Koleżanka wtrąca się w moje życie i małżeństwo.

napisał/a: bas32ia 2012-11-26 11:06
Mój problem nie jest tak poważny jak niektóre, które są tutaj opisywane, ale dość męczący. Wiem, co sama bym doradziła osobie będącej w mojej sytuacji, ale chciałabym się wygadać. Może ktoś był w podobnej sytuacji, pomoże mi inaczej spojrzeć na to wszystko. A może problem jest we mnie, może za bardzo daję sobie wchodzić na głowę? A może jestem przewrażliwiona?

Obie mamy po 32 lata. Poznałyśmy się kilka lat temu przypadkiem, zaprzyjaźniłyśmy się. Zaczęłyśmy się spotykać. Wprawdzie nasz światopogląd i styl życia różniły się, ale dogadywałyśmy się. Po prostu dwa różne światy -nie lepszy i gorszy, ale inne. Jedynie dziwne było to, że ona czasem miała takie zachowania, że stawiała się w pozycji osoby, która lepiej się zna na wszystkim i uwielbiała mnie uczyć, pouczać -np. jak piec ciasto. Zdarzało jej się zrobić mi przykrość, ale odbierałam to jako nieświadome zachowanie, brak wyczucia. Np kiedyś przyszła do nas i gdy byliśmy we troje z moim mężem, ona nagle wyjęła z torebki swoją bluzkę, dała mi ją i przy moim mężu powiedziała "masz, weź sobie, na mnie jest za duża". Zrobiło mi się przykro, bo to było przy moim mężu, a ona jest wyższa ode mnie, więc raczej nie powinno być tak, że na nią jest coś za duże, a na mnie dobre i świadczy to tylko i wyłącznie o mojej nadwadze. Przymykałam jednak oko na takie zachowania, nic nie mówiłam. Gdy się poznałyśmy ona wtedy rozstała się z narzeczonym i już do dziś z nikim się nie związała, ja przez ten czas miałam jednego partnera, za którego wyszłam za mąż, a obecnie jestem w 7 miesiącu ciąży. No i odkąd zaszłam w ciążę, w nią jakby diabeł wstąpił. Zaczęła mi się wtrącać dosłownie we wszystko i do wszystkiego, traktując mnie jak jakąś niedorajdę, albo wyrodną matkę. Podam tylko kilka przykładów, ale to są jedne z wielu:
-zaczęła mnie zamęczać telefonami, w których mi wmawia, że w moim życiu jest źle. Np. pyta co słychać, ja mówię, że dobrze, pytam co u niej, a ona "nie jest dobrze, mnie nie oszukasz, przecież słyszę, że jest źle" I tak w kółko podczas jednej rozmowy! Takich telefonów odbieram od niej więcej, ciągle mi wmawia, że u mnie na pewno jest źle. Czy ja mam na siłę jej udowadniać, że jestem szczęśliwa, albo na siłę wymyślać problemy?
-gdy było lato, nawet nie zapytała mnie czy robię przetwory na zimę (a robiłam :)), tylko zadzwoniła do mnie i nie dopuszczając mnie do głosu, zaczęła gadać jak katarynka "kup 6 kg przetworów, przyjdę nauczyć Cię robić przetwory. Nie popuszczę ci tego, bo to potas!". Jakby tego było mało, zaczęła pod moją nieobecność przechwalać się do mojego męża, że ona zrobiła już 10 kg i mnie też przyjdzie nauczyć (wiem to od niego) :rolleyes:
-albo np wychodzimy od niej, ubieram się, nie zdążę jeszcze się dobrze zapiąć, a ona takim karcącym tonem jakbym coś strasznego zrobiła "ubierz kaptur, teraz odpowiadasz za dwoje!",
-ostatnio weszła do nas do domu, zobaczyła od progu zwierzęta (które mamy od lat) i zaatakowała mnie "nie pozbyłaś się jeszcze z domu zwierząt? Za dwa miesiące będziesz rodzic, musisz już teraz coś z nimi zrobić! Nie może być w domu dziecko i zwierzęta!!!"
-jak mój mąż zrobił sobie kiedyś kilka dni głodówki, to do niego udawała zainteresowanie i zaciekawienie tym tematem, nawet mówiła coś w stylu, że to dobre dla organizmu, a do mnie wydzwaniała, że mam mu powiedzieć, że to prosta droga do trumny, że tu chodzi o świadome rodzicielstwo itp:rolleyes:
- jak podczas spotkania z jeszcze jedną koleżanką i moim mężem, wspomniałam, że można teraz rodzić na gazie rozweselajacym, to nie zapytała mnie jak ja zamierzam rodzić, tylko od razu zaatakowała, że trzeba być świadomym podczas porodu!

