Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Nie wiem już co zrobić

napisał/a: ~gość 2009-10-11 19:48
Nie mam z kim porozmawiać o tym - kompletnie nie mam nikogo. Ponad pół roku temu poznałam chłopaka, zaczęliśmy się spotykać po 2 miesiącach. Na początku było bardzo pięknie, on często wysyłał mi mmsy, kartki własnoręcznie robione w programie graficznych. Jednak często się o byle co kłóciliśmy. Najczęściej o byle jaką bzdurę, ponieważ on zawsze ma przeciwne zdanie niż ja. W konsekwencji często go obrażałam, raniłam. Wakacje spędziliśmy pięknie, ale wszystko z czasem ostygło. Raz w życiu dał mi kwiaty na samym początku, teraz twierdzi że nie wie czemu mi je dał. Ubzdurał sobie, że mi się nie podobały i już nigdy kwiatów nie dostałam. Wielokrotnie żegnaliśmy się i na drugi dzień przepraszaliśmy. Na początku on mnie też przepraszał, teraz już tego nie robi. Od ponad miesiąca stwierdził że on nigdy mnie nie kochał i nigdy między nami nic nie będzie. Boli mnie to bardzo, ponieważ zawsze się przytulaliśmy, braliśmy za ręce. Otoczenie utwierdzało mnie w tym, że on widać że jest zakochany. Mimo to zawsze to negował. Tłumaczyłam mu że zwykłej koleżanki nie trzyma się za rękę i nie spotyka tak często. On codziennie pisał z samego rana, ale od jakiegoś czasu te smsy nie są już tak ciepłe. On ostygł, stał się trochę chłodny. Wczoraj miał być ładny dzień. Przyjechał i jak zawsze po spotkaniu pisał, że mi za nie dziękuję, tak teraz od miesiąca jak mantrę powtarza że nic nie będzie, że jest źle i źle. Nie potrafi się otworzyć, bo gdy to robi to ja go ranię - tak stwierdził. Wczoraj gdy chciałam się do niego przytulić odsunął się ode mnie. Stwierdził że nie chce mi dawać złudnych nadziei. No ale mimo to on ciągle pisze. Ja nie chcę tej znajomości zniszczyć, zbyt wiele ładnych chwil przeżyliśmy. Wiele osób mi mówiło zawsze, że on jest zakochany tylko sam o tym nie wie. Na pewno nie jest konsekwentny. On by chciał pozostać tylko w przyjaźni, w kółko powtarza że nic więcej nie będzie. Ale z drugiej strony wydaje mi się, że on na zapas już jak prorok wie co będzie w przyszłości. A skąd ma wiedzieć? Bogiem nie jest. Uczucia przychodzą po latach. On nie znajdzie nikogo innego, jak również i ja bo oboje jesteśmy tego samego pokroju. Ja tylko chciałabym by było tak jak zawsze (obojętnie jakby tą relację nazwać). Przecież było tak miło, nie wiem czemu on taki depresyjny się stał. Wiem, że go często zawodzę, ranię, obrażam. Staram się jak mogę, by się zmienić, by było dobrze. Ale wczoraj poczułam się odtrącona gdy chciałam się przytulić a on się odsunął, bo stwierdził że rozmawiał z kimś i ktoś mu tak doradził. Spotkania uważa że się spotykamy bo ja go o to proszę. Ale on rozum ma i zawsze odmówić może!!! Mimo to przyjeżdża. Nie rozumiem go. Jego słowa a zachowania są sprzeczne same w sobie. Nie wiem, już co myśleć. To nie jest normalne. Ale nie chcę niszczyć tej znajomości. Przecież moglibyśmy się spotykać jak dotychczas, nie wiem tylko czemu od nie chce już takich gestów. Nie znam się na mężczyznach. Ale to przykre. Z nikim nigdy się tak nie spotykałam, nie miałam nigdy kogoś tak bliskiego. Nawet