nie wiem co robić. proszę o pomoc.

napisał/a: czort 2010-01-05 10:40
Witam,
Mam 25 lat. Po ślubie jestem 6 miesięcy. W związku 8 lat. Pół roku przed ślubem już coś przestało działać. Po zawarciu związku małżeńskiego kryzys się pogłębiał. Mąż miał niekorzystną pracę - wyjeżdżał na delegacje i praktycznie nie było go w domu. Męczyliśmy się tak już dwa lata obiecywał mi że zmieni pracę przed samym ślubem - nie zrobił tego i tkwiliśmy w tym stanie do końca roku.
Związku z sytuacją pojawiały się problemy w których potrzebowałam go na co dzień a jego po prostu nie było. W końcu powiedziałam, ze jak tak dalej pójdzie to się rozejdziemy nawet po 3 miesiącach po ślubie, bo nie tak wyobrażałam sobie z kimś życie.

Tkwiliśmy później w zawieszeniu. Związek przestał mnie cieszyć a On uszczęśliwiać. Powstała pustka. Brak rozmów. Wspólnych wyjść. Nawet jak wracał na weekendy przebywanie ze sobą zamykało się do wspólnych zakupów a po powrocie każdy zamykał się w swoim świecie.

Po kilku tygodniach pojawiła się osoba, która zainteresowała mnie sobą i stało się. Zakochałam się. Powiedziałam o tym Rodzicom i Mężowi. Chciałam być uczciwa i postawić sprawę jasno, że małżeństwo przestało działać, że nie czuję tego co kiedyś ( po prostu nic nie czuje), nie chce mi się też o ten związek walczyć.
Rodzice są tak rozczarowani i zszokowani, że zmuszają mnie do ratowania małżeństwa. (bo tak nie wypada po 6 miesiącach się rozejść) Czuję presję otoczenia, że każdy chce, abyśmy to kontynuowali a ja po prostu nie potrafię spędzić z mężem jednego dnia, aby nie płakać. Chcę być z kimś innym i nie wiem co mam zrobić. Rodzice obarczają mnie teraz winą za problemy w małżeństwie. Nie chcą ze mną rozmawiać i twierdzą, że jak podejmę inna decyzję (czyli rozwiodę się i zostanę z osobą, którą kocham) to odsuną się ode mnie.
Każdy wykłada mi teorię o rozsądku. O szczęściu i miłości zapominając. Stoję w miejscu a chciałabym to jak najszybciej to rozwiązać, bo rujnuję sobie życie i zdrowie.
Nie wiem tylko czy iść za głosem serca czy umysłu... A osoba, którą poznała wie o wszystkich szczegółach mojego życia i deklaruje mimo wszystko, że chce ze mną być, że damy radę. A ja i tak nie wiem co robić, bo jestem rozbita między mężczyzna a rodziną.
Odejść czy ratować? Jakie macie o tym zdanie? (Dziękuje za każdą opinię)
napisał/a: Seta 2010-01-05 19:24
Nie wiem po co wychodziłaś za mąż, skoro wiedziałaś jak jest między Wami - przecież ślub nie zmienia relacji między ludźmi, to nie jest recepta na naprawę związku.
No cóż, nieważne - było, minęło, czasu się nie da cofnąć.

Wydaje mi się, że decyzja o tym, by powiedzieć rodzinie i mężowi była trafna - a o konsekwencjach wyjawienia prawdy powinnaś sama wiedzieć, przecież logiczne jest, że wszyscy będą chcieli odciągnąć Cię od kochanka. Taka polska mentalnośc ludzi, niestety.

Nie poradzę Ci, byś uciekała od męża i statecznego życia, bo nie znam Ciebie ani Twojej sytuacji do końca.

Jednak mogę Ci powiedzieć, że skoro kochasz, to sama wiesz już, co robić.
Nie warto marnować swojego życia dla kogoś, kogo się nie kocha.Obowiązek to nie wszystko.

