Moja historia bez Happy End

napisał/a: kosmitbART 2008-01-05 01:44
Dziękuję, w poniedziałek wysyłam pozew o rozwód... fajnie że ktoś to czyta...

[ Dodano: 2008-01-05, 10:12 ]
dziś jestem znowu happy, wiec może jednak historia bezie ze szczęśliwym zakończeniem

cz.6

Tak płynęły nam dni, raz było lepiej, raz gorzej, jednak znowu byliśmy razem. Ja postanowiłem się zmienić, jednak nie dla niej tylko dla siebie. Zacząłem analizować wszystko jak to było z nami od początku, co i dlaczego się popsuło oraz to jak się zaczął i rozwinął ich romans. Słowem wszystko co nas dotyczyło. Trwało to jakieś 2 miesiące. I tym sposobem wpakowałem się w niezły film ... Podczas analizy ich romansu, wyciągnąłem z kompa co się dało oraz bazowałem na materiałach zachowanych, znalazłem zapiski w kalendarzu oraz notatkach M. wykonywanych podczas zjazdów. Wiedziałem jakiej muzyki słuchała/słuchali, jakie wiersze czytała, słowem prawie wszystko (bo wszystkiego to si pewno nie da dowiedzieć) tak wnikając w ich "związek" zacząłem im obu strasznie współczuć, że zepsułem im tak wspaniałą miłość (to dopiero skrzywieni psychiczne). Z czasem udało mi się wybrnąć z tego chorego stanu. Następnie przeszedłem do lektury książek o związkach (czyli coś jak to forum :P ) zacząłem czytać książki o kobietach (podryw, mowa ciała, psychika, sex - wszystko i dużo), pokusiłem się też o książki filozoficzne o sensie życia, miłości itd. zacząłem pisać wiersze, odsłuchiwać romantycznej muzyki. Z biegiem czasu zacząłem z tej wiedzy korzystać. Poprawiłem swój zewnętrzny wizerunek i wrażliwość wewnętrzną. To też nie było do końca dobre, bo nagle praktycznie każdą kobietę udawało mi się "wyrwać" (nie chodzi o sex ale samo zainteresowanie, wymiana telefonu) i w miarę jak ja stawałem się bardziej romantyczny tak i świat stawał się bardziej romantyczny dla mnie. Często chodziliśmy się bawić na dyskotekach i aktywnie spędzać czas wolny. Zmieniony ja jeszcze bardziej podobał się mojej M. często nawet była zazdrosna o jakieś głupotki (cały czas jednak byłem jej wierny). Stopniowo jednak coś się zaczęło psuć, nadal się męczyła. Znowu zaczęła być dla mnie nie miła, często wszczynał kłótnie. Denerwowała się, że jej nie ufam. Od tej pory przestałem być uległy i podporządkowany, zacząłem dbać o "swoje interesy". Dochodziło już do tego, że znajomi nie chcieli o nas przychodzić, bo atmosfera była ciężka. Rozmawialiśmy na ten temat, jednak nie potrafiliśmy się dogadać. Powiedziałem, że jeżeli tak ma być to lepiej będzie jak nie będziemy z sobą mieszkać. Zapytała czy ma się wyprowadzić - potwierdziłem. Na drugi dzień się spakowała i zamieszkała u swojej mamy. Daliśmy sobie na luz, z myśl, że to na jakiś czas...

