Kto chętny na zdradę? Dlaczego?

napisał/a: sorrow 2008-12-16 00:37
szeptem, te sprawy zazwyczaj mało świadomie się toczą, więc to co piszesz dość ciekawie wygląda. Możesz coś więcej napisać na czym w twoim przypadku polegała odpowiedzialność za twoje czyny (czyli za zdradę) i jakie konsekwencje, o których piszesz poniosłaś? Ciekawi mnie również to, że nie żałujesz, czyli innymi słowy mówiąc dlaczego uważasz, że zdrada była lepszym wyjściem od odejścia od tamtego partnera, żeby z czystym sumieniem związać się z tym ukochanym?
napisał/a: ~gość 2008-12-16 10:32
sorrow napisal(a):Ciekawi mnie również to, że nie żałujesz, czyli innymi słowy mówiąc dlaczego uważasz, że zdrada była lepszym wyjściem od odejścia od tamtego partnera, żeby z czystym sumieniem związać się z tym ukochanym?


Sorrow - to nazywa się relatywizm moralny.
napisał/a: szeptem1 2008-12-16 11:10
sorrow, nakreślę Ci sytuację :)

Pięć lat temu spotkałam kogoś, ale on był inny niż wszyscy. Miał bardzo oryginalne podejście do wszystkiego, mało mówił, i właściwie tylko z jego spojrzenia czy dotyku można było wyczytać jakiekolwiek uczucia. Ja.. już od pierwszego spotkania wpadłam po uszy. Całkowicie mój typ, męski, świetna budowa, a później ten.. wspaniały i ciekawy charakter. Taki że nigdy nie wiesz czym zaskoczy cię tym razem. Jednak nie byliśmy razem, spotykaliśmy się rozmawialiśmy i do niczego nie doszło prócz przytulania itp. W pewnym czasie nasze drogi zaczęły się rozchodzić i nie mogliśmy na to nic poradzić. On wyjechał bez słowa, a ja zostałam ze swoimi uczuciami i niewiedzą gdzie jest i co robi.

Jakiś czas po jego wyjeździe poznałam kogoś. Myślałam, że to ten, że to miłość itd. Jednak po 3 latach okazało się, że było mi z nim wygodnie bo przy nim nie myślałam o tamtym. Ze cała wielka miłość w momencie rozmowy o rodzinie, wyprowadzce itd. wyparowała i zostało tylko przyzwyczajenie. A później było tak jak w komedii romantycznej... pojawił się tamten, zaproponował spotkanie i uczucia, które tak skrywaliśmy oboje odżyły z jeszcze większą siłą. Mogłam się powstrzymać, lecz robiłam to z pełną świadomością, wiedziałam jak to wszystko może się skończyć i jakie będą konsekwencje. Wiedziałam, że chce być z nim blisko, najbliżej jak tylko mogę.

Nie żałuję zdrady, bo jeśli się kogoś zdradziło to trzeba mieć jaja i albo powiedzieć tej drugiej osobie albo nie. Ja byłam świadoma, że to zapewne przypieczętuje nasze rozstanie i kłótnie tylko potwierdzą niedopasowanie. Niewiele się myliłam, jednak facet z którym byłam powiedział, że to dla niego nic nie znaczy. Nasz związek jednak nie przetrwał.
napisał/a: sorrow 2008-12-16 11:49
szeptem, twoja historia jest całkiem prosta i zrozumiała. Szczerze mówiąc liczyłem na coś innego skuszony słowami o odpowiedzialności, świadomości wyboru i nie żałowaniem decyzji.

Muszę ci powiedzieć, że obiektywnie patrząc na twoją sytuację mam zupełnie inny jej obraz niż ty. Może będzie się to bardzo okłóciło z tym co sama o sobie myślisz, albo z tym jak sama sobie wytłumaczyłaś sytuację, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia... ale pozwól, że napiszę.

Otóż to co zrobiłaś miało bardzo mało do czynienia ze świadomym wyborem. Dla mnie to czyste odruchy. Nie zaprzeczam tu wielkiej miłości do tego pierwszego. Chodzi mi o to jak postąpiłaś - zamiast odejść od obecnego partnera, żeby z czystym sumieniem związac się z tym pierwszym uległaś początkowym odruchom i zdradziłaś.

Co do konsekwencji, to nic dziwnego że je akceptujesz. Po prostu nie poniosłaś ich wcale. To twój partner je poniósł i będzie je dźwigał przez całe życie. Niestety... takie rzeczy wloką się za człowiekiem, chociaż z całych sił chciałby się ich pozbyć. Możesz być pewna, że na zawsze pozostaniesz w umyśle tamtego chłopaka... będziesz nawet symbolem, poprzez pryzmat którego będzie patrzył na wszystkie dziewczyny.

