Pustka i ból

napisał/a: Silen 2008-03-04 14:26
Witam wszystkich serdecznie!
Jestem tu nowa......przychodzę po pomoc....chociaż tak naprawdę doskonale wiem,że nic już nie zmieni niczego.
Wyszłam za mąż 10 lat temu-miałam 21 lat...chciałam przede wszystkim wydostać się z domu rodziców i być z kimś kto da mi miłość i oparcie.Byłam jeszcze dzieckiem ze względu na to,że w domu nigdy nie pozwolono mi rozwinąć skrzydeł.Wyszłam za chłopaka,który nawet mi się nie podobał........ale połączyła nas jego miłość do mnie-wytrwałość-opiekuńczość-delikatność......a z mojej strony wielka przyjaźń do niego,która wtedy zdawała mi się miłością wystarczającą do tego aby związać się na zawsze.Nigdy nie czułam do niego pożądania-nie było żadnej chemii-ale nie miałam pojęcia,że nie można mieć przyjemności z sexu skoro facet jest mi obojętny pod tym względem.Myślałam,że tak można żyć-że sex tu nie jest najwazniejszy bo na pewno będzie dobrze.Miałam małe doświadczenie i tak naprawdę nie wiedziałam jak może być wspaniale.Zresztą nawet wtedy o tym nie myślałam-ważne było bezpieczeństwo-ważne było to aby zacząć żyć jakimś własnym życiem a nie problemami rodziców i rodzeństwa.Od samego początku po ślubie zauważyłam,że nie potrafię się zmuszać do współżycia-że nic nie czuję-że jestem jak drewno-.że mi to niepotrzebne.Próbowałam walczyć-byłam po poradę u sexuologa i ginekologa.Wyszło jasno,że po prostu......nic z tego bo ja nic nie czuję do mojego męża i wręcz jak on mnie dotyka to zdaje mi się jakby mój własny brat mnie dotykał.Jakiś koszmar,którego nigdy bym się nie spodziewała.Przeżyliśmy do tej pory wiele lat celibatu z małymi przerwami gdzie walczyłam i starałam się coś zrobić ze wstrętem zbliżenia.Urodziła się nasza córeczka i mam dla kogo żyć-wyszła z moich marzeń.Ale teraz kiedy minęło 10 lat ja nie mam już siły.Mąż uważa,że tak może być-że on się zgadza na to-bo jestem jego żoną i zawsze będę i on nie zamierza się rozwodzić.Płakał,że nie możemy się rozstać bo ja na zawsze będę przecież jego...że jestem całym jego życiem.....też płakałam potwornie.Nie widzę wyjścia z tej pułapki w jaką nas wpędziłam.Wszystko co bym nie zrobiła będzie źle.......Pragnę coś czuć.......chcę też przeżyć to co mam tylko w snach...Wiem to wszystko moja wina-ale ja już tak dłużej nie mogę-jednocześnie zranienie męża i tak pozostawienie-nie jestem i nie potrafię być bezwzględna...........Jestem na rozdrożu...nigdy nie zdradziłam męża....kilka dni temu byłam na kawie z kimś kto chce się do mnie zbliżyć...Jestem zupełnie zdezorientowana.
napisał/a: kratka4 2008-03-05 00:02
Silen
Sytuacja faktycznie nieciekawa,ale do naprawienia.Po pierwsze jesteś negatywnie nastawiona na wszystko co chciałabys zrobić.Jeszcze dobrze nie pomyslisz o czymś jak juz jestes na nie.Spróbuj spojrzeć innym "okiem"na swojego męza.Przez te 10 lat jednak mimo twoich reakcji na niego zawsze był z tobą.On cię kocha,dlatego jest z tobą,a takiego męża to ze swiecą szukać.:)Inny facet już dawno by tego nie zniósł i odszedłby,a on zgadza sie na wszystko z miłości do ciebie.Czasem tak jest że doceniamy kogoś,jak go stracimy.Moze wyjedź na kilka dni sama odpocznij,przemysl wszystko raz jeszcze.Może nie wszystko starcone.Spróbuj chociaz jesli chcesz ratowac małżeństwo,potem przynajmniej nie bedziesz miała wyrzutów,ze nie próbowałas.Bo zniszczyc mozna szybko,a naprawić niestety trudno
Zycze powodzenia i owocnych decyzji pozdrawiam
napisał/a: dragonXlady 2008-03-05 10:34
och....kratka - zycie to nie bajka! i do tego mamy je tylko jedno - czy warto je marnowac bedac w relacji bez przyszlosci?Silen jest w zwiazku 10 lat, jest nieszczesliwa, bo nie kocha meza, nie czuje go, nie pragnie. Jej maz jest nieszczesliwy, bo ja kocha i widzi, ze ich relacja jest platoniczna. Czy przemyslenie cokolwiek tu da? Czy chwilowa separcja naprawi zwiazek, ktory od 10 lat nie istnieje? Znam podobne sytuacje - ich sie nie da naprawic, bo naprawic mozna cos co sie zepsulo. Tu nic sie nie zepsulo, po prostu od poczatku nie dzialalo.

