Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Ludzie nie lubią zaradnych kobiet?

napisał/a: Magulka 2009-11-26 01:43
Od pewnego czasu zastanawiam się jak to jest. Czy mężczyźni i ludzie w ogóle wolą kobiety, które świetnie sobie radzą, czy jednak wolą takie biedne szare myszki, które bez pomocy otoczenia pewnie nie przeżyłyby ani jednego dnia?

Z moich ostatnich doświadczeń mam wrażenie (może mylne), że jednak wolą te biedulki, które z niczym sobie nie radzą. Słuchajcie, bo co byście myśleli, gdybyście wiele razy słyszeli od płci męskiej:
- jesteś zbyt idealna
- jesteś piękna, mądra, inteligentna, wszystko max
- zawsze nienaganna, za co się nie weźmiesz same sukcesy, za bardzo się starasz.
Jasne, że choć nie do końca się z tym zgadzam, to miło się przynajmniej tego słucha Sęk w tym, że to jest problem, dla niektórych wręcz nie do przeskoczenia...

Trochę o mnie. Młoda kobieta, nie aż taki cud ale dbam o siebie Dobra praca, niezłe stanowisko, jak na swój wiek nieźle zarabiająca. Samodzielna. Ambitna. Nie boję się przyszłości, bo wiem, że nie ma sytuacji, w której nie potrafiłabym się odnaleźć. Mam swoje zdanie i żyję swoim własnym życiem, które oceniam za udane i kolorowe. Wszystko co teraz mam i to, na co mogę sobie w tej chwili pozwolić kosztowało mnie naprawdę wiele wysiłku i wyrzeczeń, nic nie spadło mi z nieba. Odkąd pamiętam dużo się uczyłam. Od najmłodszych lat tato mnie zachęcał do nauki. Wychowywał mnie samotnie, nie mam mamy. Od najmłodszych lat uczył mnie samodzielności i odpowiedzialności za swoje decyzje. Jeśli coś było związane z nauką było w moim domu uważane za dobre i w takim tonie upłynęło mi dzieciństwo. Z czasem sama się wciągnęłam w wir nauki, co nie znaczy, że nie umiałam tego pogodzić z licznym gronem znajomych. Do dziś wspominam, jak będąc w szkole średniej potrafiłam wrócić w nocy z jakiejś imprezki i gdy moi znajomi smacznie już spali, ja potrafiłam się uczyć do białego rana. Niezły ze mnie świr, prawda? Podobnie jak kiedyś, teraz też zamiast spać, bo jutro jak zwykle wstaję o 5.00, wolę napisać do Was Piszę o tym w takim lekkim tonie, choć czasami nie było łatwo. Nie odbierzcie mnie źle, bo w chwili obecnej piszę o sobie anonimowo, co wcale nie oznacza, że wszem i wobec w życiu codziennym krzyczę, jaka to ja jestem cudowna Wręcz przeciwnie, jestem w miarę skromna.

W tym momencie stanęłam w takim martwym punkcie i poważnie zastanawiam się, czy to wszystko miało sens? Miło jest słyszeć, że jest się takim i owakim, bo to jest miłe, ale jest jeszcze ta druga - bardziej mroczna strona. Otóż patrząc z perspektywy czasu widzę, że w większości moich związków faceci ze mną rywalizowali. Niejednokrotnie słyszałam też od znajomych, jak ktoś mówił, że lepiej się do mnie nie będzie zbliżał, bo pewnie i tak go zostawię dla kogoś "lepszego". Ostatnio na przykład usłyszałam, to będzie cytat z sms'a - M., obawiam się, że nie mogę Ci dać tego na co zasługujesz, nie jestem ani taki piękny, ani nieskazitelny jak Ty. To są chyba jakieś żarty?! Przecież ja też nie jestem, więc w ogóle nie rozumiem, jak można tak myśleć? Napisała to osoba, którą znam niedługo. Myślałam, że świetnie się dogadujemy. Niewiele mu mówiłam o sobie, raczej z czasem wszystko samo wyszło na światło dzienne - kim jestem, gdzie pracuję i w ogóle. Dopóki tego nie wiedział, to nie pisał do mnie takich bzdur, więc jestem pewna, że mówi tak patrząc przez pryzmat właśnie takich rzeczy. Czy ja muszę się tego wstydzić? Mam wrażenie, że powinnam porzucić pracę, być taką przysłowiową szarą myszką, która nie wie co ze sobą i swoim życiem zrobić, zniszczyć wszystkie dyplomy, pozwolić innym decydować o sobie i wtedy byłoby mi łatwiej. To jest jakiś paradoks, że nawet ze znajomymi nie mogę pogadać o głupiej pracy, czy o planach na wakacje, bo czuję, że mi nie wypada. Jak dla mnie to jest naprawdę problem. Duży problem i jedyny jaki na chwilę obecną mam. Co o tym sądzicie?
napisał/a: BOGINS 2009-11-26 11:05
Niaf niaf, wiec trafiła kosa na kamień :P
Ja jestem chodzącym ideałem :D

