Koleżanki/koledzy naszych partnerów

napisał/a: ~gość 2014-10-03 11:59
Witam. Chciałabym dowiedzieć się jakie są wasze opinie na temat posiadania znajomych płci przeciwnej w związku/małżeństwie?
Zgadzacie się na wyjścia TŻ ze znajomymi z pracy w tym płci przeciwnej np na piwo?
Tolerujecie?

Pytam, ponieważ pomimo, że jestem z moim TŻ już 9 lat jestem okropnie zazdrosna o niego. A on ma taką pracę że z kobietami pracuje, i siłą rzeczy ma z nimi duży kontakt. Stworzyła im się w pracy mieszana paczka (jeśli chodzi o płeć) no i sobie raz na jakiś czas wychodzą w piątek po pracy popić. Później w nocy jadę po niego :)
Wiem, że przesadzam, bo najchętniej bym chciała żeby czas spędzał tylko ze mną (bo sama nie mam potrzeby spotkać z koleżankami ani kolegami - jednym słowem nie jestem jakaś super towarzyska), ale przecież nie wolno nikomu zabraniać mieć znajomych. Chciałabym poznać Wasze zdanie w tym temacie. Pozdrawiam :)
napisał/a: Valkiria_ 2014-10-03 12:30
Powiem tak - zarówno ja jak i mój mąż posiadamy w pracy znajomych płci obojga. Ale praca pozostaje w pracy. Prywatnie, w wolnym czasie ja sporadycznie spotkam się z którąś koleżanka a mąż wyjdzie na piwo z kolegą.
Jeśli by szło o jakieś sporadyczne wyjścia stricte z pracy, gdzie idzie paczka znajomych - nie toczylabym bojow o to, czy są tam kobiety bo to raczej sprawa oczywista.

Zgoła inaczej maluje się w mojej percepcji pogląd na wychodzenie sobie solo z koleżanką na piwko. Bo czegoś takiego nie uznaje i nie dopuszczam (ani u męża ani u siebie). Bo niby po co? Dlaczego?
napisał/a: Itzal 2014-10-03 21:17
Czasami hobby zmusza nas do przebywania w takim a nie innym płciowym towarzystwie - nurkuję, kobiet nurkujących znam sztuk 1, nurkuje się zawsze przynajmniej w parze, jak Silvia nie może, to ide z chłopami. Jedziemy na nura, jest nas 10 chłopa i my dwie. Mąż zostaje w domu, bo nie nurkuje - chce zrobić kurs, ale kiedyś w przyszłości. Czy w związku z tym ma mi toczyć wojny, że ja mam hobby? Wyjście na piwo to pikuś przy takim hobby - na piwo zwykle idziesz do określonej knajpy, i siedzisz w odzieniu, a tu sama popatrz, jadę nie wiadomo gdzie za miasto, na jakieś bajoro, żeby wleźć w piankę, trzeba się rozebrać do bielizny (rozmiary stroju kąpielowego ), taki wypad trwa cały dzień a często i wiecej dni. Na zazdrość nie ma tu miejsca po prostu. Np. za kilka dni jadę z kumplem na nurkowanie, jedziemy we dwoje, o poranku, wrócimy pewnie gdzieś koło popołudnia. Jakby mi Mąż wojnę robił, znaczy, że mi nie ufa, jak mi nie ufa, nie mamy o czym gadać.

Inna sprawa, kiedy mamy podstawy do tej zazdrości i kontrolowania, ale i to należałoby przemyśleć, bo jeśli pojawia się konieczna chęć skontrolowania, to znak, że chyba coś jest nie halo.
napisał/a: bananovelove 2014-10-20 14:18
A ja nie widze w tym nic złego. Bez zaufania ani rusz.