nie kocham go

napisał/a: bonton 2009-05-13 13:20
jestem mężatką od 9 lat. mamy ośmioletnią córkę. nasze małżeństwo do poczatku było poukładane tak żeby mąż mógł spokojnie pracować , rozwijać swoją firmę. ja musiałam sama zajmować sie domem, dzieckiem . Tak jest cały czas. pracuje zawodowo. Mąż w chwilach kiedy juz nie miałam siły i musiałam wykrzyczeć swój gniew że ciągle jestem ze wszystkim sama, cos tam "udzielał" sie w domu ale zaraz wracało wszystko do "normy". Był czas jak juz wspomniałam, ze mówiłam, tłumaczyłam, płakałam, karzyczałam że nie na tym polega małżeństwo że ciągle jestem sama. dwa razy , na zasadzie chyba straszenia, mówiłam że to koniec, ale nic z tego nie wynikało. nic pozytywnego. i tak czas mija, mija... jestem bardzo samotna w tym związku. wieczory sama, ranki on spi więc tez sama. ale nie tylko w tym jest problem. mój mąż kompletnie nie poczuwa sie do rzadnego obowiązku w domu, nie ma rzadnego poczucia że dom to tez zepsuta spłuczka w WC, wyrwane gniazdko elektryczne, ciężkie zakupy, zepsuty zamek w drzwiach. na poczatku , czyli jakies 5 lat, dawałam zdecydowane komunikaty że cos sie np zespuło, ale zawsze słyszłam że za chwile, jutro bo nie ma czasu . i tak wzywałam fachowców żeby to zaprawili albo robiłam to sama. dzisiaj juz nie mówie że cos trzeba w domu zrobić. bo po co? i zamknęłam sie w tej swojej skorupie. wracam z pracy, robię lekcje z córką, zawożę ja na basen, angielski. i jest wieczór. kąpiel, książeczka na dobranoc. gaśnie światlo. i nie ma nic. cisza. jestem jak zwykle sama. kiedyś było mi bardzo smutno z tego powodu. dzisiaj juz nie. ale dzisiaj czuje tez że wszystko co było we mnie umarło. tej miłości do niego juz nie ma. nie czekam az wróci z pracy. nic nie czuję. ja go już nie kocham. od kilku tygodni coraz bardziej myslę zeby mu powiedziec że odchodze . bo nie chce tak żyć juz zawsze. ale jest córka . boje sie . ale wiem taz że kazdy rok w tym małżeństwie będzie nijaki. a ja tak nie chce.
Cikitusia
napisał/a: Cikitusia 2009-05-13 13:33
Nie wiem co ci powiedzieć.... myśle że zle zrobiłaś na początku nie ustalają zadbych zasad, coś się zepsuło, prosiłaś o naprawe a i tak wzywałaś fachowach... Twój maż ma wszystko podane na tacy, owszem ma firme, ale ma też i dom, który dla niego jest jak u "mamusi" a nie u żony. Wraca z pracy nikt mu nic nie mówi, robi co chce i kiedy chce. Wszystko ma wyprane, wyprasowane itp. A ty masz nie być jego matką a żoną. On też ma miec jakies obowiazki, np. zakupy,sprzatanie, zajmowanie sie dzieckiem. jak nie zrobi zakupów to nie zje i już......