Wiesz, wydaje mi się czasem, że mam podobnie... tzn., gwoli ścisłości mam wrażenie, że życie płynie, jest fajnie, ma się narzeczoną, życie się układa, jest praca, odpowiedzialna, średnio finansowo dobra, ale ciepła i przytulna, ale cholernie rozwijająca wyobraźnie - w skrócie urzędas od terroru :) (dlatego mój idol to Brus Willis, tzn zawsze był hehehe). jakoś tak jest że wszystko mi się udaje... przeważnie nie od razu, z upływem czasu, ale zawsze dopnę do celu... Mam wrażenie, że może nie wszystkim, ale przynajmniej części osób to przeszkadza... że nie masz problemów z których możesz się "wyspowiadać". Tzn problemy są, jednakże w porównaniu do tych wszystkich wokół mnie, są marginalne i mógłbym powiedzieć że błahe...
Zapewne jest tak i w twoim przypadku.
Dla faceta ważne jest aby móc pomóc kobiecie... może więc sprawiasz wrażenie kobiety, która jest w stanie załatwić wszystko i wszystkich...
napisał/a: Magulka 2009-11-26 16:45
BOGINS napisal(a): Mam wrażenie, że może nie wszystkim, ale przynajmniej części osób to przeszkadza... że nie masz problemów z których możesz się "wyspowiadać". Tzn problemy są, jednakże w porównaniu do tych wszystkich wokół mnie, są marginalne i mógłbym powiedzieć że błahe...
Zapewne jest tak i w twoim przypadku.

Tak, tak jest. Nie mam w sumie żadnych problemów, ale nie w tym sęk. Od pewnego czasu przestałam rozmawiać ze znajomymi nawet o głupotkach, które mi się cały czas przytrafiają, a to w pracy, a to gdzieś tam na jakiś zajęciach. Mam wrażenie, że nie to co mówię, ale ogólnie fakt, że gdzieś tam na coś uczęszczam, że w moim życiu wciąż się coś dzieje moim słuchaczom przeszkadza. Gdy temat zejdzie na sprawy mi znane, bo np zajmuję się tym w pracy, albo gdzieś tam o tym wyczytałam lub od kogoś usłyszałam, to broń boże nie mogę o tym mówić, bo zaraz po minach widzę, że już pewnie myślą, że się wymądrzam. To jest straszne. Człowiek jest w miarę z siebie zadowolony, stara się, no ale nikt tego nie rozumie. Praktycznie każdy mój mały sukces muszę ukrywać, nie mogę otwarcie się komuś pochwalić, bo i tak nikt tego nie zrozumie, że dużo pracy w to włożyłam. Czy to jest zazdrość?Czy mam tak beznadziejnych znajomych, że mi po prostu zazdroszczą? Nie uważam siebie za jakąś "lepszą" od nich. Każdy ma inny sposób na swoje życie, ktoś wybrał inny niż ja, co nie znaczy że jest "gorszy".

BOGINS napisal(a): Dla faceta ważne jest aby móc pomóc kobiecie... może więc sprawiasz wrażenie kobiety, która jest w stanie załatwić wszystko i wszystkich...

