Praca mojego faceta, pieniadze itd.

napisał/a: Rollergirl 2011-10-23 16:30
Co o tym sadzic?

Znamy sie ponad rok. Poznalismy sie we wrzesniu. Odkad go znam pracowal tylko 2 razy.. Latem - prowadzi male punkty gastronomiczne nad morzem. Calyz eszly rok nie pracowal. I teraz pracowal chwile w gazecie - zwalnia sie z koncem tego m-ca. Jego stosunek do pracy jest taki - nie narobic sie a zarobic, nie pracowac dla kogos i za mala kase. Glowne zrodlo jego dochodow to sezonowa praca latem, ktora pozwala pozniej zyc jakos caly rok. W tym roku po sezonie poszedl do pracy, bo pieniadze zarobione latem w wiekszosci zainwestowal w nowy sprzet na lato. Ale w miedzy czasie wpadl na kolejny pomysl, by zalozyc firme zajmujaca sie odsniezaniem dachow. On mowi, ze lubi pracowac fizycznie, ze pracy w gazecie nienawidzi. Zarzucal mi nawet, ze o niego nie dbam, bo nie mowilam by rzucil prace skoro go tak denerwuje. Wiec rzuca gazete na rzecz odsniezania, no ok.. Firma bedzie na mnie, bo ja mam stala prace i wtedy ZUS jestmniejszy. Ok. Mamy jeszcze wspolnika, tego samoego co latem. Kupujemy wszystko razem , zyski tez dzielimy na 3. Robi sie nwerwowo, bardzo. Moj facet narzuca mi ze w trakcie obecnej pracy (dobrej pracy) mam szukac klientow i ogolnie ja jestem od administracji. On chce podpisywac jakies umowy, gdzie groza karami. To nie takie latwe wejsc na dach i odsniezyc. Ja bym wolala by zrobili najpierw jaki maly, poduczyc sie,a nie podpisywac umowy z duzymi firmami - bez zadnego doswiadczenia. Moj facet mowi, ze on potrzebuje kasy, ze ja mam wyplate i mi wystarczy mniejszy zysk ale jemu nie. Wtedy mowie, ze zarobil duzo latem i tez cos tam ma. On na to, ze zainwestowal w nowy sprzet i malo juz ma. Dodam, ze wiekszosc zakupow ja robie, bo on wiecznie zapomina portfela, albo nie ma gotowki. Jak samm mowi, zarabia duzo latem ale wciaz to inwestuje dalej.

I tak sie zastanawiam.. Po co on ze mna zakladal ta firme? On tez mowi, ze jak chce to moge latem wynajac pracownika i gdzies kolo jego sklepiku sprzedawac np pamiatki.

Ja tak mysle powoli, ze on chyba robi wszystko bym od niego kiedys jakichs pieniedzy nie chciala jak zarobi. Czy przesadzam?

Klocimy sie wciaz o to odsniezanie, bo on mi zarzuca ze ja sie na biznesie nie znam. A ja sie boje po prosu ze jakies kary na mnie spadna. Wiadomo ze duze firmy szukaja haka. Powiedzial, ze jak sie wkurzy to bedzie sam w koncu robil male dachy, ale ani ja ani wspolnik nie otrzymamy zlotowki, a mi w podziekowaniu kupi dobre wino.. Zaczynamy sie traktowac jak wspolpracownicy, niz jak para.

Zaczyna mnie to wszystko denerwowac. Co robic? Odejsc od tej firmy? Fajnie ze wpadloby mi nieco kasy, ale dziwi mnie tak, ze on tak wszystko sie dzieli.. NIe ma nasze, a jest moje i Twoje. To samo ze zrzuta na jakies lopaty itd. Ja juz nie wiem. Ciezko mi sie z nim rozmawia bo sie tylko klocimy.

Co o tym sadzicie?
napisał/a: ~gość 2011-10-26 02:50
Rollergirl napisal(a): Firma bedzie na mnie, bo ja mam stala prace i wtedy ZUS jestmniejszy.

