Krótka historia o trudnych związkach

napisał/a: darmond 2008-01-31 20:54
MONIŚ - trudno się z Tobą nie zgodzić, Cialdini w swojej książce: "Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka", GWP, 2006 - opisuje ten mechanizm jako: "Zasadę zaangażowania i konsekwencji". Już tak jesteśmy skonstruowani psychicznie, że kiedy się w coś zaangażujemy trwamy w tym, im bardziej się zaangażujemy tym bardziej trwamy. Im więcej włożyliśmy w coś wysiłku tym większą musimy temu przypisać wartość by uciec przed "dysonansem poznawczym" (Festinger, 1953) i cerpieniem jaki się z nim wiąże.

Podsumowując to nie miłość - to automanipulacja :(
napisał/a: sorrow 2008-01-31 22:10
Wielu ludzi czytając książki Cialdiniego i podobnych autorów wpada w niepotrzebną euforię, że nagle pojęli już wszystko i są wstanie wytłumaczyć każde ludzkie zachowanie. Robią przy tym podstawowy błąd korzystając z tych wartościowych informacji i nie stawiając ich we właściwym kontekście. Warto też poczytać kilka wywiadów z takimi autorami, gdzie wyjaśniają częste nieporozumienia i wypaczenia ich idei.

Z tą (auto)manipulacją, czy też innymi technikami, które korzystają z odkryć psychologii i socjoligii jest taka dziwna sprawa, że jak się uprzeć, to wszelkie zachowania człowieka można opisać w sposób cyniczny i zaprzeczający wielu tzw. ludzkim wartościom. Jak odróżnić miłość dziewczyny, szczęśliwej i przygotowującej się do ślubu od dziewczyny wyrachowanej, stosującej sztuczki udające zakochanie, pragnącej zapewnić sobie jedynie dostatnie życie? Odpowiedź w/g autorów tych książek jest dość prosta - liczą się wewnętrzne pobudki człowieka. Osoba stosująca różne techniki i manipulacje jest nastawiona jedynie na skuteczność, czyli osiągnięcie celu. W takim przypadku wszystko inne nie występuje - przyjemność, poświęcenie, wiara, miłość, dobro. W zasadzie osoba z zewnątrz nie do końca będzie umiała ocenić i często wiele gestów oceni jako manipulację. Natomiast osoba, która jest aktywnym uczestnikiem całej sytuacji zna dużo bardziej swoje motywy, więc dobrze wie, jakie pobudki jej towarzyszą. Tak więc Moniś nie martw się, miłość istnieje, tęsknota istnieje, wiara w dobre jutro istnieje... póki to ci towarzyszy nie ma mowy o wyrachowaniu, cyniźmie, czy (auto)manipulacji .
napisał/a: darmond 2008-02-01 07:41
sorrow napisal(a):Wielu ludzi czytając książki Cialdiniego i podobnych autorów wpada w niepotrzebną euforię, że nagle pojęli już wszystko i są wstanie wytłumaczyć każde ludzkie zachowanie. Robią przy tym podstawowy błąd korzystając z tych wartościowych informacji i nie stawiając ich we właściwym kontekście. Warto też poczytać kilka wywiadów z takimi autorami, gdzie wyjaśniają częste nieporozumienia i wypaczenia ich idei.


tak się składa, że nie popadam w żadną euforię związaną z wiedzą, a poza wywiadami z tymi ludźmi, z częścią z nich rozmawiałem osobiście (prof. Cialdini - na smypozjum), a część z nich znam osobiście (prof. Zalewski, prof. Doliński, prof. Wojciszke) - i zapewniam Cię, że to o czym oni piszą to nie idee (to nie są książki filozoficzne) tylko weryfikowalne i replikowane dane naukowe pochodzące z kontrolowanych eksperymentów i badań!!!!!

sorrow napisal(a):Z tą (auto)manipulacją, czy też innymi technikami, które korzystają z odkryć psychologii i socjoligii jest taka dziwna sprawa, że jak się uprzeć, to wszelkie zachowania człowieka można opisać w sposób cyniczny i zaprzeczający wielu tzw. ludzkim wartościom.

można, ale niekoniecznie będzie to miało cokolwiek wspólnego z nauką - nauka nie jest cyniczna, cyniczni mogą być conajwyżej ludzie; btw. a co to są tzw. "ludzkie wartości"???!!!

sorrow napisal(a):Jak odróżnić miłość dziewczyny, szczęśliwej i przygotowującej się do ślubu od dziewczyny wyrachowanej, stosującej sztuczki udające zakochanie, pragnącej zapewnić sobie jedynie dostatnie życie? Odpowiedź w/g autorów tych książek jest dość prosta - liczą się wewnętrzne pobudki człowieka. Osoba stosująca różne techniki i manipulacje jest nastawiona jedynie na skuteczność, czyli osiągnięcie celu. W takim przypadku wszystko inne nie występuje - przyjemność, poświęcenie, wiara, miłość, dobro. W zasadzie osoba z zewnątrz nie do końca będzie umiała ocenić i często wiele gestów oceni jako manipulację. Natomiast osoba, która jest aktywnym uczestnikiem całej sytuacji zna dużo bardziej swoje motywy, więc dobrze wie, jakie pobudki jej towarzyszą. Tak więc Moniś nie martw się, miłość istnieje, tęsknota istnieje, wiara w dobre jutro istnieje... póki to ci towarzyszy nie ma mowy o wyrachowaniu, cyniźmie, czy (auto)manipulacji .