Odnośnie żałowania, to trochę się na tobie zawiodłem. Rozumiem, że możesz cieszyć się obecnym związkiem i szczęściem. Jak jednak możesz nie żałować, że zdradziłaś drugiego człowieka? Miałaś możliwość zachować się w porządku... miałaś szansę odejść. Na pewno też by cierpiał, ale wierz mi... to nic w porównaniu do cierpienia zdradzonego. Powinnaś żałować... powinnaś. Jeśli na prawdę tego nie czujesz, to... hmm... nie będę tego ubierał w słowa. Sama pewnie się domyślasz, że jednak powinnaś żałować tego co się stało. Rozpoczęłaś nowy związek od krzywdy wyrządzonej innemu człowiekowi... ciekawe czy będzie to miało wpływ na twoje dalsze losy.

Patrzę tak na twój podpis "jesteśmy tylko ludźmi". Wiesz... lepiej, gdyby twoje motto brzmiało "jesteśmy aż ludźmi". Wtedy zamiast poddawac się (bo "tylko") dążyłabyś i próbowałabyś do czegoś więcej (bo jesteś "aż" czlowiekiem). Warto na to "aż" zasłużyć.
napisał/a: szeptem1 2008-12-16 12:03
Ja nigdzie nie wspomniałam że jestem w nowym związku. :)

I nie żałuję, ponieważ nie mam czego żałować. Chłopak z którym byłam sam jak się okazało święty nie był.

Pomijając to, dlaczego mam żałować świadomego wyboru? Przecież mogłam się z nim nie spotkać, mogłam nie pozwolić na nic.. a jednak chciałam.
napisał/a: Monini 2008-12-16 12:08
milla napisal(a):BeatrixKiddo i Monini – przepraszam ale mówicie rzeczy, które można wyczytać w pierwszym lepszym mało ambitnym czasopiśmie dla Pań – strata kasy i nic z tego nie wynika


no przepraszam bardzo, ale wkurza mnie, jak ktos probuje sie oczyscic z winy zwalajac wine za wlasna zdrade na partnera, to dopiero jest malo ambitne...
milla napisal(a):Drażnią mnie takie wypowiedzi .

i vice versa. Forum polega na tym, ze kazdy moze powiedziec swoje zdanie, ktore nie zawsze sie nínnym podoba.
szeptem napisal(a):jeśli się kogoś zdradziło to trzeba mieć jaja i albo powiedzieć tej drugiej osobie albo nie. Ja byłam świadoma, że to zapewne przypieczętuje nasze rozstanie i kłótnie tylko potwierdzą niedopasowanie

dokladnie, szkoda tylko, ze najpier sie z nim nie rozstalas... powinnas powiedziec, co czujesz i zwyczajnie odejsc. Ale oczywiscie to jest Twoje zycie, skoro czujesz, ze to bylo zgodne z Twoimi zasadami, to dobrze.

No wlasnie, a jestes z tym, z ktorym ponownie sie spotkalas?
napisał/a: szeptem1 2008-12-16 12:17
Nie jestem z żadnym z nich. Musiałam chyba dojrzeć do tego, ze zdrada sprawiła mi bardzo duża przyjemność i wręcz byłabym w stanie zdradzać tylko i wyłącznie dla przyjemności. A tego w związku nie potrzeba. Więc odeszłam.
napisał/a: sorrow 2008-12-16 12:35
szeptem, sorry... popełniłem błąd zakładając, że każdy człowiek żałuje, kiedy zrobi coś złego... kiedy kogoś niepotrzebnie skrzywdzi na przykład. To przez to, że za dużo tu się takich ludzi na forum przewija... mało jest takich, którzy robią to z premedytacją czerpiąc z tego przyjemność. Stąd te moje wypociny, które tobie są zupełnie do niczego nie potrzebne. Proszę uznaj moją poprzednią wypowiedź za niebyłą.
napisał/a: szeptem1 2008-12-16 12:45
sorrow, ja w żadnym wypadku nie odebrałam tego negatywnie :) każdy ma prawo sądzić co chce.. może po prostu mało ludzi ma 'jaja' żeby zdradzić i nie czuć wyrzutów sumienia, i sądzę że każdy kto zdradził miał z tego jakąś przyjemność, ale nie każdy się do tego przyzna. Ja śmiało mogę powiedzieć, że zdrada jest czymś co niesie za sobą różne uczucia, ale w moim przypadku jest to bardzo podniecające i ciężko się na to nie zdecydować. Opowiedziałam Ci tylko o małej części tego co się działo w moim związku czy życiu, więc na tej podstawie nie możesz sądzić nic innego :) To zrozumiałe. Zdrada jest potępiana i ja zdaje sobie z tego sprawę.
napisał/a: ~gość 2008-12-16 13:13
sorrow napisal(a):szeptem, sorry... popełniłem błąd zakładając, że każdy człowiek żałuje, kiedy zrobi coś złego... kiedy kogoś niepotrzebnie skrzywdzi na przykład.



