Pojawiająca się i znikająca nadzieja

napisał/a: maniak1 2015-10-21 21:25
Generalnie, niegdyś byłem na tym forum bardzo aktywny. Od jakiegoś czasu z niego nie korzystałem, być może ludzie którzy równie często uczestniczyli w tym forum skojarzą mój wątek - ale to akurat nieistotne....


Złamane serce, zdeptane marzenia o wspólnej przyszłości, nóż w plecach..... przyjaciele którzy okazali się ku*wami

to już za mną... jest lepiej zaczynam troszkę inne nowe życie, ALE......no właśnie to ale. Przez to co przeszedłem i to co zaserwowali mi ludzie we wszystkich rozdziałach życia stałem się człowiekiem zamkniętym, nieufnym, smutnym zakompleksionym niedowartościowanym. Często gdy ktoś do mnie pisze, rozmawia czy też chce załatwić jakaś rutynową, codzienną błahą sprawę zapala mi się lampka ostrzegawcza że może mieć do mnie jakies pretensje czy też problem... Szybko się zrażam do ludzi, oni do mnie nie mogą się przekonać. Jestem zamknięty w świecie swoich zainteresowań i bratniej duszy znaleźć niestety nie moge. A gdy staram się "krakać" jak inne wrony, widzę że to po prostu nie mój świat, czuję się w nim obco i często z niego wychodze.
Wszyscy moi przyjaciele nie byli w stanie..... a gówno prawda wcale nie chciało im sie mi pomagać, Wszyscy mnie zostawili - bo ja w formie smutnego nudziarza nie jestem godzien ich uwagi.... Zycie duzo mnie nauczylo i pokazalo kto jest kim....

Ale do sedna, jestem w innym miejscu i szczerze mówiąc słyszałem jakieś głosy z wielu rożnych ust, że powinienem się "wyszaleć". Ale no mi tego po prostu nie potrzeba, ja potrzebuje kogoś z kim bede mogl tworzyc zwiazek, komu bede mogl zaufac i kto bedzie przy mnie. Zaczalem szukac, momentami nawet wydaje mi sie ze na sile. Spotkałem kogoś ale niestety nie odwzajemnia mojego zainteresowania. Jestesmy we "friendzone" a nawet nie. Bo w sumie jest sporo rzeczy ktore nas różni. Ale mimo wszystko gdy jestem przy niej te roznice czasami są tak intrygujące i nie wiem czemu nie moge przestac o niej myslec. Co chwila mysle czy nie zadzwonic, ale po co.... Ona widuje sie z wieloma osobami, jest bardzo otwarta - nie w głowie jej związki chyba. nie wiem Czy warto robić sobie nadzieje i czy ten temat w ogóle kontynować


to moze byc chwilowe zauroczenie? nie wiem w miedzyczasie pojawila sie rowniez inna z ktora tez sie kilka razy spotkalem, ale tutaj sytuacja jest odwrotna... to ja nie czuje nawet nici porozumienia i mam nadzieje ze sytuacja z jej strony nie zacznie isc "ku górze" bo ja nie chce robic nikomu dodatkowej nadziei....

a w dodatku tu gdzie jestem, jestem sam jak palec i czesto siedze w czterech scianach i bombardują mnie non stop przerozne mysli.... co zrobic? a moze jednak coś palnąłem? zadzwonic czy tez nie? byc bardziej otwartym czy skrytym?


i tak w kółko...
napisał/a: kasiasze 2015-10-22 00:05
maniak, odbywasz karę w zamkniętym zakładzie?
napisał/a: Valkiria_ 2015-10-22 16:09
kasiasze, nie mógłby wtedy dzwonić :D

A tak serio - mało konkretów, niby się chłopak upisal a składu w tym nie widzę niestety, ani też w jaki sposób odnieść się do problemu (?) o ile takowy istnieje....
napisał/a: maniak1 2015-10-22 19:06
w sumie może i racja. Lepiej się ponabijać. Oby kiedyś dopadł was taki stan i oby ktoś z was się ponabijał. :) pierdolcie sie