Nie do końca rozstanie:(

napisał/a: Pawlaczyk92 2014-10-06 14:38
Witam!
Łukasza znam 4 lata. Przez 3 lata byliśmy parą, mieszkaliśmy razem spędzaliśmy cały wolny czas razem.
Rok temu wyjechaliśmy za granicę, z początku plany były wspólne. Jednak szybko okazało się że obowiązuje nas zasada ,, co twoje to nasze co moje nie ruszaj``. Straciliśmy nić porozumienia, przestaliśmy rozmawiać cieszyć się sobą. Po kilku miesiącach - rozstaliśmy się. Byłam pewna że dobrze zrobiłam zostawiając Go. Nie pamiętałam kiedy okazał mi uczucia, miłość zrozumienie. Wróciłam do Polski początkowo planowałam na stałę. On został za granicą. Jednak po powrocie do Polski zaczeło mi go brakować, tęskniłam. Ponownie zaczeliśmy rozmawiać o Nas o wspólnych planach. Na jego prośbę wróciłam do pracy za granicą. Mieliśmy ratować to co budowaliśmy przez 3 lata. Jednak znów się nie udało, za dużo sobie wypominaliśmy tego co się stało. On obarczał mnie winą za wszystko. Poddałam się, przestałam walczyć. Zerwałam kontakt. Poznałam kogoś, zaczełam się spotykać z kolegą z pracy, jednakże na każdym kroku porównywałam go do Łukasza. Każdy jego ruch blokowałam, tłumacząc że nie jestem na to gotowa by iść dalej. Czułam że stoję w miejscu, wmawiałam sobie i wszystkim bliskim że już go nie kocham wyleczyłam się. Teraz wiem że sama siebie okłamywałam. Po kilku miesiącach spotkałam się z Łukaszem, chciałam sprawdzić samą siebie jak zareaguję. Jednak te spotkania stały się częstsze i częstsze. Znów mnie od siebie uzależnił. Mówił jak bardzo mnie kocha, że chciałby walczyć, naprawiać. A ja mu we wszystko wierzyłam. Znów zerkałam w telefon co 1minutę patrząc czy napisał. Czekałam...
Jednak nie chciałam znów się rozczarować, podchodziłam z dystansem. Uznaliśmy że nim podejmiemy poważne decyzje powinniśmy dać sobie czas, spotykać się bez zobowiązań. Z początku było mi to na ręke jednak potem zrobiłam się strasznie zazdrosna. Chował wiadomości, zdjęcia nic nie było zrozumiałe. Wściekałam się aż do spotkania kiedy okazywał miłość, czułość zainteresowanie... Dziś wiem że mimo naszych starań za dużo nas podzieliło. Chciałabym go usunąć z życia zacząć iść do przodu jednak zawsze jego wiadomości telefon sprawia tyle radości, czuję że się uzależniłam.
Nie wiem co robić, jaką decyzję podjąć. Czy to miłość czy poprostu przyzwyczajenie. Jak sobie z tym poradzić.? Proszę napiszcie swoje opinie.
Ja naprawdę jestem zmęczona tymi gierkami. Chcę iść do przodu a czuję że cały czas stoję w miejscu.
napisał/a: dr preszer 2014-10-06 15:15
Cierpisz na bardzo częstą, kobiecą chorobę, która nazywa się "Nie wiem czego chcę'. Lekarstwo jest bardzo proste. Zrywasz kontakt i jesteś w tym działaniu konsekwentna. Nawet jakby z doopala lała się czysta lawa. Trzymasz się postanowienia. Resztę zrobi czas. Chyba, że odpowiada Ci taka sytuacja w jakiej jesteś teraz.
napisał/a: Pawlaczyk92 2014-10-06 22:31
Wszystko byłoby dobrze. Tylko ja już próbowałam zapomnieć. Ale On pisał dzwonił przychodził. Gdy zobaczył że ja odpuszczam, budził się i zaczynał walczyć. Sytuacja jest skomplikowana ponieważ za granicą pracujemy razem a w Polsce mieszkamy koło siebie, mamy wspólnych znajomych. Gdyby starał się tak jak za dawnych czasów potrafiłabym mu wybaczyć, jednak za dużo nas podzieliło, za dużo niewyjaśnionych sytuacji i żalu jaki do siebie mamy. Chyba nie potrafimy go poprostu pokonać :(.
