Pytanie do dziewczyn

napisał/a: Antośtul 2007-06-06 12:17
Wyobraźcie sobie taką sytuację...

Rozstałyście się z chłopakiem. Kiedyś bardzo go kochałyście, nawet w momencie rozstania wciąż go kochacie. Rozstajecie się jednak, bo nie czujecie się szczęśliwe - macie wrażenie, że chłopak nie zwraca na Was uwagi, poświęca Wam mało czasu, itd. Mimo jego obietnic nie wierzycie, że się zmieni...

Po pewnym czasie rozpoczynacie korespondencję mailową z jakimś "przypadkowym" chłopakiem. Z czasem, mimo, że wciąż znacie się tylko przez internet, nabieracie przekonania, że znalazłyście "bratnią duszę". Coraz częściej myślicie, że to dobry kandydat na chłopaka. Na podstawie tego co pisze o sobie, o swoim stosunku do życia, związków, itd. jesteście przekonane, że jeśli byście zostali parą, to on zapewni Wam to, czego nie zapewniał poprzedni chłopak. W końcu umawiacie się na spotkanie.

Przychodzicie o umówionej porze w umówione miejsce i okazuje się, że czeka tam na Was... poprzedni chłopak. Tak naprawdę wciąż nie przestałyście go kochać, jednak nawet nie myślałyście o ponownym zejściu - nie wierzyłyście, że może się udać.

Jak reagujecie w takiej sytuacji?

a) Pozbywacie się reszty szacunku dla byłego chłopaka, "Jak on mógł się tak bezczelnie podszywać?"
b) Jesteście pod wrażeniem, "Boże! Jak jemu na mnie zależy! Potrafił przez tyle dni udawać kogoś innego, żebym tylko dostrzegła, jak się zmienił! Może jednak dam nam jeszcze jedną szansę?"
c) Jesteście wzruszone, rzucacie się mu w ramiona, "Kocham Cię! Tak się cieszę, że to jesteś Ty!"
napisał/a: jente8 2007-06-06 12:22
Hmm... jeśli bym wierzyła, że wszystko co pisał, pisał szczerze i rzeczywiście się zmienił (tak, że teraz jego poglądy na życie i związki i jego zachowanie spełniają moje oczekiwania), to pewnie opcja B Oczywiście pod warunkiem, że rzeczywiście nadal bym go kochała.
napisał/a: Antośtul 2007-06-06 12:51
A jeśli... przestałabyś go kochać (np. minęło by już pół roku, zdążyłoby Ci przejść), ale zakochałabyś się (o ile to możliwe) w tym internetowym przyjacielu?
napisał/a: iza19821 2007-06-06 12:52
Jezeli chlopak nie znal Twojego emaila a ni ty jego i spotkaliscie sie przypadkiem na tym waszym czatowaniu cieszylabym sie ze jest wszystko ok i sprobowalabym jeszcze raz oczywiscie jezeli on tez by chcial

[ Dodano: 2007-06-06, 12:53 ]
Jezeli przestalam go kochac no coz zdarza sie kolejne zakochanie w tym samym chlopaku
napisał/a: Patka2 2007-06-06 12:59
nie potrafię sobie tego wyobrazić.
napisał/a: MonikaLuc 2007-06-06 12:59
izabela1982 napisal(a):i spotkaliscie sie przypadkiem

a jeżeli nie, to brzydko że oszukiwał jeżeli wiedział...
inna wersja.. czy na prawdę tak sie zmienił ? czy gra ?
Ale !! jeżeli przypadek, i się zmienił - wersja B.
Mój ex, odkąd się rozstaliśmy - jeżeli się gdzieś spotkamy - strasznie gra - widzę to i czuje... to nie jest on, ten którego znam.

Życzę Ci najlepszej wersji Antośtul,
napisał/a: jente8 2007-06-06 13:31
Hmm... jeżeli naprawdę się zmienił, to nie miałoby dla mnie znaczenia, czy spotkaliśmy się w sieci przypadkiem, czy celowo. Jeśli przypadkiem, to byłby to szczęśliwy przypadek, a jeśli celowo, to uznałabym, że tak bardzo chce do mnie wrócić, że "stawał na głowie", żeby do tego doszło. Cały czas podkreślam jednak, że musiałby się naprawdę zmienić, a nie tylko grać, żeby osiągnąć swój cel.

Antośtul napisal(a):A jeśli... przestałabyś go kochać (np. minęło by już pół roku, zdążyłoby Ci przejść), ale zakochałabyś się (o ile to możliwe) w tym internetowym przyjacielu?

W takim przypadku poczułabym się oszukana. Bo skoro by mi "przeszło", to znaczy, że chciałam poznać kogoś nowego, nie chciałam już wracać do byłego chłopaka... a tu nagle ten "ktoś nowy" okazał się właśnie byłym chłopakiem. Nie czułabym się dobrze w tej sytuacji.
Nie wiem, to wszystko tylko teoretyzowanie, może gdyby doszło do takiej sytuacji, inaczej bym myślała, nie wiem, co bym czuła będąc na miejscu tej dziewczyny.
napisał/a: Antośtul 2007-06-06 14:57
ula_jente napisal(a):Hmm... jeżeli naprawdę się zmienił, to nie miałoby dla mnie znaczenia, czy spotkaliśmy się w sieci przypadkiem, czy celowo. Jeśli przypadkiem, to byłby to szczęśliwy przypadek, a jeśli celowo, to uznałabym, że tak bardzo chce do mnie wrócić, że "stawał na głowie", żeby do tego doszło. Cały czas podkreślam jednak, że musiałby się naprawdę zmienić, a nie tylko grać, żeby osiągnąć swój cel.