Moze i tak...Tylko...Ty bierzesz ten caly bajzel na siebie, a Twoj luby, no i ten wspolnik jakis...Pozostaja w cieniu, nigdzie nie figuruja, w zadnych papierkach ani rejestrach...Za to do "biznesplanow" lepiej sie nie mieszaj...Firmuj swoim nazwiskiem, majatkiem, czymkolwiek mozna-np.dorzuc te pare groszy na jakies tam lopaty, podpisz umowy, ktore oni podetkna Ci pod nos, podziel sie zyskami i to w "sprawiedliwej" ich zdaniem proporcji, mowiac wprost rob za figuranta, no ale...w razie jak cos pojdzie nie tak, nastapi klapa, moze zima bedzie bezsniezna czy cokolwiek sie stanie...Wtedy Ty plac kary umowne czy jak to tam zwal, uzeraj sie z urzedami i nie tylko, w koncu Ty "rozmawiaj" z komornikiem...Bo przeciez nie oni.Ich w tym "interesie" nie ma.I nikt nie bedzie sie o nic czepial.Chocby nawet bardzo chcial.No moze Ty jedynie...Ale i tak nikogo w nic, np.w podzielenie sie jakimis "kosztami", nie wrobisz.No chyba, ze on sam bedzie laskaw cos tam Ci dorzucic...Ale znajac zycie pewnie nie bedzie...
To tyle jesli chodzi o strone "biznesowa" Twojego watku.

Co poza tym...?Ano wyglada mi na to, ze trwasz w zwiazku z kims, kogo w kwestii pracy, zdobywania pieniedzy na zycie, wiazacej sie z tym odpowiedzialnosci za los wlasny i nie tylko mozna okreslic krotko:cwaniak z miodem w uszach.Tu popracuje tydzien, gdzie indziej dwa, tu cos kupi tam sprzeda, tu jego oszukaja gdzie indziej on pusci kogos z torbami, robic trzeba tak, zeby sie nie narobic, a zarobic, a w ogole tzw.uczciwa i sumienna praca to jedynie garba mozna sie dorobic.Co w zwiazku z tym pozostaje?Ano...trzeba kombinowac...Chocby nawet ukrasc ten "pierwszy milion", bo dalej to wiadomo...juz z gorki bedzie...No i fajnie jeszcze byloby miec kogos za kogo mozna sie schowac na wypadek jakiejs "popeliny" i krachu tego czy innego przedsiewziecia...W koncu wiadomo-czlowiek istota omylna, ale po co zaraz dawac w zastaw wlasna glowe, jezeli mozna czyjas...Tak wiec on znalazl wyjscie z sytuacji.Ty poki co sie "podlozysz", no bo mniejszy ZUS itp., chlodna kalkulacja jak na biznesmena przystalo...Jesli cos pojdzie nie tak...Zapewne bedzie mu rownie przykro jak Tobie.

Nie wiem, byc moze poza tym wybitnie "niefrasobliwym" stosunkiem do pieniedzy, TAKZE tych nie do niego nalezacych, on jest chodzacym zbiorem zalet i cnot wszelkich...I z tego wzgledu wlasnie akurat z nim zamierzasz ukladac sobie zycie, placic w razie "W" jego rachunki, wystawiac sie na "strzal", holdowac zasadzie, ze "raz na wozie, raz pod...", przystac na uklad, ze to co jego nalezy do NIEGO, natomiast to co Twoje jest w najlepszym dla Ciebie razie WSPOLNE.

