powiększyłam statystyki

napisał/a: ~gość 2011-08-01 17:39
Witam wszystkich
Ze smutnym sercem piszę na tym forum . Czytałam czasem o problemach w związkach i oto tydzień temu powiększyłam statystyki zdradzonych żon.
Moje małżeństwo liczy sobie 20 lat i tydzień temu dowiedziałam się że od dwóch lat mój najukochańszy mąż mnie zdradzał!!!! A ja myślałam że jesteśmy idealną parą, że coś takiego nigdy nas nie spotka, bywały trudne czasy które razem przetrwaliśmy, a stało się to generalnie w czasie kiedy nie układało się nam żle. Była to koleżanka z pracy z problemami we własnym małżeństwie, zwierzała się a on dobry kolega ją pocieszał ( o ironio). Nie wyrzuciłam go z domu bo bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego, przechodzę teraz bardzo trudne dni, wylałam morze łez, ciągle rozmawiamy,ale chcę o tym jak najszybciej zapomnieć, on wyraża ogromny żal, że to się stało, że nie było warto, że mnie naprawdę bardzo kocha i że teraz zrobi wszystko żeby było dobrze. Staram się w to wszystko wierzyć, zawsze zapewniał mnie, że nic takiego się nie stanie bo jego ojciec zrobił to matce i że on mnie tak nie skrzywdzi, więc jak mam teraz uwierzyć że teraz mówi prawdę. Podobno czas leczy rany.
Podnieście mnie troche na duchu, bo nie mam z kim pogadać tak szczerze, i nie wiem czy robię dobrze, boję się że mogę się kiedyś zawieść choć staram się o tym nie myśleć.

pozdrawiam
zuzka
napisał/a: ~gość 2011-08-01 18:38
Prosisz, zeby podniesc Cie na duchu...Tylko jak to zrobic, zeby nie kadzic, zeby nie bylo to falszywe pocieszanie...
Nie jestescie juz jakimis malolatami, 20 lat stazu malzenskiego, dzieci pewnie dorosle albo prawie dorosle...Piszesz, ze nie wyrzucilas go z domu, bo go bardzo kochasz i nie wyobrazasz sobie zycia bez niego...To chyba nie do konca tak, Ty raczej nie wyobrazasz sobie sytuacji, zeby po 20 latach zostac sama i zaczynac wszystko od poczatku...
Jak wyobrazasz sobie wasze dalsze zycie?Jestes w stanie przejsc nad tym wszystkim do porzadku dziennego, ufac mu jak dawniej, nie bedzie Ci sie wlaczala lampka sygnalizacyjna w glowie przy kazdym jego wyjsciu z domu w blizej nie sprecyzowanym celu...?Pytania retoryczne...
Swoja droga to klasyka gatunku...Kolezanka z problemami, a on kolega-przyjaciel potrafiacy sluchac z zatroskaniem na twarzy, pocieszyc, otrzec lzy...Teraz zapewnia, ze kocha, ze wszystkie krzywdy "wynagrodzi"...Z milosci do Ciebie zapewne to wszystko sie stalo...A Ty w jego zapewnienia wierzysz, bo chcesz wierzyc...A co mu pozostalo, jak nie takie deklaracje?Tez pewnie srednio sobie wyobraza znalezienie sie nagle w punkcie, w ktorym byl 20 lat temu.
Trwalo to 2 lata?Jak to odkrylas?Moze trwaloby nastepne 2, gdyby nie wsypa...?
Wiesz co byloby dla Ciebie najlepszym POCIESZENIEM?Gdybys kopnela tego dziadyge w cztery litery nie zwracajac zbytnio uwagi na to, czy drzwi do mieszkania sa otwarte czy zamkniete...W kazdym razie na tyle silnie, zeby znalazl sie poza nimi.Niech idzie z wezelkiem dobytku na plecach do swej "podopiecznej" i zakomunikuje, ze teraz on ma PROBLEMY MALZENSKIE...I prosi o pomoc...W ramach rewanzu...
napisał/a: krasnolud1 2011-08-01 18:43
zuzka1234, Twój mąż już raz złamał obietnice i zapewnienia, dla mnie byłby to koniec, natomiast wiem że są osoby gotowe wybaczać, że czasem cuda się zdarzają. Najlepiej dajcie sobie dużo czasu, zadra którą zostawił jest krechą której nie da się zszyć, zakorektorować czy zagoić, więc zwyczajnie trzeba czekać na rozwój wydarzeń. Jeśli wspólnie Wam zależy może warto skorzystać z poradni małżeńskiej. Forum nie jest dobrym m-cem, aby obiektywnie pomóc Wam razem, możemy podeprzeć na duchu albo wylać wiadro zimnej wody, ale to tylko Tobie, a pomocy potrzebujecie wspólnie... trzymaj się
napisał/a: Manley 2011-08-01 20:20
zuzka1234 napisal(a): boję się że mogę się kiedyś zawieść choć staram się o tym nie myśleć.

