jestem tym drugim - pułapka?

napisał/a: Razziel82 2012-01-12 10:37
Witam

Pracuje w szpitalu, mniejsza z tym gdzie. Na początku tego roku w moim oddziale pojawiła się nowa koleżanka. Bardzo ładna kobieta która od początku wzbudziła moje zainteresowanie. Okazało się że ma narzeczonego i planują ślub. Sprawa była dla mnie oczywista, trzymałem się od niej z daleka. Proponowała kilka razy kawę ale odmawiałem. Trwało to kolejne 3 miesiące gdzie byłem dla niej zimny i obojętny, mimo że w tym czasie miałem bardzo ciężki okres i potrzebowałem wsparcia. Kobieta ta była nieustępliwa, dochodziły do mnie sygnały( były przekazywane w żartobliwym tonie), że nadal jest mną zainteresowana jednak ja nie zamierzałem się złamać. Kiedyś mieliśmy zabawę pracowniczą na której doszło do bliższych relacji. Była bardzo wystraszona i nie zachowywała się perfidnie. Obserwowała mnie z uwaga i słuchała co mam do powiedzenia. Wtedy dałem jej do zrozumienia że nie spotykam się z zajętymi kobietami. Trzy dni później podeszła do mnie na luźna rozmowę i zaprosiła na kawę. Na wspomnianą kawę poszliśmy jeszcze kilkakrotnie. Chciała się zbliżyć do mnie ale postawiłem warunek, albo on albo ja…nie wytrzymałem tego i powiedziałem ze jeśli chce mnie choć pocałować musi z nim zerwać.
Na następny dzień oznajmiła mi że z nim zrywa, rzeczywiście to zrobiła – mam potwierdzone źródło. Facet się załamał, a my ruszyliśmy w miłosne uniesienia. Było nam cudownie ( albo tylko mi;) przez półtora miesiąca. Okazało się że jej narzeczony o nią walczy, kwiaty, prezenty, płacz. To zachowanie mocno zachwiało jej emocjami, zaczęła za nim tęsknić i myśleć o nim. Powiedziała że myśli równocześnie o mnie i o nim i nie chce go ranić. Poznałem dużo życia i kobiet, dlatego stwierdziłem że jest jeszcze młoda i sama nie wie czego chce. Nie chciałem jej niczego niszczyć, poprosiłem aby przemyślała wszystko i jeśli chce to niech wraca do niego, ja nie zamierzałem walczyć o nią i niszczyć jej związku, wyznaje inna zasadę ( ale o tym kiedy indziej). Wróciła do niego i mnie zostawiła..DZIWNE…bo potrafiłem przez kolejne miesiące być jej przyjacielem, na początku było ciężko ale zawsze jej pomagałem i traktowałem luzno - jak mlodsza siostre..
Naprawdę nie miałem problemu kiedy ona przechodzila obok mnie albo była na kolejnej imprezie integracyjnej naszego szpitala . W tym okresie przenieśli ją obok mnie i mieliśmy jeszcze lepsze i bliższe relacje. Dziwiło mnie tylko, że każda rzecz o jaka możną u nas kogoś prosić była automatycznie przez nią wykonywana. W tym czasie pomagała mi we wszystkim, troszczyła się o każdy szczegół. Kiedy się rozchorowałem albo wyjeżdżałem załatwiała za mnie moje sprawy ( mamy ta sama specjalizacje). Myślałem ze to wszystko to chęc naprawy tego ze mnie w jakiś sposób zraniła, byłem pewien ze chciala mi to wynagrodzić…………...do momentu aż…….