CDN
napisał/a: Ciarka 2008-01-05 13:26
KosmitbART, masz saystyczne sklonności ale ja dam radę, wytrwam do nastepnego odcinka
napisał/a: kosmitbART 2008-01-05 17:02
cz.7

Ja się przestałem odzywać, ona do mnie pisała od czasu do czasu, a ja coś tam odpisywałem. Pierwsze dni samemu były bardzo dziwne i ciężkie. Jednak szybko zorganizowałem sobie życie w singla. Często rozmawiałem z moją najlepszą przyjaciółką (do tego czasu nigdy nie rozmawialiśmy o sprawach intymnych), niestety zostawało nam gg bo mieszka setki kilometrów ode mnie. Odwiedzałem kolegów, pochłonęło mnie hobby. Po około 3-4 tygodniach umówiłem się z moją przyjaciółką z gg . Umówiliśmy się w innym mieście na 2 dni z nocką. Ja dzień wcześniej byłem w pracy i miałem przeboje z nadzwyczajnym wydarzeniem, cieszyłem się na to spotkanie, wiec po pracy wyłączyłem telefon, żeby nie dało rady mnie ściągnąć. Na spotkaniu było cudownie (ale nie tego dotyczy ta historia więc nie będę pisał szczegółów). Wracam do domu, włączam telefon, a tu zlatują smsy w ilościach liczonych w setki. Rodzina, przyjaciele no i żona zaczęli mnie szukać. Oczywiście całą akcję wymyśliła moja M. sobie wkręciła, że coś mi się stało, nawet w pracy się zaniepokoili ... byłem ostro wkurzony. Najpierw do niej napisałam, żeby już nigdy do mnie nie pisała i że sie takiego wstydu przez nią najadłem jak nigdy. Po paru godzinach mi przeszło przeprosiłem ją, bo pomyślałem że przecież faktycznie mogła się martwić, telefonu nigdy nie wyłączałem. Na drugi dzień przyjechała... najpierw zaczęła mi zarzucać, że znalazłem sobie kobietę (ja ściemniałem że byłem u kumpla i sobie wkręca, ogólnie bardzo logicznie wszystko wytłumaczyłem i uwierzyła). Powiedziała, że zamartwiała się o mnie i wtedy zrozumiała jak bardzo mnie kocha i chce wszystko naprawić... poprosiła o szanse. No i się zgodziłem jak zwykle. przyjaciółką wszystko wyjaśniłem, zrozumiała i dalej jest moją kumpelą, tylko nie rozmawiamy na tematy intymne. Zaczęliśmy do siebie pisać, coraz częściej się spotykać, robić wypady do kina, na imprezy, do znajomych. Znów było dobrze przez jakiś czas. Moja M. jednak ciągle spotykała się z przyjaciółką B., siostrą tego Mr. Nie sprawdzałem jej w ogóle, tylko czasem o coś wypytywałem, bardzo była wtedy wkurzona. Było fajnie przez jakiś miesiąc. Jednego dnia przyjechała do mnie M. i powiedziła, że jej przyjaciółka B. leciał samolotem do Anglii na tydzień do siostry. wwiec moja M. razem z mężem przyjaciółki A. jechali razem ją odwieść na lotnisko. Wylot był po 22, potem wróciła z jej mężem do ich domu, po samochód. Była już 24 A. zaproponował jej kawę, to się zgodziła. Potem przyjechał Mr. i była z nimi o 4 rano. Sama mi o tym powiedziała (jednak teraz to wiem że tylko po to bo blisko mieszka mój kumpel i bała się że on mi powie że samochód stał do 4 rano), powiedział mi że Mr. otwiera sklep i j poprosił, żeby pomogła mu wklepywać towar. Byłem totalnie ogłupiały i wściekły, jak mi o tym powiedziała. Zacząłem o przekleństw: "No chyba Cię popier...." i co zgodziłaś się, M. odpowiedziała, że jeszcze nie. Pytam ją jeszcze czy uważa, że zachował się odpowiedzialnie i w porządku, spędzając praktycznie całą noc z 2 facetami, z których jeden był jej kochankiem ? Najpierw skomentowała, że on nie był jej kochankiem, potem przyznała mi rację, że zachowała się nie odpowiednio (przypominam że cały czas nie mieszkaliśmy razem). Przez 4 dni chodziłem przybity... minęło znowu kilka dni był piątek. Ja napisałem o M., e idę do pracy o 22 bo muszę coś tam w godzinę załatwić, a że jutro mam na 6 rano, to raczej si dziś nie spotkamy. M. odpisała