Na wylot.

napisał/a: mkł 2009-12-26 01:12
Ciągnie się to za mną od dwóch miesięcy, sama już nie wiem co o tym myśleć. Pewna swoich racji, widząc zawód w oczach swojego K., powoli wariuję, i nie wiem nic. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto powie mi czy to da się wybaczyć, czy da się sobie dalej ufać, a czy przede wszystkim dla Niego to może być jeszcze związek życia (mam na myśli, czy jeżeli udałoby mu się to jakoś przełamać, to za 50 lat powie, że byłam kobietą jego życia i nie żałuje żadnej decyzji, bo chciałabym dla Niego właśnie tego).

Umieściłam, ten post w dziale zdrada, bo mój K. czuje się zdradzony przeze mnie. Jaki ja mam do tego stosunek? Pisząc tamte słowa (zaraz wyjaśnię o co chodzi..) w życiu nie pomyślałam o zdradzie, jednak teraz wiem, że mogłam ubrać je w inne kolory.

Mam 20 lat. Histeryczka, płaczliwa ale rozsądna. Dużo planów i pomysłów - problemy z realizacją. Przeciętna uroda. Mam zawsze mało do powiedzenia, może wynika to z mojej nie powalającej błyskotliwości.
Mój K. - 27lat, przystojny, mądry, wykształcony, czuły, wysportowany, ambitny, mający zawsze swoje zdanie, do którego przekonać umie każdego - jest bardzo charyzmatyczny i przez swój urok i zadziorny uśmiech, przebojowy, aktywny, pomysłowy. Umie poradzić sobie z całym światem. Nie ma takich problemów i rzeczy, z którymi nie mógłby się uporać, poza jedną - tym co przeze mnie siedzi mu w głowie. Jest niesamowitym kochankiem, partnerem, człowiekiem. Jedyną wadą jest chyba tylko niepunktualność, jednak to dlatego, że albo ma tyle na głowie, albo jest zajęty. Przy tym wszystkim jest dla mnie najbardziej męskim mężczyzną na świecie. Nigdy nikt mnie tak nie zachwycił jak On. Sposób patrzenia i dotykania rozczula mnie i zniewala.

Kiedy miałam 17 lat, przeżyłam krótki intensywny związek (2-3 miesiące). Wszystko było bardzo ładne i miłe, jak na tamten czas dla mnie intensywnie, dużo miłych wspomnień, jakże wiele bólu. Początek naszego związku był końcem Jego poprzedniego (dla wyjaśnienia, ja byłam jednym z powodów pieczętującym tę decyzję, a nie jedynym). Przed Jego maturą nagle przestał mnie 'kochać', bolało długo, ale nie miałam śmiałości spytać się dlaczego (mimo, że ciężko było spotykać się na licealnym korytarzu). Przez to że mieliśmy dużo wspólnych znajomych - wspólne imprezy, po alkoholu brało go na tańce przytulańce i wracańce, mimo, że było trudno go odpychać, to nie umiałam dać się ponieść chwili, jego dotyk i słowa sprawiały mi sam ból. Nadal nie wiedziałam czemu mnie zostawił (chłopak rozważny, inteligentny, ułożony - wydawało mi się więc to dziwne). Uznałam, że po prostu nie byłam wystarczająco rozrywkowa, po miesiącu wolałam siedzenie w domu, kiedy zaczęłam brać tabletki nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Jego natura wołała o imprezy, spotkania. Ja chętnie puszczałam Go, wspierałam, mówił, że kocha, a ja byłam zakochana, z dnia na dzień kochał/nie kocha. Zawsze wiedziałam, że na studia wyjedzie do skandynawi (ma tam całą rodzinę), i że to nierealne na dłuższą metę, nie spodziewałam się jednak zerwania na komunikatorze internetowym.

Wyjechał, widywaliśmy się gdzieś przypadkiem na imprezie, raz na rok napisaliśmy do siebie. Bolało mnie coś nadal, choć wiedziałam, że nie serce, bo świetnie potrafiłam bawić się z kimś innym i zauroczyć, choć wiązać się nie miałam w planie 'jestem młoda, trochę poszaleję, tańczyć można przecież z kolegami'. Wyjechałam na 3 miesiące do Londynu, wszystko definitywnie sobie poukładałam, wciąż jednak nie dawało mi spokoju dlaczego stało się tak nie inaczej, skoro wszystko było ok.

