Okropne uczucie :(

napisał/a: aksa 2007-11-03 18:26
Bylam z nim 3 lata.Dla jednych to duzo ,dla innych nic. W tamtym czasie, byl wszystkim co mialam, jedynym...Dla nigo bylam tym samym. Spedzalismy ze soba po 20h na dobe, nie nudzilismy sie soba. W odstawke poszli znajomi i imprezy, wolelismy siebie. Tylko przy nim czulam sie taka piekna i wartosciowa, tylko on potrafil sprawic ,ze smialam sie przez łzy.Zaczynalam za nim tesknic gdy tylko wychodzil.Zylam i bylam dla niego, nic innego sie dla mnie nie liczylo. Gdy wpadl w złe towarzystwo wszystko sie zniszczylo i posypalo. Juz nie bylam najwazniejsza krolewna, mimo ze wiedzialam jak bardzo mnie kocha.Poczul sie niepewnie, wiec doszukiwal sie klamst i dostawal atakow chorej zazdrosci.Powoli zwiazek sie posypal.Nie ma tu winnych.Gdy zaczelo robic sie zle i ja i on nagle ocknelismy sie z tej sielanki i zobaczylismy jak bardzo oboje zmienilismy sie przez te 3 lata, jak kazde z nas sie rozni od siebie, tak ze tych roznic nie mozna ze soba polaczyc. Potem wspolny placz przy rozstaniu, wielokrotne proby powrotow ktore konczyly sie wraz z chorymi klotniami...i znowu wspolny placz. I tylko to uczucie bezsilnosci rozrywajacej od srodka.
Teraz po roku bycia osobno, wspolnie wspominamy ten zwiazek, uwazamy to za najlepszy czas w naszym zyciu. Probowalam w czasie tej przerwy wiazac sie z kis innym, ale nie umialam. Zawsze porownywalam nowego z poprzednia miloscia.Do nikogonie poczulam juz czegos tak silnego, nie bylo tego wewnetrznego krzyku i zauroczenia. Zawsze wracam do bylego, zawsze gdy sie z nim spotkam nie potrafimy panowac nad soba, wtulamy sie w siebie i po prostu zamieramy w tych objeciach, wspolnym znajomym zapachu i odtyku.Strasznie za nim tesknie a jednoczesnie wiem, ze nic sie nie zmieni.Nie ma dnia zebym o nim nie pomyslala. Boli mnie sama mysl ,ze on tez probuje poznawac i spotykac sie z innymi dziewczynami..ale przeciez mu tego nie zabronie. Dzis On uznal ,ze obawia sie, ze nigdy wiecej nie spotka go cos takiego jak ze mna...
Ile mozna sie tak meczyc???Czemu to nie mija, a jesli to tylko na chwilke, do momentu gdy on sie odezwie, gdy ktos wypowie jego imie, gdy natkne sie na jego zdjecie....on ma to samo....Nie wiem czy kocham jego, czy wspomnienie o nim, ale wiem i mam pewnosc, ze powrot nam nie pomoze...Nic juz tego nie zmieni....

-------------------------------------------------------------------------

Tęsknota...to jak idziesz sam pośród drzew w ogrnomnym lesie.
Każde drzewo blisko,a jednak daleko od siebie.

I tak idziesz

Tęsknota... to jak myslisz,w koncu nie o sobie-o kimś bliskim
Sece bije szybciej,oddech staje sie płytki

I tak myślisz.

Tęsknota to jak marzysz i wspominasz,
Szczegółu jak usmiech, zapach- nie zapominasz.

I tak marzysz.

Tęsknota...to gdy wśród bliskich ,czujesz sie samontny
Mnozy sie takich dni,smutnych i markotnych

I tak odliczasz.

Tesknota... to jak pedzisz z usmiechem,wiedząc ze zaraz padniecie sobie w ramiona
I czujesz strach ,ze kazda chwila moze być stracona.

I tak sie boisz...

Tęsknota..to jak jeden usmiech odgania wszytskie smutki
A kazdy moment staje się za krótki.

I tak łapiesz chwile.

