Kochanka w ciąży

napisał/a: Anetka1 2007-10-11 23:09
SmutnaKrólewna, tak sobie właśnie pomyślałam... czy dostrzegasz jakąś winę w sobie ? czy swoim zachowaniem mogłaś miec wpływ na to, ze mąż się od Ciebie odsunął ?!? Może przestałaś zauważać jego potrzeby, zaniedbałaś się...Z seksownej koszulki strój nocny zamieniłaś na flanelową piżamę - to tylko taki przykład...chodzi mi o pokazanie problemu.
napisał/a: SmutnaKrólewna 2007-10-12 07:30
Rożec- 1. nazwałam się SmutnaKrólewna bo tak mi wpadło do głowy jak się rejestrowałam, bez podtekstów, było mi smutno, a to skojarzyło się z pisenką Mała Smutna Królewna, którą lubiłam w dzieciństwie. 2. Szperanie- uważam że miałam do tego prawo, skoro mnie okłamywał. Znamy się tyle lat, że wiem kiedy coś jest nie tak. Nie czytam juz jego korespondencji, to co mam wiedzieć i tak wiem bo widzę po jego zachowaniu. 3. Rozwód jeśli nastąpi, nie będzie kulturalny, bo z orzekaniem o winie 4. Piękne chwile które kiedyś były zostały zatrute, bo wiele naszych wspomnień teraz oni dzielą (zabrał ją w nasze miejsca, łamiąc wszelkie zasady, dzielił się z nią rzeczmi które były tylko nasze)

Aagnieszkaa- 1. tak w pewnych kwestich jestem mało zaradna, ale jeśli jestem postawina pod ścianę i nie mam wyjścia, zawsze sobie jakoś radzę. 2. To bardziej ja byłam dla niego partnerką, niż on dla mnie. Praktycznie w ogóle nie angażował się w prowadzenie domu. Mieszkamy poza miastem, nie ma tu żadnych sklepów, a wyciągnięcie go raz w tygodniu do marketu po zakupy (nie ciuszki i kosmetyki, tylko prozaicznie ciężkie ziemniaki, cukier, proszek do prania itd) graniczyło z cudem. Ile razy tłukłam się z siatkami autobusem, chociaz to on prowadzi smochód! ja dążyłam do związku partnerskiego, ale to nie w jego stylu. 3. tak, wiem że był/ jest zmęczony moją zaleznością od niego, ale nigdy nie dał posobie poznac, nic nie mówił, aż do niedawna, aż do zdrady. ta zalezność jednak to bardziej zalezność psychiczna, pewnie że to toksyczne, ale na to sobie pozwoliliśmy przez te wszystkie lata, był moim jedynym przyjacielem przez długi czas.

Anetka. Zdaję sobie sprawę, że wina zawsze leży po dwóch stronach, ale czasem jednak bardziej po jednej z nich, po tej, która decyduje się wykonac nieakceptowalne ruchy (oszustwa, zdrada). ja nigdy nie dałam mu powodów, bo ich nie było, żeby we mnie zwątpił. I nie, nie zaniedbałam się. jestem młoda, śliczna zgrabna, ona przy mnie to pasztet. I nie śpię w piżamie, zazwyczaj nago i mam się czym pochwalić.