W taki jeden normalny dzień po 4 miesiącach spokoju gdzie ja już miałem wszystko poukładane, przyszła do mnie i rozpłakała się w moim gabinecie….nie wiedziałem o co chodzi…powiedziała, że za miesiąc ma ślub a ona ciągle o mnie myśli, jest z nim a myśli o mnie. Twierdzila ze przezyte razem dni były dla niej cudowne, że jestem facetem jakiego nigdy nie poznała bo nikt nie okazał jej tyle czułości i zrozumienia, że z nikim jej tak dobrze w łózku nei było.….powiedziała ze nie potrafi tak życ ale musi ( slub itd). Nie chce opisywać jak to się skończyło…zryła mi beret tym tekstem….jednakże zachowałem zimną postawę i troszeczkę się oddaliłem. Nie na długo gdyż po 2 tygodniach przed samym ślubem mnie zlamała…….doszlo do zdrady….Po kolejnych dwoch tygodniach wziela slub twierdząc ze i tak kiedyś wezmie dla mnie rozwod. Chciała żebym na nia czekał i wyznała mi miłość. Przez cały ten okres az po dziś dzień traktuje mnie cudownie. Żadna kobieta tak o mnie nie dbała jak ona…robi wszystko o co ja poproszę, a najgorsze jest to że czasem aż mam wyrzuty że ją wykorzystuje. Ja oczywiście odpłacam się tym samym……ALE .teraz chciałem poruszyć najbardziej istotny problem.
Wiem, że to zdrada i że kłamstwo kryje się za kłamstwem…jednak ona otwarcie mówi ze kocha na swój sposób swojego meza i kocha mnie. Nie chce z nim planowac przyszłości , ale na razie nie może od niego odejść. Kobieta się mota bo twierdzi ze chciala by mieć nas obojga.. Kolejny problem polega na tym, ze od czasu slubu spalismy ze soba tylko dwa razy, a spotykamy się już pol roku. Doszedłem do stanu gdzie nie namawiam ja na sex, zalezy nam na wspolnej obecności. W wolnych chwilach jedziemy na narty, idziemy do kina, rozmawiamy i trzymamy się jak dzieci za ręce. Niby wszystko pięknie ale niestety tak nie jest…..Wiem że robie zle, bardzo zle. Szczerze myślałem nad tym żeby to zakończyć. Nie chce niszczyć życia jej mezowi, jej ani sobie. Jednak paradoks polega na tym że ona nie popelnia bledow, jest dla mnie jak aniol. Nie klocimy się ani nie oklamujemy ( chyba?). Przynala ze jest o mnie zazdrosna.. ja chyba o nia tez. To wszystko jest zle ale ta „ sielankowa” sytuacja nie pozwala mi myśleć racjonalnie. Miałem wiele kobiet, ale zawsze cos nie pasowalo. W tej obecnej relacji oboje jestemy partnerami, ta kobieta na nic nie liczy i niczego nie oczekuje, jej na pewno nic nie brakuje. Mimo tego śmiem stwierdzić bo mam cwaniacki instynkt ze cos tu jest nie tak, ze jednak mogę być w jej rękach zabawką…..Kiedyś któś w pracy rzucil haslo ze ona lubi się bawic facetami…było to na samym początku kiedy jeszcze nawet się nią nie interesowałem. Teraz mam ogromny problem emocjonalny, dylemat. Jestem facetem ktory ma zasady ( wiem ze to brzmi smiesznie) ale np. jeśli ona mnie oklamie, znajdzie sobie jeszcze kogos..to jest OUT! Jednak poki co ona nie popelnia bledow i to mnie wykańcza…czy ktos miał podobna sytuacje?? Jeśli tak to proszę ….bo niestety filmow ani książek poruszających mój problem nie ma…a moich znajomych z zyciowym doświadczeniem to przerasta…albo ja już jestem taki głupi…..Każdego dnia zadaje sobie pytanie, czy kobieta może szukać „ dopełniacza” do swojego nudnego życia i być dla niego bezwzględnie dobra mimo że to dla niej gra i w głębi duszy tego kogos nie kocha? Czy dobrym postępowaniem można manipulować i grać? Wiem tylko że często ludzie którzy się bardzo kochają mają z tym problem i nie zawsze wszystko maja czas dla siebie zrobić…co o tym myślicie?
napisał/a: lordmm 2012-01-12 11:01
Wydaje mi się chłopczyku że nie miałeś w życiu żadnej kobiety, musisz się jeszcze dużo nauczyć o tym jak zachowują się kobiety, które są w związkach.