Wiem, że to ciężkie teraz, ale właśnie o tym powinnaś myśleć. I podjąć decyzję w pełni świadomie czy chcesz z nim być mimo to, że to może się powtórzyć. Bo przecież zdajesz sobie sprawę, że może, mimo jego zapewnień. Myślę, że 2 lata podwójnego życia nie spływa tak po człowieku jak po kaczce. Takie życie wymagało planowania i organizacji. Premedytacji. Morza kłamstw. Nie wierz w tłumaczenia, że "nie było warto". Warto było dopóki sie nie wydało... Nie szukaj winy w sobie. Nie daj się zwieść, kiedy ktoś ci powie, że przecież coś musiało być nie tak w waszym związku i pewnie wina leży po obu stronach. To twój mąż zdecydował, aby cię oszukiwać i zranić. On teraz powinien znaleźć odwagę i siłę by odpowiadać do upadłego na wszystkie twoje pytania. Może sam zrozumie, co go do tego pchnęło. Szkoda, że nie masz z kim się wygadać, to pomaga. Pisz tu na forum ile wlezie, ważne jest aby ten żal i złość móc z siebie wyrzucić.
Najgorsze, myślę sobie co możesz zrobić to zapominać na siłę. Taka strata musi boleć ale wierz mi, ból złagodnieje z czasem . Jak go dziś "zakopiesz" odezwie się ze zdwojoną siłą za jakiś czas w najmniej oczekiwanym momencie, jako choroba czy depresja. Ten ból informuje cię o tym, że straciłaś coś bardzo cennego: zaufanie i bliskość. Daje ci szansę zrobić coś dla siebie, zmienić swoje życie. Potraktuj to, jako okazję do przyjrzenia się swoim potrzebom, temu, co jest dla ciebie ważne. Nic już nie będzie tak jak było. Może twój mąż jest wart abyś mu dała szansę mimo tego, co ci zrobił. Nie wiem. Ważne żebyś ty spojrzała na niego teraz bez "różowych okularów" i zadecydowała czy i jak chcesz z nim być.
Trzymam kciuki za ciebie
Manley
napisał/a: ~gość 2011-08-02 12:05
Dziękuję za wszystkie wasze słowa. Przy niektórych się nawet uśmiechnęłam Mariuszu 251.
Rozmawiamy z mężem kilka razy dziennie, odpowiada mi na wszystkie pytania, przeprasza za każdym razem, prosi żebym mu wybaczyła, ale nie nalega, wie że cała decyzja należy do mnie. Myślę o tym wszystkim co się wydarzyło o tym co nas łączyło, łączy i napewno będzie łączyć mimo wszystkiego.
Czy boję się zaczynać wszystkiego od nowa...? Myślę że nie tak do końca, jestem osobą która lubi zmiany, motywują mnie one do działania, napewno te w związku są inne, ale jak tak obiektywnie o tym myślę to jednak jest to miłość, zawsze wierzę że miłość przetrwa wszystko, wszyscy popełniamy błędy, mniejsze i większe, a mój punkt widzenia na to jest w refrenie piosenki Ira "nadzieja".
Tak, chcę wierzyć w to że nam się uda. Bo rozstanie się to ta łatwiejsza obcja, najtrudniej jest walczyć, a ja zawsze walczę do końca " co mnie nie zabije to mnie wzmocni".
Nie szukam winy w sobie, choć twierdzenie że wina leży po obu stronach nie jest do końca nie prawdziwe, jesteśmy razem 22 lata(20 po ślubie
), trudno jest dbać aby rutyna się nie wkradła, były również czynniki zwenętrzne, które odreagowywałam na nim, ciągle bałam się że może się to wydażyć i ciągle go podejrzewałam, kontrolowałam choć tak naprawde nie miałam do końca podstaw i nie powinnam tego robić pkryjomu co nieraz się wydało.
A co do pytania jak to się wydało to, ona do tego doprowadziła, bo się niestety znamy, przychodziła do nas do domu, rozmawiała ze mną jkgdyby nigdy nic. Dlatego dobrze jej tak, bo ona się zakochała i w rezultacie wyszła na tym najgorzej.
Sama jestem kobietą ale uważam że większa wina w takich sytuacjach leży po stronie kobiety, bo powiedzenie " jak sukanie da to pies nie weźmie" jest prawdziwe, bo ona wiedziała, że jest żonaty i gdyby powiedziała że nie bo nie chce brać udziału w rujnowniu jego zwiąku to by do niczego nie doszło. Sama miałam propozycje od facetów, ale od razu powiedziałam że nie stety mam męża i nie jestem zainteresowana, żaden z nich nie nalegał.
Ona zrobiła to ze świadomością, że zniszczy moje małżeństwo, chciała na moim nieszczęściu zbudować swoje szczęście - tak się nie robi, dlatego nie żal mi jej ani troche.
Może wydam się wam dziwną osobą, płaczę codziennie, boję się każdego następnego dnia, ale nadzieja umiera we mnie jako ostatnia.
napisał/a: sabcia84 2011-08-02 12:07
typowe: kolega i kolezanka z pracy. kobieta i mezczyzna nigdy nie powinni wchodzic w zbyt poufne relacje bo niestety przewaznie konczy sie to w lozku ja bym nie wyrzucala tak o 20 lat bycia razem. pierwsze co to powinien zmienic prace.
napisał/a: thomexx99 2011-08-03 14:13
dla mnie nie ma opcji wybaczenia 2 letniego związku poza plecami 2 letnich zdrad 2 letnich oszustw 2 letnich kłamstw NIE MA OPCJI pomimo 20 letniego stazu nie ma wybacz - co innego jednarozowy skok w bok np po pijaku moznaby się zastanowić dać drugą szansę jednak 2 lat absolutnie. Jeżeli nadasz masz wątpliwości to myślę że powinniście troszkę odpocząc od siebie powinnaś sama to wszystko przemyśleć spisać za i przeciw i sama zadecydować ja bynajmniej bym tak zrobił i wiem że za rozstaniem byłoby zdecydowanie więcej jesteś w stanie zaufać mężowi ponownie wymazać wsyztsko z pamięci???jezeli tak to odpowiedź jest prosta...
napisał/a: lordmm 2011-08-03 14:48
No co Ty gadasz sabcia84 :)

