Dlaczego zdradzam?

napisał/a: Shade88 2018-08-31 20:47
Dzień dobry wszystkim Paniom i panom - o ile ci ostatni tu zaglądają.
Mam pewien problem, ktorego zalążek staram się odnaleźć w moim dzieciństwie. Jako dziecko oraz nastolatek byłem niedowartosciowany. W zasadzie nadal jestem.
Od zawsze inni sie ze mnie smiali, a najwiekszy "przyjaciel" wręcz wysmiewal że nigdy nie będę miał dziewczyny. Popadlem w calkowite poczucie bycia gorszym.
W prawie wszystkich moich zwiazkach zdradzalem partnerki regularnie - glownie płacąc za seks, choc nie zawsze. W pewnym momencie odkrylem, że kręci mnie gdy uprawiam seks z kims kogo poznałem doslownie 5 minut wczesniej. Umawianie się na seks przez telefon stalo sie regularne kilka razy w miesiacu. Za kazdym razem z inną dziewczyną.
Wreszcie sie ustabilizowalem. Jestesmy z partnerka ze soba ponad 2 lata. Zakochalismy ske w sobie od razu. Jednego dnia sie poznalismy, drugiego zamieszkalismy ze sobą a po miesiacu juz mieszkalismy 700km dalej zostawiając cale dotychczasowe zycie za sobą.
Nasz zwiazek to ciagla plątanina dobrego ze zlym. Wiele klotni i wiele razy dawalismy sobie powody do odejścia ale jednak milosc zawsze wygrywala.
Po 8 miesiącach Ją zdradzilem - tym razem z dominą. Chcialem czuc sie ponizony, zeszmacony przez kogoś tak jak moje poczucie pewnosci siebie ktorego w ogole nie bylo.
Po dlugich rozmowach zostala mi podarowana najwspanialsza rzecz - druga szansa.
W tym momencie jestesmy ze soba 27 miesiecy. Nasz zwiazek jest w momencie w ktorym oboje czujemy sie NIKIM dla drugiej osoby.
Wyciagnalem pewne wnioski i oboje wiemy ze to schematy zachowania wyciagniete z dziecinstwa. Oboje czulismy sie nic nie wartymi dzieciakami, gorszymi od innych, niekochanymi, bez poczucia wartosci i godnosci. Oboje do szczescia potrzebujemy tylko jednego - gdy druga osoba jest szczesliwa - no a przeciez zadne z nas nie jest.
Rozwiazanie wydaje się proste. Trzeba uleczyc najpierw swoje dusze, odzyskać radość z życia i wtem naprawić związek.
I tu jest problem z moją niewiernością. Mam ogromną ochote na seks. Ze wszystkimi. Doslownie. Kazda ladna dziewczyna jest obiektem mojego pożądania. 10 razy dziennie wybieram numery tel na Roksę, rozmawiam z pannami, czasem podjezdzam pod blok.... I się powstrzymuje. Kilka razy wyszedlem juz z lokalu bo wiedzialem że to bedzie blad mojego zycia.
A jednak dalej mam tą chec, pokuse.
Zastanawiam sie czy to nie jest tak ze powiazalem seks z poczuciem bycia dowartosciowanym?
Czuje że zapedziłem sie w kozi róg, a przeciez juz sporo wiemy na temat naszego zwiazku i jego uratowanie jest o krok od nas...
napisał/a: farren213 2018-09-13 01:45
Hej, widzę że chyba nikt nie zdążył odpisać - więc ja się skuszę. Chciałbym na początku zaznaczyć że nie mam dużego doświadczenia w związkach, miałem jedną dziewczynę ale póki co mamy się bardzo dobrze.

Od czego zacząć - widzę, że sprawa jest bardzo przykra. Jeżeli jesteście ze sobą już ponad 2 lata to szkoda by było to zaprzepaścić, szczególnie po takich szybkich, a mimo to skutecznych początkach znajomości.Tak wogóle to bardzo podziwiam chęć walki i odwagę.

Z tego co się orientuję to temat poczucia własnej wartości to dla psychologów na ogół chleb powszedni. Przynajmniej tych których znam, a znam paru. Myślę że to może być dobre miejsce do szukania pomocy. Ważne żeby trafić na dobrego psychologa, bo zły lekarz może nawet zaszkodzić. Ale nie bój się, myślę że sam to wyczujesz jak coś będzie nie tak. Co więcej, chciałbym podsunąć pomysł terapii dla par, to może być skuteczne, ale to już Wasza decyzja.

Szukanie dokładniejszej pomocy tutaj może nie być najlepszym pomysłem, za to psycholog, szczególnie seksuolog, byłby bardzo skuteczny. Sprawa wymaga indywidualnego spojrzenia specjalisty, bo każdy przypadek jest inny, małe niuanse mogą wszystko zmienić. Dlatego też sam nie mówię nic konkretnego, wiem jak łatwo można popsuć a jak trudno naprawić. Od siebie mogę dorzucić chyba tylko tyle że psycholodzy pomagają i to serio działa.

Życzę powodzenia 😎