Piszesz, że masz zasady - jakos tego nie pokazujesz, bo nadal z nia jestes?

No i pytanie z serii "podstawowych". Wyobrazmy sobie ze ona bierze rozwod i jest z Toba. Potrafil bys jej zaufac wiedzac jak robila w balona swojego meza?
napisał/a: leofromzoo 2012-01-12 11:24
A mnie się wydaje, że jesteś spamerem lub spamerką bo jakoś ten twój "dylemat" bardzo podobny jest do kilku innych, pisanych wcześniej na forum. Jeśli jednak się mylę, poczytaj sobie inne posty, choćby misiaczka 77 i wyciągnij właściwe wnioski.
napisał/a: Razziel82 2012-01-12 11:29
Witaj

W życiu miałem bardzo dużo kobiet, starszych i młodszych. Rzeczywiście nie byłem nigdy z mężatką ani z kobietą która jest w związku. Zawsze miałem czyste układy. Dlatego może masz racje i muszę się dużo nauczyć, a może nie tak dużo?
Zasady mam, może nieco inne niż reszta. Należy pamiętać, że ja jestem wolnym facetem.
Na pytanie z serii podstawowych...potrafiłbym.

[ Dodano: 2012-01-12, 11:30 ]
Uważam że każdy przypadek jest inny. Czytałem tamte posty....
napisał/a: panim1 2012-01-12 12:27
Jest mi was strasznie szkoda, całej waszej trójki. Ona niezdecydowana kokietka. On naiwny, zakochany i głupi myśląc że będzie miał żonę tylko dla siebie. No i Ty następna naiwna ofiara jej kokietowania. Nie rozumiem jak można być z kobietą która sypia z innym. Jak można być z taką która mówi że kiedyś się z nim rozwiedzie dla Ciebie. Przecież ona was obu kręci jaj jej się podoba tylko po to by nie zostać sama. Nie można kochać dwóch osób. Jestem osobą święcie wierzącą że związki dwojga ludzi którzy się kochają mogą trwać całe życie. Nie wiem w jakim świecie się wychowałeś, jakie masz wartości... Nawet kochać nie potrafisz. Jak się kocha należy się do jednej osoby i ona w całości należy do Ciebie. Masz paskudną sytuacje. Ja bym otworzyła oczy jej mężowi sama odeszła a ja zostawiła z niczym... Jednak ile ludzi tyle opinii...
napisał/a: lordmm 2012-01-12 12:50
Każdy przypadek jest inny, masz rację, ale różnią się tylko imiona, miejsca, okoliczności. A to co się dzieje w głowie i sercu wiekszosci kobiet (ktora ona niestety reprezentuje), jest identyczne w kazdym przypadku.

Zapytam moze tak:

Co masz zamiar zrobic z tym? Masz zamiar stworzyc z nia zwiazek? Nie mow mi ze nie wiesz, ze sie pogubiles itd, bo nie uwierze ze jestes facetem.

Co do zasad - widzisz, kobiety są obserwatorkami i testerkami. Sprawdzaja nas, nasze reakcje, obserwuja i zwracaja uwage na to czego Ty nawet nie wiesz ze masz.

Ona widzi, ze nie masz zasad. Wczesniej mowiles jej, ze nie pakujesz sie w takie rzeczy. Okazalo sie ze zlamales swoja zasade. Ona na to zwraca uwage, bo kobiety tak maja, tego tez sie jeszcze musisz nauczyc.

Powinieneś powiedzieć krótko - albo ja albo on. Tak jak to zrobiles kiedys. Jesli nie wybierze, Ty dajesz sobie spokoj. Jesli wybierze Ciebie - nigdy nie bedziesz mial spokoju ze nie odwali Tobie takiej samej akcji.

Sam zes sie w to wpakowal, dobrze wiesz w jaki sposob, dobrze wiesz ze ona lubi flirtowac z facetami. Doskonaly material na zone. Pokazuje Ci to jak na tacy a Ty tego nie widzisz - kobieta nigdy nie bedzie szanowac faceta, ktory nie szanuje siebie...

Do nauki panie kolego, bo dluga droga przed Toba.

Widze w was duze podobienstwo, brak zasad, glupota, brak umiejetnosci prowadzenia relacji damsko-meskich. Pasujecie do siebie.

Final jest jeden - Ty bedziesz cierpial, bo ona bedzie miec kolejnego i kolejnego i kolejnego, a Ty bedziesz czekal, czekal, czekal i dziwil sie ze ona jest nie honorowa, nie uczciwa itd.
napisał/a: marcinszczyg 2012-01-12 14:49
I masz dla niej jeszcze miejsce po tym co zrobiła?