Na Twoim miejscu zastanowilbym sie czy taki wolny ptak, lekkoduch, easy rider "mimo woli" i mowiac wprost-utrzymanek, jesli nawet nie teraz i nie calkiem to kiedys prawdopodobnie "i owszem", to rzeczywiscie TEN KTOS.
napisał/a: Rooda666 2011-10-26 04:47
Mariusz251, nic dodać, nic ująć...
napisał/a: errr 2011-10-26 10:52
Rollergirl napisal(a):nie narobic sie a zarobic
jak nie ma talentu albo nie potrafi grać na giełdzie to nie ma szans;)
Rollergirl napisal(a):nie pracowac dla kogos i za mala kase
i to jest bardzo dobre podejście.
Rollergirl napisal(a):Firma bedzie na mnie, bo ja mam stala prace i wtedy ZUS jestmniejszy.
niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę ale czy to nie jest tak, że przez pierwsze dwa lata każdy kto zakłada działalność płaci mniejszy zus? nie stać go na te 270 zl.?
Rollergirl napisal(a):Moj facet narzuca mi ze w trakcie obecnej pracy (dobrej pracy) mam szukac klientow i ogolnie ja jestem od administracji.
a oni są od czego? tylko od machania łopatami?
w takim razie zaproponuj im ustalenie wynagrodzenia za pracę, np ileś zł za metr kwadratowy. Twoja firma, Ty zajmujesz się administracją, reklamą itp...
a wiesz co,
załóż sobie tą firmę i poszukaj dwóch bezrobotych. Będą robić to samo co tamtych dwoje a wyjdzie Cie to parokrotnie taniej. Walcz o swoje, nie daj się :)
Rollergirl napisal(a):Ja tak mysle powoli, ze on chyba robi wszystko bym od niego kiedys jakichs pieniedzy nie chciala jak zarobi. Czy przesadzam?
firma będzie na Ciebie. W razie czego prawo stoi po Twojej stronie. To on powinien się bać, że wezmiesz całą kasę dla siebie.
No chyba, że podkabluje że zatrudniasz ich na czarno. Bo rozumiem, że tylko Ty będziesz tam legalnie.
Rollergirl napisal(a):A ja sie boje po prosu ze jakies kary na mnie spadna. Wiadomo ze duze firmy szukaja haka.
eeee, no bez przesady.
Umowy pewnie będą na zlecenie. Będzie śnieg to odwalą, nie będzie śniegu to nie ma umowy. Nie widzę tutaj miejsca na haki. Firma może najwyżej nie zapłacić i ja tego bałabym się najbardziej.
Rollergirl napisal(a):Powiedzial, ze jak sie wkurzy to bedzie sam w koncu robil male dachy, ale ani ja ani wspolnik nie otrzymamy zlotowki, a mi w podziekowaniu kupi dobre wino..

jak sie boisz to sie w to nie pakuj. Nie znasz faceta, ludzie sie zmieniają, nie z każdym można robić interesy. Wiesz jak TWój facet prowadzi interesy? masz pewność, że to człowiek godny zaufania? że potem nie zostawi wszystkiego na Twojej głowie?
generalnie warto ryzykować, w sumie to ile w razie czego tracisz?
jeśli firma będzie na Ciebie to Ty jako osoba zatrudniona chyba nie będziesz płacić zusu bo płaci go już za Ciebie Twój szef. Nie ma zysków nie ma podatku. Sprzęt już jakiś kupiliście ale na troje więc straty chyba nie są takie duże. Umowy zobowiązują do odwalania śniegu jeśli ten śnieg się pojawi. Ryzykujesz bardzo niewiele.
Ciekawi mnie jak chcesz rozwiązać sprawę ich zatrudnienia. Wiadomo, że sama tego śniegu odwalać nie będziesz. Jeśli oni nie będą widnieć jako wspólnicy to muszą jako pracownicy ew. zabawa w umowy o dzieło czy umowa zlecenie ale dla nich będzie to mało korzystne - chyba. Działania w szarej strefie mogą powodować wrzody żołądka i niemiłe konsekwencje finansowe.
Rollergirl napisal(a): NIe ma nasze, a jest moje i Twoje.
jesteście ze sobą tylko rok. Czego byś chciała, wspólności majątkowej? to za niego wyjdź.
Rollergirl napisal(a): To samo ze zrzuta na jakies lopaty itd.

mogłaś zaproponować inny układ.
Ty bierzesz na siebie sprawy administracyjne a oni sprzęt wykonawstwo i szukanie klienta. A tak, jak po równo to po równo, firma na troje, szukanie klientów na troje, wykonanie na troje, odpowiedzialność finansowa jeśli taka jest to na troje...
coś mi się wydaje, że nie powinnaś się w to pakować.
Chyba nie umiesz walczyć o swoje...
W sumie. Jeszcze tej firmy nie macie. Jeszcze nic straconego.
Mariusz251 napisal(a):Wtedy Ty plac kary umowne
ale o jakich Wy karach piszecie? nie ma śniegu nie ma kary, przecież nie będzie tego śniegu wywrotkami na dach zawoził byle wywiązać się z umowy odśnieżenia dwa razy w tygodniu.
Kara może być tylko wtedy kiedy byłby śnieg a oni by go nie zwalili i to nie kara że wy płacicie firmie tylko wy płacicie w razie zawalenia się dachu, odszkodowania za wbicie sie komus sopli lodu w łeb itp itd. No właśnie, byliście już załatwić sobie OC? podejrzewam, że to będzie kuuupę kasy kosztować...
napisał/a: ~gość 2011-10-26 11:25
errr napisal(a):ale o jakich Wy karach piszecie?