Ale teraz już chyba nie ma sensu, skoro twojej miłości już nie ma, skoro sama sie wypaliłas. Zrob to co jest dobre, a chyba ty chcesz odejsc.
napisał/a: pasia251 2009-05-13 13:34
Przykro mi, naprawdę.
ciężką masz sytuację, martwisz się o córkę...
Odpowiem Ci jako córka kobiety, która trwała w nieudanym małżeństwie 25 lat.
Zapytała niedawno moją mamę, dlaczego tyle czasu się męczyła, dlaczego nie odeszła wcześniej? Odpowiedziała że ze względu na nas: mnie i brata. A ja poczułam że to nie fer, że to tak jakbym ponosiła odpowiedzialnośc za jej nieszczęśliwe życie. A przecież my z bratem tez nie bylismy w tym domu szczęśliwi, bo widzieliśmy co sie dzieje. Jestem dorosła, mam własne dziecko. Ale odeszłabym gdyby było źle.
Piszesz że męza nigdy nie ma. Czy w takim razie twoja córka naprawdę odczuje jego brak?
Napewno będzie szczęśliwsza majac szczęśliwą i usmiechniętą mamę.
Wiem, że ciężko się zdecydować.
Moja mam po rozwodzie odżyła, żeby nie napisać - rozkwitła. Wygląda młodziej niż 15 lat temu. Realizuje się zawodowo i towarzysko. I jest szczęśliwa. A my z bratem wspieralismy ja w czasie rozwodu. Miałam wtedy 18 lat, brat 14.
Trzymam za ciebie kciuki. Bądź szczęśliwa.
napisał/a: bonton 2009-05-13 13:41
czytałam troche na forum o rozwodach . o tym jak przeżywaja to dzieci i tego boje sie najbardziej. nasz dom jest taki "niby" poukładany. córka przyzwyczaiła sie że tata nie uczestniczy w domowych sprawach, własciwie niczego innego nie zna. i to może byc dla niej dziwne, że do tej pory było ok, a teraz mi się odwidział. ona juz jest duża a zarazem mała żeby to wszystko zrozumieć. kurcze cięzko mi bardzo bo nie wiem jak z tego wszystkiego wyjść. boje sie że ona mnie nie zrozumie. bo nic tak naprawde się nie stało. tata przytula mamę, całuje ją. wszyscy wokoło uważają że jesteśmy takim dobrym małżeństwem. A ja mam pustke w środku. dla mnie nie ma juz związku. tylko komórka społeczna nazywana rodzina. a żeby było mało to mąż od jakiegoś czasu chce drugiego dziecka.
napisał/a: anaa82 2009-05-13 19:29
To gdy Twoj mąż powie że chce drugiego dziecka, powiedz mu, ze chciałabyś miec dziecko ale tylko wtedy gdy Ty bedziesz czuła że ma ono ojca. Bo Ty juz jedno dziecko masz a jestes dla niego i matką i ojcem i ze wszystkim jesteś sama. Powiedz wprost, ze chwilami zastanawiasz się czy Ty masz jeszcze męża bo nie odczuwasz jego obecnosci, a co dopiero myslec o drugim dziecku by znów wszystko bylo tylko na Twojej głowie. Może to bedzie dobry moment do pogadania i wyjasnienia?
napisał/a: Ankaaaa 2009-05-13 20:30
zgodze sie z Cikitusia- zaakceptowalas taki uklad od poczatku, a teraz sie buntujesz.nie dziwie sie Twojemu mezowi, ze nic nie robi, bo nigdy to do tego nie poczuwal, a jesli nawet mu cos probowalas tlumaczyc, to na tyle nieudolnie, ze nic z tego nie wychodzilo i prawdopodobnie maz traktowal to jako tymczasowe kaprysy.

nie chce byc niesprawiedliwa,ale z mojego punktu widzenia wyglada to tak, ze pretensje powinnas miec do siebie, a nie meza.maz oczywiscie sam z siebie powinien "poczuwac sie" do obowiazkow w domu, ale jesli tak nie bylo od poczatku, to dlaczego (i jak?)chcesz to zmieniac po 9 latach? wszyscy sie przyzwyczaili do takiego wzorca (maz, corka) i nie dziwie ci sie, ze masz teraz wyrzuty sumienia wzgledem corki.

jezeli chcesz cos zmienic- to zacznij od siebie.badz stanowcza i slowna - nie strasz meza rozstaniem, jesli sa to slowa bez pokrycia.a jesli chcesz separacji czy rozwodu- zrob stanowczy krok.moim zdaniem ciezko bedzie Ci zmienic sytuacje, ale jesli zamierzasz sprobowac, to postaw meza przed faktem rozstania/separacji i wyjasnij przyczyny -od poczatku do konca,spokojnie i rzeczowo- nie zapomiinajac tez o dobrych rzeczach,za ktore go doceniasz. nie mow mu, ze to on sie zmienil albo ze nigdy nie bylas tak naprawde szczesliwa i zawsze czulas sie sama. powiedz, ze to Ty sie zmienilas, ze masz inne oczekiwania, ze chcesz zmian.oczywiscie o ile liczysz na uratowanie malzenstwa.piszesz, ze go juz nie kochasz-jesli jest tak faktycznie, to nie ma czego ratowac.tylko szkoda malzenstwa.
napisał/a: arronia 2009-05-27 18:48
Dlaczego kobieta ma się tak "sama z siebie" poczuwać do zajmowania domem, a mężczyzna nie? To znaczy niby i on "ma", ale jak tego nie robi, to to wina kobiety?