Silen - to trudna decyzja, macie dziecko, jestescie w zwiazku, mieszkacie razem...nie powiem "zrob tak, albo inaczej". Powiem - postaw sie na jego miejscu i pomysl czego on by chcial. A potem zapytaj siebie czego pragniesz. Jesli Twoje i jego zyczenie nie jest takie samo, jesli sie nie uzupelnia, jesli nie idzie tym samym torem - zastanow sie, czy jaki wplyw na Ciebie i Twojego meza ma Wasza relacja, ile z niej czerpiecie oboje a ile tracicie.
A potem zastanow sie co sprawi, ze odzyskasz radosc zycia. Masz prawo byc szczesliwa. I masz prawo o tym zadecydowac. Czy skrzywdzisz meza? Oczywiscie - ale od Ciebie zalezy jak bardzo, od Ciebie zalezy na ile szczerze potrafisz z nim rozmawiac i czy powiesz prawde czy przemilczysz, czy go oskarzysz czy siebie.

Wiem, ze bycie w takim zwiazku jest szalenie trudne. Wiem, ze podjecie jakiejkolwiek decyzji bedzie bardzo trudne. Byc moze trudniejsze jest kontynuowanie Twojego malzenstwa. BYc moze zakonczenie go bedzie najtrudniejsze.

Powodzenia
napisał/a: Silen 2008-03-05 12:41
Dziękuję za obie odpowiedzi-czytam i płaczę........bezsens życia jest naprawdę czasem nie do wytrzymania.W tej chwili muszę poczekać aż stanę zupełnie samodzielnie na nogi-aż będę gotowa na to żeby zrobić jakikolwiek krok -bo w tej chwili nic nie mogę-dopiero otwieram własną firmę-córka ma już 8 lat więc coś mogę zrobić wreszcie dla siebie-chciałabym też dalej się uczyć.
Ja wyjeżdżałam nie raz i zawsze widziałam tylko jedno-wracałam do swojego ukochanego przyjaciela...nie kochanka-a tak powinno się myśleć o mężu.Nie mnie siebie oceniać-ale jestem podobno kobietą atrakcyjną i w tej chwili kiedy wyszłam do ludzi w związku z własną firmą to dzieją się różne rzeczy-co róż ktoś próbuje zaprosić mnie na kawę albo gdzieś pogadać-nie potrafię się w tej chwili bronić już przed tym ale w ramiona innego nie wpadnę od zaraz.
Mój mąż też kiedyś wyjechał-na 1,5 mca........myślałam,że po tej rozłące jakoś wpadnę mu w ramiona i będzie super...Niestety nie było.Gdybym te 10 lat temu wiedziała,że może tak być -nie wyszłabym za niego-ale tak jak tu pisze Kratka-"ze świecą takiego szukać"
Nie tak dawno rozmawiałam z mężem poważnie-spokojnie -lecz on nie dopuszcza myśli naszego rozstania kiedykolwiek.Może to jest prawda-może liczy się w życiu tylko przywiązanie i braterska miłość-tylko,że ja jestem kobietą,która nigdy w życiu nie miała przyjemności ze współżycia z facetem i nie daję sobie już z tym rady.
napisał/a: Gabi69 2008-03-05 13:19
Silen bardzo Ci współczuje. Przyjaźń w związku jest bardzo ważna, ale ważna jest też namiętność. Dla mnie małżeństwo to jak puzle i jeśli jeden element nie pasuje lub się zgubi to reszta mozę sie rozsypać.
Moje małzeństwo sie rozleciało po 14 latach właśnie przez takie dziury, których z czasem było coraz więcej. Między innymi zabrakło namiętności i uczucia.
Tylko co zrobisz jak wpadniesz na faceta, który będzie potrafił rozpalić w Tobie namiętność.....bo ja wpadłam. A mój mąż stawał na głowie, żeby mnie zatrzymać, tylko że ja już nie chciałam i nie potrafiłam z nim zostać. Teraz jestem szczęśliwa, ale wszystko ma swoją cenę.
napisał/a: Silen 2008-03-05 13:36
Gabi69 napisal(a):Silen bardzo Ci współczuje. Przyjaźń w związku jest bardzo ważna, ale ważna jest też namiętność. Dla mnie małżeństwo to jak puzle i jeśli jeden element nie pasuje lub się zgubi to reszta mozę sie rozsypać.
Moje małzeństwo sie rozleciało po 14 latach właśnie przez takie dziury, których z czasem było coraz więcej. Między innymi zabrakło namiętności i uczucia.
Tylko co zrobisz jak wpadniesz na faceta, który będzie potrafił rozpalić w Tobie namiętność.....bo ja wpadłam. A mój mąż stawał na głowie, żeby mnie zatrzymać, tylko że ja już nie chciałam i nie potrafiłam z nim zostać. Teraz jestem szczęśliwa, ale wszystko ma swoją cenę.