Tęsknota...to jak leżac obok siebie
Wiecie ze zaraz sie rozejdziecie
A łzy same,nieproszone- napływają

I tak płaczecie...-a wasze serca sie kochaja.

Tęsknota...to jak tracisz i nie odzyskasz
Z żalu mocno dłonie zaciskasz

I szukasz winy...

Wszedzie doszukujesz sie przyczyny
I tylko wspominać już możesz..



autorstwo moje:)
Sory musialam sie wyzalic....
napisał/a: Mari 2007-11-03 18:56
aksa napisal(a):Teraz po roku bycia osobno, wspolnie wspominamy ten zwiazek, uwazamy to za najlepszy czas w naszym zyciu. Zawsze wracam do bylego, zawsze gdy sie z nim spotkam nie potrafimy panowac nad soba, wtulamy sie w siebie i po prostu zamieramy w tych objeciach, wspolnym znajomym zapachu i dotyku.


Aksa,
Bo .. kochacie się prawdziwie i przeszkody ,które Was spotkały nie potrafiły zabić tego uczucia.
Dlaczego boli? , dlaczego nie możecie zapomnieć?.
Nie odcięliście tzw pępowiny.., spotykacie się , a Twoje słowa powyżej o tym świadczą.
Spisaliście już Wasz związek na straty , a może to jednak było za szybko?, za szybko uciekliście przed narosłymi problemami.
Do związku dwojga trzeba dorosnąć w pełnym tego słowa znaczeniu...na dobre i na złe...
Rozwiązanie ? odejść od Siebie , nie spotykać się ...z czasem miłość przyblednie i przyjdzie ukojenie..

