Potrzebuję rady... trudna sprawa

napisał/a: Mariusz100 2012-03-30 21:01
Otóż nie dawno dowiedziałem się iż jak by można to było rzec, zostałem zdradzony.
Zarysuję sytuację, jestem z moją dziewczyną od przeszło 5 lat czasami mamy problemy ale jest nam razem naprawdę wspaniale. Cóż cała sytuacja dotyczy wydarzenia które miało miejsce jakieś 3 lata temu gdy rozstaliśmy się na chwilę, nie byłem w stanie pomóc jej w depresji z którą się borykała, sam nie byłem również w stanie znieść tego że nie potrafię pomóc ukochanej osobie, powstrzymać tego iż dąży do samo destrukcji co frustrowało mnie i wyczerpywało z wszystkich sił, rozstaliśmy się na jakiś miesiąc. Nie dawno dowiedziałem się iż w tym okresie z kimś była, i właściwie zachowała się jak tego brzydko nie nazywając panna lekkich obyczajów, ale tego już nie zamierzam opisywać. Po tym feralnym miesiącu wróciliśmy do siebie, oczywiście była pytania, czy mieliśmy jakichś partnerów, ona zaprzeczała, mówiąc że miała tylko kolegę która dał jej całusa w policzek :]. Tak żyłem przez te wszystkie lata wspólne problemy, radości i smutki. Ale gdy się o tym dowiedziałem, czuję się wstrząśnięty, gdybym o tym wiedział z pewnością bym do nie nie wrócił, zachowała się nieszczerze wobec mnie, byłem okłamywany przez tyle lat, czuję się jak gdyby całe nasze wspólne życie było kłamstwem, naprawdę nie potrafię sobie sam z tym poradzić, a nie mam do kogo się zwrócić z wiadomych powodów.
napisał/a: viena 2012-03-31 00:34
Nie uważasz,że lekko przesadzasz? Dla porównania napisze Tobie co spotkało mnie,a zaczęło się to 3 lutego tego roku. Zrobiony test ciązowy - wynik pozytywny - reakcja faceta - radość bo w sumie chcieliśmy. Po tygodniu kompletna zmiana zachowania, krzyki, obrażanie się, zdania typu "to,ze bedziemy mieli dziecko nie znaczy,że musimy być razem' i w tym wszystkim ja w 2 miesiacu ciązy zmagająca się z dolegliwościami związanymi z ciążą, z pracą i oczywiście stresem związanym z tym co usłyszałam. Mogłam liczyć tylko i wyłącznie na siebie a perspektywe miałam taką: powrót do rodziców z brzuchem, samotne wychowywanie dziecka i właściwie zmarnowane życie. Więc decydujemy się już wspólnie "aborcja", wyjazd, zabieg, powrót do domu. A moj facet nagle sie zmienił, nagle zadaje pytania czy możemy spróbować jeszcze raz, jest czuły, troskliwy.. Przez 3 dni! Potem znowu to samo.. krzyki, ze jak mi nie pasuje to moge sobie zmienić itp Wiec wracam do rodziców, po wszystkim co przeszłam wracam do rodziców aby odetchnąć. Więc ja wolałabym aby zdradził mnie (choc właściwie to zdrada nie była bo razem nie byliście) i aby potem było dobrze niż przejść przez piekło, które właśnie przechodzę, w samotności.

[ Dodano: 2012-03-31, 00:37 ]
A jak się dowiedziałeś o tym, to nie zacząłeś zupełnie inaczej na nią patrzeć?
Wtedy miłość zaczyna przeradzać się w nienawiść...
napisał/a: Mariusz100 2012-03-31 01:32
Nie uważam abym przesadzał, każdy odczuwa rzeczywistość na swój własny sposób, niektórych takie coś nawet by nie wzruszyło ze mną jest odwrotnie. Fakt iż jestem bardzo silnie związany z nią emocjonalnie, sam jestem osobą z twardym kręgosłupem moralnym, nie rozstawałem się z nią dlatego że jej nie kochałem lub chciałem zobaczyć jak to jest z innymi ale po poświeceniu własnych znajomych, pasji dla niej, samemu stanąłem już w punkcie całkowitego wyczerpania psychicznego i fizycznego.

Nawet jeśli nie była to zdrada, to jak mam określić to że żyłem tyle lat w kłamstwie, sądząc że byłem jej jedynym, kiedy tak nie było, jak już przytoczyłem wcześniej nie byłbym z nią gdybym o tym wiedział, czy takie monstrualne przeoczenie z jej strony, jest normalne ? Jak można przez tyle lat świadomie okłamywać osobę którą się kocha, dla mnie jest to dziwne, wydaje mi się że szczerość w związku jest najważniejsza, na chwilę obecną czuję się wykorzystany, zdefraudowany psychicznie do cna. Kocham ją lecz czuję że przez to powolnym krokiem wszystko będzie się walić, bo zaufania nie da się odbudować, nawet nie wiem czy będę takim samym człowiekiem dla niej jakim byłem. Nie jestem w stanie zrozumieć tego, naprawdę, jak przez tyle lat można tak okłamywać.

Jeśli chodzi o Ciebie to bardzo Ci współczuję, chciałbym jakoś pomóc, lecz sam wiem że słowa nie ukoją bólu jakim jest to wewnętrzne uczucie, nie jestem w stanie Ci udzielić rzeczowej rady bo sam jestem w mentalnej rozsypce.Można się pocieszyć tylko tym że po najgorszej burzy zawsze wschodzi słońce.
napisał/a: sorrow 2012-03-31 10:25
viena, też mógłbym ci opisać swoje historie, po których oczy by ci wyszły z orbit, a przecież to nie o to chodzi. Wątpię, żeby autor tematu poczuł się lepiej dowiadując się, że ktoś inny ma cały zestaw innych problemów, który podobno jest "większy" niż jego.

Mariusz100, nie wiem ile czasu minęło od momentu, w którym się dowiedziałeś. Jeśli to świeża sprawa, to trudno ci będzie ot tak się z tego otrząsnąć. Nieświadomie użyłeś bardzo dobrego określenia - "czuję, że całe wspólne życie było kłamstwem". To wynik emocji, które rozciągasz na całą waszą przeszłość... to tylko twoje odczucia. Jeśli jednak pomyślisz o każdym dniu, w którym dzieliliście ze sobą radości, to nie znajdziesz tam kłamstwa. Ona okłamała cie wtedy z oczywistego powodu... nie chciała, żeby coś takiego zablokowało wam dalsze wspólne życie. Pamiętaj też, że trudno mówić tu o zdradzie, bo oficjalnie nie byliście ze sobą. Możesz mieć jedynie do niej żal o to kłamstwo.

Co z resztą waszego życia? Piszesz, że okłamywała cię tyle lat. Chyba nie zadawałeś jej tych pytań codziennie... co? Myślę, że ogromna większość z tych wspólnie spędzonych lat była prawdziwa i szczera z jej strony... coś ci jednak z siebie dała przez ten cały czas. Nie neguj więc całości spędzonego czasu i nie myśl o tym jak o jednym, wielkim kłamstwie. Oczywiście możesz od niej odejść teraz tylko z tego powodu, że cię kilka lat temu okłamała w bardzo ważnej sprawie, bo jak sam piszesz nie związałbyś się z nią ponownie. Zanim to się stanie pozwól jednak trochę opaść emocjom, a potem rozważ wszystkie za i przeciw. Pomyśl, czy to kłamstwo przekreśla rzeczywiście wszystkie późniejsze chwili, które ze sobą spędziliście.