Jestem kochanką!

napisał/a: ~melni 2007-05-11 21:40
witajcie :) jestem tu nowa, własnie się zarejestrowałam gdy tylko zobaczyłam ten wątek. jestem osobą która była po obu stronach barykady. bylam zdradzoną żoną , którą mąż zostawił z malutkim dzieckiem i odszedł do kochanki ( oczywiście jak to zwykle bywa odkochal sie w niej po 3 miesiącach i chciał wrócić . niestety za póżno. dla mnie był skończony ). po ponad 6 latach życia w samotności ( pomimo tego że często słyszę iż jestem osobą atrakcyjną ) poznałam pewnego męzczyznę pzrez przypadek , od początku bylo mi wiadome ze ma żonę. dla mnie było oczywiste że zostaniemy jedynie na stopie koleżenskiej gdyż sama do tej pory nie rozumialam kochanek , choć nigdy nie wienilam ich za to że rozbijają małżeństwa. bo to nie one je rozbijają tylko sami małżonkowie. kochanka jest tylko skutkiem a nie przyczyną.niestety ów pan nie przyjmowal tego do wiadomości. niemal dzień w dzień przyjezdzal mi do pracy, dzwonil , pisal sms-y, wymyślał różne sposoby na to aby mnie do siebie przekonać. stwierdził że po prostu chce ze mną być.szlam jednak dalej w zaparte , ale niestety nie na dlugo zdaly się moje zabiegi. po kilku miesiącach stalo się , sama nioe wiem jak ale coś we mnie pękło. zaczeliśmy się spotykać. w przeciągu pół roku rozstawalam się z nim 3 razy , ciągle coś mnie dręczylo, coś bolało, choć nawet nie wiem jak wygląda jego żona- to jej obraz mialam wciąż przed oczami. tydzień temu nie wytrzymałam. zakończyłam to, mam nadzieję ze definitywnie. obawiam się jednak że on jak zwykle po jakimś czasie znów zacznie mnie nacjhodzić. boję się tego , bo nie wiem czy wytrzymam. bardzo się zaangażowałam i podejmując tę decyzję płakalam , wylam jak bóbr, ale wiedzialam że tak trzeba.
chcialabym wam powiedzieć że nigdy , ale to nigdy nie można osądzać kobiet które stają się tymi " drugimi ". nie wszystko jest biale i czarne, nigdy nie wiemy co nas w zyciu spotka. a najczesciej bywa tak że to za tą " kochanką " jakis mąż lata, i nie daje jej spokoju a nie na odwrót. a sam fakt iż jakiś małżonek dostaje szalu na czyimś punkcie jest oznaką tego że w małżenstwie juz coś sie konczy. czegoś brakuje. a kochanka jak juz wspomnialam to tylko i włącznie skutek tego wszystkiego. nie mozna uogólniać i pisać że to " kochanka ukradła mi męża, albo że to ona rozbiła mi małżeństwo"" to sami małżonkowie je rozbijają. wiem co piszę przeszlam przez jedno i drugie. teraz jestem sama i wiem że nie predko uda mi się do kogokolwiek zbliżyć. pozdrawiam was wszystkie cieplutko i te zdradzane i te które są tymi " drugimi " gdyż i jedne i drugie często bardzo cierpią.
