Na prawdę bardzo cię lubię :(

napisał/a: dawidmagda1 2014-11-09 20:51
Witam,


To mój pierwszy post na forum.. nie myślałam, że kiedykolwiek będę potrzebowała pomocy...

Więc.. biliśmy ze sobą trochę ponad dwa lata, po 5 miesiącach znajomości oficjalnie zamieszkaliśmy razem (w jego mieszkaniu) (on 30l. ja 26)
Było cudownie, wspólne wyjazdy (oboje uwielbiamy podróżować) każda wspólna chwila... coś wyjątkowego co zdarza się raz w życiu. I nie mówię to o tych wyjazdach, tylko o uczuciu.
Niestety od jakiegoś czasu zaczęło się coś psuć. On nie miał dla mnie czasu... zawsze było coś ważniejszego. Wkradła się rutyna... rozmawiałam z nim, że musimy walczyć o ten związek, że warto. On się zgodził.. mieliśmy walczyć- choć walczyłam tylko ja... z jego strony nic się nie zmieniło. Nawet na nasze dwa lata nie przygotował nic... już nie mówię o prezentach, kolacji... wystarczyłby kwiatek. Zawsze powtarzał, że robię same problemy... tym problemem było np pojechanie do moich rodziców na obiad.. albo do dziadka na urodziny. On nie przepadał za tym. Nie przepadał za moją rodziną, swoją za to cenił ponad wszystko. Był jedynakiem, trochę maminsynkiem.
W piątek powiedział mi, że to koniec... że na prawdę bardzo mnie lubi ale to już nie jest miłość...
Na razie nie wiem jak mam żyć, wróciłam do rodziców... i co dalej? mam zacząć chodzić na randki? ale jak...
On zaproponował, żebyśmy zostali przyjaciółmi, ja tak nie potrafię, chcę wszystko albo nic. Nie mogłabym być jego przyjaciółką.
Wiem, że ten związek nie był idealny. Nigdy nie poznałam jego dalszej rodziny (babci, cioci, wujka... choćby kuzyna... ) on znał całą moją rodzinę. U niego nie było normalnym spotykanie się. Widywał się tylko z rodzicami- za to bardzo często. Nie lubił jeździć do mojej rodziny, na urodziny czy imprezy rodzinne. Uważał, że to jest sztuczne... niepotrzebne.
Ale było też bardzo dużo chwil wręcz idealnych. Oboje lubimy podróżować, zwiedzaliśmy miejsca, które zawsze będą nasze.. nasze wszystkie wspólne chwile…
Nasza wspólna znajoma (jego przyjaciółka- jest jak siostra) zadzwoniła do mnie, że dostała smsa od niego, że jest w szoku... nie spodziewała się tego (tak jak ja..)myślała, że to się inaczej potoczy, że będziemy się bawić na naszym weselu. Nie chce tracić ze mną kontaktu mimo że już z nim nie jestem..
Ciężko mi po prostu... Nie chce zaczynać wszystkiego od nowa... ułożyłam sobie życie przy nim...

Dodam jeszcze, że przy rozstaniu powiedział, że trzy razy chciał mi się oświadczyć, tylko zawsze pojawiało się coś, co dawało mu do myślenia (zachowanie mojej mamy- za często jego zdaniem do mnie dzwoniła, a to moje zachowanie, że nie dbam o porządek tak jak on by tego chciał.)
On jest pedantem, ja lubię jak jest czysto... ale nie jak w szpitalu.. przeszkadzało mu nawet, że torebkę kładę przy szafce na buty.. bo powinnam schować ją do szafy.
Jak od tak można przestać kochać, skoro kochało się tak bardzo… przez ostatnie dni na moje Kocham Cię odpowiadał: Ja ciebie też, troszkę. Ale był, sam przychodził się przytulać, mówił, że tego potrzebuje.
Czy myślicie, że warto walczyć? Czy jest o co? Kocham go… nie jem, nie śpię… nie mogę nie myśleć. Dla niego wiele w swoim życiu zmieniłam… nie chcę go stracić…
Proszę o poradę, walczyć? nie walczyć? Czy w ogóle jest o co...
napisał/a: KokosowaNutka 2014-11-09 21:25
napisal(a):Było cudownie, wspólne wyjazdy (oboje uwielbiamy podróżować) każda wspólna chwila... coś wyjątkowego co zdarza się raz w życiu. I nie mówię to o tych wyjazdach, tylko o uczuciu.