Denerwuje mnie to, że ona nie próbuje ze mną rozmawiać, nie wysłucha moich argumetów,gdy ma inny pogląd niż ja, tylko od razu zaczyna mnie atakować i pouczać.

Już nawet zaczęła zwracać uwagę obcym ludziom na ulicy, że np. dziecko pod opieką matki w sklepie wspina się żeby zajrzeć za ladę, że ktoś z samego rana pije piwo pod sklepem. Zrobiła się jakaś taka.... żyleta, wszyscy na około są źli, a ona wszystkich poucza. Ale mnie to już w szczególności i ze wszystkim.


A już hitem było, jak zaczęła organizować mojemu mężowi urodziny. Moimi nigdy nie była tak przejęta, zwykle przychodziła zwyczajnie ubrana, złożyła życzenia, dała upominek. I tyle. Tak normalnie. A co do urodzin mojego męża, to wiedziała, że nie robimy imprezy. Ale ona zaczęła do mnie wydzwaniać, cała podekscytowana wypytywała się co on lubi jeść, że przyjdzie potajemnie z balonami, że upiecze tort, zrobi pierożki itd, że mnie nie wolno nic zrobić na jego urodziny, że ona wszystko zrobi. Raczej nie było to z troski o mój stan, skoro wcześniej chciała żebym w ciąży przytargała 6 kg pomidorów. Wydzwaniała do mnie codziennie w sprawie urodzin mojego męża. Dziwne to było. Mówiła, że nie będzie dzwonić domofonem ani do drzwi, żeby niespodzianka była większa itp. Zaproponowałam jej, żeby w takim razie przyszła z jeszcze jedną koleżanką (bardziej jej koleżanką niż moją), no bo głupio by tak było siedzieć w trójkę z tymi balonami nad tortem :/ Była taka podekscytowana tymi urodzinami, że nie poznawałam jej. Mężowi oczywiście powiedziałam o wszystkim. W ten dzień pomógł mi posprzątać i przy obiedzie i zabrał się z domu na zakupy potrzebne do małego do remontu naszego pokoju, więc jak przyszły to musiały trochę na niego poczekać. Nagle dostałam od niej smsa, że już wychodzą z domu, żebym wstawiła wodę na pierogi, potem że już stoją pod drzwiami żebym otworzyła po cichu. Wystrojona była jak NIGDY, nie poznawałam jej. Ona nigdy nie przychodziła do nas tak ubrana. Oj zawiedziona była, że jeszcze go nie ma w domu. No ale skoro miał nie wiedzieć, to mogło go przecież nie być. Przystroiła pokój balonami, skarciła mnie, że w ogóle śmiałam coś przygotować do jedzenia, bo miało być tylko jej jedzenie. Gdy usłyszała, że mój mąż wchodzi do domu, zaczęła zachowywać się jak nastolatka i biegać cała podekscytowana. Był moment, że myślałam, że ona chce wybiec i rzucić mu się na szyję :) Pobiegła do kuchni, a gdy on był w pokoju, wpadła z tortem i zapalonymi świeczkami. Naprawdę nie poznawałam jej. Wycałowały mojego męża, a że ja za 10 dni mam urodziny, to tak przy okazji tego szału z urodzinami mojego męża też dostałam upominek, ale mnie już nie wycałowały :D A dostałam książkę... jak schudnąć po porodzie :/
Gdy wychodziły, to ta druga koleżanka miała tego wieczoru randkę no i ta moja koleżanka poszła z nią na tę randkę :rolleyes: Ta jej mówiła że przecież może zostać, że ona już idzie, bo ma randkę, a ta, że "idę z Tobą, będę Waszą przyzwoitką!". I poszła...
Szczerze mówiąc, zaczynam mieć jej dość :) A jak to z boku wygląda? Czy to ja jestem przewrażliwiona, czy rzeczywiście coś jest nie tak?
napisał/a: bas32ia 2012-12-13 12:53
Widzę, że to jest tak beznadziejne, że nikomu nawet nie chce się odpowiadać :)
stazzja
napisał/a: stazzja 2012-12-13 15:43
Basiu, może wątek ginie w powodzi innych, dlatego dobrze, że go podbiłaś :)

Według mnie przyczyną jest oczywista zazdrość koleżanki o to, że Tobie się w życiu wszystko układa. I zdecydowanie nie jesteś przewrażliwiona - dziewczyna zachowuje się beznadziejnie i może nawet zdaje sobie z tego sprawę. A jeśli nie - może spróbuj jej to jakoś delikatnie powiedzieć? Jeśli jest normalna, zrozumie i nie obrazi się, choć tak z boku to łatwo mówić. Bardzo Ci zależy na tej znajomości? Bo jeśli nie, to możesz jej powiedzieć wprost ;) I tak masz z nią więcej kłopotów niż wsparcia...