dziś twierdzi że jestem dla niego kimś więcej niż zwykłą koleżanką, ale z drugiej strony neguje że moglibyśmy kiedyś być razem. Może znajdzie się tutaj ktoś kto psychologicznie zrozumie moją sytuację, wesprze (a nie zdołuje jeszcze bardziej) i poradzi coś. Jest to bardzo bardzo trudne. Nie chcę by to się tak skończyło. Nie wiem, czy to jest normalne że on nie widzi przeszkód by dalej się spotykać. Ale tez nie wiem, jak te spotkania będą. Czy dalej będzie uciekał jak go będę chciała przytulić? On chyba się boi mi okazywać jakieś uczucia. Dlatego już jego smsy też nie są tak ciepłe. Jakby go kto z boku zobaczył, to faktycznie mógłby stwierdzić, że on by w ogień za mną skoczył. Bo uczestniczy w każdym moim hobby. Jest taki, jak nikt. Drugiego takiego ze świecą szukać. Ale stał się taki trochę jak słup soli. Dla mnie jak do kogoś jadę i miło spędzę czas, to nie piszę mu zaraz po spotkaniu takich przykrych rzeczy, że nic nie będzie. Tak jakby nie dostrzegał dobra w naszej znajomości, tylko same złe chwile. Sam wielokrotnie mówi że już nie wierzy w tą znajomość że będzie dobrze i że kiedyś będziemy razem. Już nie wierzy. Myśmy się poznali na takim portalu i na początku też mi to przeszkadzało że jeździ stamtąd na jakieś spotkania grupowe żeby sobie po prostu z ludźmi miło spędzić czas. Po pewnym czasie wycofał się z tego portalu, bo stwierdził na początku że nie ma czasu. Mnie to dało do myślenia. Potem stwierdził że dlatego że ja tego nie chciałam. Zatem jakoś się liczę dla niego. On jest zraniony i boi się otworzyć tak jak na początku bo widzi że się kłócimy. Ale ja bym chciała by dostrzegł też dobro w tej znajomości. Pięknie było, jak kiedyś do niego przyjechałam i zostałam na noc (bez żadnych podtekstów!!). Oboje jesteśmy bardzo wierzący, nie chodzimy na dyskoteki, siedzimy w domach. Zostałam na noc, żeby nie musieć prędko wracać, żebyśmy mogli spędzić ze sobą czas. Niestety on dla odmiany nie chciał u mnie zostać. Chodzi tylko o ten czas na dojazdy (mieszkamy daleko od siebie). Na początku mówił że mama się nie zgodziła, ale mnie sie teraz wydaje ze nie chce zostać, by mi nie robić nadziei. No właśnie nie robić nadziei, ale przecież jednak dalej pisze, dzwoni. Pogubiłam się już w nim.
napisał/a: ewulkana 2009-10-11 20:11
zagubiona10 nie napisalas ile masz lat, ale ja po tym co napisalas wnioskuje, ze jestes mlodą osoba.
Trafilas na faceta z problemami i on juz taki pozostanie. Ciagle bedzie sie miotal ze swoimi uczuciami.
Moze faktycznie cos do Ciebie czuje, skoro pozostaje w tym zwiazku, ale ciagle bedzie potrzebowal z Twojej strony potwierdzenia uczuc. Na poczatku to moze byc ciekawe wyzwanie, ale z czasem zameczysz sie, bo efekty bedą mizerne.
Prosto i krotko: facet ma zrytą psyche, a z czasem bedzie
tylko gorzej i nie licz na zmiane. No coz brutalna prawda.
A z drugiej strony z tego co piszesz to Ty tez zachowyjesz sie czasem nieracjonalnie, wec moze Wasz zwiazek polega na "lapac kroliczka" tzn jesli ciagle sie scigacie, trafiacie na przeszkody, sa przed wami wyzwania to jest ciekawie, jest love, a gdyby kiedys stal sie cud i byloby normalnie to okazaloby sie, ze to jednak nie to...