napisał/a: KUKULKA5 2007-05-12 12:03
To Co Zrobilas Naprawde Jest Straszne,nie Uwazasz,ze Spotkala Cie Kara To Czekanie Na Niego To Jest Wlasnie Kara Za To Co Zrobilas .powinniscie Wczesniej Pomyslec Nad Wasza Przyszloscia I Odwazyc Sie Na Jakis Radykalny Krok.obawiam Sie, Ze Teraz To Juz :( Jest Za Pozno
napisał/a: dominika248 2007-05-12 16:52
też jestem kochanką...ale jak czytam niektóre wypowiedzi to sie zastanawiam skąd w kobietach i to inteligentnych taka naiwność i głupota. Same zadajemy sobie ból, same pakujemy sie w coś co nie ma żadnej przyszłości. Zawsze jesteśmy te 2, te które muszą czekać w kolejce... nigdy nie bedzie normalnie, nie bedzie świąt, wspólnego sylwestra ani długich wakacji...beda telefony żony, chore dzieci, sprawy służbowe...bedzie wszystko ważne...mimo ze to to nas kochają i to my mamy być na pierwszym miejscu....z jednej strony chcemy mu wierzyć,,,bo przecież po co miałby kłamać,,,a z drugiej jesteśmy na siebie złe...zastanawiamy sie co robi w niedzielne popołudnie, zastanawiamy sie w jaki sposób do niej mowi, gdzie zasypia... trzeba zrozumiec i zaakceptować jesli chcemy być te 2...to żone widzi gdy rano wstaje, to żona na niego krzyczy za brudne skarpetki na dywanie, to żona poda mu lekarstwo gdy bedzie chory. to jest przykre i bolące,ale przecież wiedziałyśmy co brałyśmy...naiwność... moze odejdzie a moze nie,,,ciągłe czekanie...złość, łzy, kolejne rozstania i obietnice... a potem bedzie płakał nam na rękach i błągał by z nim być, tłumaczył istnienie 2 połówek, miłości ponad wszystko...i ze zawsze bedzie ...a potem znow czekanie,,,bo mały jest chory i bo znow coś sie zesrało... trzeba być silnym i wiać jak najszybciej... powodzenia dziewczyny i nie badzcie nawine.... kazdy facet zdradza ,,,
napisał/a: patrycja83 2007-05-12 19:38
dominika24 napisal(a):.... kazdy facet zdradza ,,,


.. a jednak nie każdy.. ja bym dała sobie rękę uciąć że mój przez 7 lat mnie nie zdradził i że jeśli w przyszłości będzie między nami taki kontakt jak teraz to mnie niegdy nie zdradzi.. :p Jestem w stanie powiedzieć że bardziej ufam jemu niż sobie.. no ale cóż każdy związek to indywidualny przypadek.. może to ja mam takie szczęście że mogę mu ufać :p
napisał/a: claudine18 2007-05-12 20:33
Dominika 24

zgodze sie z tym co napisalas,przeciez same wiemy w co oznacza zwiazek z zonatym facetem i musimy sie z tym pogodzic.nie zawsze bedzie tak jak my chcemy,czasem musimy zrozumiec,ze on ma rodzine,a przynajmniej jej czesc a majac kazda wolna chwile dzowni do nas i szepce o swoim uczuciu..duzo nas dzieli,ale i duzo nas łączy.
napisał/a: dominika248 2007-05-12 21:19
to jest forum o byciu kochanką...każda z nas sie zakochała, lecz wiemy ze to chora miłość...która daje ból, cierpienie, mekę,,,a jednak chcemy wirzyć ze z czasem wszystko sie zmieni,,,ze to z nami bedzie spedzał swięta,,,czekamy i czekamy...ale jak to wszystko zmienić? jaką wybrać dorgę? serce mowi jedno rozum drugie. " rozum nie pojmie racji serca" . czesto chcemy już przestać kochać...powiedzieć dość,,,nie mam już wiecej siły,,,odejdz..zostaw...ale on nie odchodzi, a i my nadal twkimy w tym samym miejscu,,,ile razy mowiłam sobie ze to koniec ze już dośc...ale kobieta może znieść wiele gdy kocha,,, tylko po co taka miłość? milosc która od początku jest okaleczana z każdej strony,,,chcemy walczyć o swoje pielęgnować to co mamy,,,ale jak znależć na to siłe...jak miec pewność ze dobrze robimy i ze nasz trud sie opłaca...ja już brnę w to ponad 2 lata,,,i nie wiem co dalej,,, ma być kolorowo...a jak bedzie nie wie tego nikt,,,czaaem chce uciec...ale gdy sie kocha tak mocno i jest sie kochanym nie jest tak łatwo się rozstać...czemu sie na to godzimy? w imie czego? to jest miłoSC? czy to jest prawdziwa miłość? i czy taki start moze dac nam normalne życie i normalny związek? moze szkoda naszych łez...