Pozdrawiam
napisał/a: katarina1155 2010-01-05 22:00
Ja również uważam, że nie powinnaś na siłę tkwic w związku bez przyszłości, idź za głosem serca jeśli uznajesz,że to najlepsze wyjście dla ciebie. Rodzina z biegiem czasu zaakceptuję twój wybór,gdyż chodzi tu o twoje szczęście, a nie rodziny. Pozdrawiam i mam nadzieje, że wybierzesz słusznie.
napisał/a: ~nataszarostowa 2010-01-06 02:12
Odejdź, masz prawo do szczęścia. Skoro kochasz, chyba nie ma innego wyjścia.

Lepiej rozstać się teraz niż za kilka miesięcy/lat - bo i tak pewnie by do tego doszło, skoro mąż nie dawał Ci tego, czego potrzebujesz, i co otrzymałaś w swoim drugim związku.

I nie obwiniaj się, tak się po prostu zdarza i masz prawo odejść, każdy ma zawsze prawo odejść... To smutne, ale często naprawdę uszczęśliwiające wszystkich rozwiązanie :)
napisał/a: czort 2010-01-06 19:11
Dziękuje Wam za Wasze opinie. Pomogło wiele!
napisał/a: Rosaliora 2010-01-12 00:33
A jak Twój mąż na to zareagował? Czy próbuje ratować małżenstwo?
Czy próbował znaleźć inną pracę?

Pamiętaj, by nie pomylić tęsknoty za miłością z miłością...

Życzę najlepszej decyzji....
napisał/a: czort 2010-01-12 14:26
Mąż jest zmartwiony - delikatnie mówiąc. Po mojej decyzji, że chcę odejść - odszedł z pracy. (teraz nie wiem jak to odbierać)

Rosaliora, dobra uwaga. Zastanawiam się ostatnio nad tym również, czy może popełniam błąd. Mąż poprosił bym poszła do psychologa rodzinnego. On już był.
Jestem tak rozbita na nowo, że nie wiem co robić.
Za to mężczyzna do którego chcę odejść, zaproponował wspólne mieszkanie, pomoc i wsparcie w każdej sytuacji.
Teraz się boję podjąć jakąkolwiek decyzję. Nie wiem co już dla mnie będzie lepsze. Czy odnajdę "to" uczucie przy mężu czy jednak rozwijać je przy osobie do której pojawiło się "to" uczucie teraz.

Nigdy w życiu nie było ciężej...
napisał/a: paskudnysamiec 2010-01-12 18:42
Czort,

odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego jest Ci ciężko. Czy chodzi o Twój wizerunek? O stosunek Rodziców? O konsekwencje materialne? O poczucie bezpieczeństwa?

Mam wrażenie, że chyba nie tylko o powyższe. Generalnie jest niestety tak, że kobiety potrafią czuć pewne przywiązanie do stabilności, za którą nie stoi nic innego jak lęk przed nieznanym. I być może dlatego nie potrafisz odejść od Męża już teraz. Ale jest spora szansa, że zauważyłaś to, o czym pisze Rosaliora... Może być tak, że Twoje całe zakochanie, to ucieczka przed uczuciami do Męża, które to uczucia były źródłem cierpienia.

Parę uwag do tego, co napisały Dziewczyny. Nie masz szans "kochać" tego nowego mężczyzny, możesz być co najwyżej zakochana, albo nawet zauroczona. Ty go nawet specjalnie nie znasz (jak mniemam). Twój Mąż to był pierwszy poważny związek w życiu, nie miałaś zapewne nawet okazji poflirtować jako dorosła kobieta... Jesteś w kwestii oceny swoich uczuć do tego nowego zupełnie niewiarygodna. O potrzebach fizjologicznych nawet nie wspomnę, jest bardzo prawdopodobne, że parokrotny seks załatwiłby sprawę, ale to temat na odrębną dyskusję (w Twoim kręgu kulturowym, jak mniemam, bo w moim to opcja akurat b. sensowna, oczywiście po rozwiązaniu kryzysu małżeńśkiego i po uzyskaniu zgody Męża).