Ekhm, poczatki niemal zawsze sa wspaniale i wyjatkowe. Hormony szaleja, widzimy tylko te jedna osobe, jestesmy jak w transie i wydaje nam sie, ze to jest TO. Niestety zycie to weryfikuje. Zazwyczaj takie 'idealne' zwiazki koncza sie predzej lub szybciej. Tylko te naprawde wyjatkowe, ktore rzeczywiscie zdarzaja sie raz w zyciu przetrwaja. Pomysl o tym w ten sposob. Skoro sie wam nie udalo to poprostu to nie bylo TO. Pomysl ile was roznilo, ile mieliscie ze soba stresu. Poza tym jesli on nie chcial walczyc to tym bardziej wasz zwiazek nie byl wyjatkowy. Wiem, ze to boli ale mysl o tym tak. Prawdziwa milosc czeka na Ciebie gdzies indziej.
napisał/a: Valkiria_ 2014-11-09 21:36
Jak facet sam był maminsynkiem bez odciętej pepowiny ale tobie się nie oświadczył bo za częsty miałaś kontakt z matką i kladłas torebkę nie w to miejsce.... To idź na msze dać za to, że Cię zostawił...
napisał/a: Annie 2014-11-10 08:14
Magdalena-kkk napisal(a):przy rozstaniu powiedział, że trzy razy chciał mi się oświadczyć, tylko zawsze pojawiało się coś, co dawało mu do myślenia (zachowanie mojej mamy- za często jego zdaniem do mnie dzwoniła, a to moje zachowanie, że nie dbam o porządek tak jak on by tego chciał.)


Przede wszystkim wcale nie chciał Ci się oświadczyć - powody, które podał nie są żadnymi poważnymi argumentami. Wiesz co tu zaszło? On się oczyścił Twoim kosztem - zarówno w swoich jak i w Twoich oczach - zobacz, jaki komunikat Ci przekazał: ja na prawdę chciałem dobrze, ale to Ty wszystko spier*****.
Przerzucenie winy to typowy odruch obronny. Nie traktuj tych słów poważnie.
napisał/a: Valkiria_ 2014-11-10 09:30
Koleś z tego co piszesz autorko był prawdziwa beznadzieja na dwóch nogach, a wspólne podróże i wspomnienia jako "tyle nas przecież łączyło" nie jest dobrym argumentem na uzasadnienie tego że siedzisz, rozpamietujesz i nie wiesz jak żyć. Minie miesiąc, dwa pół roku i zaczniesz to widzieć zupełnie inaczej. Powinna wezbrac w tobie mega złość. Bo widzisz, Annie w tym co napisała ma absolutną rację. Facet sobie wygumkowal sumienie kosztem przerzucenia na ciebie "winy" (zrobił to z resztą parszywie nieudolnie bo argumenty jakie podał nie zasługują na miano argumentów) i on de facto nie poniósł tu żadnych kosztów bo te także na ciebie scedował.
Jednym słowem facet jedyne na co od ciebie zasługuje to na metaforycznego plaskacza w twarz i to żebyś szczęśliwie żyła dalej
napisał/a: majka1986 2014-11-10 10:27
Magdalena-kkk napisal(a):Dodam jeszcze, że przy rozstaniu powiedział, że trzy razy chciał mi się oświadczyć, tylko zawsze pojawiało się coś, co dawało mu do myślenia (zachowanie mojej mamy- za często jego zdaniem do mnie dzwoniła, a to moje zachowanie, że nie dbam o porządek tak jak on by tego chciał.)
Błagam Cię, nie wierz w to! Gdyby chciał to by to zrobił. Zgadzam się z tym co napisała Annie, że chciał zwalić na Ciebie całą winę za rozpad waszego związku a siebie oczyścić. I Ty się jeszcze zastanawiasz czy walczyć o niego. Kopnij go w dup*** i znajdź sobie kogoś lepszego. On nie jest warty Twoich łez. I nie mów, że wasz ziazek był idealny, bo z tego co piszesz do ideału było mu bardzo daleko.
napisał/a: dr preszer 2014-11-12 14:27
A jaki był seks ? Bo te powody, które podałaś są dość błahe. Jestem jedynakiem, jestem z jedynaczką, która do mamy dzwoni wiele razy w ciągu dnia i nie ma z tym problemu. Sam cenie jej rady bo babka ma pojęcie o życiu.