napisał/a: dominika248 2007-05-13 13:31
To nie jest takie proste. Jeżeli żonaty mężczyzna wchodzi w inny związek, to daje sygnał, że jego pierwszy związek być może nie jest trwały, że być może jest tylko formalny, a emocjonalnie ułomny
i rozważa, czy z niego nie zrezygnować. Statystyka mówi, że jeżeli w pierwszych dwóch latach romansu partner nie wyjdzie ze stałego związku, to szanse, że wyjdzie z niego kiedykolwiek, są bliskie zera. Jeżeli romans trwa dłużej niż dwa lata, pewnie tak już zostanie. Ale scenariusz, że żonaty mężczyzna rozwiódł się i wszedł w nowy związek, też się zdarza.
napisał/a: moniadr 2007-05-13 15:01
ludzie co ja tutaj czytam...glowa do gory??? nie martw sie?? Pocieszacie kobiety ktore bez skrupulow wkradaja sie w czyjes zycie i niszcza je doszczetnie?? cierpia nie tylko zony ale przede wszystkim dzieci!!! malzenstwo to swietosc ale to juz dawno przestalo sie liczyc w tych czasach, zawsze znajdzie sie taka "kropelka" dla ktorej slowo "swietosc", "malzenstwo" i dzieci nie sa zadna przeszkoda w uzyskaniu swoich celow. W jej chorobie oni teraz beda jeszcze blizej niz ci sie wydaje i wiesz co... to IM zycze jak najlepiej, bo takie suki jak ty powinny konczyc jak najgorzej, z reszta wiek juz leciwy, nic dziwnego ze w desperacji polecialas na zonatego.
napisał/a: ~melni 2007-05-14 08:15
moniadr.... małe sprostowanie--to nie ona poleciała na żonatego- to on poleciał na nią :) skoro jesteś już daka szczegółowa w ocenianiu ludzi to bądż konsekwentna w tym co piszesz. oj coś mi się zdaje że sama jesteś taką wlłaśnie sflustrowaną i zdesperowaną żoną której małżeństwo się rozpada , tylko pamiętaj że takie sytuacje są przede wszystkim winą żon i mężów a nie kochanek. to szanowny małżonek nachodzi i dręczy i zapewnia o uczuciu , nie potencjalna kochanka. zastanów się tak na przyszlość nad tym co piszesz i nad sobą , bo nie wróżę ci nic dobrego z takim podejsciem.
napisał/a: Angie43 2007-05-14 14:27
Nie kumam, jak można wpieprzać się w małżeństwo...
napisał/a: dominika248 2007-05-14 14:41
nikt sie nigdzie nie wpieprza i nikt nikogo do niczego nie zmusza... nie mozna nikogo zmusić do kochania zony ktylko dlatego ze 10 lat temu w wieku 22 lat wziął ślub...to nie ma już prawa kochac kogoś innego...i musi płacić za swoj blad do konca zycia
napisał/a: serduszko2 2007-05-15 08:20
Dominika24-zgadzam sie z Toba w 100%.jak mozna kogos posadzic,ze wpieprza sie w czyjes malzenstwo-jakie malrzenstwo? to zazwyczaj szkielety zwiazkow doprowadzaja ludzi do podjecia decyzji o zmianie.przeciez jesli ludzie sa szczesliwi ,to nie szukaja u innych ciepla,zrozumienia,milosci... a jesli szczescie ulotnilo sie jak kamfora,to czy nie ma sie juz prawa go szukac? ludzie,przeciez kazdy ma tylko jedno zycie. ktory mezczyzna,czy ktory kobieta nie chce byc szczesliwa? czesto ci wszyscy kochankowie i kochanki,to zagubione w zyciu jednostki,z petla nieudanego malzenstwa na szyji.nie mam na mysli tych,co zdradzaja malzonkow za pare zlotych w pobliskim lesie-chociaz im pewnie tez czegos w zyciu brakuje.
czy nalezy potepiac i mierzyc wszystkich jedna miara? zawsze mozna sie zakochac,bo serce nie sluga.myslalam,ze minely juz czasy,ze za zdrade kamieniowano.niestety nie,dzis potepia sie nadal tych,co chca byc szczesliwi,bo szczescia nie zaznaja w domu.moze to nie moralne ale prawdziwe.moze lepiej spojrzec na to z drugiej strony-po co troje ludzi ma bys nieszczesliwyc,skoro dwoje z nich ma szanse znalesc swoje szczescie na nowo.