mąż dzieci a ja kocham innego-co robic?

napisał/a: czarnywiatr 2011-12-04 20:27
witam...wiem ze spotkam si tu z roznymi opiniami i pogladami na ten temat a ja po prostu szukam rozmowy i byc moze porad...
otoz po krotce,aby nie zameczac-jestem w malzenstwie blisko 20 lat,dwoje dzieci syn starszy ma juz 17 lat,kocham dzieci bardzo,ponad 6 lat bylam w domu by poswiecic sie im ez graic,z mezem bylo roznie ale przygryzalam zęby,w sumie to nie byla nigdy milosc tylko..hmm,,wlasnie samam nie wiem bylam zbyt mloda,niepewna i ponaglana,,,
maz,zawsze byl paranoicznie zazdrosny,nie wychodzilam z domu,balam sie ludzi,meczyl mnie psychicznie wyzywal i ponizal...zylam w dostatku nie powiem,ale gdzy patrzylam na niego czulam odraze...
a dzis..dzis jestem zakochana,nie zauroczona tylko zakochana...spotkalam mezczyzne moich marzen,trwa to juz blisko rok,marzymy,planuemy,czesto sie widzimy,niejednokrotnie dawal mi dowody swojej milosci,nie raz moglam na niego liczyc....kocham go tego jestem pewna przy jego boku odczuwam szczescie...tysiac roznych odczuc ktore mi towarzysza....
on tez jest zonaty ,tez ma dwoje dzieci....
rozsadek czy serce?
nie wiem...co mam robic,zyje w pustce...z jednej strony maz,ktory mnie poniza z drugiej zas kochany,ktory daje tyle radosci...a po srodku dzieci....
wiem ze dzieci zaraz odejda a ja boje sie zostac z mezem,ktorego nie kocham z mezem ktory mnie obraza...z mezem ktory nic dla mnie nie znaczy....
prosze spojrzec na to z boku...moze ktos ma podobna sytuację?
napisał/a: barbie26 2011-12-05 15:03
Jeśli chodzi o poniżanie i złe traktowanie ja miałam taką sytuację teraz jestem szczęśliwa z ......MĘŻEM właśnie tym samym podłym chamskim to dlatego że ja sie zmieniłam zmieniło sie moje małżeństwo i on;)warto walczyc w każdym człowieku jest coś dobrego:)
napisał/a: czarnywiatr 2011-12-05 15:21
warto?...moja droga ciesze sie ze cos sie zmienilo...u Ciebie i jestes szczesliwa...ale ja juz nie mam sily walczyc zwlaszcza ze jest ktos na kim mi zalezy bardzo....
napisał/a: kobietka29 2011-12-05 18:39
przede wszystkim musisz sie zastanowic czy jestes gotowa zyc w pojedynke. czy chcesz zakonczyc swoje malzenstwo, bo sie zakochalas, czy dla tego, ze to malzenstwo nie ma juz sensu. nie bierz pod uwage przez chwile swojego serca. czy jestes gotowa sama przejsc przez rozwod? zajac sie dziecmi sama (w pewnym sensie)? bo moze sie okazac, ze tylko Ty sie rozwiedziesz, ze piekne uczucie nie wystarczy by stworzyc nowy zwiazek.
napisał/a: czarnywiatr 2011-12-05 21:12
tak,masz racje...rozwazalam i to...licze sie ze wszystkim,i z tym ze moge zostac sama...z cala pewnoscia moge!!!!dzieci sa juz duze zaraz mi uciekn,stworza swoje zwiazki,,rodziny....a ja sama bede mogla odpoczywac psychicznie,powiesz zapewne ze nie latwo jest byc samym..tak,nie latwo...ale czy warto zyc w zaklamaniu,poczuciu ze sie nie podjelo proby tylko znowu wygrala bezsilnosc....
byc zakochanym to jedno...a drugie to byc nieszczesliwym....
dziekuje wam za podjecie rozmowy,jest mi latwiej kiedy o tym pisze....
napisał/a: kobietka29 2011-12-06 19:20
na pewno warto podjac walke o wlasne szczescie.