o godz. 18, że jest na zakupach (w innym mieście) i że wieczorem jedzie do swojej przyjaciółki B. bo wróciła z Anglii. Była 22 pojechałem do pracy, jednak kumpel z którym miałem pogadać miał co innego pilnego do robinia i sie nie widzieliśmy. Była 22:15 postanowiłem sprawdzić (w ramach doraźnego sprawdzania) czy jest u tej przyjaciółki B. Pojechałem pod jej dom, samochód M. nie stał, pojechałem pod jej adres zamieszkania również samochodu brak. Pojechałem o domu wkurzony i niespokojny. Dzwoni do M. i pytam gdzie jesteś ?? Ona, że u przyjaciółki B., pytam a jak tam dojechałaś przecież nie stoi Twój samochód po jej domem. M. znowu mnie szpiegujesz? - odłożyła słuchawkę. no to się lekko wku..... ubrałem się i pojechałem jeszcze raz do domu przyjaciółki B. W domu było ciemno, zadzwoniłam o drzwi odezwał si jej mąż A. Pytam jest M.? On mówi jest. Ja czy mogę ją prosić? Otworzył drzwi był na slipach i mówi M. tu nie ma. Zapytałem, a B. wróciła z Anglii? - odpowiedział że nie. Wsiadam do samochodu i dzwonię do M. Pytam raz jeszcze "Gdzie jesteś" ona, że u B. Mówię, czemu kłamiesz właśnie byłem środku u B. i Ciebie nie było. Ponowiłem pytanie. On, że jest na imprezie (dziwne, że nie słyszałem muzyki w tel tylko ciszę) -"Na jakiej imprezie?" -"Ci nie powiem", ponawiam pytanie, ona że na wesołej imprezie i nie powie gdzie. Odpowiedziałem "do widzenia Pani" i pojechałem do domu. Na drugi dzień do niej pojechałem, wyjaśnić sprawę. Odpowiedziała, że nie da się więcej przesłuchiwać , że była na imprezie firmowej, a jak jestem taki szpieg to mam sobie wyszpiegować, gzie i z kim, że to było nieważne nic się nie wydarzyło, nie m o czym rozmawiać. Mówię, przecież mogłaś mi powiedzieć bym Cię puścił na imprezę. Ona, że ostatnio była ze mną szczera, a i tak byłem wściekły. Pojechałem o domu. Minęło kilka dni, trochę mi przeszło (miałem nawet pomysł, żeby wpakować jej do samochodu GPS'a ale się powstrzymałem) Znowu zaczęliśmy rozmawiać, złość mi całkiem przeszła. Pytałem ją czy nie chce wrócić. Powiedziała, że musi sie zastanowić i że za tydzień jest zjazd firmowy, taki rodzinny wypoczynek 4 dniowy w górach, czy z nią pojadę? Zgodziłem sie. Dzień przed wyjazdem wieczorem zadzwoniłem o niej miałem przeczucie (pomyślałem sobie, że jak kogoś ma to na pewno przed wyjazdem si będzie z nim chciała spotkać ) no i prywatny i służbowy telefon był wyłączony, ona nigdy ich wcześniej nie wyłączała. Poschłem pod dom nie było jej. Po około 1,5h oddzwoniła, wymyśliłem e potrzebuje zapasowe jej klucze od naszego mieszkania, bo ktoś musi rybki karmić. Przywiozła mi klucze. Zapytałem gdzie była. Mówiła, że jeszcze miła coś do załatwienia związanego z pracą. I znowu się wściekła, że ją wypytuje. Wyjechaliśmy na wypoczynek, na którym sporo sie działo ale to już w ostatniej 8 części opowiem...
napisał/a: KTMracer 2008-01-05 21:16
Współczuję... Znam to uczucie jak ktoś kogo kochasz wciska Ci kłamstwo, a Ty zaslepiony wierzysz... Takiej babie to ktoś wpier.... powinien spuścić. Inaczej się chyba nieda. Ja bym zwariował, chociaż nie ciągnąłbym tego aż tak daleko. A co z Mr ? Ja bym gościa już tak załatwił, że by nie był w stanie z nikim rozmawiać... Obserwuję i widze że w takich sytuacjach, nie ma normalnego logicznego rozumowania... Strach się bać... Najgorsze że moja ukochana miała podobne tendencje... Czekam na kolejna część. Trzymaj się i się nie poddawaj
napisał/a: kosmitbART 2008-01-06 00:40
Ona nie jest taka zła :) zresztą nigdy bym jej nie uderzył. Co o Mr. to właśnie zaczyna się gra, mówię że gra bo emocje już opały, ale o tym napisze może innym razem.