A teraz tak ogólnie. dużo rozmawialiśmy, wiemy gdzie tkwi problem. ja wiem jak mogę się zmienić, ale on twierdzi że tego nie chce. W nim też wiele rzeczy, wiele cech wymagałoby naprawy, ale tego on już dostrzec nie potrafi. Jak jeszcze rozmawialiśmy, ale ja nie wiedziałam o zdradzie (tzn nie wiedziałam że spali ze sobą), stwierdziliśmy, że damy sobie jeszcze jedną szansę. I co? Tylko ja robiłam cokolwiek, on jakby nigdy nic dalej z nią utrzymywał kontakt, a wobec mnie był obojętny.
napisał/a: ~gość 2007-10-12 10:39
kochana nie wiem jak Ty to wytrzymujesz! ja...rzuciłabym to w kąt....a przy rozwodzie....chyba trafiałabym w najczulsze punkty bo wtedy on poczuł się śmieciem..
jednak Ty jesteś inna....
nie potrafię doradzić ale mooocno ściskam kciuczki! żeby nigdy nie zabrakło Ci sił i argumentów do walki o własne szczęście!
trzymaj się kochana!!
napisał/a: amidala1 2007-10-12 21:51
SmutnaKrólewno, ja już jestem pół roku po rozwodzie i 1,5 roku po tym jak się wydała druga zdrada. Już się uśmiecham. Przeżywałam te same ciężkie chwile co Ty. Walczyłam i być może przegrałam. Z tej perspektywy czasu uważam, że rozstanie było najlepszym wyjściem dla mnie, chociaż bardzo go nie chciałam. Znalazłam w tym dobre strony. Nie myślę, w każdej chwili czy on aby mnie nie zdradza, czy nie myśli o niej lub innej gdy jest ze mną itp. Gdyby został ze mną, w gorszych chwilach zastanawiał marzyłby o niej, zastanawiał by się jak by mu było z nią i tak by ją idealizował, a ona też marzyłaby o nim, jako o niespełnionej i wypełnionej miłości. I za jakiś czas historia mogłaby się powtórzyć z tą samą osobą lub inną. A tak będzie mógł to sprawdzić. Uwierz mi nie ma idealnych i szczęśliwych związków. Pewnie w związku z nią znalazł to co brakowało w Waszym, ale po pewnym czasie braknie to co było a nie doceniał w Waszym.
Ja przeżyłam z moim 17 lat i nagle te wszystkie lata, ktore uważałam za szczęśliwe, które z obecnej perspektywy wcale tak już nie wyglądają. Kochałam moje wyobrażenie o tym człowieku. Kochałam pomimo. I uwierz mi nie żałuję tego. Byłam przez tyle lat szczęśliwa. I tylko czasem mi smutno, że już mi się coś takiego drugi raz nie przytrafi. Bo już nie będę potrafiła tak bezgranicznie zaufać, już zawsze będę podejrzliwa, nieufna i wątpiąca.
Uwierz mi trzeba dać czasowi czas niestety.
W tych chwilach towarzyszyły mi dwie sentencje:
Jeżeli kogoś kochasz (i siebie) pozwól mu odejść, jeżeli wróci to należał do Ciebie, jeżeli nie to nigdy nie był Twój.
I teraz uzbrój się w cierpliwość i pokochaj od nowa samą siebie. Odbuduj poczucie własnej wartości. A w tym pomoże Ci druga sentencja: nie żałuj, że coś się skończyło tylko się ciesz, że się zdarzyło....
Teraz, w tej chwili nie uwierzysz i nie zastosujesz to co Ci napisałam....to jeszcze nie ten etap....
Każdy sam przechodzi tę drogę i każdy w swoim tempie...
napisał/a: SmutnaKrólewna 2007-10-20 08:36
Witacie ponownie,
tydzień temu wyjechałam do rodziny, by dać mu od siebie odpocząć, by miał czas wszystko przemyśleć, nie kontaktowałam się z nim, prosiłam też aby z nią się nie kontaktował. Złamał kolejna obietnicę. Gdy wczoraj wróciłam do domu, jego rzeczy juz tu nie było, odszedł. Zostałam sama. Twierdzi, że nie odchodzi do niej, tylko ode mnie, że nie kochał mnie juz od dawna. Ale czemu ja to widzę w jego oczach? I dlaczego sama nie potrafię przestać go kochać. W każdej sekundzie modlę się by wrócił. W życiu nie myślałam że można tak źle się czuć, nawet jak dowiadywałam się powoli o tych wszystkich rzeczach, to i tak było mi lżej, bo była jakaś nadzieja, a on obok. teraz nie wiem jak żyć, czuję się jakbym umarła, nie mogę się nawet ruszyć. mam ochotę nałykac się czegos, zasnąć i nigdy się nie obudzić.
napisał/a: sorrow 2007-10-20 12:06
Nie łykaj nic Królewno. Jesteśmy tu i myślimy o tobie.
napisał/a: morda3 2007-10-20 14:51
Bądź silna. Nie dawaj typowi satysfakcji. Nie jesteś sama.
napisał/a: pustka 2007-10-20 20:54
SmutnaKrólewna napisal(a):Kochani!
I już częściowo po problemie. Dziś w nocy znalazła się w szpitalu z silnym krwawieniem. Problem ciąży sam się rozwiązał. Nie wiem Sorrow, jakie czary odprawiłeś, ale dostałam (i ona też) podarunek od losu. Jakiś czas temu powiedziałam jej, że krzywda wyrządzona innym powraca do nas zwielokrotniona i to ze źródła, którego byśmy się nie spodziewali. Zaśmiała się tylko....
Okropna jestem ciesząc się z cudzego nieszczęścia, ale w końcu ona też miała radość kradnąc mi męża i robiąć ze mnie idiotkę.


Jesteś bardzo silna. tak trzymaj.
napisał/a: traumata 2007-10-23 16:47
SmutnaKrólewna, teraz trudno Ci to zrozumieć ale kiedy to pojmiesz to zobaczysz że nic lepszego z jego strony nie mogło Cię spotkać niż to że odszedł. Kiedy się pozbierasz i ...........zobaczysz świat w innych barwach ,kiedy znowu zacznie świecić słońce .........,napisz do niego i .................podziękuj mu ........że w całej swojej beznadziejności i niedojrzałości......... zrobił to ,dał Ci spokój i odszedł.

