Kobieta mojego życia

napisał/a: grzmotowionz 2014-09-22 15:25
Valkiria, rozumiem przekaz aż nadto.
Tutaj jednak też mocno wkracza moje przekonanie o tym, że przegrywasz wtedy kiedy się poddasz.
Mam taki charakter, że zawsze walczę do końca, nawet jeśli sprawa jest przegrana.
Czuję się lepiej ze sobą, kiedy wiem, że wykorzystałem wszystkie możliwości, żeby osiągnąć cel, czy naprawić popełnione błędy.
Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że warto będzie się poświęcić, spróbować ją odzyskać.
Czy będzie rozczarowanie, czy sukces... uważam, że warto spróbować. Jeżeli mur będzie naprawdę nie do przejścia i nie będzie nawet cienia szansy na porozumienie, odpuszczę.

A tak z innej beczki, to cholernie wam zazdroszczę. Macie coś naprawdę pięknego. Życzę wam, żeby było jak najlepiej.
napisał/a: Valkiria_ 2014-09-22 15:48
Zastanów się czy to co założyłes sobie, że jest celem faktycznie nim jest. Może paradoksalnie przegrasz jeśli wygrasz?
Wyobraź sobie, że jesteś z tą dziewczyną, szarpiecie się ze sobą na takiej sinusoidzie uczuć a tu w twoim życiu pojawia się ktoś na widok kogo serce ci wali jakbyś miał palpitacje. Śliczna, inteligentna, czuła dziewczyna od której ciepło bije na kilometr. Bach, zakochujesz się. I w tym momencie sprawa byłaby prosta, gdybyś był singlem. Ale jesteś w związku. Wiec albo będziesz mieć wyrzuty sumienia z powodu rozstania albo stracisz miłość życia. Opcja nr 3 - chcesz odejść do swego ideału i dowiadujesz się, że dzidzia w drodze z obecną partnerka... Życie pisze różne scenariusze. Czasami mamy kiszke na własne życzenie, z powodu źle rozpoznanych potrzeb (rzeczonych celów) na które się uprzemy
napisał/a: grzmotowionz 2014-09-22 15:59
Oczywiście, że może tak być. Z tym, że stan w którym teraz jestem nie sprzyja logicznemu rozumowaniu.
Nie ma też co ukrywać, że póki co serce bije mi mocniej na myśl o tamtej.
Czas, w którym zamierzam się nie odzywać, jest też czasem dla mnie.
W końcu może być tak, że mi przejdzie prawda? Teraz jednak pozostaje mi tylko trochę ochłonąć,
zająć się swoimi sprawami i czekać. W żadnym razie nie zamierzam się narzucać.

Przepraszam ale mam taki chaos w sobie, że z jednej strony przyznaję Ci rację, ale z drugiej coś tam w środku każe mi zawalczyć mimo wszystko.
To jest straszny stan gdzie emocje biorą górę nad logiką.
napisał/a: Valkiria_ 2014-09-22 16:19
Daj sobie czas, ok. Ale się nie nakrecaj jak dziki. Nie wymyslaj scenariuszy, nie roztrzasaj.
napisał/a: grzmotowionz 2014-09-22 16:35
To jest dla mnie bardzo trudne. Nie będę się nakręcał i postaram się pozbierać.
Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się tak ciepłego przyjęcia tutaj.
Miałem obawy, że zostanę zlinczowany, a Wy naprawdę dajecie wiele wartościowych wskazówek.
napisał/a: e-Lena 2014-09-22 17:27
Bo jesteśmy najlepsi na świecie
A Ty jesteś dla siebie zbyt surowy.
napisał/a: grzmotowionz 2014-09-22 18:25
Tak owszem, jesteście.
Muszę być za surowy, bo inaczej zaraz do niej zadzwonię skamląc a to nie pomoże.
A prawda jest taka, że to jest nie do zniesienia. Z każdą chwilą jest coraz gorzej.
Dziś czuję się gorzej niż wczoraj, nie mam pojęcia co przyniosą następne dni.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-09-22 20:16
e-Lena napisal(a):Dziwna sprawa, ale jeżeli jest tak jak piszesz, to albo ona na tym etapie życia woli unikać trudnych spraw i skupić się na sobie zamiast na pocieszaniu innych, albo nie jest świadoma tego, że w każdym człowieku są i dobre, i złe emocje.

Albo autor tematu nie jest dla niej tak wazny jak ona dla niego.
napisał/a: grzmotowionz 2014-09-22 22:37
Dostałem teraz emocjonalny wpierdziel. Zmieniła status na fb ze związku na wolna.
Zmieniła też zdjęcie w tle (mieliśmy wspólne). Za moment oszaleję, albo zejdę na zawał.
Albo jedno i drugie.
Coraz bardziej do mnie dociera jak bardzo ją kocham! Muszę o nią jeszcze zawalczyć...