Po wakacjach poszłam do klubu z moim Przyjacielem. Wtedy zobaczyłam mojego K. Byłam na siebie zła, że ktoś mnie tak zaciekawił. Że nagle są motylki, błysk w oku, myśl "boże dlaczego akurat dzisiaj wydłutowali mi dwa zęby i jestem o prawie 10kg cięższa niż przed wakacjami?". Miałam nogi jak z waty, z mojej strony miłość od pierwszego wejrzenia. Rozwianie wszelkich wątpliwości, że nastoletni zawód miłosny jest przeszłością. Po miesiącu mijania się na imprezach, mojej pewności, że K. zakończył ostatni związek, skończyło się na namiętnej nocy. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Wiedziałam, że teraz już nie mam odwrotu, wpadłam po uszy z tymi motylkami. Nigdy w nikogo ramionach nie czułam się tak niesamowicie, nie mówiąc o tym, że seks był dla mnie czymś więcej niż seksem, był metafizyczny, pełen uczucia i przeżyć. Tydzień po, miał jakąś niemiłą sytuację z byłą dziewczyną, nie mogliśmy się spotykać, myślałam, że do Niej wróci, serce pękało, a przerażało to, że nawet się nie znamy, a mnie to tak targa. Na tydzień wyjechał za granicę, poukładał wszystkie sprawy w głowie, wrócił i od tamtego momentu jesteśmy razem. Jego pierwsze 'kocham' było dotychczasową najpiękniejszą chwilą w moim życiu. Było krystalicznie szczere, a w nim odbijało się moje uczucie do Niego. Było idealnie, choć jak kłótnia to ze łzami emocjami ale kochałam to, bo godzenie się zawsze to rekompensowało z nawiązką. Dawało poczucie bezpieczeństwa, że byle co tego nie rozwali. Zaczęłam brać tabletki, nasiliła się moja płaczliwość, wolałam znowu kanapę od imprez, usłyszałam, że "zmusza się do spędzania czasu ze mną", uderzyło to mną jak o mur. Oczywiście później zrozumiałam, że nie chodziło mu o to, że spędzanie ze mną czasu to kara, tylko, że chciałby ze mną wyjść, coś porobić. Siniak po tych słowach pozostał, jednak jak do tej pory nie myślałam o tym dlaczego kiedyś zostawił mnie, tak teraz mi się przypomniała cała sytuacja. K. chodził na imprezy,wracał i było dla mnie wszystko ok, ale jednak 3 lata temu ktoś bez wytłumaczenia mnie zostawił. W głowie miałam tylko myśl, że mój leniwy tryb życia, może przyczynia się do rozpadu związków w których chłopak/mężczyzna jest aktywny, krążyła jak diabelski młyn. Mój K. cały czas okazywał mi uczucie i czułość.

W październiku porządkowałam szufladę. Opróżniając pudełko ze zdjęciami ex chłopaka, tchnęło mnie, żeby napisać. Moja wiadomość była krótka, jednak miła, napisałam, że znalazłam pudełko z pamiątkami, że przypomniało mi się parę miłych chwil, i że warto by się dowiedzieć co u Niego słychać. Od momentu kiedy mój K. powiedział mi o tym zmuszaniu się do spędzania czasu ze mną zaczęło mi coraz częściej chodzić po głowie pytanie co się wtedy stało.