Sorrow - czy nie mam racji, że nie warto wybaczać ?
Hedonistka wprost pisze, zdradzałam bo dobrze mnie było.
Czy wybaczyłbyś komuś kto prezentuje taki system wartości ?
napisał/a: szeptem1 2008-12-16 13:18
onomatopeja, nie wybaczyłabyś komuś kogo kochasz?

uważasz, ze jesteś tak uczciwa i w porządku, że jeśli nie zdarzyło się to tobie to myślisz, że dla innych zdrada jest czymś co zawsze musi być końcem związku?

widzisz, ty postrzegasz zdradę jako coś co się wybacza lub nie, ja nad zdradą potrafię przejść do porządku dziennego i czuć się z tym dobrze. Nie dlatego, bo ja zdradzam tylko dlatego, że wiem.. iż on zawsze wraca do mnie.
napisał/a: ~gość 2008-12-16 13:24
szeptem napisal(a):onomatopeja, nie wybaczyłabyś komuś kogo kochasz?

Wybaczyłabym widząc szczery żal, skruchę i mocne postanowienie poprawy


uważasz, ze jesteś tak uczciwa i w porządku, że jeśli nie zdarzyło się to tobie to myślisz, że dla innych zdrada jest czymś co zawsze musi być końcem związku?

Ty może sobie z tego nie zdajesz sprawy, ale zdrada dla osoby zdradzonej to jest koniec świata, zawiedzenie zaufania do osoby najbliższej. Ty jesteś zwolenniczką tzw. otwartego związku -każdy bzyka się z kich chce i kiedy chce, po czym opowiada zonie/mężowi, jak fajnie bzykało się z innym.
Dla mnie osobiście otwarty związek to zaprzeczenie związku opartego na uczuciu - miłości, związek gdzie nie ma lojalności.
Skoro Twój partner wybacza Tobie zdrady - to jest wyłącznie jego problem i jego psychiki.
Zapewniam Ciebie, że większość populacji nie byłaby zdolna do zaakceptowania takiego postępowania swojego partnera.



widzisz, ty postrzegasz zdradę jako coś co się wybacza lub nie, ja nad zdradą potrafię przejść do porządku dziennego i czuć się z tym dobrze. Nie dlatego, bo ja zdradzam tylko dlatego, że wiem.. iż on zawsze wraca do mnie.


Gdybyś zdawała sobie sprawę z grożących konsekwencji - nie zdradziłabyś. Twój partner dał Ci po prostu carte blanche. Gdyby Twój partner zachował się tak - jak mąż w niżej cytowanym poście - nie cieszyłabyś się z faktu zdradzania partnera.

http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=16&w=21120532&a=21158912
doskonale moge wczuć sie w sytuację Twojej małżonki.Ja też zdradziłam swojego
męża, kiedy sie dowiedział pomimo moich błagań odszedł. potem go za tą
nieugiętość nienawidziłam, bo go nadal kochałam i kocham. Teraz jestem juz 2
lata po rozwodzie. on wniósł pozew i wygrał. Początkowo nie chcialam dac mu
rozwodu, ale to nic nie dało. Wiem, że żadngo innego mężczyzny już nie pokocham
jak mojego bylego męża. Po rozwodzie spotykałam się z kilkoma facetami, aby
zapomieć o nim. Próbowac ułozyć sowbie zycie od nowa. Ale uczuć nie da się
oszukac. Żaden facet nie był "nim". Kiedy go zdrazałam nie myslałam poważnie o
tamtym związku. To był tylko seks, odskocznia od małżeńskiego życia. Ale
wiedziałam, że mężą chcę mieć tylko jego. W końcu wśród moich koleżanek zdrady
małzeńskie są w modzie, takie czasy. ja też chciałam korzystać. To była
tragiczna pomyłka.Straciła w jednej chwili człowieka którego kochałam. I nic
tego nie zmieni.Bardzo tego żałuję,ale to nic nie zmienia. Ta osoba z którą
zdradziłam swojego męża, też żyła w związku. Kiedfy jego zona się dowiedziała
potrafiła mu wybaczyć- mój mąż mi nie.Efekt jest taki, że ja zmieniam
chwiloewych facetów, a on ma dalej rodzinę. Mój byly mąż długo był sam, miał
uraz do kobiet, Dopiero teraz 2 lata po rozwodzie zaczął sie psotyjać z inną
kobietą o czym doniosły mi nasze dzieci. raz widziałam ich razem i coś aż w
sercu mi zakłuło. Chciało mi się płakać. Ale to już nic nie da.

[/b]