A już w ogóle nie przejmuj się jakimś jej gadaniem o macierzyństwie i o przetworach. Robiłaś - ok - ale gdybyś nie robiła, nic by się nie stało. Przecież robienie przetworów nie jest obowiązkiem każdej kobiety. No ludzie :)
napisał/a: bas32ia 2012-12-13 20:37
Dzięki Stazzja :) Na razie robię uniki, nie odbieram jej telefonów -chociaż to nie rozwiązanie, wiem. Po prostu straciłam ochotę żeby w ogóle z nią gadać. Zaczęłam odczuwać niechęć na myśl, że miałabym z nią rozmawiać, słuchać jej... Już nie mam siły słuchać jej pouczeń i wymądrzania się. No właśnie... przetwory -ona często mówi takie rzeczy, żeby wpędzić mnie w poczucie winy, że może źle dbam o ciążę, a to nie prawda. Gdyby mogła to chyba donosiłaby za mnie i urodziła to dziecko :) ;) Teraz już mi nie zależy na tej znajomości, być może nie wytrzymam i powiem jej jak jej zachowanie wygląda, ale nie należę do osób przebojowych, które potrafią sobie radzić w takich sytuacjach. Niby wiem co należy powiedzieć, ale gdy przychodzi co do czego, jakoś nie potrafię się odgryźć, rzucić jakąś trafną ripostą, czy wprost powiedzieć, żeby się nie wtrącała... Chociaż ostatnio już byłam temu bliska :) Mnie już na tej znajomości nie zależy, jeśli dalej to ma tak wyglądać, ale mój mąż tego nie rozumie, bo przy nim ona raczej się hamuje z tymi pouczeniami i sprawia wrażenie osoby, która się nie wtrąca itd... a jak jego nie ma to atakuje mnie o wszystko. No i jeszcze podlizuje mu się -tak jak z tymi urodzinami :)
stazzja
napisał/a: stazzja 2012-12-17 15:15
Rozumiem, ja też mam czasem ochotę przemówić komuś do rozumu, jestem już tego bliska, ale rzadko udaje mi się to wprowadzić w życie. Kiedy za minutę ta osoba znika mi z oczu, w myślach obrzucam ją słowami, których nie miałam odwagi powiedzieć :D

To klasyczna zazdrość, wiem, że Cię wkurza, mnie też by wkurzała, ale pomyśl, jaka musi być biedna i nieszczęśliwa, skoro się tak zachowuje. Nie ma nic lepszego do roboty niż podlizywanie się cudzym mężom. O sprawach macierzyńsko-przetworowych specjalnie gada, bo wie, że to może być czuły punkt. I tego pewnie zazdrości najbardziej. Dobrze, że wiesz, że nie ma racji i nie pozwól sobie w to uwierzyć! ;) Też jestem pewna, że gdyby mogła, to by za Ciebie dziecko urodziła, a tak naprawdę nikt nie wie lepiej, jak je traktować, szczególnie teraz - w brzuchu - niż Ty.

Myślę, że Twoja taktyka jest dobra - nie odbieraj telefonów, nie inicjuj spotkań, jeśli boisz się powiedzieć coś wprost, to bądź oziębła, odpowiadaj krótko. Szkoda, że Twój mąż jeszcze tego nie widzi, może pokaż mu ten wątek? ;)
napisał/a: bas32ia 2012-12-19 21:17
Ech… muszę się znów wygadać… Nie odbierałam od niej telefonów, to dziś napisała smsa do mojego męża z pytaniem, czy może przyjść dziś lub w piątek na chwilę. Powiedziałam mu, żeby odpisał, że w piątek, bo w piątek może będzie ciasto. On jej to posłał i dostał od niej odpowiedź, cyt: „ciasto ja zrobię, taką szarlotkę jaką robię tylko na Święta”. No szlag mnie trafi. To tak jak w jego urodziny miała do mnie pretensje, że ja w ogóle śmiałam coś (cokolwiek!) przygotować, bo miało być tylko jej jedzenie! Wprost mi wtedy powiedziała, że przecież miałam nic nie robić – i to nie wynikało bynajmniej z troski o mnie, skoro wcześniej (jak już byłam w ciąży) chciała żebym sama przyniosła ileś tam kg pomidorów. Nie podoba mi się jej zachowanie. Co to znaczy, że ja już we własnym domu nie mogę robić tego co chce? Mój mąż nic nie rozumie, uważa, że wprawdzie to jest dziwne, ale że ona po prostu taka jest i trudno, a ja żebym robiła swoje. Tylko, że ja nie mam ochoty i zamiaru z nią rywalizować, tym bardziej w zaawansowanej ciąży. Jak ona się narzuca z tymi smakołykami dla niego, to ja nie zawsze będę miała siłę, żeby też wtedy coś zrobić i ona będzie wychodzić na taką cudowną, która tak dba o niego… Niech spada z tymi wszystkimi pierożkami, tortem ze świeczkami, ciastem… Mam jej dość. Nie wiem co jej odwala z tym podlizywaniem się mojemu mężowi, czy mam jej napisać smsa przed piątkiem i co napisać, czy zignorować. Męczy mnie to…
stazzja
napisał/a: stazzja 2012-12-20 09:03
Matko, co za baba, lepiej się jej pozbyć ze swojego życia. Gdybym była na Twoim miejscu, napisałabym jej, że jestem zmęczona, źle się czuje i nie masz siły na niczyje odwiedziny. Że może innym razem. Mężowi powiedz albo prawdę, że nie chcesz, aby przychodziła, przecież powinien to zrozumieć i nie opierać się przy jej wizycie, albo też stwierdź, że to czas przedświąteczny, tyle różnych spraw do załatwienia i jesteś zmęczona, nie chcesz już żadnych odwiedzin.
stazzja
napisał/a: stazzja 2013-01-04 13:54
Basiu, i jak rozwinęła się sytuacja? Co tam u Ciebie słychać? :) Jak dzidzia? :)
napisał/a: mr_healthy 2013-01-07 11:46
Basiu, serdecznie współczuję tego, co przeszłaś - tacy znajomi potrafią być naprawdę utrapieniem.