napisał/a: ~gość 2009-10-11 20:17
Ja mam 23 lata, on dwa więcej. Wiem, że często zachowuję się jak się zachowuję. Też mam swoje problemy i on się chyba ich przestraszył. Ale mimo to ciągniemy do siebie. Chciałabym nawet żebyśmy zostali już tylko tymi przyjaciółmi bo naprawdę spędziliśmy wiele pięknych chwil. A pod jakim względem "ma zrytą psyche"? Też uważam, że on nie do końca jest normalny, ale mimo to nie skreślam go, nie uciekam. Jest dobrym człowiekiem. Chodzi o to, że ja się bardzo zaangażowałam i mam taką tendencję że bym już chciała do ołtarza, czy on się zaangażował - nie wiem. Chociaż gdy mówi, że jak się otwierał to ja go raniłam to znaczy że na jakiś sposób się angażuje. Ja bardziej okazuję uczucia, inicjatywę. On w sumie wygląda jak zakochany, ale to neguje. Jednak wiele chwil potrafimy spędzić ładnie i pięknie. Ale ja nie wiem, jak do niego dotrzeć. Wiem, że go nie zmienię, ale można przecież się przyjaźnić. Często mam do niego żal właśnie o to, że się już nie stara, że jest jak ten słup soli. Że nie śle już kartek, nie pisze takich przytulaśnych smsów z :*. I potem się z nim kłócę, obrażam go. Ale oboje nie chcemy kończyć tej znajomości, bo doskonale wiem że oboje nikogo sobie nie znajdziemy. On w sumie nie miał nigdy dziewczyny, a ja chłopaka. Nie chcę kończyć tej znajomości, bo uważam że jest tez wiele dobrego, tylko on tego jakoś nie do końca dostrzega. Jest mi z nim dobrze. Lubię się z nim spotykać i spędzać czas. On jest osoba bardziej zamkniętą w sobie. Być może, nie będziemy nigdy razem, ale bratnimi duszami można zostać, on chyba się z tym zgadza, ale o taką formę relacji też trzeba dbać. Z doświadczenia wiem, że można się przyjaźnić, bo miałam już jedną taką sytuację i przyjaźń trwa do dziś chodź to całkiem inna historia. Bardzo się do niego przywiązałam i wiem, że gdybyśmy całkiem tą znajomość zniszczyli to byłabym z tego powodu bardzo nieszczęśliwa, nigdy bym się nie pozbierała po tym i czas wcale nie uleczyłby w moim przypadku ran. Jemu też pewnie byłoby smutno. Moi rodzice w sumie są na niego źli, że sam nie wie czego chce. Uważają, że on się mną bawi, oszukuje mnie. Ja z kolei twierdzę, to co napisałam. I sama nie wiem, kogo mam słuchać. Najlepiej byłoby nabrać do tej znajomości dużego dystansu, by nie przeżywać tak wszystkiego bo nie tylko tą znajomość przeżywam. Ale to jest bardzo trudne. Z kimkolwiek jak się kontakt psuje to bardzo ciężko to przeżywam, czy to kobieta, czy mężczyzna. Po prostu bardzo przywiązuję się do ludzi i odrzucenie jest dla mnie czymś strasznym. On mnie nie odrzuca, tylko twierdzi niestety że nic nie będzie. Ale dalej możemy się spotykać na stopie koleżeńskiej. Najlepiej jakbyśmy teraz parę dni od siebie odpoczęli po prostu. Ale co dalej? Mama mi radzi, bym parę dni nie pisała do niego i zobaczyła czy on coś napisze. Żebyśmy odpoczęli. On w sumie tez to zaproponował, byśmy odpoczęli i przemyśleli to. Jak już wspominałam, kiedyś miałam podobną sytuację, z tą różnicą że jako dzieciak to ja sobie ubzdurałam coś. Ale gdy doszło do takiej sytuacji jak teraz - mój ból smutek - potem jakoś nabrałam dystansu do tej osoby, nie miałam postawy roszczeniowej, i do dziś kontakt jest w porządku. A mnie nie przeszkadza już nic tak jak wtedy. Podobnie tutaj - ja na siłę chciałabym mieć chłopaka, naciskałam go, ale teraz boleśnie staram się godzić z tym że nie będzie nic, mimo to możemy być przyjaciółmi. Ja po prostu tak przywiązuje się do ludzi, że chyba bym ich na sznurku trzymała a to nie jest dobre.
napisał/a: ewulkana 2009-10-11 20:43
Zrytą psyche to tak ogólnikowo chodzi o kogoś, kto wlasnie tak sie dziwnie zachowuje. Nie chcialam obrazic, jedynie prosto okreslic sedno sprawy.
Trochę zaskoczyłaś mnie swoim wiekiem ,bo myslalam ,ze masz jakies 18 lat.
Tak jak wcześniej napisalam, jesli masz czas i ochote nad nim pracowac to prosze bardzo, ale nie licz na cuda. To juz taki typ faceta. Nie mowie, ze jest zly.
Moze byc dobrym czlowiekiem. Jedno drugiego nie wyklucza. Tylko jak dlugo starczy Ci sil, by ciagle rozpracowywać jego psychike.
Piszesz o slubie, ale majac dom, dziecko , rachunki, obowiazki dalej bedzie Ci sie chcialo robic psychoanalizy? Wątpie. Nie bedziesz miala czasu, ani checi.