Zdaje sobie sprawe, ze raczej nikt nie chcialby karac autorki za kaprys natury i "brak zimy" w danym roku, a w konsekwencji "nieodsniezenie" dachu na ktorym nie uswiadczysz nawet platka sniegu...
Napomknalem o tych "karach" w sensie ogolnym, jako ze przy takiej "spolce" i jej faktycznym "zarzadzie" w osobie partnera autorki watku wszystkiego chyba mozna sie spodziewac...
Nawet braku zimy...Na poczatek.
napisał/a: postmortem69 2011-10-26 12:07
errr napisal(a):niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę ale czy to nie jest tak, że przez pierwsze dwa lata każdy kto zakłada działalność płaci mniejszy zus? nie stać go na te 270 zl.?

Tak jest, przez pierwsze 2 lata ubezpieczenie społeczne jest mniejsze i na dzień dzisiejszy wynosi 123,24PLN, ale jezeli Rollergirl jest zatrudniona na pełnym etacie, to płaciłaby tylko ubezpieczenie zdrowotne, a więc 123zł w kieszeni, co w skali 2 lat daje 3000PLN. Może niewiele jak na taki okres, ale zawsze coś.
errr napisal(a):
Rollergirl napisal(a):A ja sie boje po prosu ze jakies kary na mnie spadna. Wiadomo ze duze firmy szukaja haka.
eeee, no bez przesady.
Umowy pewnie będą na zlecenie. Będzie śnieg to odwalą, nie będzie śniegu to nie ma umowy. Nie widzę tutaj miejsca na haki. Firma może najwyżej nie zapłacić i ja tego bałabym się najbardziej.

Ja bym nie traktował tego jak przesadę, zlecenia od dużych firm to nie takie sobie umowy, tam jest od groma paragrafów.
err napisal(a):generalnie warto ryzykować, w sumie to ile w razie czego tracisz?
jeśli firma będzie na Ciebie to Ty jako osoba zatrudniona chyba nie będziesz płacić zusu bo płaci go już za Ciebie Twój szef. Nie ma zysków nie ma podatku. Sprzęt już jakiś kupiliście ale na troje więc straty chyba nie są takie duże. Umowy zobowiązują do odwalania śniegu jeśli ten śnieg się pojawi. Ryzykujesz bardzo niewiele.

Ryzykuje bardzo dużo, zwłaszcza z "pracownikami", którzy nie są w "temacie" przeszkoleni i doświadczeni. Nie jestem biegły w kwestii odśnieżania dachów, ale mogę się domyslać, że nie wystarczy tylko łopata i huzia na dach. To są prace na wysokościach, dość często na dachach spadzistych, a tu już trzeba zabezpieczenia dla pracujących. Także trzeba zabezpieczyć teren na który będziesz ten śnieg z dachu zrzucać. A jak bedzie śnieżna zima, to we dwóch sobie raczej nie poradzą, a branie bezrobotnych do takiej roboty uznam jako przedni żart. Do tego trzeba się liczyć z szkodami powstałymi podczas takich prac. Więc wspomniane przez Ciebie w dalszej części wypowiedzi ubezpieczenie OC jest więcej niż wskazane.
err napisal(a):Kara może być tylko wtedy kiedy byłby śnieg a oni by go nie zwalili i to nie kara że wy płacicie firmie tylko wy płacicie w razie zawalenia się dachu, odszkodowania za wbicie sie komus sopli lodu w łeb itp itd. No właśnie, byliście już załatwić sobie OC? podejrzewam, że to będzie kuuupę kasy kosztować...