powyższy zabieg erystyczny to czysta demagogia - sprawiasz wrażenie osoby, która wie, która chce pomóc, przytulić pocieszyć, ale nie interesuje Cię "drugie dno" - owszem można nazywać miłością związek bez obecności drugiej osoby - tak samo jak można nazywać malucha mercedesem - można - tylko po co?

to forum powstało po to żeby pomagać, a to nie zawsze oznacza głaskanie i przytulanie, czasami pomóc - znaczy przedstawić inny niż wszyscy punkt widzenia


ps. oczywiście jeśli uważasz, że moje wypowiedzi nie są na temat i niczego nie wnoszą a tylko zaśmiecają forum - usuń je :)

pozdrawiam
napisał/a: Baza 2008-02-01 09:01
napisal(a):powyższy zabieg erystyczny to czysta demagogia - sprawiasz wrażenie osoby, która wie, która chce pomóc, przytulić pocieszyć, ale nie interesuje Cię "drugie dno" - owszem można nazywać miłością związek bez obecności drugiej osoby - tak samo jak można nazywać malucha mercedesem - można - tylko po co?


Czym jest to drugie dno? Bo nie rozumiem?

I zrozum, że to nie jest miłość bez obecności drugiej osoby. Tak naprawdę nigdy tego nie zrozumiesz dopóki nie będziesz w takiej sytuacji. Gdy jestem daleko nie potrafię nie być w kontakcie z osobą mi bliską. Ciągłe sms'y i telefony w przerwach między widzeniem, co prawda mogą się wydawać 'nie bliskością', ale jesteśmy bliżej niż nie jedna para mieszkająca 100 metrów od siebie - uwierz mi :).
napisał/a: darmond 2008-02-01 12:13
"drugie dno" - to, to że miłość wymaga bliskości drugiej osoby dosłownie!!; szanuje Twoje zdanie Baza, że można mieć namiastkę blikości poprzez telefony i smsy, ale niestety nie zastąpią one bliskości, bez względu na to jak bardzo będziemy w to wierzyć i jak bardzo będziemy się starać, bliskość to także dotyk, zapach, i przede wszystkim możlwość odbioru emocji (z twarzy, gestów, proksemiki, dotyku właśnie itp.) a tego nie zapewni Ci żadne urządzenie, uwierz mi :)
napisał/a: ika116 2008-02-01 13:58
darmond nie zgodzę się z Tobą (co nie znaczy, że chciałabym aby Twoje posty były wykasowane )
W uczuciu na odległość też jest wzajemna dosłowna bliskość, dotyk, zapach, czytanie emocji z twarzy, poznawanie mapy ciała, tyle tylko, że jest to rzadkie. Rzadkie co nie znaczy mniej intensywne, bo właśnie może nawet bardziej, poprzez wspomnienia, analizowanie, przeżywanie tego już w myślach 100 razy, zauważanie nowych szczegółow 'zaraz, zaraz, jak to on na mnie wtedy spojrzał przy śniadaniu..., jak ta koszula cudownie nim pachnie..itp'
Taka miłość na odległość jest trudna, ale przecież jest.
Natomiast zgodziłabym się z Tobą, gdybyś miał na myśli ludzi, którzy nigdy się nie widzieli, nie powąchali nie posmakowali, w słowiej głowie maja tylko jakieś wyobrażenia, ale się 'kochają'.
napisał/a: Baza 2008-02-01 15:13
darmond napisal(a):"drugie dno" - to, to że miłość wymaga bliskości drugiej osoby dosłownie!!; szanuje Twoje zdanie Baza, że można mieć namiastkę blikości poprzez telefony i smsy, ale niestety nie zastąpią one bliskości, bez względu na to jak bardzo będziemy w to wierzyć i jak bardzo będziemy się starać, bliskość to także dotyk, zapach, i przede wszystkim możlwość odbioru emocji (z twarzy, gestów, proksemiki, dotyku właśnie itp.) a tego nie zapewni Ci żadne urządzenie, uwierz mi :)


Masz żonę?
napisał/a: darmond 2008-02-01 16:47
ika116 ok, szanuję Twoję odrębne zdanie :) - nie wszyscy świat postrzegamy tak samo :)

Baza, tak
napisał/a: Baza 2008-02-05 08:32
darmond napisal(a):
Baza, tak



To czy dalej myślałbyś, że jest to automanipulacja, gdyby teraz jakimś sposobem Ona znalazła się 600 km. od Ciebie?

Zresztą to dyskusja trochę bezsensu . Ani ja Ciebie nie zrozumiem, ani Ty mnie . Z mojej strony kończę rozmowę i dzięki za wszystko .
napisał/a: MonikaDaria 2008-02-05 18:39
O czym wy mówicie?
Przerabiać miłość na jakieś dziwne ideologie?
Kocham to tęsknię, czasem brakuje mi sił, ale slowa otuchy zawsze pomagają. To nie żadna manipulacja tylko kop w dupe (za przeproszeniem)

Wierzę w naszą miłość i wiem że kwestią czasu będzie nasze WSPÓLNE życie.
Raz upadam, raz się podnoszę, ale wciąż zyję bo wiem że mam dla kogo, wiem że warto. Warto kochać i czekać.

Z taką miłością jest jak z ciążą. Na Olę też czekałam, niby była a nie mogłam jej przytulić pocalować wyjść na spacer... Ale to czekanie zostało mi wynagrodzone. Dbałam o nią jak się dba o uczucie i wkońcu nadszedł czas kiedy mogłam ją wziąć w swoje ramiona :)