moi rodzice nigdy nie zdecydowali sie na rozwod, moim zdaniem szkoda. teraz zostali sami ze soba. w penwym sensie, bo juz od ponad 10 lat maja dwa mieszkania, mama sie wtedy wyprowadzila. ale nadal weekendy spedza z ojcem, bo uwaza, ze ma obowiazek jako zona posprzatac, wyprac, wyprasowac. ojciec chyba nigdy nie widzial wiekszego problemu w ich zwiazku, ona sie meczyla. teraz jest dokladnie tak samo, z ta drobna roznica, ze przez dwa czy trzy dni w tygodniu potrafia sie tolerowac i niby razem, a tak na prawde w tym samym mieszkaniu, spedzic czas. to nie jest zycie. ale zadne z nich nie potrafi podjac zadnej decyzji.
RudaLisica
napisał/a: RudaLisica 2011-12-22 14:48
Tak sobie pomyślałam, że gdybym była Twoim dzieckiem nie miałabym nic przeciwko rozstaniu. Rozwód może i krzywdzi 5-latka, ale dorosła już prawie osoba chyba woli, żeby rodzice byli szczęśliwi.
nika_87
napisał/a: nika_87 2013-05-19 14:59
Z tego co piszesz wnioskuję, że "oddając się " rodzinie nie pracowałaś. Żyłaś w dostatku, czyli maż musi dobrze prosperować. Zastanów sie tak na zimno jak zmieni się twój standard życia jesli rozwód odbył by się z orzeczeniem o winie. A jeśli mąż jest takim budlakiem jak piszesz to łatwo Ci nie odpuści. Mimo zakochania nie wierz do końca w zapewnienia drugiej osoby, bo pamiętaj ze znasz tylko jego stronę z opowiadań dotyczących ejgo rodziny. Nie wiadomo co mói swojej żonie. Możesz zostać sama
napisał/a: brzoskwinia7 2014-01-06 11:42
witam czytajac twojego posta mialam wrazenie ze opowiadasz moje zycie,jestem zona[wkrotce byla] z 18 stazem,mam dorosledzieci,w tym nowym roku mam kilka postanowiem[koncze 40 lat]wiec postanowilam zadbac wreszcie o siebie i wlasne szczescie.kobieto nie zastanawiaj sie walcz o wlasne szczescie,skoro przez tyle lat nic sie nie zmienilo nie ludz sie ze bedzie inaczej a na pewno lepiej.zawalcz o wlasne szczescie.dzieci beda szczesliwa gdy ich mama bedzie sie usmiechala a nie plakala po katach.pozdrawiam i zecze powodzenia w nowym zyciu.
napisał/a: Dalka1 2014-01-22 10:35
co robić? Najlepiej to się ogarnij.
HellNo_Kitty
napisał/a: HellNo_Kitty 2014-01-22 14:37
Z pewnością musi Ci być ciężko.. Jednak zgadzam się z Barbie26 - WARTO walczyć o swoje małżeństwo. Tak jak ona napisała, w związku dwojga ludzi wiele się może zmienić, jeśli OBIE STRONY się porozumieją na temat swoich potrzeb, nauczą się komunikować, a później konsekwentnie będą robić wszystko, aby dać szczęście drugiej stronie!
Wiele osób doradza Ci "zawalcz o swoje szczęście" - a może warto zawalczyć o szczęście swojego męża, któremu ślubowałaś miłość i wierność oraz że go nie opuścisz...???
Rozumiem że masz do niego wiele pretensji, czujesz urazę.. ale małymi kroczkami można zmienić wiele. Jestem pewna, że gdybyś zaczęła okazywać mu uwagę, akceptację, powiedziała że jesteś na rozstaju ale jeśli on obieca się poprawić Ty z nim zostaniesz - do niego coś dotrze i zauważy, jak bardzo jesteś cenną osobą, a za tym pójdzie poprawa jego zachowania.
Rodzina odżyje, dzieci wychowają się w normalnej, zdrowej rodzinie a nie rozbitym, patchworkowym związku!