pozdr

"Przestajemy kochać siebie , gdy ktoś nas nie kocha"
napisał/a: aksa 2007-11-03 19:11
odeszlismy na dlugo nie bylo go pol roku w kraju nie mielismy zadnego kontaktu...nic to nie zmienilo. To nie bylo tak ,ze nie walczylismy ...dlugo staralismy sie zmieniac, zeby cos jeszcze z tego wykrzesac...ale zawsze wychodzilo jeszcze gorzej.Miedzy nami nie ma juz nic co nas laczy..po za ta tesknota i przywiazaniem. Nie potrafie z nim rozmawiac, zawsze konczy sie klotnia, wspolnym wsciekaniem itd.Ja dostalam jakiegos motorku, chce robic i dzialac, ucze sie spotykam z wieloma osobami, ciagle poznaje nowych. On jest bierny, gdzies ma wyksztalcenie, siedzi z 2 kolegow wspolnie tylko cpaja i pija...Nie umiem sie w tym odnalezc. To przede wszystkim przez narkotyki wszystko sie posypalo.(podkreslam ze ja nigdy nie cpalam i jestem przeciwniczka) Ktos powie ,ze nie wyciagnelam do niego reki by mu pomoc?? Robilam to przez rok czasu.Zawsze bylam obok ,zawsze za zawolanie, zawsze w ciezkich chwilach, zawsze wspierajaca i pomagajaca gdy cos sie dzialo. Zawsze motywowalam do zmian na plus. Ale nie wygralam z kolegami....Gdy rozstawalismy sie ostatni raz powiedzialam mu tylko, zeby zmadrzal i zobaczyl to co widza wszyscy po za nim...Ludzie i tak dziwili mi sie dlugi czas, ze tkwie w takim zwiazku gdzie ja bylam w domu ,a on imprezowal i cpal. A ja nie bawilam sie wcale bo nie chcialam klotni i wyrzutow- bo jego napady zlosci bywaly coraz gorsze.I mialam gdzies opinie ludzi, bo dla mnie on byl najwazniejszy, wydawalo mi sie ,ze nikt nie jest w stanie zrozumiec tego co nas laczylo. Nie obarczam go wina za to rozstanie. Ja tez mialam w tym swoj udzial i moje wady tez mialy tu duzy wplyw...
Mimo to..mimo wszystkich tych wad,jego jak i moich, nie umiem przestac "byc z nim sercem"...A chcialabym bo to juz meczy
napisał/a: Mari 2007-11-03 19:19
Aksa ,
Narkotyki..,ciężka sprawa...
Zastanów się , czy uczucia , które są w Tobie , czy nie są aby uczuciami opiekunki , która za wszelką cenę chce Go wyrwać z tej matni ...,a która ma w Sobie obraz tamtego wspaniałego chłopaka , którego znała?!
napisał/a: aksa 2007-11-03 19:22
Ta opiekunka umarla we mnie chyba z dniem kiedy On wykrzyczal mi w twarz ,ze ma w dupie moja troske....od tamtego dnia bedac z nim jednoczesnie sie odcielam. nie wtracalam juz w nic, nie odzywalam...po prostu bylam kiedy On tego chcial..nawet przestalam cokolwiek wymagac...a jego zachowanie powoli zaczelo po mnie splywac jak po kaczce...
I masz racje.Dlugi czas zylam pamiecia o tym chlopaku w ktorym sie zakochalam na poczatku, przyslaniajac to zle co sie dzialo...Ale i tak sie nie dalo...
napisał/a: MEE 2007-11-03 19:31
Asksa, takie uczucia nie sa czyms wyjatkowym, ale wydaje mi sie, ze po rozstaniu ludzie zbyt czesto karmia sie wyobrazeniami o partnerze, zyja wyidealizowanym obrazem tega lub tej, z ktora byli przez dlugi czas.
napisał/a: Mari 2007-11-03 19:36
Aksa ,
jedyne moim zdaniem to co możesz zrobić , to przez jakiś czas :confused: zostać sama ...zaleczyć ,zapomnieć ..
Twoje próby wchodzenia w nowe związki ? myślę , że będą się kończyć niepowodzeniami .., Ty musisz zapomnieć , a spotkania z byłym wykreślić z kalendarza raz na zawsze...
napisał/a: aksa 2007-11-03 19:39
Gdybym sie tym karmila i zyla zludzeniami to nadal bym z nim byla. Racjonalnie wiem, ze to nie ma sensu, dlatego do niego nie wroce (mimo, ze wiem ze on by tego chcial)...A uczuciowo...nic sie nie zmienilo. I tonie moja wina, ze nie umiem tego zwalczyc, a probowalam na rozne sposoby.
napisał/a: aksa 2007-11-03 19:41
Mari chyba masz racje, ze tak powinnam.
Ale to strasznie trudne powiedziec "NIE" gdy on czasem zadzwoni i poprosi o spotkanie, albo zwykla rozmowe przez tel..
Wiem ,ze jestem wazna dla niego i nie umiem sie tak totalnie odciac, choc zdaje sobie sprawe ,ze to chyba jedyny sposob
napisał/a: MEE 2007-11-03 19:44
Dzwine rady Mari. Czyz nie mozna zapomniec o bylym partnerze wlasnie poznajac kogos nowego?

Zycie wyobrazeniami i wyidealizowanym obrazem partnerera, to co innego niz zludzenia odnoscie ewentualnego przetrwania zwiazku.
napisał/a: aksa 2007-11-03 19:48
Dla mnie to jednoznaczne.Skoro uwazalabym go za okaz idealu to robilabym wszystko ,zeby z nim byc.A to ,ze porownuje nowe uczucia z tamtym pierwszym, takim silnym i prawdziwym...Robie to czesto mimowolnie. I tu nie chodzi o porownywanie cech obu tych facetow...tylko o to co ja sama czuje, czy mam takiego kopa zauroczeniowego ,czy mam ochote sie z nim spotykac i spedzac wolne chwile. Na ogol niestety odpowiedzi na te pytania brzmia "nie! mi tego nie potrzeba"
napisał/a: MEE 2007-11-03 19:49
Kazdy z nas ma w sobie pewien archetyp meskosci i kobiecosci, poznajac kogos bezwiednie badz swiadomie odnosimy taki wzorzec do nowo napotkanej osoby. Byli partnerzy tez maja udzial w modelowym obrazie naszego "idealu", ale wzornik archetypiczny to podstawa. Zaufal bym naturze.