Ex odpisał długą wiadomością. Pisząc pierwszą wiadomość miałam intencje zapytać tak naprawdę co się kiedyś i dlaczego stało. Zanim jednak zadałam to pytanie, rozpisał się, że sam znalazł wczoraj jakąś rzecz związaną ze mną, że przez ten czas myślał dużo o tym co się stało. Że byłam ważna. Że mnie strasznie przeprasza, że mu głupio. Że po prostu wtedy po 3letnim związku przyszłam za szybko. Wyjaśnił wiele, a ja wiedziałam czemu.
Odpisałam mu, słowami, które mogłam napisać w lakoniczny, surowy sposób. Napisałam w sposób który zranił K. Moim zamysłem było to, że kiedyś wydarzyło się wiele niezapomnianych chwil które pamiętam, że były dla mnie niesamowicie ważne, że to był okres, z którego wyniosłam wiele mądrego. Że pomimo bólu jaki wtedy towarzyszył i długiego czasu przez jaki trwał, to cieszę się, że teraz mogę to miło wspominać. Że niezapomniane chwile przeplecione wieloma łzami wyszły na dobre, bo teraz, mam rzeczy, z których nie potrafiłabym za nic zrezygnować. Że nie zamieniłabym tego za nic. Oczywiście napisaliśmy co u nas słychać. Jak na uczelniach itp. Napisałam też, że trochę się martwię tym, że mój K. (określiłam go w tamtej wiadomości samym inicjałem) cały czas hula a ja domowe kapcie. Wszystko napisałam bardzo ciepło.

Jechałam z K. na wesele zaczęłam mówić, że pisałam z moim ex, o tym co u niego słychać. Gdy zaczęłam mówić coś o tym, że wyjaśniłam parę spraw, K. poprosił, żebym nie mówiła, że woli nie słuchać takich rzeczy. Wróciliśmy, na przestrzeni tygodnia otwierałam przy Nim moje wiadomości na Facebooku, śmignęła wiadomość od mojego Ex. Tydzień później w moje urodziny dopadł mnie straszny ból brzucha - odstawiłam tabletki, pierwszy dzień okresu. Mieliśmy iść na kolacje, na zakupy po mój prezent. Bolało tak, że przełożyłam na dzień następny, przytulał mnie tego dnia tak mocno, był taki kochany. W sercu dziękowałam Bogu, za to, że mogę te urodziny spędzać obok Niego. Poprosił mnie o kanapkę, ja zeszłam na dół zrobiłam, jak weszłam nerwowo zamykał laptopa. Wydało mi się to zabawne, bo zawsze śmiał się z Jego ex dziewczyn sprawdzaczek. Wiedziałam co czytał, nie wydało mi się to jakieś przerażające, choć nie byłam pewna reakcji.

Dodam, że mój laptop jest zawsze w zasięgu Jego ręki, wszelkie hasła i loginy mam zawsze zapisane, zawsze jest dostęp do wszystkiego. Przeczytał wiadomość na facebooku, myślałam, że jest speszony tym czytaniem wiadomości, i że pewnie jest zazdrosny o to, że z kimś kiedyś miałam parę miłych chwil. Kiedy się do Niego przytuliłam, serce waliło mu jak nigdy. W oczach niepokój i smutek. Powiedział, że teraz wszystko rozumie, że nic nie muszę tłumaczyć. Że jakbym mogła być z tamtym to bym była z moim ex. Że on jest zamiast. Że perfidnie nazywam, go inicjałem, kiedy Go pieszczotliwie (napisałam do Exa zdrobnieniem Jego imienia, tak jak zawsze do Niego mówiłam). Że to, jak On teraz hula i żyje imprezami to źle, a że z tamtym to piszę, że było dobrze. Że On nie musi otwierać jakiś pudełek i wpsominać byłych dziewczyn. Powiedział, że musi już iść. Ja nie wierzyłam.