Musisz dopisać do tego, że jak sie komuś sopel wbije w łeb, albo się dach zawali, to kara pieniężna będzie problemem mniejszej wagi, zaraz po wizycie prokuratora.
errr napisal(a):coś mi się wydaje, że nie powinnaś się w to pakować.

Zdecydowanie i stanowczo się pod tym podpiszę, a przynajmniej nie na takich "wariackich papierach" jak to na razie wygląda. To nie jest mała gastronomia, gdzie jak wciśniesz starą parówkę to klient co najwyżej może dostać sraczki, tu "wpadka" może Cię kosztować grubą kasę oraz wolność.
napisał/a: errr 2011-10-26 12:31
postmortem69 napisal(a):Ja bym nie traktował tego jak przesadę, zlecenia od dużych firm to nie takie sobie umowy, tam jest od groma paragrafów.
oni sie zabezpiecają tylko od tego by nie zapłacić. Sumienność wspólników powinna wystarczyć by sobie z tym poradzić.
Warto też wiedzieć z kim się podpisuje umowę - czy firma spłaca zobowiązania, ile każe dłużnikom czekać na pieniądze, jaką ma opinię. Ja bym się bała średnich kiepsko prosperujących firm niż tych dużych. Sredniaki są najgorsze bo oglądają każdą złotówke przed wydaniem.
Nie wiem też czy nie będzie potrzebne pozwolenie do pracy na wysokościach no i jakiś odbiorca tego śniegu bo przecież te pare ton sie nie zostawi komuś przed oknami.
postmortem69 napisal(a):Ryzykuje bardzo dużo, zwłaszcza z "pracownikami", którzy nie są w "temacie" przeszkoleni i doświadczeni
Polak potrafi a jak nie potrafi to sie nauczy.
Grunt żeby lęku wysokości nie mieli.
napisał/a: RevulsioN 2011-10-26 12:43
Ja bym się nie mieszał w taki interes. Znasz go dopiero rok a chcesz ręczyć nie tylko swoją sferą uczuciową w tym związku ale też i swoim majątkiem i dobrą opinią? Jeśli coś nie wyjdzie - a takie jest duże prawdopodobieństwo - to koniec końców możesz zostać nie tylko z rozdartym sercem, co będzie tu najmniej bolesne, ale też i z długami i mnóstwem nieprzyjemnych spraw na głowie - co będzie się ciągnęło przez długie lata...
napisał/a: errr 2011-10-26 13:14
dlaczego bardzo prawdopodobne, że nie wyjdzie?
wyjdzie, przecież dziewczyna pisała, że jej facet ma smykałkę do interesów.
W końcu niewiele ludzi w PL potrafi tak pracować w jednym kwartale by żyć z tego przez cały rok.
WG mnie tu nie chodzi o to, że to ryzyko itp tylko o podejście autorki która ewidentnie do tego interesu nie pasuje i ja bym powiedziała, że to facet wiele ryzykuje pakując się z nią w ten biznes.
Nie chodzi o pomysł na biznes.
Chodzi o podejście do niego.
Kurka, mój chłop wchodziłby w to jeszcze dzisiaj.
Grunt to wszystko zaplanować, przewidzieć ew. konsekwencje, pozabezpieczać się jak sie tylko da i pozytywnie nastawić.
Rollergirl, jak się boisz to w to nie wchodź i wcale nie musisz sie ze swoich powodów facetowi tłumaczyć.
Powiedz mu żeby się gdzieś zatrudnił na 1/4 i już będzie miał tylko składkę społeczną czy zdrowotną - postmortem o tym pisał.
Ja będę się upierać, że ryzyko jest nieduże kiedy zrobi się to z głową.

Ludzie pakują się w większe koszty nie mając o tym zielonego pojęcia. Mój mąż robi teraz badania gruntu dwóm "przedsiębiorcom" którzy nie wiedzą nawet gdzie się wybrać w celu założenia własnej działalności. I ci ludzie choć teraz ciamciaramcie za parę lat będą się podcierać kasą.
Kto nie ryzykuje ten nic nie ma;)
napisał/a: postmortem69 2011-10-26 13:33
errr napisal(a):oni sie zabezpiecają tylko od tego by nie zapłacić.