No ale tutaj właśnie pojawia się pewien problem. Dziewczyna jest "w kropce". Z jednej strony nie jest w stanie uwierzyć, że były chłopak może się zmienić. Z drugiej strony ma pewne wyraźne wyobrażenie o internetowym amancie (nie pokrywające się z obrazem byłego chłopaka) i po długiej wymianie maili jest pewna, że nie myli się w jego ocenie.
Nagle okazuje się, że ten i ten to ta sama osoba. Okazuje się, że jej dwie całkiem różne oceny dotyczą tej samej osoby...

Żeby było jasne - działanie chłopaka jest celowe. (wiadomo zresztą, że jakby spotkali się przypadkiem to szybko by odkryli kim są)
Chłopak zrozpaczony, nie widząc innego wyjścia, postanawia zdobyć dziewczynę na nowo, nie ujawniając kim jest. Chce po prostu, żeby dziewczyna odnalazła w nim chłopaka, jakiego zawsze chciała w nim widzieć, a jakim on teraz się stał. Wie zarazem, że bez "przykrycia" nie dostanie szansy, żeby udowodnić swą zmianę...
napisał/a: mad_lenne 2007-06-07 15:36
W pierwszej chwili zdecydowanie bym sie wkurzyla. Nie lubie byc oszukiwana, w zaden sposob. Ale, gdyby opadla ta pierwsza zlosc, napewno zastanowilabym sie, dlaczego to zrobil, i pewnie w koncu dotarloby do mnie, ze faktycznie bardzo sie stara zmienic, a moze juz mu sie to udalo. Jesli rowniez go kocham, to pozwole mu starac sie dalej. no i tu pojawia sie miejsce na dalsze dzialanie chlopaka. Musialby mi teraz bez zadnego konspirowania pokazywac, a nie tylko obiecywac, ze jest tym za kogo podawal sie przez internet, zmienionym facetem. Ale bez nachalnosci, z wyczuciem I chyba sa duze szanse, ze mu uwierze. To takie moje pierwsze wyobrazenie tej sytuacji.
Pozdrawiam :)
napisał/a: Antośtul 2007-06-07 16:19
Nie będzie niespodzianką, jeśli wyjawię, że temat założyłem ze względu na sytuację w jakiej się znalazłem. Przytoczona historia to jeden z pomysłów, który przychodzi mi do głowy, żeby odzyskać ukochaną dziewczynę (raczej jeden z tych najbardziej ostatecznych)... Proszę, pomóżcie! Co innego mógłbym zrobić?

Przedstawię na początek całą sytuację. Dziewczyna powiedziała, że musimy się rozstać, bo ona już dłużej nie wytrzyma takiej sytuacji. Uważała, że poświęcam jej za mało swojej uwagi, za rzadko ją gdzieś wyciągam z domu, nie daje jej odczuć, że mi na niej zależy. Jestem przekonany, że ona naprawdę mnie kochała i gdybym zachowywał się inaczej cały czas bardzo chciałaby ze mną być. Nie wierzyła niestety, że mogę się zmienić, dlatego postanowiła to zakończyć.

Ja naprawdę ją kochałem i cały czas kocham. Przyznam jednak, że nie dawałem z siebie wszystkiego. Trochę w tym też jednak jej winy. Nie dawała mi odczuć tego, że jest jej tak źle. Czasem, podczas jakichś małych kłótni o drobnostkę, "przy okazji" wypominała mi pewne rzeczy, ale potem przez kolejne dni była wesoła, radosna, szczęśliwa, powtarzała jak bardzo mnie lubi, jak bardzo jestem fajny, kochany... Nawet w tygodniu poprzedzającym nasze rozstanie wydzwaniała do mnie codziennie do pracy, prosiła, żebym jak najszybciej wrócił, po powrocie mówiła jak bardzo się zdążyła stęsknić... Po prostu nic nie wskazywało na to, że jest aż tak źle! Wręcz przeciwnie, wciąż dawała mi odczuć, jak cieszy się, że jest ze mną. Dlatego ja niespecjalnie starałem się cokolwiek zmienić. Ale wiem, że teraz, wiedząc jak bardzo moje zachowanie irytowało moją dziewczynę, nie miałbym problemu, żeby to zmienić. Problem w tym, że ona w to nie wierzy...

Co zrobić, żeby ją przekonać, że to możliwe? Co zrobić, żeby dać jej do zrozumienia, jak bardzo ją kocham, jak bardzo mi na niej zależy i że zrobię wszystko, żeby znowu była ze mną, szczęśliwa?
Proszę wczujcie się w sytuację mojej dziewczyny i wyobraźcie sobie, co w takiej sytuacji mogłoby Was przekonać? Czy jest w ogóle coś takiego? Co sprawiłoby, że mogłybyście dać jeszcze jedną szansę?
Tylko nie piszcie proszę porad typu "kup jej bukiet róż" - kupiłem dwa bukiety jednego dnia i nic nie pomogło, a chyba nawet zaszkodziło...

Muszę jeszcze wspomnieć o pewnym wydarzeniu przeszłości.
Nie będę dokładnie opisywał całej sytuacji. Wystarczy, że powiem, że ta sama dziewczyna już raz (niecały rok temu) mnie rzuciła (powód był trochę podobny, ale jednak inny). Ja próbowałem ją przekonać, żeby dała mi szansę na poprawę. Sytuacja wydawała się beznadziejna. Cały czas powtarzała mi, że mam ją zostawić w spokoju, nie wysyłać żadnych maili, że to już niczego nie zmieni, że jej decyzja jest ostateczna, że coś już w niej zgasło i ona nie chcę być ze mną... