie z reguly wydaje,ze kazda laska bedzie jego.

Nie ufasz,miotasz sie.Szkoda zdrowia.Nie uszanujesz Jej pasji,Ona moze Ci ulegnie,ale na chwile.Pozniej wroci do muzyki,a Ty tego nie wytrzymasz.Nic Was nie wiaze,moze oprocz wspomnien.Relacji partnerskiej to ja nie widze.Zreszta pani Ci juz pokazala,jak to jest miec rogi.A jesli jest chwiejna emocjonalnie i podatna na wplywy,to kazdy potencjalny koles,ktory pusci bajer,ze Jej pomoze w karierze itp.moze byc kolejnym,z ktorym Cie zdradzi.
Klotnie i ciche dni zdazaja sie w malzenstwach z jakims tam stazem.Dla mnie narzeczenstwo,to czas jedzenia sobie z dziobkow.No sorry,u Was chyba tego nie ma,co?

Skoncz ten uklad,poki jeszcze nie zabrneliscie dalej.Nie licz na to,ze sie cos poprawi.Roznicie sie w wielu rzeczach,a Jej pasja ZAWSZE bedzie powodem spiec.Za jakis czas pozna jakiegos muzyka,ktory majac taka sama wrazliwosc,bedzie JA rozumial.Polacza sie emocjonalnie,artystycznie.I Cie pusci bokiem.Bo po co jej facet,ktory nie rozumie jej pasji i stawia ograniczenia?

Pozdrawiam
napisał/a: fcb 2010-01-21 10:57
Cześć.

Ja napisze tak, jak w tytule pewnego programu "Wzruszyła mnie Twoja historia"
Nie będę Ci pisał stanowczo, żeby nie brać ślubu, albo żeby brać. Napisze Ci tylko żebyś się zastanowił i to bardzo poważnie.
Twoja historia jest trochę podobna do mojej. Ja też wybaczyłem, ożeniłem się i teraz zbieram klocki z tej rozwalonej układanki.
Ja po kilku wizytach u psychologa wiem jedno, że ciężko jest (o ile to w ogóle możliwe) samemu poradzić sobie ze zdradą osoby którą się kocha. Potrzebny jest ktoś, kto stanie z boku i bez żadnej stronniczości powie Ci co na ten temat sądzi.
Zastanów się nad takim pytaniem: "Czy Ty chcesz z Nią być?" - tylko nie patrz na ludzi, na Nią, na rodziny, na nikogo - to musi być tylko i wyłącznie Twoja odpowiedź i jeżeli pojawi się choćby cień wątpliwości to będziesz wiedział co robić.
Tak jak tu kiedyś ktoś napisał - po ślubie wszystko staje się o wiele bardziej trudniejsze i to nie tylko dla Was, ale tez dla Waszych bliskich, którzy przecież nie wiedza wszystkiego o waszych problemach i relacjach.

Ale mimo wszystko z całego serca życzę Wam szczęścia i wyjścia na prostą.
PS. Przypomniał mi się cytat, który ktoś mi napisał na tym forum:
Ludzie uczą się na błędach, ale tylko mądrzy ludzie uczą się na błędach innych

Przemyśl to...
napisał/a: arturo1 2010-01-21 12:01
Mikoszu, co sprawia ze mozesz bez obrzydzenia myslec, patrzec, calowac, obejmowac... kochac sie z kobieta, ktora rozlozyla nogi przed innym ?

Rozumiem, ze chcesz wziac slub po to by usankcjonowac laczace Was uczucie ?
A zastanawiales sie moze co to za uczucie ?

Bo to co Was laczy to nie milosc tylko... brak szacunku do Twojej osoby.
napisał/a: ~gość 2010-01-21 12:23
Mikosz11, po prostu odpuść.
nigdy nie zapomnisz że ona Cie zdradziła, na dodatek po tak króciutkim wspólnie przeżytym czasie.
napisał/a: ~gość 2010-01-21 13:02
daj sobie z nią spokój, dobrze dla Ciebie, że tak się stało przed ślubem. Jesteś bogatszy o doświadczenie, dużo poważniej i dojrzalej podejdziesz do kolejnego związku. Związek po zdradzie to trup, a małżeństwo to bardzo często coś, przez co po zdradzie ludzie się nie rozchodzą. Powiedziałem ''przez co'', proszę nie myl tego z ''dzięki czemu''.

Ulecz siebie i patrz na siebie, zostaw zdrajcę za sobą i szukaj kogoś godnego Ciebie. Postaraj się odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to co Was łączy to miłość, czy brak szacunku do Ciebie, czy może Twój strach przed samotnością i tym, że ona wybrała kogoś, kto okazał się lepszy od Ciebie.

Na początku zrobiłeś wzorcowo, ale później, przyjmując ją z powrotem udowodniłeś jej, że jesteś frajerem, któremu ona może zrobić co zechce. Sam mówisz, że boisz się, żeby ona sobie nie pomyślała, że Twoje uczucie osłabło przez to wszystko. Kurna no... To ona ma się bać o to, że tak może być. Ludzie...