Przy świadkach przysięgała szczerość i wierność będąc zakłamaną po uszy?
napisał/a: errr 2012-01-12 14:53
myślę, że w głębi serca wiesz, że jest to kobieta tylko i wyłącznie do łóżka. Gdyby było inaczej to stanąłbyś na głowie by była tylko twoja.
Odpowiednia zabaweczka dla chłopczyka który lubi kiedy się koło niego skacze.
napisał/a: leofromzoo 2012-01-12 15:20
Zakładając, że opisywana sytuacja dzieje się rzeczywiście, to powiem tak. Dałeś złowić się na wędkę. I teraz to wygląda tak, że wciskasz się między wódkę a zakąskę. Niby zostałeś uwiedziony, no bo przecież wzbraniałeś się rękami i nogami, bo masz zasady. A jednak pękłeś. Efekt tego jest taki, że oboje z twoim obiektem westchnień macie wyrzuty sumienia i źle się czujecie, ale to nie przeszkadza wam wcale, by zabawiać się dalej. A biedny jelonek gryzie się w samotności, co jest z nim nie tak, że żona mu się puszcza, a on rogami drapie sufit w mieszkaniu. Ciekaw jestem, czy będziesz się użalać, czy w końcu zrobisz coś, by tę sytuację zmienić, a raczej naprawić.Nie jako facet, ale dorosły, dojrzały człowiek.
napisał/a: ~gość 2012-01-12 15:57
Razziel82, laska zarąbiście niezrównoważona. Pracujesz przypadkiem w szpitalu psychiatrycznym? Może ona jest pacjentką?
Razziel82 napisal(a):Jednak paradoks polega na tym że ona nie popelnia bledow, jest dla mnie jak aniol. Nie klocimy się ani nie oklamujemy ( chyba?). Przynala ze jest o mnie zazdrosna.. ja chyba o nia tez. To wszystko jest zle ale ta „ sielankowa” sytuacja nie pozwala mi myśleć racjonalnie. Miałem wiele kobiet, ale zawsze cos nie pasowalo. W tej obecnej relacji oboje jestemy partnerami, ta kobieta na nic nie liczy i niczego nie oczekuje, jej na pewno nic nie brakuje.
no chłopie, a na co laska ma narzekać, czemu ma jej być źle? Je ciastko i ma ciastko, z jej mężem pewnie się fajnie uzupełniacie, kobieta spełniona!
Razziel82 napisal(a):Jestem facetem ktory ma zasady ( wiem ze to brzmi smiesznie)
żebyś wiedział, uśmiałam się na prawdę z tych słów
PaniM napisal(a):Nie rozumiem jak można być z kobietą która sypia z innym.
też tego nie rozumiem (ogólnie bycia z osobą która z kimś innym sypia), mąż w niej macza, Ty też, nie czujesz jakoś tak w głowie że jesteś nim "brudny"? Ja bym tak nie umiała, ale w sumie jesteście facetami
lordmm napisal(a):Potrafil bys jej zaufac wiedzac jak robila w balona swojego meza?
o to to, dokładnie to samo sobie pomyślałam. Ja jak się dowiedziałam o nieciekawym incydencie mojego z przeszłości, to musiałam przeprowadzić z nim nie krótką rozmowę nim się względnie uspokoiłam.
leofromzoo napisal(a): A biedny jelonek gryzie się w samotności, co jest z nim nie tak, że żona mu się puszcza, a on rogami drapie sufit w mieszkaniu
hahaha rozbawił mnie ten tekst :D
napisał/a: Razziel82 2012-01-12 18:12
Witam

Zanim odpowiem, chce powiedzieć ze w żadnym wypadku nie zamierzam spamowac, a moja historia jest autentyczna i nadal trwa..
Padło tu sporo ciekawych spostrzeżeń i pytań, postaram się odpowiedzieć na nie chronologicznie...