Na chwilę obecną potrzebuję przede wszystkim odrobiny zrozumienia dlatego co robię. Żeby mnie ktoś nie oceniał tak pochopnie, bo prawda jest taka, że sama nie jestem w stanie mieć wszystkiego. Nie jestem cyborgiem i moje potrzeby nie różnią się niczym od potrzeb przeciętnej kobiety w moim wieku, no może ta potrzeba samorealizacji jest trochę większa. Wymagam od faceta jedynie tego zrozumienia i miłości, żebym mogła z kimś bez problemów porozmawiać o tym moim cudownym codziennym życiu Sadzę, że moje wymagania są mniejsze od większości kobiet, które znam. Nie interesuje mnie czy ktoś jest biedny, czy bogaty, czy jest pracownikiem produkcji, czy prezesem, nigdy to nie było dla mnie ważne, bo chciałam sama coś osiągnąć. No ale nikt mnie nie rozumie i wszyscy z góry zakładają, że nie ma co ze mną nawet zaczynać, bo i tak pewnie kopnę go w cztery litery i odejdę do "lepszego". Jakaś paranoja...

Mam pewien plan, chcę w najbliższym czasie radykalnie zmienić swoją sytuację i jak się uda, to będę znów o krok do przodu. Martwię się jednak, że gdy zrobię ten krok, to już w ogóle stracę znajomych i nie wiem czy warto. A może jak ktoś mnie pyta czym się zajmuję, co robię na co dzień, to powinnam zacząć kłamać? Mówić, że nic nie robię, szukam pracy, beznadziejna sytuacja. Dodatkowo przestanę o siebie dbać, będę chodziła w powyciąganych swetrach i w ogóle. Zero makijażu, zero czegokolwiek, szara mysz. Nie wiem co robić... Człowiek musi udawać kim jest, czy to jest normalne?
napisał/a: Malgorzatka21 2009-11-26 17:05
Magulka napisal(a):Mówić, że nic nie robię, szukam pracy, beznadziejna sytuacja.

Niestety taka jest mentalność Polaków. Zauważcie że na ulicy ciężko spotkać zadowoloną, pełną życia osobę. Ja niestety jestem chora mniejsza o to co mi jest ale uważam że życie jest piękne. Uśmiecham się do ludzi i gdy ktoś zapyta co słychać odp że wszystko ok, bo tak jest naprawdę Moi znajomi czasami podchodzą do mnie z grobową miną i pytają co tam? Nie rozumiem tego, myślą że skoro jestem chora to pogrążyłam się w żałobie i tak też trzeba mnie traktować. A ja żyję dalej i nawet jestem bardziej szczęśliwa niż kiedyś.
Magulka napisal(a):Od pewnego czasu przestałam rozmawiać ze znajomymi nawet o głupotkach, które mi się cały czas przytrafiają, a to w pracy, a to gdzieś tam na jakiś zajęciach.

Czasami przysłuchuję się innym ludziom np w autobusie o czym rozmawiają i wydaje mi się to takie beznadziejne. Jak można takim sprawom poświęcić chociaż chwilę czasu. Cóż ludzie są różni, ja patrzę na świat przez pryzmat mojej choroby i może dlatego inaczej postrzegam pewne sprawy. Tylko czasami się zastanawiam czy ja też kiedyś taka byłam
napisał/a: kasiasze 2009-11-26 19:17
Magulka, moge Ci podsunac proste rozwiazanie, ktore sama kiedys zastosowalam i zadzialalo. Wymaga czasu, owszem. Coz, nie ma nic (jaka sama wiesz!) za darmo. Zmien prywatne srodowisko, po prostu powoli zmieniaj znajomych. Wybieraj nieco bardziej wyrafinowanych facetow, moze starszych, o poczuciu wlasnej wartosci.
Mowisz o "znajomych" nie przyjaciolach. Uwazam, ze tych naprawde mozna wymienic i nie jest to nic zlego. Po prostu rozwijasz sie, a oni nie - to wszystko.
napisał/a: ~gość 2009-11-26 20:53
Fecetowi jest po prostu wstyd czesto ze jego kobieta jest wyzej w hierarchii ze umie sobie radzic i przy niej wychodzi na ciamajde. To przeszkadza. Co do mowienia o sobie. Oczywiscie glupota jest odrazu informowanie o swoim statusie zyciowym. Nalezy stopniowo dawkowac informacje o sobie. Najlepiej radze ci jezdzic na spotkania autobusem na poczatku :D.
Facet mowiac ze boi sie ze go wymienisz na lepszy model mysli sobie tak - bede dla niej niewystarczajaco dobry, jej sie powodzi a ja jakos slabo ciagne, wiec jak zechce ona to sobie moze w latwy sposob zmnie lamage zostawic i w moje miejce wybrac kogos po prostu lepszego.
Od zycia dostajesz sukcesy i facet mysli ze ze od niego tez bys ciagle wymagala a ze soie nei jest idealnym to watpliwosci sie pojawiaja...
napisał/a: Zakk 2009-11-26 21:50
Magulka napisal(a): Ludzie nie lubią zaradnych kobiet?