Z mojego doświadczenia wynika, że... nie muszę rozumieć, dlaczego moja żona czegoś chce lub nie chce. (Zazwyczaj rozumiem, bo dopytuję na tyle długo, że wreszcie mi wyjaśnia sprawę tak, że do mnie dociera).
Chodzi mi o to, że Twój mąż nie musi rozumieć, dlaczego nie chcesz się spotykać z koleżanką. Powinien po prostu stanąć jednoznacznie po Twojej stronie i tyle. Mojej żonie udało się kilka niemiłych spraw załatwić bardzo szybko i skutecznie, bo byłem obok i mieliśmy wspólne zdanie na jakiś temat.

A koleżance Twój mąż może zasugerować, żeby znalazła sobie faceta, bo on już jest zajęty. :)

Powodzenia. ;)
napisał/a: bas32ia 2013-01-08 13:20
Dziękuję za Wasze wypowiedzi. Próbowałam ją wtedy odwołać, ale i tak się wprosiła, "że ona tylko na 5 minut, coś nam poda". No i przyszła. Ledwo weszła, to znów rzuciła od razu uwagę, dlaczego nie pozbyłam się jeszcze z domu zwierząt... Od razu zaczęła się szarogęsić żebym włączyła piekarnik, bo ona musi jeszcze dopiec szarlotkę... Zrobiłam w ten dzień piernik i tak się złożyło, że ona też zrobiła i przyniosła. Były zrobione inaczej, wg różnych przepisów, mój był miękki, jej twardy i ona od razu skomentowała, że prawdziwy piernik powinien być twardy. Wkurza mnie jak nie wiem, jak podałam taki mus truskawkowy, to od razu skomentowała "o, wprawiasz się"... Ona uważa, że ona wszystko potrafi świetnie zrobić, a ja się dopiero uczę i najlepiej, abym uczyła się od niej :/ Jak tak sobie przypominam, to wiele było takich sytuacji, dotyczących różnych dziedzin życia, w których ona mnie próbowała pouczać. Teraz najbardziej się wtrąca w moją ciążę. Byłam teraz trzy dni w szpitalu. Skróciła mi się szyjka, w związku z czym mogę urodzić przed czasem, więc zalecono mi spoczynkowy tryb życia. Jak ona się o tym dowie, pewnie będzie uważać, że to moja wina... Teraz to już jej tym bardziej nie chcę widzieć i się denerwować jej uwagami. No a mąż... też myślę, że najlepiej by było, aby to on jej w końcu coś powiedział. Mam nadzieję, że w końcu tak się stanie. Na razie to on by ją nawet na chrzestną widział :/
stazzja
napisał/a: stazzja 2013-01-08 13:49
Basiu, a nie możesz temu swojemu mężowi konkretnie powiedzieć, co i jak? :) Że nie chcesz jej w pobliżu i koniec? I jak powiedział przedmówca - powiedzieć jej, że Twój mąż jest już zajęty, co wydawałoby się oczywiste, a jemu, że myślisz, że ona wcale może nie mieć takich czystych intencji. I nie zgadzaj się na chrzestną! :)
napisał/a: bas32ia 2013-01-08 20:15
Nie zgodziłam się i nie zgodzę, żeby była chrzestną :) Dopiero bym życia nie miała :p Teraz, podbudowana Waszymi wypowiedziami, czekam na jakiś ruch z jej strony, żeby jej powiedzieć, że nie musi tak dogadzać mojemu mężowi, bo on już ma żonę :) Zobaczymy jak zareaguje... Pewnie się oburzy, ale może utnę tym to co się dzieje...