Wyszedł. Ja siedziałam i płakałam, przestałam myśleć, nic nie czułam, bo to mnie rozsadzało. Nie mogłam pojąc jak godzinę temu było mi tak cudownie w Jego ramionach a teraz jest koniec świata. Wiedziałam, że to przeczyta, nie chciał, ze mną o tym porozmawiać. Nie usunęłam tego bo nie uważałam to za list pełen tęsknoty, za jaki wziął Go mój K. Jak nigdy nie dzwonię do Nikogo w ciężkich momentach, do przyjaciółki musiałam zadzwonić bo nie byłam pewna czy zaraz nie wyskoczę z okna. Brzmi to naiwnie, ale zawód jaki zobaczyłam w Jego oczach, wybuchł we mnie ze wzmożoną mocą, bólem i wszystkim. Tydzień wyciągnięty z życia. Nie umiałam zrobić nic. Błagałam o rozmowę, przez pierwsze dwa dni nie było odpowiedzi, ignorancja, w czwarty dzień z samego rana pojechałam, przepraszałam, tłumaczyłam - nic. Nie wiedziałam, czy My to jeszcze My czy tylko ja i osobno On. W święto zmarłych, spotkaliśmy się na cmentarzu, ze znajomymi, choć mieliśmy porozmawiać. Pojechaliśmy wszyscy do Niego. Po którymś piwie na filmie zasnęłam (tydzień nie spałam, a kiedy mnie przytulił odpłynęłam..). Jak wszyscy poszli obudził mnie, kochaliśmy się, rano było czułe. Nie wiedziałam o co chodzi, ale byłam szczęśliwa, że jest szansa. W momencie pewnej zabawnej pokuty jaką miałam zrobić, czułam, że wszystko jest dobrze.

Przez te dwa miesiące przeżyłam wiele wiele chwil, które doceniam po stokroć. Mój K. nadal z czułością i cierpliwością do mnie. Jednak są dni, kiedy jest smutek i zawód. Kiedy są jakieś sprzeczki wypomina mi tamtego maila. I jest dzień w którym mam wrażenie, że Go tracę, i mam ciernie w całym ciele, następnego, On je wszystkie wyjmuje, a ulga i nowe piękne chwile są nagrodą, którą doceniam jeszcze bardziej. Kocham mojego K. jak nikogo. Kiedy mu to mówię, często słyszę, że On wie, że Go kocham, ale kogoś bardziej.

Chciałabym spędzić z nim resztę życia. Robię, z Nim rzeczy, których z nikim bym nie zrobiła, i jakich dla kogoś nie umiałabym zrobić. Sprawia, że czuję się przy Jego boku jak księżniczka całego świata. Że to zaszczyt, że mogę z kimś takim iść za rękę na ulicy.
Jesteśmy ze sobą ponad rok czasu. Może to nie za długo, ale ja wiem, że to TEN. Nie dlatego, że z innymi było zwyczajnie gorzej, tylko dlatego, że to mężczyzna, na każdą chwilę życia.

On czuje się zdradzony, boli go to. Wiem, że jeżeli zdarzyłoby się mu to z inną dziewczyną to byłby koniec. Kocha mnie, i chce być ze mną. Ale jest to dla Niego coś strasznego, i zaprząta cały czas głowę. Chciałabym, żeby za dziesiąt lat mógł powiedzieć, że byłam warta tego. Ja głęboko żałuję słów jakich użyłam do tamtego chłopaka, choć wtedy cieszyłam się, że fajnie, że wszystko bez bólu i pytań mogę sobie wspomnieć, to teraz czuję niechęć. Jest mi obojętny. Dodam, że nie widziałam go dwa lata. I nie ma dla mnie znaczenia co się z nim tak naprawdę dzieje. Ja to strasznie przeżywam, bo Jego cierpienie jest dla mnie najcięższe. A chciałam Go wspierać, być na pocieszenie i zawsze z Nim, teraz nie wiem czy jest w stanie w pełni odzyskać do mnie zaufanie? i czy taka "zdrada" jest do wymazania, i można na niej zbudować związek pełen miłości i wsparcia?
napisał/a: smutny.gosc 2009-12-26 01:38
Witaj!

Po pierwsze - Ty go wcale nie zdradziłaś! Nawet nie zrobiłaś nic złego!

Po drugie - to on jest bardzo zazdrosnym facetem! Nie powinien tak reagować i nie powinien traktować tego jako zdrady, quasi-zdrady, pół-zdrady, itp..

Po trzecie - oczywiście, że się da!

Ja nie odrzuciłem swojej dziewczyny, pomimo tego, że próbowała ode mnie odejść dla innego faceta i wplątała się w głupie zauroczenie kimś innym. Dzisiaj, tak jak Ty jemu, często mówi podobne rzeczy, jak np.

mkł napisal(a):Że to zaszczyt, że mogę z kimś takim iść za rękę na ulicy.