moim zdaniem powinnaś do tytułu dodać jeszcze hasło "zakompleksieni".
Tyle ode mnie.
Osobiście uwielbiam kobiety które wiedzą czego chcą, stąpają stabilnie po tej ziemi i radzą sobie, a co za tym idzie można na nich polegać.
Oczywiście pomijam tutaj skrajności
napisał/a: Nikita8 2009-11-26 22:19
Mimo tego co napisałaś trudno mi doradzić co powinnaś zrobić, bo jest wiele rzeczy których poprzez inernet nie jestem w stanie zauważyć. Może znajomi odbierają Ciebie w taki sposób ze względu na ton głosu, sposób mówienia? Może bojąc się że ktoś tak pomyśli walisz prawdę od razu, zniechęcając na starcie nowo poznanych facetów? Nie mówię, że tak jest :) Tylko wszystkiego przez internet nie zobaczę ;)
Popieram kasiasze, jeśli chodzi o znajomych. Jeżeli to nie bliscy Ci ludzie, to możesz traktować ich jako jakiś epizod w życiu. Jakiś czas było Wam po drodze, ale czas się rozstać bo zmierzacie w różnych kierunkach.

Wiesz - jeśli chodzi o mężczyzn, to może właśnie masz za niskie wymagania? Może powinnaś ustawić poprzeczkę na tyle wysoko, żeby była szansa że coś z tego będzie? Jesteśmy wychowani w przekonaniu, że to mężczyzna jest głową rodziny, głównym żywicielem, oparciem, itp. No tak przez długi czas było i taki wzór wciąż funkcjonuje gdzieś tam w nas, choć wiele się zmienia. Ty jesteś na tyle samowystarczalna i wymagająca w stosunku do siebie, że wielu facetów zrezygnuje od razu - może z czystego lenistwa? Stanowisz zbyt duże wyzwanie, a przy okazji grozisz porażką - gdy on przyjdzie dumny np. z awansu, może się okazać że i tak jesteś wyżej od niego. To jednak uderza w jego dumę, poczucie wartości. Tak sądzę.

Z własnego doświadczenia powiem Ci, że powinnaś szukać osoby, z którą oboje będziecie siebie inspirować, będziecie dla siebie wyzwaniem, dacie sobie impuls do działania, ale też świadomość że niepowodzenie nie świadczy o Was źle.

Nie wiem czy nie zamotałam jakoś strasznie :P

gosia123, popieram! Ludzie uwielbiają wciąż marudzić, czerpią radość z opowiadania o swoich nieszczęściach, chorobach, wypadkach - najlepiej jeszcze się licytować kto ma gorzej! A najlepiej jak powtarzają tylko w kółko jakie to mają beznadziejne życie :P Bez konkretów, tak po prostu... Miałam okazję poznać i ledwo wytrzymałam w towarzystwie. Magulka, jak Cię najdzie na ściemnianie że Ci coś nie wyszło to nie przesadź - bo jeszcze się okaże że wygrasz licytację kto ma gorzej i też będą krzywo patrzeć ;)
napisał/a: Magulka 2009-11-26 22:58
gosia123 napisal(a): Moi znajomi czasami podchodzą do mnie z grobową miną i pytają co tam? Nie rozumiem tego, myślą że skoro jestem chora to pogrążyłam się w żałobie i tak też trzeba mnie traktować.