cz.8

No to lecimy na wypoczynek. Przyjechała po mnie z samego rana, podczas drogi spoko, zauważyłem jednak że nauczyła się świetnie jeździć. Przyjechaliśmy już było późne popołudnie. Nie było tam nic do roboty poza jazdą na nartach. Wcześniej nie zjeździliśmy, poszliśmy wypożyczy sprzęt, okazało się że trzeba mieć dowód. M. już sobie dopasowywała narty, ja skoczyłem po dowód no i natknąłem się na telefon komórkowy. Szybka przetrzebka. Miała służbowy telefon identyczny jak mój prywatny, więc naprawdę szybciutko sobie poradziłem. Najpierw patrze ostatnie wysyłane smsy do jakiego numeru, trzeci od góry nr. bez wpisu w książkę same cyferki, przechodzę do smsów szukam tym nr. Najpierw kilka smsów o treści związanej z jej przyjaciółką B. "ratuj u B.i A. była znowu trzepanie telefonu", przechodzę do wysyłanych i czytam "wiesz że nigdy nie byłaś dla mnie obiektom zaspokojenia seksualnego" (fiufiu) kolejny sms o tym, że przed wyjazdem chciała wjechać do niego do sklepu wymienić towar. Kolejny o treści Nie będę z Tobą spotykała się prywatnie, tylko i wyłącznie w sprawach służbowych..., brakowało kilku smsów przychodzących jak poprzedzający ten odnośnie zaspokojenia seksualnego. Oczywiście wku.... na maxa. Zajęło mi to może minutkę, zapisałem sobie jeszcze ten szczęśliwy numerek. Wracam do M. patrze siedzi w wypożyczalni już prawie gotowa, mówię wyjdź na zewnątrz. Ona o co chodzi... (myślę dobra pogadamy później bo jeszcze coś palne) - a nic późnij pogadamy. Lecimy na stok no i upadek za upadkiem, było śmiesznie i nawet fajowo :) Po powrocie do hotelu zaczynam rozmowę. Pytam wprost, cytując smsy, co do zaspokojenia seksualnego, to mówi chodzi o to co było kiedyś, z pytaniem mam ci przypominać... pytam o resztę smsów mówi, że tak jak jest napisane... mówi, nie będzie się z nim spotykać bo on ponoć kogoś ma... Potem pytam czy wróci do mnie?? miła dać odpowiedź na wyjeździe. - Wiele o tym myślałam i widzę jak ty się przejmujesz głupstwami i rzeczami nie ważnymi, ty mi nigdy tego nie wybaczysz co zrobiłam, zawsze będę o ciebie gorsza, wiem że jesteś dobrym człowiekiem i że to wszystko robisz z miłości do mnie, wiem też że ty mnie kochałeś jak nikt. Wiele na tym myślałam, ja całkiem zagubiłam się w swoim życiu. Nie chcę żebyś mówił, że nie dbam o dom, że musisz mnie utrzymywać, a ja ma wszystko gdzieś. Wiele rozmawiałam i nie mogę z tobą mieszkać dopóki sama nie będę potrafiła o siebie zadbać i będę wiedziała czego chcę. Pytam, a kto Ci to doradził, nie chciał powiedzieć... Pytam jak sobie to wszystko wyobraża, będziemy mieszkać osobno przez niewiadoma jak długi okres czasu, (bo jej plan zakładał, że od kwietnia 2008r. badzie dopiero sama mieszka lub wyjedzie za granicę) Pytam czy chce rozwodu, ona że nie jest jej do niczego potrzebny. Odpowiedziałem, że mi jest. Zaproponowała, żebyśmy zostali przyjaciółmi i od czasu do czasu spotykali się na sex Ja mówię, a jak ja poznam kogoś i nie będzie ten ktoś chciał, żebym się z