Przecież to tylko koleżeństwo, masz zamiar mi powiedzieć, że godzisz się na takie zniewolenie, że nie możesz spokojnie rozwijać przyjaźni z kolegami a Twój facet przyjaźni z koleżankami? :)

Jesteś okrutna, przecież to zniewalanie ludzi :)
napisał/a: ~gość 2011-10-02 18:31
Wiecie tak sobie pomyślałam, czy na tym okrutnym świecie to nie mogłoby być tak żeby ci co zdradzają łączyli się w pary razem i niech się wtedy zdradzają ile wlezie.

A ci co chcą szczerze kochać byli razem.

Ale to byłoby chyba zbyt piękne.

Pozdrawiam wszystkich cierpiących
napisał/a: TULA70 2011-10-03 16:54
Zuzka przykro mi że to cię spotkało,ja jestem w takiej samej sytuacji,jestem 19 lat po ślubie i dwa lata po zdradzie mojego męża,każda ma swój powód gdy zostaje z mężem,wybaczamy ale nie zapominamy,ciężko jest,rzeczywiście z czasem jest trochę lżej a może to my patrzymy już na to inaczej i nawet jeśli inni będą pisać że to naiwne albo że to głupie każdy i tak musi sam podjąć decyzję o tym czy dalej żyć z takim człowiekiem i jak sobie to wszystko poukładać
Zaufanie- no cóż nigdy nie będzie się miało do męża w 100%,zawsze zostaje niepewność
Życzę Ci dużo siły i jasności umysłu,bo to będzie ci potrzebne,pozdrawiam
napisał/a: Annie 2011-10-06 15:39
zuzka1234,