1. Lordmm - madrze piszesz i zadajesz dobre pytania.
Co mam zamiar z tym zrobić? Jestem czlowiekiem który nie lubi domysłów..Musze wyciągać prawde na wierzch. Czasem nie jest to łatwe bo często kryje się ona pod płaszczykiem emocji. Zamierzam ją wyciągnąć na wierzch każdym mozliwym sposobem. Chce wyrzuć i określić jej podejście do mojej osoby. Skłaniam sie do decyzji aby to skończyć, ale wierz mi że w takiej sytuacji nie jest latwo....Może to dlatego ze mając nawet wiele kobiet, niektóre kochały mnie szczerze i prawdziwie, nie dostałem tyle ciepła opieki i troskliwości...rozumiesz ? te 3 ostatnie rzeczowniki mnie rozbijają....
Co do zasad...trafiłes mnie tym stwierdzeniem i powiem że zabolało...Zasady mam i się ich trzymam...tutaj rzeczywisie cos zmienilem, zle to o mnie swiadczy. Pytales wczesniej o zaufanie....kiedyś kogos zdradzilem - przyznalem sie do tego i skonczylem zwiazek. Bylo to 10 lat temu, od tego momentu nigdy nikogo nie oklamywalem ani nie zdradzalem, mimo ze potem zostalem raz zdradzony. Znam dwie strony medalu...Widze jak sie zmienilem i wiem że kazdy inaczej reaguje na kazdego. Reasumujac nikt nigdy nie powinien mi ufac, a od tego zdarzenia nie przejechala sie na mnei zadna z nich..nawet kiedy byl to luzny uklad. Dlatego potrafilbym zaufac...Jednakze moje zasady polegaja na tym ze gdy widze ze cos jest nie tak to mowie OUT...Być moze tu naginam pewna zasade bo nie czuje sie ofiarą....zdobywcą?
Więc zakladając ze widze ja z trzecim facetem..wierz mi czy nie ale bylby to definitywny koniec.

2.Wiktorynka .....nie wiem co odpisać

3. Errr........ Twoje spostrzeżenie szczerze mnie zaskoczyło.......w pewien sposob otwarlo mi oczy...Zastanawiam sie czy rzezywiscie tak nie jest. Nie staje na glowie, powiedziałem że ja kocham, ale nie potrafie o nia walczyć, nie szaleje za nią. Jedno Ci przyznam, uwielbiam kiedy sie koło mnie skacze...taka moja duma i egoizm..Jednak jeśli rzeczywiscie mialo by tak byc, to zaczynam sobie wkrecac ze tylko ja ja krzywdze i ze ona tak naprawde cos do mnei czuje....z drugiej strony moze nie skacze i nei walcze bo ona jest w sytuacji jakiej jest...zachowuje sie tak a nie inaczej - to nie pozwala mi sie calkiem otworzyc...boje sie po prostu..

4. leo...jak pisalem do lordmm..zamierzam zrobic...ale dzialam tak ze musze miec kawe na lawie....wiedziec ze jestem wykorzystywany....a nie naprawde kochany...

5. Vanilia....ta kobieta ma duzo do stracenia...naprawde duzo ryzykuje spotykajac sie ze mna...Co do zasad pisalem w odp do lordmm...sytuacja jest nowa...inna...mam prawo popelniac bledy...Kwestie zaufania...dla mnei kazdy dla kazdego jest inny...ale cos w tym jest.

Naprawde rozumiem Wasze odpowiedzi i cenia kazda z nich...wypowiedz Err dala mi duzo do myslenia ale ciagle mam ten dylemat...Chcialbym byc przekonany o jej podejsciu...jestem bliski zakonczenia tego ale wiem ze to moze byc trudne...Zupelnie nie wiem jakbym mial to zrobic...wiem ze ona bedzie dalej o mnie zabiegac...a miejsca pracy nie mozemy zmienic...musimy wspoldzialac przynajmniej przez najblizsze dwa lata....:/
napisał/a: leofromzoo 2012-01-12 18:46
Ja się wypisuję od oceniania tej sytuacji a tym bardziej komentowania jej. Myślę, że temat zaliczy kilkaniaście stron a niczego to nie zmieni. Jak w temacie misiaczka 77, też miała utrudniony kontakt do zerwania z loverboyem, bo musieli spotykać się na gruncie zawodowym. Groteska:)Szkoda że nie mam uprawnień, by sprawdzić wasze wspólne IP PC. A tak na koniec, ja bym zaproponował oficjalny trójkąt. Nikt nikogo nie robiłby w balona, a przyjemności znacznie więcej. A błędy masz prawo poełniać, szkoda tylko że kosztem kogoś zupełnie niewinnego. Jak mawiał Tadeusz Boy-Żeleński, wodę pić lepiej z czystego źródła niż pisuaru. To taka rada dla Ciebie.