Ico wtedy? On poczuje sie (i slusznie) odtrącony i porzucony.
Ico dalej? Znajdzie nowego psychanalityka w postaci jakiejs kobiety, ktora bedzie miala nowy zapas energii na prace nad nim, bądz wroci do mamusi i reszte zycia pozostanie w pretensji do Ciebie, ze tak strasznie sie zmienilas
Najlepiej jak przeanalizujesz jego sytuacje w domu, relacje w rodzinie, miedzy rodzicami, ogolna atmosfere w domu to Ci wiele podpowie.
napisał/a: ~gość 2009-10-11 20:53
Nie odebrałam tego, jako obraźliwe określenie. Byłam u niego parę razy w domu i jego rodzice chyba myślą że jestem jego dziewczyną. Jest to raczej dobra rodzina. Ja mam z kolei dużo poważnych kłopotów rodzinnych o których mu mówię i pozwolę sobie stwierdzić, że to raczej ja go traktuję jako terapeutę, ale tez jest dla mnie ważny jako człowiek. Nie chcę go rozpracowywać, po prostu chcę żeby było dobrze. Ślub to już bardzo daleka sprawa. Raczej chyba pozostałaby przyjaźń. Po prostu musiałabym nabrać dystansu do niego, by nie przeszkadzałyby mi te rzeczy, które teraz przeszkadzają. Może ja nie umiem drugiego zaakceptować? Oboje jesteśmy tacy sami, ale ja też jestem bardzo niestabilna emocjonalnie. Też mam dużo problemów osobistych, rodzinnych, życiowych i to bardzo bardzo tragicznych. Może dla niego to duże obciążenie. Często mi mówi, że nie ma we mnie oparcia. To też jest ważne. Obiecałam mu niedawno że się poprawię i złamałam tą obietnicę. Zawiodłam go i bardzo mi źle że taka jestem. Pewno dlatego się zamknął jak ślimak w skorupce i już nie wierzy. Mam bardzo trudny charakter i trudno ze mną wytrzymać. Piszesz ile starczy mi sił, chyba tak jak dotychczas mi starcza. To już tyle miesięcy go znam i uważam, że nie jest tylko źle. Też jest dobro. Jak już pisałam, oboje jesteśmy bardzo wierzący i wierzę że nie po darmo się poznaliśmy. Przecież nie można tak tego zniszczyć. Ja też dużo emocji złych w to władowuje i potem on się boi zranienia. Nie jest dobrze, ale wierzę w to że można żyć nawet jako bratnie dusze, tak po prostu nie określać nic. Może gdybym potrafiła nie myśleć tylko czy będzie czy nie będzie chłopakiem - moja postawa roszczeniowa - nie byłoby tyle problemów. Oboje postanowiliśmy odpocząć od siebie tydzień. Myślę, że tak będzie dobrze.
napisał/a: ~gość 2009-10-11 21:20
Przyszło mi do głowy takie coś, żebyś podczas tego tygodnia odpoczynku od siebie, napisała mu list. Napisz w nim same dobre rzeczy, dlaczego uważasz waszą znajomość za dobrą, przypomnij w nim wasze piękne chwile, o których pisałaś, że było ich wiele. Sporządź taki pozytywny pamiętnik waszej znajomości w formie listu. I po tym tygodniu mu daj, może zobaczy w końcu jakieś pozytywy :)
napisał/a: ~gość 2009-10-11 21:35
Masz rację, to bardzo dobra rada. Dziękuję Ci. Czasem tradycyjna forma papierowa dużo daje. Mnie też jest osobiście łatwiej pisać, niż osobiście rozmawiać. Mogłabym być nierozsądna i znów mieć jutro z rana pretensje "Czemu nie piszesz" ale podjęliśmy tą decyzję odpoczynku do soboty rano razem i świadomie. Opadną emocje i zła atmosfera. Zatem nie mogę się zachowywać niemądrze. W przyszłą sobotę rano ma się odezwać. Ale przy najbliższej okazji dam mu ten list. Gdy mu mówię o dobrych chwilach to on mówi że to tylko chwile i że więcej jest tych złych i że ja to ignoruje.