Co do oświadczyn to tak jak Ci dziewczyny napisały, kit jak nic. Jakby chciał to by to zrobił.
napisał/a: dawidmagda1 2014-11-13 22:10
dr napisal(a):A jaki był seks ? Bo te powody, które podałaś są dość błahe. Jestem jedynakiem, jestem z jedynaczką, która do mamy dzwoni wiele razy w ciągu dnia i nie ma z tym problemu. Sam cenie jej rady bo babka ma pojęcie o życiu.

Co do oświadczyn to tak jak Ci dziewczyny napisały, kit jak nic. Jakby chciał to by to zrobił.


Jeśli chodzi o seks - było super. Jasne.. czasem uważał, że chciałby częściej... ale ogólnie było dobrze.


Teraz on chce wrócić, żałuje tego co się stało.. chce to naprawić
tylko nie wiem czy się jeszcze da... :( Boję się, że jemu po prostu brakuje kobiety w domu.. nie mnie..
Przecież powiedział, że to już nie jest miłość.. czy można coś takiego powiedzieć nie czując tego
Mam mętlik w głowie.. moja rodzina uważa, że nie powinnam wracać.. że to nic nie zmieni...
napisał/a: dr preszer 2014-11-14 08:32
Magdalena-kkk napisal(a):tylko nie wiem czy się jeszcze da... :( Boję się, że jemu po prostu brakuje kobiety w domu.. nie mnie..


Moim zdaniem po jakimś czasie to wszystko wróci i znowu będzie lipa. A jak weźmiecie ślub to co będzie ? Z tego tak łatwo się już nie wymiksujesz, Poza tym jak poznasz fajnego gościa to z nim nie weźmiesz kościelnego bo przysięgałaś innemu.

Magdalena-kkk napisal(a): Mam mętlik w głowie.. moja rodzina uważa, że nie powinnam wracać.. że to nic nie zmieni...


Moim zdaniem rodzina ma rację. Jak chcesz tak bardzo gościa z powrotem to powiedz mu, że musi się bardzo starać i zaczynacie od zera. Randki i takie tam inne duperele. Zobaczysz jak szybko się zniechęci :)
napisał/a: majka1986 2014-11-14 08:42
Magdalena-kkk, Daj sobie z nim spokój!
napisał/a: E-kwiaty 2014-11-19 15:47
Nie wiem czy generalnie ma to jakiś sens,ale.. Jeżeli czujesz do niego naprawdę czystą miłość i zobaczysz,ze faktycznie się zmienił to wg mnie może warto zaryzykować. Opinie na pewno będą podzielone i wg niektórych dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki,ale każdy przypadek może być przecież inny.
napisał/a: e-Lena 2014-11-19 16:18
E-kwiaty, zapomniałeś jeszcze dodać, że jeśli dziewczyna czuje do niego naprawdę czystą miłość, powinna mu kupić bukiet kwiatów.