Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Odszedł bo ma problemy ze sobą

napisał/a: aguniapy 2009-09-30 18:27
Moja historia zaczęła się ponad trzy lata temu, w chwili kiedy poznałam swojego męża. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Od dnia poznania nie rozstawaliśmy się nawet na chwilkę, doskonale się rozumieliśmy, we wszystkim mieliśmy podobne zdanie...para idealna. Żadnych kłótni, wspólne zainteresowania, wspólnie spędzany czas. Tak trwaliśmy ze sobą ponad dwa lata, na dobre i na złe. W październiku ubiegłego roku zaszłam w ciążę, oszaleliśmy ze szczęścia. Dziewięć miesięcy przygotowań do narodzin córki. W czerwcu na miesiąc przed narodzinami naszej córki wzięliśmy skromny ślub, a w lipcu pojawiła się nasza kochana Nastka. Byliśmy tak szczęśliwi. Mąż pomagał mi we wszystkim, nie bał się dziecka, kąpał, przewijał, miałam we wszystkim wsparcie....do maja tego roku. Ze względu na nasze zamieszkanie w pobliżu morza, mąż każdy sezon wakacyjny pracuje na wybrzeżu. Od maja do końca sierpnia jesteśmy osobno, to znaczy oczywiście widujemy się, bo dzieli nas 90 kilometrów, ale nie codziennie. Poprzednie sezony nie przynosiły zmian w naszych relacjach, ja przyjeżdżałam do niego, on co kilka dnie przyjeżdżał do nas do domu. W tym roku to się zmieniło. Nie wracał do domu, rzadziej dzwonił, jeśli już to pisał sms`y, kiedy ja pojechałam z małą na tydzień nad morze to już po trzech dniach odesłał mnie do domu pod pretekstem braku dla nas czasu z powodu pracy. Aż pewnego dnia otrzymałam sms`a, że wszystko się w nim wypaliło, że jest bez uczuć, że mnie nie kocha, nawet nie lubi i między nami wszystko skończone. W tamtej chwili umarłam, dzwoniłam do niego, pisałam, błagając o to żeby tego nie robił, żeby nas nie zostawiał i spotykałam się ze stanowczym NIE. Nie dla nas, nie dla naszego związku. Przestałam normalnie funkcjonować, przestałam jeść, żyłam na kawie i papierosach, nie śpiąc, a moje dni upływały na przygotowywaniu posiłków dla małej. I dalej dzwoniłam, żeby porozmawiać, żeby zrozumieć. Któregoś dnia zawiozłam małą do rodziców i pojechałam do męża, żeby porozmawiać. Był to wieczór i to co zastałam przeszło moje wszelkie oczekiwania. Okazało się, że mąż każdy wieczór spędza w lokalach na zabawie z kolegami, piciu alkoholu i zażywaniu narkotyków. Potraktował mnie tak strasznie, że nawet najgorszemu wrogowi tego nie życzę. Usłyszałam tyle słów, na które nie zasługuję i zwyczajnie stamtąd uciekłam. Na drugi dzień zaczęło się przepraszanie, przyznał się do wszystkiego i stwierdził że się pogubił, że mają na niego zły wpływ koledzy. Obiecywał poprawę i prosił, żebym mu wybaczyła. Zgodziłam się na powrót do domu pod koniec sierpnia. I wrócił, na miesiąc, przed wczoraj się wyprowadził bo stwierdził, że nie chce mi robić więcej przykrości i że ma problemy ze sobą. Tyle złych emocji między nami, nie umiem zapomnieć, wybaczyć choć się starałam.Zrobił się wybuchowy, ubliżał mi dość często za co później przepraszał. Nie wiem co dalej, nadal go kocham ale nie potrafię być z nim tak jak kiedyś, on zresztą też. Co zrobiłam źle? W czym tkwi mój błąd? Przecież nie zmuszałam go do tego, żeby cały swój wolny czas spędzał ze mną, nie zabraniałam spotykania się z kolegami, to był jego wybór. Rozstaliśmy się a ja nie wiem czy umiem bez niego żyć. Czas goi rany ponoć, tylko jak długo wytrzymam to cierpienie...........
napisał/a: ~gość 2009-09-30 19:53
Miło by było gdybyś poinformowała nas ile masz lat. Łatwiej byłoby coś doradzić w tej sytuacji. Moim zdaniem on po prostu nie dojrzał do tak poważnego związku. Piszesz, że spędzaliście ze sobą każdą chwilę... Mógł poczuć, że jednak czegoś mu brak, przyjaciół, zabawy... Kiedy stał się ojcem przeraziło go to, że być może coś go w życiu omija. To wynika z niedojrzałości emocjonalnej.
aguniapy napisal(a):mąż każdy wieczór spędza w lokalach na zabawie z kolegami, piciu alkoholu i zażywaniu narkotyków

aguniapy napisal(a):Zrobił się wybuchowy, ubliżał mi dość często za co później przepraszał

Zastanów się czy chcesz aby ktoś taki wychowywał Twoje dziecko...
aguniapy, główka do góry
napisał/a: aguniapy 2009-09-30 20:45
Mam 31 lat, mąż jest młodszy dwa lata. I faktycznie też myślę, że mogło mu brakować chwil w innym towarzystwie niż moje. To znaczy to nie tak , że tylko ze sobą spędzaliśmy czas w domu, mamy znajomych i często się z nimi widywaliśmy, tylko, ze jednak zawsze wszędzie byliśmy razem.
napisał/a: ~gość 2009-09-30 23:13
słoneczko:) napisal(a):Mógł poczuć, że jednak czegoś mu brak, przyjaciół, zabawy

A co to za zabawa, chlanie do upadłego i ćpanie?
napisał/a: ~gość 2009-09-30 23:21
Kaczusia napisal(a):A co to za zabawa, chlanie do upadłego i ćpanie?