Rozumiem Cię, przechodziłam podobne piekło, gdy byłam mała. Mając niecałe 6 lat nie za bardzo rozumiałam, co to znaczy nie mieć mamy i inni "życzliwi" mnie w tym skutecznie uświadamiali. Wręcz wytykali mnie palcami - o, to córka tej i tej, taka tragedia, co z tym dzieckiem teraz będzie. Wielu było bardzo zdziwionych, gdy przyglądali mi się np podczas zabawy, bo jak małe dziecko może się jeszcze w ogóle zachowywać, jak każde inne dziecko. Powinnam chyba płakać dniami i nocami, choć podkreślam, wtedy nie wiedziałam, że moje życie będzie nieco inne niż moich rówieśników. Byłam nieświadomym, radosnym dzieckiem, a słysząc takie rzeczy było mi przykro i płakałam, ale głównie dlatego, że wciąż musiałam się przysłuchiwać takim rozmowom.

Wracając do tematu...
darekf napisal(a):Fecetowi jest po prostu wstyd czesto ze jego kobieta jest wyzej w hierarchii ze umie sobie radzic i przy niej wychodzi na ciamajde. To przeszkadza. Co do mowienia o sobie. Oczywiscie glupota jest odrazu informowanie o swoim statusie zyciowym. Nalezy stopniowo dawkowac informacje o sobie. Najlepiej radze ci jezdzic na spotkania autobusem na poczatku :D.

No i właśnie w tym cały sęk, że choćbym stanęła na rzęsach i codziennie powtarzała, że jest moim cudem nad cudami, to i tak taki Pan mi nie wierzy. Nie ma takiej siły, żeby uwierzył, że tak jest i zaczyna się do mnie porównywać. Wtedy albo ucieka, albo zaczyna ze mną rywalizować i wtedy to ja muszę uciekać, bo większość zatraca się w tym do reszty. Koleś wyciąga armatę i chce mnie wysadzić w powietrze, przecież nie będę z Nim walczyć o coś, co w ogóle nie ma jak dla mnie najmniejszego sensu. Sposób z "autobusami" i dawkowaniem informacji też mnie zawiódł. Tak jak napisałam w moim pierwotnym wątku, dopóki ktoś nie zna szczegółów z mojego codziennego życia jest naprawdę dobrze. Czasami to są naprawdę zabawne sytuacje, gdy muszę godzinami słuchać o tym co zrobimy za miesiąc, choć wiem, że nie ma żadnego problemu i możemy zrobić to już dziś. Nie mówię o tym, czekam cierpliwie aż facet nazbiera kasę i mnie np gdzieś tam zabierze. Doceniam to, naprawdę, dlatego nie chcę mu odbierać tej przyjemności i rżnę głupka przez cały miesiąc Wiadomo, nie można cały czas unikać tematu i spotykać się w neutralnych miejscach. Góra 2m-ce, a później zaczynają się te schody... Muszę biedaczysko przekonywać, że nie jest tak jak mu się wydaje, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Ile czasu można takie coś znosić? No właśnie, ja mam problem z głaskaniem takiego Pana po główce przez 24h/dobę...

Kasiasze, wiem że zrobię tak jak mi radzisz. Wiem od dawna, że muszę podjąć wreszcie tę decyzję i odciąć się od moich starych znajomych. Prawda jest taka, że kiedyś się super dogadywaliśmy, ale to już było i nie wróci. Wtedy mieliśmy po naście lat, wszyscy tacy sami, nikt nie odbiegał od reszty. Teraz jest nieco inaczej, różnimy się, każdy z Nas wybrał swoją drogę i z przykrością muszę przyznać, że przez ostatnie 2 lata po każdym spotkaniu z nimi czułam straszny dyskomfort, czułam że to moja wina, że nie jest tak jak dawniej. Wolałam się w ogóle nie odzywać i słuchać, no ale chyba nie na tym to ma polegać... Dziwi mnie tylko to, że po tylu latach znajomości ludzie zapominają, jaki ktoś jest i zaczynają go oceniać przez pryzmat tego co ma, czym się zajmuje i jak spędza czas wolny. Choć przecież nie robię nic złego, ale żyję inaczej niż oni i to jest jak dla nich nie do pojęcia. Tak jak zauważyłaś, piszę tu o moich znajomych. Moi przyjaciele to zupełnie inna bajka. W końcu są moimi przyjaciółmi, więc wiedzą z jakim świrem mają do czynienia i póki co wytrzymują :) Fakt, że są to tylko dwie osoby, ale jakie... Jak dla mnie są tak wielkie, że zastępują mi tuzin starych znajomych, o którym pisałam

Nikita8 napisal(a): Może znajomi odbierają Ciebie w taki sposób ze względu na ton głosu, sposób mówienia?