Wszystkim bardzo dziękuję za wsparcie. Nie obraźcie się, ale prosiłbym o usunięcie tematu.
Bardzo mi pomogliście, obiecuję, że zdam relację jak się wszystko potoczy.
napisał/a: Valkiria_ 2014-09-23 06:17
Jedyne czym kobietę można ewentualnie odzyskać w twoim przypadku to totalnym olaniem. Jak zaczniesz się miotac, pisać, nalegac to efekt będzie odwrotny od zamierzonego...
napisał/a: kasiasze 2014-09-23 09:04
grzmotowionz, rzeczywiście działasz emocjonalnie, uspokój się. Nie proś o usunięcie tematu (to raczej niemożliwe, bo nie padło nic obraźliwego czy niezgodnego z prawem). Nie proś, bo to niedobre emocje: napisałeś, chcesz nam opowiedzieć za jakiś czas, co dalej - to niech temat zostanie i wpadnij tu i opowiedz :) Bo inaczej nikt nie będzie pamiętał historii!

To co zrobiła Twoja była dziewczyna może świadczyć też o jej emocjonalności. Lub też o tym, ze zdecydowała iż Ty to nie "ten". Nie wiadomo do końca. Daj sobie i jej czas. Popieram Valkirię, ani słowa do niej. Moim zdaniem raczej ignoruj jej próby odzywania się, ale milczeniem a nie chamskimi odzywkami na przykład. Pościel między wami ciszę.
napisał/a: grzmotowionz 2014-09-23 10:55
Nie zamierzam się do niej odezwać. Tym bardziej być chamski.
Po prostu tak we mnie wszystko buzuje, że nie potrafię się odnaleźć. Z każdym dniem jest coraz gorzej,
chęć bycia blisko niej, rozmowy, zobaczenia jest nie do opisania. Wiem, że to nudne i wbrew logice
ale naprawdę uważam ją za miłość swojego życia i nie daruję sobie, gdyby miała z niego zniknąć przez moje błędy. Uważam, że o miłość należy walczyć, jeśli jest szansa. Wiem, że jak nie ta, to innej po prostu nie będzie.
Chcę jej pokazać, że jednak jestem "tym", ale jest za wcześnie, muszę dać jej trochę przestrzeni.

[ Dodano: 2014-11-10, 11:00 ]
Jak obiecałem, piszę jak się sytuacja rozwija.
Przez pierwszy tydzień od rozstanie nie odzywałem się, zero kontaktu. Później sporadyczne telefony,
rozmowy przebiegały w różnym tonie, przeważnie jednak były do mnie pretensje i zarzucanie egoizmu.
Miała zapalenie płuc, zapytałem czy mogę jakoś pomóc ( i nie, nie miało to na celu wykorzystania jej słabszego momentu, po prostu tak mam, że jak trzeba to pomagam. ), oczywiście nie chciała ode mnie pomocy.

Od rozstania widzieliśmy się 2 razy. Umówić się na pierwsze spotkanie było trudno, zostało na mnie
wylane wiadro żalu i rozgoryczenia, w mojej ocenie słusznie. Pretekstem było oddanie książki.
Samo spotkanie przebiegało w bardzo miłej atmosferze, nie poruszaliśmy tematu związku, gadaliśmy raczej o głupotach. Jednak dwa dni po spotkaniu, po jej urodzinach "uzewnętrzniłem" się. Przyjęła to i spytała dlaczego dopiero teraz to wszystko jej piszę, że nie może mi dać tego, czego od niej oczekuję. Jednak powiedziała też, że jeśli coś wróci, nie będzie tego zabijać.
Drugie spotkanie, tydzień później było przypadkowe. Akurat byłem na uczelni z kolegą i tak wyszło, że ona
również była na wydziale. Poszliśmy wszyscy na piwo, za sprawą w/w kolegi. Znów fantastyczny czas, kumpel się zmył nieco wcześniej, oczywiście jak odszedłem od stolika, zrobił szybki wywiad środowiskowy. Wiem, że ona mnie szanuje i nie jestem jej obojętny.

W międzyczasie jednak, poznałem inną dziewczynę. Wspaniała, dobra również po przejściach. Szybko złapaliśmy kontakt i zaczęliśmy randkować. Jednak nie jest tamtą. Porozmawiałem z nią o tym a że do niczego jeszcze nie doszło i znajomość jest stosunkowo krótka, zrozumiała i nie ma mi tego za złe, bo sama też coś do byłego ma.

Wracając jednak do tej właściwej... Może sobie robię zbędną nadzieję, ale wierzę mocno w to, że jeszcze mi się z nią uda. Skoro wiem, że coś się w niej jeszcze tli i nie jestem jej obojętny... muszę tylko znaleźć sposób, żeby to na nowo rozpalić.

Co Wy o tym myślicie?