Mój tata zaczął zdradzać moją mamę jak ja miałam 24 lata, czyli byli wtedy 25 lat po ślubie. Miał kochankę przez rok. Ja o tym wiedziałam, ale nie powiedziałam mamie, bo nie miałam prawa wchodzić w ich relacje. W końcu moja mama to odkryła. ( sms-y, bilingi, zdjęcia w telefonie i tym podobne ) Zapytała mnie, czy to prawda. Potwierdziłam, bo nie widziałam zasadności kłamania.
Moja matka przechodziła przez 2 lata piekła robienia codziennych awantur. Ojciec nie mógł tego znieść, więc zaczął pić, wyprowadzając się i wprowadzając naprzemiennie. Kochanka miała męża z którym chciała się rozwieść dla mojego ojca. Ojciec też zaczął coś przeburkiwać o rozwodzie - tą 2letnią sytuację znam tylko z opowieści telefonicznych rodziców, bo jak się to wszystko zaczęło, spakowałam walizę i zwiększyłam dystans między mną a nimi o 400 km :)

Teraz przechodzą drugą młodość - wszystko robią razem, ciągle gdzieś podróżują, odwiedzają mnie a ja ich. Do mojego chłopaka mówią per - synek - , nie kłócą się wcale, ojciec nie pije. Można? Można...

szkoda, że droga do tego była tragiczna. Mój ojciec jadąc pijany do kochanki miał wypadek. Stracił prawo jazdy i potrzaskał się tak, że pół roku leżał w szpitalu ze złamanym obojczykiem, połamanymi żebrami, śrubami w nogach i złamaniami otwartymi w rękach. Zapadł mu się mostek. Przez tydzień lekarze trzymali go w śpiączce farmakologicznej.
Kochanka wyparowała a mama zajmowała się nim jak tylko mogła. Codziennie jeździła na całe dni do szpitala, potem opiekowała się nim w domu.
Myślę, że mój tata, zdany tylko i wyłącznie na mamę przez tyle czasu - (pół roku w szpitalu, potem w domu - nie mógł nawet sam wyjść do toalety - przez kolejne 6 czy 7 miesięcy ) - zrozumiał, że nie ma na świecie lepszej kobiety :) i że to ją kocha... swoją drogą mama miała duuuużo czasu, żeby wyrzucić wszystkie żale tacie, który był całkowicie unieruchomiony i mógł jej tylko słuchać :)
Może tata wcale nie zmądrzał, tylko został poddany wielomiesięcznemu maminemu praniu mózgu, ale t nie istotne - teraz są bardzo szczęśliwi.

Nie wracają też do przeszłości. Jak ostatnio zapytałam mamę o to czy ma dalej żal o zdradę, powiedziała tylko, że " to były tylko takie durne ojca wygłupy i nie ma co tego nawet wspominać, bo się człowiek tylko niepotrzebnie zdenerwuje, a lepiej iść spokojnie na grzyby"

Uszy do góry. Pomimo, że wielu jest tu sceptyków, którzy powiedzą Ci, żebyś go zostawiła i że na Ciebie taki nie zasługuje, ja uważam że cuda się zdarzają, a nie błądzi tylko ten, kto stoi w miejscu.
Jak warto, to dać drugą szansę, i nie rozdłubywać tego, co już było.

Pozdrowionka!
napisał/a: ~gość 2011-10-07 22:30
Ani przez chwilę nie pomyślałam, że moglibyśmy się rozstać, cóż każdy zasługuje na drugą szansę, a napewno ten kogo się kocha. Nie jest to łatwy czas dla nas, bo mój mąż też czuje się z tym źle, widzę że bardzo żałuje, oboje bardzo to przeżywamy i co ważne razem. Wiele w życiu przeszliśmy, więc jestem dobrej myśli, że to też przetrwamy i znowu co ważne - razem.
Miłość przenosi góry, a to jedna z nich.

Pozdrawiam już z małym uśmiechem na twarzy