Jeszcze będzie pięknie .......... czas wszystko uleczy a Ty z tym bagażem doświadczeń ,będziesz jeszcze lepszym człowiekiem ,jeszcze mocniej będziesz kochać życie i tego który stanie na Twojej drodze i będzie wart Twoich uczuć.

Trzymaj się
napisał/a: SmutnaKrólewna 2007-10-25 18:25
Witajcie,
byłam u psychiatry, dostałam podobno bardzo silne środki antydepresyjne i nasenne. Ale dziś mam straszny kryzys. Ryczę cały dzien, bo w końcu powoli dochodzi mnie to, co się stało. Nie mogę znieść słów trzymaj się, bedzie dobrze, czuję fizyczny wstręt nawet jak mama chce mnie przytulić. Wczoraj spotkałam sie z moim mężem, przyjechał zabrać swój komputer, mieliśmy omówić sprawy formalne (podatki, zusy, oplaty za mieszkanie i inne takie prozaiczne rzeczy), ja się trzymałam dzielnie, a on płakał, przytulal się, byliśmy w pobliskim miasteczku na kolacji i spacerze. Na koniec się całowaliśmy. Widziałam, jak mu źle a nie potrafię przejść obojętnie obok cierpiącego człowieka, zwłaszcza obok niego. Dobija mnie to, że nie wiem gdzie jest, co się z nim dzieje. Wiem że ma straszne kłopoty finansowe, US zajął mu wypłatę i konta. Nawet na papierosy nie ma.
Nie potrafię już żyć. W sobotę mam wrócić do rodzinnego miasta i iść do szpitala, już tu w Szczecinie chcieli mnie zatrzymać na oddziale, ale sie nie zgodziłam. Nie zniose tego jutrzejszego pakowania, opuszczenia domu, gdzie przez tak długo byłam szczęśliwa, z którym wiązałam tyle planów. A teraz nie mając wyboru muszę wrócić do toksycznej rodziny. Słucham na okrągło piosenki K. Kowalskiej "A to co mam"
"Może znaczysz więcej niż sam wiesz
Może pragnę Cię bardziej
Niż ktokolwiek kiedyś pragnął Cię
Może jesteś kimś kim łatwiej być
Może głuchym milczeniem
Kiedy pytam dokąd iść

I dokładnie tak, tak smakuje ten lęk
I strach, że gdy skończy się dzień
Tak spokojnie mi odpowiesz...

Mogę zwątpić w to, co dzieje się
Kiedy każesz mi dążyć
Tam, gdzie jest niepewny cel
Może nie chcę w taki sposób żyć
Nie chcę być twoim grzechem
Który wolisz z siebie zmyć

I dokładnie tak, tak smakuje ten lęk
I strach, a gdy skończy się dzień
Tak spokojnie mi odpowiesz
Że to co mam, nie wystarczy Ci
To co mam, nie mogłam dłużej kryć
W to co mam, wierzyłam nieprzytomnie
A to co mam, miało wszystko Ci zastąpić

I dokładnie tak..."

I ciągle płaczę. Nie chcę słów pocieszenia, tylko by ktoś płakał ze mną. Autodestrukcja na całego. Gdyby nie było tu mojej mamy to juz bym tych słów nie pisała, bo bym nie żyła. Ale i tak czuję się martwa.
napisał/a: Ciarka 2007-10-25 18:35
A ja się katowałam słowami piosenki Kasi Stankiewicz, choc jej w zyciu wczesniej nie słuchałam, nie lubie takiej muzy... a tu nagle prosze, okazuje sie, ze laska spiewa o mnie!!!

Teraz gdy w ruchomych piaskach tonę
I kiedy cała przeszłość przed oczami
Rozumiem juz rozumiem swoj błąd
Kiedy ziemia niknie pod nogami
I kiedy wiem, że mogłam wszystko zmienic
Rozumiem juz rozumiem swoj błąd
Lecz cofnąć się nie mam szans...

Jakos tak to leciało, brrr... az mam ciarki kiedy sobie to przypominam. Łzy płynęły strumieniami!!!
Płacz kobieto, płacz!!! to oczyszcza...
napisał/a: sorrow 2007-10-25 20:27
Kaczka napisal(a):A ja się katowałam słowami piosenki Kasi Stankiewicz

O tak! "Ruchome Piaski" są najlepsze... zawsze człowiek się zryczy (jak nie dosłownie, to wewnątrz).