Tobą spotykał?? - To przecież ty będziesz ustalał warunki i chyba na to nie pozwolisz. - I co będę z kimś, a z Tobą będe się spotykał na sex?? Przecież nie będę uczciwy wobec tej osoby, tak nie można. Zupełni nie wiedziałem co mam zrobić ale faktem było, że dostałem bana, ciężko coś takiego przeżyć ... Postanowiłem nie zajmować sie to sprawą do końca wyjazdu i się dobrze bawić. Było niesamowicie, dzień w dzień atrakcje i fajowo. Zauważyłem coś jeszcze, inni ludzie z firmy niezbyt na nią życzliwie patrzyli. Miały na to wpływ 2 rzeczy po pierwsze odstawała od nich wiekiem. Po drugie wieści w branży szybko się rozchodzą. Jak np. dowiedziałem sie od kogoś wcześniej że on mówił, że to dla niej się rozwiódł z żoną.
Kochaliśmy się tylko trzy razy, jednak nie był to tylko sex czułem że mnie naprawę kocha i ja ją kochałem nadal. Wracaliśmy o domu, było jeszcze fajnie, dopóki przed samym wjazdem do miasta teściowa zaprosiła nas w gościnę i na posiłek. Ja podziękowałem i kazałem się odwieś do domu. Byłam przybity rzeczywistość do mnie docierał. Wiem że zaprosiła mnie na ten wyjazd tylko po to żeby nie musiała się tłumaczyć czemu przyjechała sama... a wiedziała już wcześniej że nie będzie chciała ze mną mieszkać. Tylko, też wiedziała, że ajk mi powie to z nie nie pojadę. Wysłałem jej linki do piosenek, jedną o samotności a drugą o złej kobiecie. No i sie zaczęła jazda, na samotność napisała, że sobie zasłużyłem, a na złą kobietę, że nie mam prawa jej ocniać. Pisała do mnie emaile, jaki to ja jestem do niczego itd. ja riposta i tak wymiana kilku listów. Nie była już delikatna, dowalała mi na całej linii popalić. W końcu sie opamiętałem, napisałem do niej, że bez sensu żebyśmy się tak obwinili, to do niczego nie prowadzi bo mamy swoje racje i zdania. Potem napisałem jej całą prawdę, bez emocji i dwuznacznych docinek. Wiem, że ją zraniłem na maxa bo krytyka była szczera i niestety prawdziwa, po tym emailu kontakt sie urwał... przestaliśmy się do siebie odzywać i widywać zupełnie. Czułem pustkę, samotność no i złoć na Mr. W wigilię przypomniał mi się Mr. po długim czasie, by odpowiedni nastrój wysłałem mu smsy z życzeniami w stylu żebyś zdechł ... nie odpisał. Przed sylwestrem wysłałem o M. smsa z informacja o chęci złożenia pozwu rozwodowego i że ma się zastanowić co by chciała ze wspólnego majątku. Szybko podjęła decyzję, chce naprawdę niewiele. W nowym roku napisała do mnie życzenia żona M., życzyła mi wszystkiego dobrego, zapytała co ostałem od M. za prezent na wigilie, bo Mr. dostał od niej piękny. Dodała, że wie, że oni z sobą spali, bo on się przyznał swojej siostrze, a siostra powiedziała jej. To już mnie nie obchodziło zbytnio i właściwie było bez znaczeni. Zacząłem dbać o siebie i swój nastrój. Wróciłem do książek, przyjaciele i rodzina mnie wspierali. Teraz już się z tym pogodziłem, że nie będziemy razem i choć nie jestem gotowy na nikogo innego, myśl, że ten czas przyjdzie. Tyle emocji a tak zwyczajny KONIEC.