Jeżeli masz się rozstać z Mężem, to po okresie, kiedy oboje się staracie. I to przez mnimum pół roku, żeby stwierdzić co naprawdę do siebie czujecie i jak funkcjonujecie jako związek. Inaczej próbka nie ma sensu. Rozstawanie się ze stałym partenem, bo ktoś pojawił się na horyzoncie jest nie tylko nie fair, jest też głupie względem siebie.

Także rozpoczynanie związku z wspólnym mieszkaniem (i dalszymi uzależnienieniami), jak się od 17 roku życia było w stałym związku i nie miało się chwili dla siebie wolnego, jest głupotą. Taka kobieta jest zupełnie niewiarygodna, nie tylko dla innych, przede wszystkim dla siebie samej. Kolejne pół roku, tym razem bez nikogo, jeżeli z Mężem Ci nie wyjdzie. I niech Mąz o tym wie, niech wie, że to nie będzie przeskok zjednych ramion w drugie.

Reasumując - pan X powinien usłyszeć: odezwę się za 6 m-cy, żeby powiedzieć, że zostaję z Mężem, albo za 12 m-cy, po to żeby pójść z Tobą do łóżka i - być może - z Tobą zamieszkać. To jest rozwiązanie moim zdaniem optymalne, w którym minimalizujesz szanse na bezsensowne straty i dajesz wszystkiemu dojrzeć w sensowny sposób.
napisał/a: czort 2010-01-12 22:27
@paskudnysamiec: Twój komentarz jest dość rozsądny, aczkolwiek Pana X - znam już jakiś czas i nie jest to osoba, która pojawiła się miesiąc temu i zawirował mój świat. Znajomość się rozwijała w taki sposób jak każda inna, aż doszła do punktu o którym pisałam wcześniej. Porównując czas z Mężem, a Panem X to z pewnością masz rację - znam go znikomo, ale na pewno nie tyle, aby nie znać go w ogóle.
Druga sprawa, żeby cokolwiek ratować to chyba też trzeba mieć na to ochotę. Obecnie męża traktuję jak dobrego przyjaciela i nie potrafię odnaleźć w sobie tych podstawowych uczuć, które powinny być w związku z mężczyzną przy którym chcesz się zestarzeć. W tym mój problem. Nie wiem czy dobrym pomysłem jest brnięcie w coś co nie daje tego poczucia. Dzięki za wypowiedź, przemyślę to z pewnością.
napisał/a: ~OlkaG87 2010-01-13 09:58
Witam czort!
Rzeczywiście jesteś w bardzo trudnej sytuacji, nie do pozazdroszczenia... Jednak życie jest nieprzewidywalne i nie pyta nas o zdanie... A już szczególnie w kwestiach miłości.
Oczywiście bycie z kimś tylko z obowiązku czy też poczucia presji ze strony otoczenia jest bez sensu i absolutnie nie daje szczęścia. Wyobrażam sobie, jak musisz się czuć. To taki stan kompletnego zawieszenia i braku kontroli nad swoim życiem.
Myślę, że gdyby Twój mąż wcześniej okazał zainteresowanie waszymi problemami i postarał się coś zmienić, być może miałabyś motywację, aby ten związek ratować. Może teraz to wszystko zabrnęło już za daleko?...
Zgadzam się z Rosaliorą, że w takiej sytuacji - braku miłości, bezpieczeństwa, zrozumienia - bardzo łatwo pomylić miłość z tęsknotą za miłością.... Bardzo chcesz znów poczuć taką miłość, jaka kiedyś połączyła Cię z mężem i być może szukasz jej w poznanym mężczyźnie... A co, jeśli to wyimaginowane uczucie wygaśnie za jakiś czas? A Ty zostaniesz znowu sama? To oczywiście tylko przypuszczenia, do Twojej refleksji. Bo może to być prawdziwe uczucie. Na to pytanie musisz sobie odpowiedzieć sama!
Myślę, że powinnaś jednak poczekać i spróbować wszystkiego, co pozwoli Ci odpowiedzieć sobie na pytanie: Z kim tak naprawdę chcę dzielić życie? Bo pochopna decyzja w tej sprawie może Cie naprawdę wiele kosztować! Spróbuj szczerze porozmawiać z mężem. Idź do psychologa. A może będziecie wspólnie chodzić na takie terapeutyczne wizyty? Może to pomoże? Nie przekreślaj tak łatwo tylu lat życia z kimś. Może po prostu jego zachowanie tak mocno Cię zraniło, że potrzebujesz trochę czasu, aby wybaczyć?
Zastanów się nad tym. Myślę także, że skoro mąż jest skłonny ratować Wasz związek, pomimo świadomości, że masz kogoś innego, świadczy jednak o jego uczuciach do Ciebie...
pozdrawiam serdecznie i życzę trafnej decyzji!
napisał/a: czort 2010-01-14 14:05
Bardzo dużo dała mi wypowiedź paskudnegosamca, cały czas o niej myślę i analizuję sytuacje. Kilka dni temu poprosiłam o 3 dni braku kontaktu od Pana X - żeby spróbować całą swoją uwagę skupić na Mężu. (wyszło średnio - jak mam być szczera, bo minimalny kontakt został - komórki nie pomagają - bodajże dwa neutralne smsy)
Co prawda dni spędziliśmy całkiem przyjemnie. Spacer, wspólne oglądanie filmu, rozmowy - czuje się człowiek tak jak kiedyś, że jest fajnie i miło. Tylko w głowie jeszcze tkwi coś co się nazywa: tęsknota za tym co się robiło z Panem X, ale mimo tego oddalałam te myśli cały czas. Czuję smutek w sobie, że nie mogę go zobaczyć, ale teraz zastanawiam się czy myśli idą za potrzebą dobrze spędzonego czasu.