No wiesz, dla niektórych to jest definicja zabawy.. Nie mówię, że akurat dla mnie...
napisał/a: ~gość 2009-09-30 23:31
Jak dla mnie, to po prostu wpadł w złe towarzystwo. Jak nastolatek! Nie mógł się przecież zmienić z kochającego, troskliwego męża i ojca w człowieka, który boi się zobowiązań. Tym bardziej, że podjął je sam.
A poza tym, co to za przyjaciele, którzy ciągną na dno?
Póki nie wpadł w narkomanię i alkoholizm, to jeszcze wydaje mi się- warto walczyć. Nad związkiem z alkoholikiem radzę się zastanowić, choćby ze względu na dziecko.

Ja jestem bardzo anty-alkoholowa w poglądach.
napisał/a: aguniapy 2009-10-01 07:52
Nie sądzę, żeby był uzależniony. Może nie jestem ekspertem, ale przez cały miesiąc delikatnie sprawdzałam czy nadużywa alkoholu i czy bierze nadal narkotyki i nic niepokojącego nie zauważyłam. Piszesz, żeby walczyć....tylko jak to zrobić? Tyle przykrych słów od niego usłyszałam jakie nigdy żadna żona nie powinna usłyszeć od swojego męża, a mimo wszystko cały czas prosiłam, żeby się opanował i dał nam szansę. Teraz postanowiłam zacząć sama siebie szanować, bo na jego szacunek już nie liczę. Nie odzywam się do niego, nie dzwonię....może w taki sposób coś zdziałam. Może jak poczuje, że mnie traci to się opamięta?? Do tej pory miał pewność, że cokolwiek złego zrobi to ja i tak będę za nim stała murem i nie odejdę...Uciekł do mamy do innego miasta, więc nawet łatwo mi ta cisza przychodzi. Wczoraj dostałam maila, w którym pisze że bardzo mnie za wszystko przeprasza, że musi nad sobą popracować, żeby było lepiej, ale wrócić nie może...Nie wiem co o tym myśleć.
napisał/a: ~gość 2009-10-01 11:52
aguniapy napisal(a):ie odzywam się do niego, nie dzwonię....może w taki sposób coś zdziałam. Może jak poczuje, że mnie traci to się opamięta?? Do tej pory miał pewność, że cokolwiek złego zrobi to ja i tak będę za nim stała murem i nie odejdę..

To Ty właśnie walczysz i wydaje mi się, że całkiem dobrą metodę wybrałaś
Oczywiście, nie mogę stwierdzić na 100% jak Twój mąż zareaguje, bo go nie znam; ale jeśli Ty przyjęłaś taki front to już coś znaczy. Mężczyźni z reguły najbardziej cenią to, co niedostępne
napisał/a: aguniapy 2009-10-01 12:30
Wiesz tak myślę, że jeśli jemu na mnie zależy to wróci, a jeśli nie wróci to będę miał pewność, że nie jestem dla niego ważna i mimo tego, że moja miłość do niego jest silna to nie chcę na siłę trwać w związku, w którym nie będę kochana...i właśnie dlatego zastosowałam taką metodę.

[ Dodano: 2009-10-01, 15:09 ]
Napiszę jeszcze, że najgorsze jest to czekanie, aż coś się wydarzy, zmieni. Płaczę po kontach, nie mogę sobie znaleźć miejsca i ogólnie bardzo mi ciężko. Powiedzcie jak to wszystko znieść i przetrwać tak żeby nie zwariować?? Wiem, że mam dziecko i mam dla kogo żyć, ale mój świat się zawalił....
napisał/a: kasiasze 2009-10-04 10:11
aguniapy nie ma złotej recepty na przetrwanie. Póki co, robisz rozsądnie, pozwalasz mu SAMEMU dojść ze sobą do ładu, przestałaś kochać bezwarunkowo, zaczęłaś się szanować i jego uczyć szacunku do siebie. Bardzo dobrze. Wiem, ze cholernie ciężko, ale to jak choroba, którą trzeba przejść, zwlaczyc ... i stać sie zdrowym.
Napisz co słychac, bo moze są jakieś nowe fakty?
napisał/a: aguniapy 2009-10-06 16:11
witajcie!
u mnie wszystko w miarę ok. przestałam już popłakiwać i wzięłam się za siebie i dzieci. przyjechała moja mama, więc mogę wyskoczyć wieczorami na plotki z koleżanką :) co do męża to od kilku dni dąży do spotkania, dzwoni, pisze, ale jestem twarda i to nie dlatego, że chcę mu dać nauczkę, choć może troszeczkę tak, ale bardziej dlatego, że jakoś sama zaczęłam się odnajdywać. widzę dopiero jak bardzo byłam ograniczana przez niego, a mój świat zaczynał i kończył się na nim. tak nie powinno być. zaczęłam sama siebie szanować i postanowiłam, że jeśli stanie się tak, że do siebie wrócimy to już nie na jego warunkach. nie pozwolę sobie, żeby było tak samo, żeby tak mnie traktował bo na to nie zasługuję. otworzył mi oczy i chyba jestem mu za to wdzięczna :) wczoraj mi napisał, że dopiero kiedy coś się traci to można zrozumieć swoje błędy, ale nie wierzę w to że je zrozumiał, jest to raczej branie mnie pod włos, żebym pozwoliła mu wrócić. jak na razie nie mam takiego zamiaru, niech pomęczy się jeszcze u mamy i naprawdę poczuje co stracił.