Szczerze mówiąc, to nie wiem w co mam wierzyć, czy mnie później okłamywała czy nie. Nie wiem czy jest dobra czy zła bo teraz zupełnie jej nie znam. W poniedziałek wysyłam pozew... Wiele szczegółów i tych małych i tych dużych nie napisałem, po prostu ciężko czasem coś chronologicznie umiejscowić, a potem całkiem ucieka.

Żona Mr. bardzo szybko złożyła pozew o rozwód i ona i Mr. mają kogoś innego. Przyjaciółka B z mężem mają kryzys małżeński i właściwie ciągle się kłócą. Tyle złego z prawdziwej miłości, bo taka miłość ich była...

[ Dodano: 2008-01-06, 11:18 ]
z dedykacja dla wszystkich zdradzonych mężów
http://teza.wrzuta.pl/audio/1TxBDAcEEr/michal_bajor_-_popoludnie
napisał/a: pati_87 2008-01-06 14:51
bardzo smutna ta historia aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy dzieją sie naprawde...
bardzo fajna ta ipiosenka choc tak smutna...
napisał/a: niebieskooki1 2008-01-07 00:41
Smutne, szkoda że są na tym świecie ludzie, którzy nie potrafią docenić, że ktoś ich prawdziwie kocha i jest dla nic w stanie zrobić wszystko tylko tak porostu zwyczajnie to niszczą... A przecież można by sobie wyobrazić was po 60 z gromadka wnuków i spokojnym życiem... Nie martw się na pewno trafisz na osobę z którą będziesz żył długo i szczęśliwie, trzymam kciuki...
napisał/a: kosmitbART 2008-01-07 17:41
Witam. Więc dziś wysłałem pozew o rozwód, do tego mam szampański nastrój ech jednak życie jest piękne. Dodam, że nikogo nie mam i też czasem odczuwam samotność, jednak wiem już, że samotność w związku jest o wiele bardziej bolesna. Nie szukam teraz związku z kimś innym, co nie znaczy, że nie wychodzę do ludzi i nie rozmawiam z kobietami.
napisał/a: ewulka2 2008-01-07 18:17
Masz rację, samotność w związku jest bardziej bolesna niż jak jest się samemu...
Cieszę się że mimo tej całej sprawy nie straciłeś wiary, że życie może być piękne.:)
Mamy nadzieję że nadal będziesz zaglądał na forum i służył radą innym potrzebującym :)
Pozdrawiam i życzę szczęścia.
napisał/a: darmond 2008-01-07 18:20
Rzeczą ludzką jest błądzić
Rzeczą głupców trwać w błędzie

GRATULUJĘ!!
napisał/a: ika116 2008-01-07 18:48
Twoje małżeństwo w ostatnim okresie to toksyczny związek. Pewnie jeszcze długo będziesz odczuwał skutki tego 'przytrucia', ale dobrze, że się z tego potrafiłeś wygrzebać. Możesz tez mieć tę satysfakcję, że walczyłes do końca i do końca chciałeś dać szansę. W przyszłości więc, w chwilach zwiątpienia będziesz mógł sobie powiedzieć 'zrobiłem co mogłem'.
Wszystkiego dobrego na nowej drodze.
napisał/a: kosmitbART 2008-01-08 00:11
Dziękuje za ciepłe słowa. Faktycznie najtrudniej jest podjąć decyzję. Mi kamień spadł z serca i teraz czuje się z tym dobrze. Szkoda tylko, że na rozwód się tak długo czeka...