Są tutaj ludzie na forum, którzy wybaczają zdrady, w których doszło do seksu. Do długoletnich romansów.

Nie ma więc czym się łamać! :)))

Jeśli coś mogę poradzić, to tylko tyle, że musisz postarać się go jakoś przekonać o braku złych intencji.

Na pewno wszystko Wam się powiedzie, o ile on nie będzie taki wrażliwy.

Pozdrawiam.
napisał/a: mkł 2009-12-26 13:06
Witam, i dziękuję za przeczytanie mojego długiego wywodu jak i odpowiedź! Tak jak piszę, może to nie wygląda na nic złego, bo jest to sytuacja moimi oczami - choć wiem, że napisałam to w sposób za miły dle exa i dzisiaj znając skutki w życiu bym tego nie napisała w inny sposób niż "dlaczego wtedy mnie zostawiłeś, mam z tym cholerny problem, kocham swojego K, , a wygląda na to, że powtarzam błędy z przeszłości, możesz mi to wyjaśnić?". Nie wiem czy dwa miesiące to za mało, żeby o tym zapomnieć, ale tamta sytuacja potrafi wyjmować nam wiele radosnych dni. On to przeczytał bardzo szybko, jak wróciłam z kanapką to zachęciłam Go żeby przeczytał jeszcze raz, bo moim zdaniem to totalnie źle zrozumiał, a wątki w których mówiłam, że nie zamieniłabym tego co teraz mam za tamto wszystko kiedyś - nigdy, tak jakby w ogóle przeoczył. Wypowiedzi mojego byłego chłopaka niestety nie przeczytał, choć była równie długa jak moja odpowiedź na jego przeprosiny. I równie miła.

Najgorsze, że jak wyszedł to to usunęłam i dzisiaj nawet jakbym znowu chciała mu to pokazać to nie mogę.. Choć sama nie wiem czy kolejny raz by coś zmienił.

Chodzi i to, że mój Mężczyzna, zastanawia się wciąż czy jakbym mogła być z moim byłym, który mnie przecież zostawił, to że wybrałabym na pewno byłego. Dręczy Go to, że nie może tego sprawdzić, bo mieszkamy w innych krajach. Podejrzewa, że możemy do siebie pisać (a jak pisaliśmy to dosłownie raz na rok), i cały czas zastanawia Go to, czy jakby tego nie przeczytał, to czy dalej bym takie tęsknoty wypisywała. Mówi, że przeczytał czarno na białym, że ja nie wracam do tych miłych chwil z moim byłym chłopakiem sporadycznie i tylko z miłym uśmiechem, ale że na pewno, myślę "ah, wtedy było tak pięknie, a teraz mój K. chodzi tylko na hulanki i jest tak beznadziejnie".

Na samym początku rozmowa moja wyglądała jak monolog przeprosin, tego co On dla mnie znaczy i kim jest. Od niedawna zaczęliśmy o tym rozmawiać. Więcej argumentów już nie mam, bo wszystko już mu powiedziałam. Najważniejszym wydawało mi się moje 'kocham' że teraz i tu kocham Go najbardziej na świecie, ale On w to wątpi. Wie, że Go kocham, ale jest pewien, że kogoś bardziej. I mówi, że jakby On miał kiedyś taką sytuację z byłą dziewczyną, to będąc ze mną na pewno by tego nie napisał, na pewno nie w taki sposób i na pewno w ogóle by się nad tym nie zastanawiał.

Ja mam taki sposób życia, że dużo myślę o tym co się stało. On chyba o tym wie, że muszę mieć wszystko poukładane, rozwiązane, myślałam, że to też zrozumie.

Rozmawiałam o tym z moją przyjaciółką i przyjacielem, zareagowali tak samo jak smutny.gosc, wiem, że mogą być nieobiektywni, choć mam wrażenie, że przyjaciel jest tak samo za moim K. jak i za mną. Ale wiem też, że bez względu na to co tamtego dnia napisałam, wiedzą, że K. kocham nad życie, bo jak Go poznałam wielokrotnie z ulgą mówiłam im, że jest to zdecydowanie silniejsze od tamtego z moim byłym i cieszę się, że tamto już za mną i że wyszło jak wyszło.