Tak jak napisałam wcześniej. Od pewnego czasu, gdy się spotykamy niewiele się odzywam. W myśl zasady - Chwilo trwaj! Śmieję się z tego, bo jak dla mnie to jest absurdalne, że człowiek musi pięć razy zastanowić się zanim coś powie, żeby nikogo broń boże w żaden sposób nie urazić...

Nikita8 napisal(a): Może bojąc się że ktoś tak pomyśli walisz prawdę od razu, zniechęcając na starcie nowo poznanych facetów?

Fakt, kiedyś mówiłam prawdę. Teraz już zmądrzałam i takich rzeczy na starcie nie robiłam. Choć w dalszym ciągu nie wiem, co jest lepsze. Wyrzucić wszystko od razu ze wszystkimi szczegółami, jak ma uciec to niech ucieka, czy zwlekać aż wreszcie sam się dowie?

Nikita8 napisal(a): Stanowisz zbyt duże wyzwanie, a przy okazji grozisz porażką - gdy on przyjdzie dumny np. z awansu, może się okazać że i tak jesteś wyżej od niego. To jednak uderza w jego dumę, poczucie wartości

Właśnie tego się obawiam, że to zawsze może być problemem. Stąd było moje wcześniejsze pytanie, czy iść do przodu dalej, czy jednak pomimo szczerych chęci zatrzymać się w tym punkcie, w którym teraz jestem? Póki co, nie wiem co mam robić. Mam nadzieję, że ktoś to kiedyś zrozumie i spotkam wreszcie kogoś, kto pozwoli mi iść do przodu, tak jak bym chciała. O kimś takim jak piszesz w dalszej części swojego postu, nawet nie śmiem myśleć

Czuję się teraz jak małe dziecko, które przed zrobieniem kolejnego kroku musi się poważnie zastanowić, co mnie dalej czeka... Dla samej siebie chcę, bo wiem że to co jest teraz, to jedynie kropla w morzu, ale naprawdę mam obawy, czy warto? Chyba nikt nie chciałby zostać na świecie sam jak palec? Ja też nie

Nikita8 napisal(a): jak Cię najdzie na ściemnianie że Ci coś nie wyszło to nie przesadź - bo jeszcze się okaże że wygrasz licytację kto ma gorzej i też będą krzywo patrzeć ;)

Hehe... No tak, jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził
napisał/a: parvati1 2009-11-27 10:26
Bardzo ciekawy temat. Obiecuję, że jak tylko znajde troche czasu, zeby przeczytac wszystko ;) to tez sie wypowiem (bo akurat mnie tez ten problem dotyka).
pozdrawiam
napisał/a: Tigana 2009-11-27 11:48
Magulka, ja CIę rozumiem . Tak to juz jest, jak ktoś jest ambiny, to zawsze znajdzie się ktoś, kogo uraża. Ja tak mam np. z moim bratem, że co bym nie powiedziałą, to on od razu że się wymądrzam, albo że specjalnie tak mówię, zeby mu było przykro nawet jak przywiozłam mu keidys kubek na pamiątkę z dalekiej podróży, to powiedział, że specjalnie to robię, żeby mu było przykro, że on tam nie pojedzie moim zdaniem na takich ludzi nie ma sposobu innego niż się nie przejmować.

No ale u mnie to rodzina, ty tak masz ze znajomymi i też uważam, że powinnaś ich zmienić na takich zbliżonych do Ciebie ambicją, hobby itd. Wśród moich znajomych np. wiekszość mówi przynajmniej dwoma jezykami obcymi, więc jak jest jakaś rozmowa na ten temat to nikt się nie obraża, że isę wymądrzamy tak samo jest z dodatkowymi studiami czy podróżami. trzeba się tym cieszyc, a nie tłumić.
Życzę powodzenia
napisał/a: Nikita8 2009-11-27 12:53
Magulka, nie ma sensu zatrzymywać się wbrew sobie. Dobieraj lepiej znajomych i w końcu znajdzie się ktoś, kto doceni to jaka jesteś. W samotności szczęśliwa nie będziesz, ale na pewno szczęśliwsza niż udając przez resztę zycia kogoś, kim nie jesteś.