Fakt, bycie nieasertywnym w życiu się nie opłaca. Nie szanowanie swoich słów - w sensie, że jak coś mówię, to tak myślę i zgodnie z tym działam.

Bonton - doraźnie, to możesz przestać zajmować się domem. Robić minimum wokół siebie i córki. A olać krany, obiady dla męża, odkurzanie itd. W ramach pokazywania, że to wszystko "samo" się nie robi. Choć do takiej demonstracji trochę "jaj" trzeba. Albo wyjdzie, że znowu baba wydziwia ;)

Niekoniecznie doraźnie - możesz rozważyć terapię małżeńską. W ramach zrobienia bilansu, obejrzenia, czy jest co zbierać, czy już nie.

Niedoraźnie, z myślą o córce - jaki wzorzec układów kobieta / mężczyzna jej przekazujecie? W sensie emocji między wami, podziału obowiązków, sposobu rozwiązywania problemów itd.
napisał/a: papcia 2009-06-10 09:56
Bonton,
Odejdź i szybko znajdź kogoś normalnego, by córka poznała jak wygląda prawdziwa rodzina. Córce musisz wytłumaczyć, że z tausiem się męczysz, bo ci w niczym nie pomaga. Ona to zrozumie. Ona przecież i tak nie ma ojca, tylko takiego pana, który przynosi pieniądze na utrzymanie domu, albo i nie. Jesli nie pokażesz jej, że taki układ jest niepoprawny będzie go kopiować w swoim dorosłym życiu.
Jeśli chodzi o Ciebie, to wiesz, że bez niego będzie Ci lepiej. A o niego chyba nie powinnaś się martwić, bo on ma swoją firmę, której mu nie zabierzesz i w niej znajduje satysfakcję.
napisał/a: kardot 2009-09-01 23:44
mam podobną sytuację jak Bonton,
tzn. moje małżeństwo jest po prostu pustą farsą.
wytrzymaliśmy razem 20 lat i ja już mam tego dosyć.
Chcę odejść, bo życie jest krótkie a chciałbym znaleźć choć
odrobinę szczęścia - a tego w moim małżeństwie raczej się nie da.
napisał/a: chuchilla 2009-09-17 20:23
Wiesz, jak tak czytam Twój post to mam wrażenie, że jednak nie wszystko umarło między wami, choć więcej zostało żalu niż miłości. Zaakceptowałaś to, że on stara się o finanse a Ty dbasz o dom. Taka sytuacja jest morderstwem dla związku na dłuższą metę, akceptując to OBOJE ponosicie winę za to, że wszystko umarło śmiercią naturalną.
Jeśli chcesz sprawdzić czy coś jeszcze czuje do ciebie zmień styl życia (zacznij dbać o siebie, spędzaj wieczory z koleżankami), może zasymuluj jakiś romans (lewe SMSy czy maile). Zazdrość to zawsze jakieś ożywienie w związku. Odejście "bo ci się znudził" to nie najlepsze wyjście.
napisał/a: ilka28 2009-09-29 15:28
Ja jestem tez w podobnej sytuacji, moje małżeństwo jest do kitu, od 5 lat jestem mężatką i mam 4 letnią córkę, której mi szkoda bo widzi,że miedzy nami jest brak szacunku i uczucia, a wszystko przez to ,że teściowa sie wtrącała, a mój mąż uważa ją za najlepszą kobietę na świecie, po prostu nie mam juz sił przekonywac go,że jest inaczej w końcu doszło do wielu kłótni a i tak ja jestem najgorsza bo nie ukrywam tego że jej niecierpię,a ona udawała,że nic sie nie dzieje i że to ja jestem powodem problemów w moim małżeństwie w końcu zerwałam z nią kontakt, ale i tak mój mąż jest przez nią dyrygowany. Coraz częściej poważnie myślę o rozwodzie, choć nie przychodzi mi to łatwo.