Czasami też chcą sobie dach za darmo wyreperować, pod śniegiem nie widać w jakim stanie jest pokrycie, a na wiosnę się okaże, że trzeba łożyć na remont dachu.
errr napisal(a):Nie wiem też czy nie będzie potrzebne pozwolenie do pracy na wysokościach no i jakiś odbiorca tego śniegu bo przecież te pare ton sie nie zostawi komuś przed oknami.

Ogólnie rzecz biorąc jako firma nie trzeba mieć żadnych specjalnych zezwoleń, co innego pracownicy, tu już potrzebne są szkolenia bhp odnośnie prac na wysokościach, specjalne badania lekarskie, środki zabezpieczające dla każdego pracownika (a wszystko ze specjalnymi atestami i niezbyt stare i zużyte) oraz odpowiedni nadzór nad pracami na wysokościach. Oczywiscie mozna podpisać umowę o dzieło czy zlecenie, gdzie zawrze się, że to zleceniobiorcy odpowiadają za szkody oraz, że właściciel firmy nie ponosi odpowiedzialności za nich i ich zdrowie. Ale to dla tych co nie mają "skrupułów"
errr napisal(a): Polak potrafi a jak nie potrafi to sie nauczy.
Grunt żeby lęku wysokości nie mieli.

I latać umieli, bo te dachy to zdradliwe okropnie są, taki dach to nagle może spod nóg uciec na wysokości kilku, kilkunastu metrów, a wtedy łapaj go.
errr napisal(a):Powiedz mu żeby się gdzieś zatrudnił na 1/4 i już będzie miał tylko składkę społeczną czy zdrowotną - postmortem o tym pisał.

Jak juz zatrudnić to na cały etat, mniejszy etat "ratuje" tylko wtedy kiedy są odprowadzane składki od najniższego krajowego wynagrodzenia. Wtedy tylko płacisz zdrowotne. W każdym innym wypadku płacisz "cały" ZUS czy to ulgowy czy pełny. Ulgowe składki na ubezpieczenia społeczne mozna płacić przez dwa lata pod warunkiem, że firma jest nowo otwarta, a właściciel nie prowadził wcześniej działalności w okresie bodajże 5 lat.
errr napisal(a):Ja będę się upierać, że ryzyko jest nieduże kiedy zrobi się to z głową.

Każdy interes robiony z głową jest mało ryzykowny, ale ten, przynajmniej w świetle przedstawionym przez autorkę, jest cholernie ryzykowny. Poza tym zima za pasem, a oni jeszcze firmy nawet nie założyli. A kiedy szkolenia, badania, zakup sprzętu, podpisywanie umów... takie rzeczy to się robi parę miesięcy przed sezonem. Chyba, że ma się dużo kasy. Bo jak się ma dużo kasy to i czas nie gra roli.
errr napisal(a):wyjdzie, przecież dziewczyna pisała, że jej facet ma smykałkę do interesów.