Chciałabym, żeby wszedł do środka mojej głowy i to zrozumiał, a nie kochając się ze mną 'myślał czy nie myślę o innych'. Jakbym miała Go opisać to jest to dla mnie największy skarb na świecie, a kocham Go nie za to, że właśnie takim skarbem jest, tylko wszystko co we mnie, odbija się w tym wszystkim jego, łączy się i kalruje, masę rzeczy z tego wynoszę, ale mam wrażenie, że też mogę mu coś dać. Tyle, że teraz nie wiem, czy On to będzie chciał, i przez ile przyjmować..

W chwilach, gdy powtarza, że chce usłyszeć prawdę, mam ochotę powiedzieć, że już nie mogę, że jak każda sprzeczka ma być wypominaniem mi tego co mnie boli tak bardzo, to wolę odejść, ze słowami że kocham tylko Jego jak nigdy nikogo, ale odejść, bo nie chcę, żeby to wszystko zniszczyło moje uczucia do Niego. Bo naprawdę to co uzyskałam i wypielęgnowałam, mam na myśli moje uczucie do Niego to najczystsza i najprawdziwsza wartość jaką miałam w życiu.

Szczerze szanuję Twoją decyzję (smutny.gosciu), bo trzeba mieć wiele dobrej i silnej wiary w fundamenty, które się stworzyło, i zrozumienie, żeby wybaczyć nawet chwilową zdradę emocjonalną.
napisał/a: tymka1 2009-12-26 13:16
mkł, jak rozmow szczera nic nie daje, on Ci nie ufa, to tak troche....
Szkoda, no.
Nie wiem, co Ci poradzić, dziwi mnie jego reakcja na Twoje przekonywania chyba jednak. Rozumiem, że mógł się poczuć nieco urażony, ale bez przesady... ;/

powodzenia, niech to sie jakos dobrze rozwiąże.
napisał/a: Shizuka1 2009-12-26 22:39
rozumiem, ze K. moze byc przykro po przeczytaniu takiej wiadomosci, ale co mi sie nasuwa:
1. jest niedojrzaly emocjonalnie- albo sie ufa albo nie i wtedy nic nie ma sensu,
2. to nie jest zdrada
3. dorosly facet, ktorego trzeba ciagle przepraszac, bo poczul sie urazony i zraniony czyms co jest normalne(kontakt i sentyment jakis do eks) powinien sie zmienic
4. wazna kwestia: jakim prawem on czyta Twoje wiadomosci?! przeciez to Ty mozesz sie na niego gniewac za to, ze narusza Twoja prywatnosc i wchodzi na konta, nawet jesli nie masz nic do ukrycia takie zachowanie jest niedopuszczalne. zwlaszcza, ze on nabijal sie ze swoich eks z tego powodu, cos tu jak dla mnie nie gra.
5. jesli cos sie w zwiazku psuje to dwie osoby powinny pracowac, on tez, nie ma tak, ze sie czuje urazony, a Ty musisz zapewnic mu komfort, czy on zapewnia go Tobie w takiej sytuacji?
napisał/a: ~gość 2009-12-26 23:18
Wydaje mi się, że "troszkę" uraziłaś jego dumę, jednak wywlekanie tego przez tak długi okres jest już lekka przesadą. Po takim czasie można tą całą sytuacje traktować jako żart przy droczeniu się :D. Lekiem na to całe zło może być tylko pełne wyparcie się EXa. Brzmi brutalnie, ale co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Coś was kiedyś łączyło z EXem i Ty to wspominasz, przez co Twój partner nie czuje się pewny Twoich uczuć. Moim zdaniem to powinno pomóc. W moim przypadku to pomogło, jednak nie chodziło o EXa a o jakiegoś śmiesznego gościa co miał za ciężki humor.