napisał/a: aniap2020 2009-10-11 22:00
zagubiona10 Powiem Ci że ciężka sytuacja, nie chce być brutalna,ale jak można kochać kogoś i nie okazywać tego i wypierać się uczucia? Tego wogóle nie można nazwać uczuciem. Myślę że on jest z Tobą bo nie ma nikogo innego i nie chce Cię zranić bo dobrze wie, że dla niego jesteś gotowa zrobić wszystko. Doskonale rozumiem to, że jesteś związana z nim emocjonalnie, dużo przeżyliście pięknych chwil ale szkoda Twojego czasu na związek/przyjaźń z tych chłopakiem. Musisz się bardziej szanować, to że będziesz mu ciągle przypominać te piękne chwile nic nie da. On musi sam docenić to co razem przeszliście, nie możesz podawać siebie na tacy. Wiem jak pewnie jest Ci cięzko ale ten tydzien szczerze mówiąc niewiele Wam pomoże. Byłam w podobnej sytuacji, razem z moim ex doszlismy do wniosku ze chcemy przerwy bo juz było naprawdę źle.
I co to były dwa tygodnie które tylko wyjaśniły wszystko że on mnie nie kocha i zakończyliśmy ten związek. Przeslismy naprawde duzo razem i przywiazalam sie do niego ale cóz trudno.... bolało jak szlag, było ciężko ale dałam radę. Teraz wiem że on nie zasługiwał na mnie, nie starał się o mnie walczyć.
Tobie radzę zając się sobą przez ten tydzień, postaraj się o tym nie myśleć. Nie odzywaj się do niego, daj mu czas. Pokaz ze potrafisz sobie poradzic bez niego. Jeśli mu bedzie zalezalo na Tobie to zrobi wszystko żeby Cię nie stracić.
Jeśli teraz jest już źle to co bedzie dalej?
Nie bedzie lepiej, napewno!
To facet ma o Ciebie walczyć a nie Ty o faceta!
Jeśli facet nie walczy to albo nie kocha albo to d....

A jeśli chodzi o przyjazn, to nie ma sensu!

Przepraszam za me słowa ale musisz sie otrzasnac z tego, zobaczyć tą całą sytuację z innej perspektywy. Kiedyś zrozumiesz że nie było warto.
Zyczę Ci powodzenia i głowa do góry
napisał/a: ~gość 2009-10-11 22:22
Ja uważam, że jak się chce to można wszystko. Rozumiem, że oceniasz to też na podstawie własnych doświadczeń, no ale też każdy związek jest inny. Czas chyba pokaże co będzie, ale nie chcę z góry tego skreślać, bo nie wiadomo co będzie. Trudno powiedzieć, czy będzie tak źle jak piszesz, czy ok. Może po prostu przystaniemy tylko na przyjaźni. Jako tako parą nie jesteśmy. Czasem lepsza przyjaźń, niż na siłę być parą.
napisał/a: aniap2020 2009-10-11 22:44
napisal(a):Ja uważam, że jak się chce to można wszystko
Owszem to prawda ale do miłości nikogo nie zmusisz.

Z drugiej strony być z kims w przyjazni i czekać az może znów coś zaiskrzy to szkoda czasu. Wtedy może lepiej szukać szczęscia gdzie indziej.
napisał/a: ~gość 2009-10-12 07:24
Ale ja już nie czekam, wiem że razem nie będziemy. Przyjaźń jest niekiedy lepsza niż miłość. Tu chodzi tylko o to, by nie zrywać kontaktu, nie niszczyć tego co jest. W sumie to z wieloma ludźmi tak mam i z każdym musiałabym zerwać kontakt i dać sobie spokój i co, zostanę sama jak palec? Może być tak, że do końca życia będę panną i tyle. Nie każdemu miłość jest pisana, skoro z trzecim chłopakiem tak mam że nie chce ze mną być.
napisał/a: aniap2020 2009-10-12 08:20
Jeśli uważasz że przyjaźń z byłym facetem jest w porzadku to ok. Ja bym nie mogła przyjaznic sie z kims kto mnie zostawił tylko dlatego że nie mam nikogo z kim mogłabym pogadać. To tak jak w przysłowiu "lepszy rydz niż nic" Sorki ale nie pojmuje tego, za jakiś czas on sobie znajdzie dziewczyne i co dalej bedziesz sie z nim przyjaznic? Mnie by chyba serducho bolało gdybym patrzyla na jego szczescie ktore nie jest też moim szczesciem.

A i jeszcze jedno dlaczego uważasz że on i Ty nie znajdziecie sobie nikogo innego?