Właśnie....cena...Kratka pisze,że inny by dawno odszedł...no pewnie-doskonale o tym wiem-tylko,że on nie chce odejść...Moja mama przez całe życie ma inny problem-męża sexoholika,który ma kochanki.Zawsze mi mówiła,że nie wolno się dać omotać-że sex jest nic nie wart itd -i popatrzcie z jakiej skrajności w jaką skrajnośc ja wpadłam.Ggybym napisała co ja przeszłam w domu to książka niezła by z tego była.Trudno.Przebaczyłam rodzicom-nie mogłam ich sobie wybrać-moje rodzeństwo też nie.Jesteśmy naznaczeni z bratem i siostrą-nigdy nie widzieliśmy normalnego domu-normalnych małżeńskich ciepłych stosunków-miłości.Każde z nas źle wybrało-jednakże to u mnie wszyscy widzą super małżeństwo bo przecież nie biegam i nie opowiadam wszystkim jak płaczę po nocach.Wszyscy widzą wspaniałego męża,który nigdy nie wraca pijany-nie biega na boki-nie bije nie awanturuje się.Gdybym się z nim rozwiodła ludzie złapią się za głowy-tylko,że mi na opinii innych nie zależy.Chciałabym abyśmy oboje byli szczęśliwi-i mąż i ja.Modliłam się żeby czuć do niego taki ogień jaki we mnie rośnie czasem gdzieś przy kimś nagle i niespodziewanie.
napisał/a: kratka4 2008-03-06 07:40
Silen nic na siłę nie zrobisz.Najłatwiej jest napisać,że ty masz też prawo do szczęścia i że niepotrzebnie dusisz się w tym małżeństwie.Prawda jest jadnak taka,że zawsze choćby raz powinnyśmy porozmawiać szczerze z męzem,powiedzieć,co czujemy itd.Chodzi o to ,żeby on wiedział,że nie odchodzisz,bo masz kogoś,tylko nie łączy was uczucie,za którym ty tęsknisz.Rozumiem doskonale,że bez uczucia cięzko jest zyć,ale czasem warto spróbować może jeszcze "te puzle"uda się poskładać,jak pisze Gabi.
Wszystko zalezy od ciebie,od tego czego ty chcesz i co chcesz zrobić.Jeśli chcesz odejść i naprawde nie widzisz sensu tego małżeństwa,to zrobisz to bez względu na to co my ci tu napiszemy.
pozdrawiam
napisał/a: Silen 2008-03-06 10:45
Kratka-pewnie,że masz rację.Ale ja rozmawiałam już z mężem kikla ładnych razy na ten temat-on dobrze wie,że jest dla mnie bratem.Powiedział,że to nie ma zn aczenia bo on mnie kocha szalenie.Mówi,że jest dziecko i to już za późno na rozstania i udaje,że jest cudownie.Czasem jest tak,że za swoje błędy się płaci-trzeba ponieść konsekwencje swojego czymu-niepotrzebnego ślubu i poczęcia dziecka nie z tym kim się powinno.W czasie tego małżeństwa przeszłam kilka stanów depresyjnych-w tym 2 bardzo poważne leczone.Nie chcę tu pisać zbyt wiele bo to nie ma sensu.Chciałam się zwierzyć z tego-chciałam żeby to wyszło gdzieś ze mnie-jest mi trochę lepiej.Mam nadzieję,że uda mi się coś jeszcze w tym życiu osiągnąć i będę mogła po prostu zacząć życie od nowa.
napisał/a: postfmwipXnetiaXpl 2008-03-06 14:12
Jestem po trudnym rozwodzie . Przeszlam koszmarna depresje.Nie potrafie sie odnalezc
napisał/a: Silen 2008-03-06 14:56
postfmwip@netia.pl napisal(a):Jestem po trudnym rozwodzie . Przeszlam koszmarna depresje.Nie potrafie sie odnalezc


Witaj! Załóż swój wątek to na pewno znajdzie się ktoś w podobnej sytuacji i porozmawiacie.Pozdrawiam