Pozdrawiam
napisał/a: tymka1 2009-12-26 23:54
o wlasnie, i to co mowi Shizuka -czemu on bez Twojej wiedzy, wręcz w tajemnicy przed Tobą, ukradkiem, czyta Twoje wiadomości?
ja jestem przeciwna tajemnicom wszelkiego rodzaju, ale jeśli moj K czyta coś mojego, to za moim 'pozwoleniem', powiedzmy. wyglada to tak, ze wyslal Cie po te kanapki, zeby mogl Cie "poszpiegować".
napisał/a: mkł 2009-12-27 16:05
Ufał mi bezgranicznie, nie spodziewał się tego kompletnie. Teraz nie umie mi zaufać, bo jak mówi, jak ma mi ufać skoro przeczytał coś takiego. Że czarno na białym ja tęsknię za tamtym, jakbym mogła wybrać to bym wybrała tamtego, bo On niby jest tak na pocieszenie. Powtarza, że nie musiałby sobie cały czas zadawać pytania dlaczego ktoś Go kiedyś zostawił będąc ze mną. A jeżeli ponad 3 lata mnie to dręczyło, to na pewno nie mogę się z tym pogodzić. Mówi, że zawsze był pewien, że jest dla kogoś najważniejszy, bo żadna dziewczyna nie dała mu odczuć, że kogoś mogłaby kochać bardziej.

Przeczytał tę wiadomość bo jakiś czas zanim to zrobił widział, jak otwierałam przy nim moje wiadomości, i mu wpadła w oko. Gryzło Go to i przeczytał. Ja w te urodziny byłam smutna i nic nie chciałam i na nic nie miałam ochoty, pewnie nie wiedział o co chodzi, wybrał sobie taki moment. Nie usunęłam przez tamten czas tego maila, bo nie uważałam tego za list miłosny do chłopaka, którego nie widziałam dwa lata, a z którym oprócz sporadycznej odpowiedzi raz na rok, nie utrzymywałam kontaktu od lat czterech. Dla mnie tamten chłopak mógłby nie istnieć. Niedawno po prostu mógłby być moim dobrym kolegą, dzisiaj mam tak strasznie zobojętniały stosunek, że w głębi chyba mam pretensje o to, że musiałam chcieć spytać się co wtedy się stało, a w skutku moje najszczersze uczucie i Mężczyzna, którego kocham nad życie tak cierpią.

Sama jakbym miała jakieś wątpliwości co do jakiegoś maila, który mignął od Jego dziewczyny wzbudziłyby moją ciekawosć i napewno bym się zapytała co się dzieje.

Wtedy kiedy nie dopada Go myśl o tamtym dniu, jest zawsze czuły, troskliwy, kochany. Stara się strasznie. Ale w takie ważne dni jak święta, jakieś okazje, i czasem zwykły dzień, zawsze Go to dręczy. A ja nie wiem czy to minie, czy może minąć. Bo jeżeli On chce ze mną być i mówi, że mnie kocha, to w taki dzień kiedy kiedyś urodzę dla Niego dzidziusia, albo będzie nasza 10 rocznica bycia ze sobą, chciałabym, żeby cieszył się tak jak ja, a nie zastanawiał, czy nie wolałabym tego wszytskiego z jakimś nastoletnim wytworem wyobraźni i zwyczajnie bardzo miłych wspomnień.

Czasem wolałabym czuć cokolwiek do tamtego chłopaka, bo chociaż wiedziałabym, że ten dzisiejszy ból jest jakąś karą. Nie muszę się wypierać tego eksa, bo jedyne co mnie z Nim łączyło od dwóch-trzech lat, to zagadka dlaczego mnie zostawił, czy nie popełniam błędu w kolejnym związku.

Pozdrawiam Wszytskich, i serdecznie dziękuję za wszystkie odpowiedzi, choć wyszłam w nich nie na czarną, a szarą winowajczynię, a z mojego zranionego K. nie czysta biała a szara-winna postać. Tak nie jest, bo powinnam wyczuć granicę, pomyśleć jak słowa mogą brzmieć, że mogą Go zranić. Mam nadzieję, że przyjdzie dzień kiedy mu to jakoś udowodnię,

Człowiek uczy się na błędach, szkoda, że pochłania to najważniejsze wydarzenia i emocje życia. Później zostaje tylko posamak i mądrość wcześniejszych doświadczeń.