Wiesz, co innego sprzedawać hamburgery i piwo turystom, a co innego "biegać" z łopatą po oblodzonym dachu na wysokości kilku, kilkunastu metrów w kilku, kilkunastostopniowym mrozie.
napisał/a: errr 2011-10-26 16:03
postmortem69 napisal(a):Czasami też chcą sobie dach za darmo wyreperować, pod śniegiem nie widać w jakim stanie jest pokrycie, a na wiosnę się okaże, że trzeba łożyć na remont dachu.
podziwiam Twoje demotywujące do wszelkiego działania podejście...
postmortem69 napisal(a):taki dach to nagle może spod nóg uciec
od tego są uprzęże które wspólnicy autorki napewno już zakupili.
postmortem69 napisal(a):oni jeszcze firmy nawet nie założyli. A kiedy szkolenia, badania, zakup sprzętu, podpisywanie umów...
przy bardzo powolnym tempie działania są to w stanie zrobić w miesiąc. Chyba, że trzymałyby ich terminy szkoleń. Ale to jedne szkolenia na rok się organizuje?
Podsumowując już moje wywody, jestem w lekkim szoku widząc podejście wypowiadających się. Ostrożność ostrożnością ale żeby od razu wszystko widzieć tylko w czarnych kolorach?
Podejście przypominające postawę mojego brata.
To bym zrobił, tamto bym otworzył ale to tyle załatwiania, tyle pieniędzy potrzeba, tyle tego tamtego siamtego. Mój brat nigdy do niczego nie dojdzie.... Im mniej człowiek sobie wszystko komplikuje niepotrzebnie mędrkując nad wszystkimi możliwymi kataklizmami tym lepiej dla niego.
postmortem69 napisal(a):Każdy interes robiony z głową jest mało ryzykowny, ale ten, przynajmniej w świetle przedstawionym przez autorkę, jest cholernie ryzykowny.
bo tak nam go przedstawiła autorka.
Nie jest ryzykowny i nie jest trudny. Wręcz przeciwnie. Nie wymaga za dużego wkładu własnego, jeśli byliby jedyni w mieście to wystarczy że przejdą się po urzędach, szpitalach, szkołach i innych publicznych instytucjach i klienci się znajdą. Problemem jest jedynie sezonowość działalności. Ale można to rozszerzyć o dodatkowe usługi typu całoroczne oczyszczanie miasta.
Wystarczy chcieć. I nie bać się. Nie wyjdzie to nie wyjdzie.
Ale autorce oczywiście odradzam pakowanie się w to jeśli bardzo się boi.

Heh, po raz kolejny doceniłam mojego męża dzięki temu forum :)
napisał/a: ~gość 2011-10-26 17:40
errr napisal(a):podziwiam Twoje demotywujące do wszelkiego działania podejście...

No fakt, mozna sie starannie przygotowac do jakiegos dzialania, wnikliwie przeanalizowac to co jest wzglednie przewidywalne, rozpatrzec "za" i "przeciw", i dopiero podjac w miare swiadoma decyzje, a mozna tez, nie chcac sie "zdemotywowac" i psuc sobie tez humoru jakims czarnymi wizjami zaatakowac "na hurra"...I w jednym i w drugim przypadku moze sie powiesc lub nie.No i pewnie nadmierne odchyly w strone jednego czy drugiego modelu "planowania" nie sa wskazane...
Idealnie byloby je polaczyc.
errr napisal(a):od tego są uprzęże które wspólnicy autorki napewno już zakupili.

Eee tam...Na razie sa na etapie klocenia sie o to, kto ma wylozyc kase na lopaty.O uprzezach moze nawet nie wiedza.A juz raczej z pewnoscia nie wiedza gdzie i do czego je przypinac.
errr napisal(a):Ostrożność ostrożnością ale żeby od razu wszystko widzieć tylko w czarnych kolorach?

Tyle wiemy o calej sprawie ile napisala nam autorka...Przyznasz chyba, ze dosc istotna kwestia jest Z KIM zabieramy sie za dane przedsiewziecie...
Mnie sie widzi, ze ten jej partner, a zarazem wspolnik ma troche nieuzasadniona pewnosc, ze odsniezanie dachow, z ktorych nie wszystkie sa zreszta gladkie jak stol, to mniej wiecej to samo co odsniezanie chodnika...I dla niego nie ma problemu-zlapac lopate, hyc na dach i snieg poszybuje w dol, a kasa do kieszeni.A chyba jednak niekoniecznie.
errr napisal(a): Im mniej człowiek sobie wszystko komplikuje niepotrzebnie mędrkując nad wszystkimi możliwymi kataklizmami tym lepiej dla niego.

O ile robi to na WLASNE ryzyko i WLASNA odpowiedzialnosc...Wolna wola.
I powodzenia.
errr napisal(a):Ale autorce oczywiście odradzam pakowanie się w to jeśli bardzo się boi.

Moze balaby sie mniej albo wcale, gdyby ci "wspolnicy" poza hurra-optymizmem mieli jeszcze jakis wzglednie kupy sie trzymajacy plan dzialania.
I kase na lopaty.
A tak...Moze otarlo jej sie kiedys o uszy takie powiedzenie, ze "lepiej z madrym dziesiec razy zgubic niz raz z glupim znalezc..."I jakas tam lampka ostrzegawcza w mozgu jej zamigotala...
I stad m.in. jej zachwiana nieco pewnosc siebie.