Chciałabym wreszcie coś wyraźnie poczuć, żeby wiedzieć, że postępuje słusznie. Obecnie jestem w stanie całkowitego zawieszenia. Braku emocji i tylko analizuję sytuacje. Dzisiaj czeka mnie wizyta u psychologa, może coś się po tym rozjaśni. Zobaczymy.

Ola - dziękuje za Twoje zdanie. Na pewno czas w tej sytuacji więcej pomoże niż pogorszy, tak mi się wydaje.
napisał/a: Rosaliora 2010-01-14 18:59
OlkaG87 napisal(a):Może po prostu jego zachowanie tak mocno Cię zraniło, że potrzebujesz trochę czasu, aby wybaczyć?
Też tak myślę...
Jeżeli wygaśnięcie uczucia spowodowane jest tylko tą pracą, to ono wcale nie musiało umrzeć i może się znów wskrzesić.
Co do pana x... Obiektywnie patrząc, bardzo łatwo jest rozbudzić uczucie w kimś, kto przeżywa kryzys w związku/małżeństwie i kto bardzo potrzebuje ciepła i uczucia. W pewnym momencie sama będziesz musiała zadecydować co dalej, niech to jednak będzie decyzja świadoma. Może pobądź chwilę sama? Zastanów się, czy kiedykolwiek kochałaś męża? Jeżeli tak, to czy sądzisz, że miłość może tak po prostu umrzeć?
Weź pod uwagę, że jeżeli odejdziesz od męża, a pan x nie okaże się jednak miłością Twojego życia, to poczujesz większą pustkę, niż kiedykolwiek...
Jeżeli chcesz odejść od męża, niech to będzie dlatego, że nie chcesz z tym człowiekiem dzielić życia, a nie dlatego, że x jest lepszy, bo na tej zasadzie w przypadku kryzysu z x mogłabyś szukać rozwiązania u boku y... Najpierw załatw do końca kwestię swojego małżeństwa, rozlicz się ucziciwie ze swoimi uczuciami. Jeżeli zdecydujesz, że nie chcesz, to tak jak radzi Paskudny nie wprowadzaj się od razu do x, tylko pomieszkaj sama, a później zadecyduj, czy chcesz dzielić życie z x...

Zastanów się, czy tęsknisz za x jako za człowiekiem z krwi i kości i czy w chwili kryzysu nadal trwałabyś przy nim, bo go kochasz, czy może tęsknisz za tym, czego Ci brakuje w małżeństwie?

Powodzenia :)