napisał/a: dr preszer 2014-10-07 07:36
No raczej. Nie możesz sobie poszukać w przerwie od tego byłego/obecnego chłopaka jakiś nowy obiekt westchnień. Najlepiej jakbyś przespała się z nim parę razy. Wtedy Twój koleś odpuści bo honor mu nie pozwoli latać za Tobą. A jak nie ma honoru to zawsze będziesz mogła pociągnąć z niego druta, że ma małego i wtedy raczej nie będzie chciał z Tobą utrzymywać kontaktów :)
napisał/a: stokrotka211 2014-10-07 08:48
Budził się i walczył :D no to mnie rozśmieszyłaś. On w takich sytuacjach myśli tak ,, kurcze znowu ma trochę oleju w głowie, żeby mnie zostawić. Trzeba znowu poudawać, ze mi zależy, bo stracę sprzątaczkę, praczkę kucharkę, darmowy seks na zawołanie ech znowu uwierzy w te bzdety. Dobra Łukasz dawaj tylko kilka razy wyznania miłości i naiwna gąska potulnie wróci a Ty dalej wrócisz do normalnego życia'' Ach kobiety... Nie ma czegoś takiego jak nie potrafię zapomnieć, a wspólna praca i mieszkanie obok siebie to już w ogóle głupie wymówki. Jak się chce to się potrafi, jak się nie chce to robi się wszystko żeby zapomnieć, chociażby nie odbieranie tel, nie czytanie wiadomości a nawet zmiana pracy jak Ci tak przeszkadza...Weź się w garść dziewczyno i nie biadol bo nikt za Ciebie go definitywnie nie zostawi. Przecież to my jesteśmy silną płcią :D
napisał/a: Pawlaczyk92 2014-10-07 10:49
Doszło do mnie że faktycznie z punktu widzenia Łukasza tak to wygląda. Zawsze miał wszystko podsunięte pod nos. Wczoraj podjełam decyzję o rozstaniu, oczywiście tłumaczył się ale oświadczyłam że nie zamierzam już tego wysłuchiwać. Zamykam ten temat. Mam nadzieję że nie ulegnę, a napewno zrobię wszystko by tak było. Wszystkim dziękuję za opinię, czasami lepiej posłuchać opini ludzi którzy są neutralni :). Jeszcze raz dziękuję :). Pozdrawiam
napisał/a: stokrotka211 2014-10-07 11:37
Podjęłaś bardzo dobrą decyzję, teraz tylko wytrwać w tym przekonaniu. Oczywiście, nie twierdzę, ze będzie łatwo ale nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko jest w naszych głowach :) zobaczysz będzie warto i spotkasz faceta. który będzie Cię szanował i kochał i przy którym co najważniejsze Ty będziesz szczęśliwa. Powodzenia i przez życie z podniesioną głową z uśmiechem na twarzy. Co ans nie zabije to nas wzmocni.
napisał/a: bananovelove 2014-10-20 14:16
Też uważam, że czas na twardą decyzję. Zerwij kontakt i żyj.
napisał/a: Pawlaczyk92 2015-08-12 15:33
Witam wszystkich ponownie . Niestety nie udało mi się wwtedy dotrzymać swojego postanowienia o rozstaniu . Dałam mu kolejną szansę. Jednak w Marcu br. Coś we mnie pękło. Zostawiłam go wróciłam do Polski, oczywiście wrócił za mną prosił błagał czyli bez zmian, ja jednak nie dałam się . obecnie obydwoje pracujemy w Polsce, kontakt utrzymujemy (chodz pierwsze 2 .miesiace nie odpisalam nie odebralam telefonu, musialam sama sobie poukladać dopiero wtedy mogłam jaki kolwiek kontakt nawiązać) a ja wkońcu odżyłam zaczełam cieszyć się każdym dniem . Teraz mija 5 miesięcy po rostaniu a jja chodź długo musiałam ze sobą walczyć wkońcu wolna a nie zamknięta w klatce :). Dziewczyny jest ciężko ale cena jaka dostaje się jest bezcenna . Po 5 latach czuję że wkońcu żyję .