Moje trzy grosze

napisał/a: szarooka1 2009-07-27 02:16
Na forum zagladam już od dość dawna, ale do tej pory jakoś ciągle brakowało odwagi by podzielić się własną historią. Dzisiaj właśnie nadszedł ten moment.

Swojego, już byłego męża, poznałam jeszcze w czasie studiów. I jak to zwykle bywa - wybuchło szaleńcze uczucie, nawet ocierające się o granice szaleństwa, byliśmy młodzi, mieliśmy siebie, piekne plany na przyszłość, a życie stało przed nami otworem. Ale życie to nie bajka, przyszła zwykła szara codzienność, codzienne problemy, marzenia i ideały trzeba było częściowo porzucić, nasza miłość też spowszedniała, stała się czymś normalnym, czymś co myleliśmy, ze było dane raz na zawsze i czego nie trzeba pielęgnować. I tutaj był nasz pierwszy błąd. Późniejsze troski i kłopoty zaczęły oddalać nas coraz bardziej od siebie, zaczęło pojawiać się milczenie, rutyna. Nie potrafiliśmy już jak dawniej cieszyć się wzajemnym towarzystwem, nie umieliśmy rozmawiać, każde z nas powoli zaczęło prowadzić oddzielne życie. Niby byliśmy razem, a jednak osobno. Aż przyszedł moment, gdy zatęskniłam za bliskością, czułością, znów chciałam być dla kogos piękna, pragnęłam adoracji - i tutaj popełniłam drugi błąd - nie szukałam tego u własnego męża, tylko poszłam szukać u kogoś innego. I oczywiście, szukając najczęściej znajdujemy, więc i ja znalazłam, to wszystko czego brakowało w moim związku. Znów poczułam się piękną wartościową kobietą, kobietą którą ktoś adorował, której ktoś pragnął. Na początku były rozmowy, czułe smsy, miłe telefony - koniec łatwy do przewidzenia - zdrada. Później przyszedł czas na wyrzuty sumienia, nie, nie od razu, początkowo jak każdy złoczyńca ukrywałam swą zbrodnię, ale przyszła chwila gdy nie wytrzymałam i pękłam, przyznałam się do wszystkiego własnemu mężowi. Oczywiście były łzy, była rozpacz, żal, błaganie o wybaczenie, wyraz bólu w jego oczach prześladuje mnie do dzisiaj. Po okresie burzliwych emocji, zapadły decyzje - postanowiliśmy ratować nasze małżeństwo, pojawiły się rozmowy, pojawiła się otwartość na drugiego partnera, poszliśmy na terapię, staraliśmy się odbudowac to co nas łączyło wcześniej, to co ja zniszczyłam. Nasza walka trwała 15 miesięcy - wtedy mój mąż zdecydował sie odejść ode mnie, mimo starań nie potrafił o tym zapomnieć, nie umiał do końca wybaczyć. Ja mimo, iż ciągle bałam sie takiego zakończenia, to nie byłam na nie przygotowana. Załamałam się, popadłam w depresję, znów zaczeły się wizyty u psychiatry, terapia u psychoterapeuty, moje życie zawisło w próżni. Nie potrafiłam pracować, nie potrafiłam normalnie funkcjonować, 4 miesiące mam wyrwane z życiorysu. I tylko dzięki determinacji bliskich mi osób potrafiłam znów stanąć na nogi, znów się uśmiechnąć, wrócić do siebie samej, ale już znacznie odmienionej. Miesiąc później sąd orzekł nasz rozwód, staliśmy się ponownie ludźmi wolnymi. Wiem, że mój były mąż ułożył sobie życie, dzisiaj jest szczęśliwy. A ja - cóż, również spróbowałam poszukać szczęścia z kimś innym, ale jak do tej pory bezskutecznie, nauczyłam już jakos sobie radzić z samotnością. Oczywiście, ciągle zdarzają się momenty zwątpienia, tzw. doły, ale walczę, ciąglę wstaję po każdym upadku.

Oczywiście można zadac pytanie dlaczego to opowiedziałam: właściwie tylko jeden powód - żeby coś komuś radzić, wejść w jego historię wypada coś wspomnieć najpierw o sobie, a nie przyjśc z nikąd i zacząć się wymądrzać.
napisał/a: Misia7 2009-07-27 07:14
szarooka, Smutna historia. Potępiam zdradę, bez względu na to czym była spowodowana. Nic tego nie usprawiedliwia.
Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie na nowo.
Pozdrawiam.
napisał/a: Pifko 2009-07-27 09:39
Cześć szarooka, no cóż, teraz pozostaje ci ułożyć życie na nowo i postaraj się znowu nie popełnić tego błędu. Powodzenia!
napisał/a: redakcjawedwojepl 2009-07-27 12:15
szarooka napisal(a):
Oczywiście można zadac pytanie dlaczego to opowiedziałam: właściwie tylko jeden powód - żeby coś komuś radzić, wejść w jego historię wypada coś wspomnieć najpierw o sobie, a nie przyjśc z nikąd i zacząć się wymądrzać.


pieknie powiedziane (napisane)
napisał/a: szarooka1 2009-07-27 16:38
Misia7 ja również zdradę potępiam i absolutnie nie szukam tutaj usprawiedliwienia dla własnych czynów.
napisał/a: ~gość 2009-07-27 19:38
szarooka, kolejny post, ktory potwierdza moje motto zyciowe- z reszta nie takie moje, bo bardzo popularne- ze milosc to ogrod...
bardzo smutna historia... i doskonala przestroga dla tych, ktorzy mysla ze zdrada to fraszka i igraszka...
wspolczuje ci...mam nadzieje ze ulozysz sobie zycie na nowo i tez zaznasz szczescia...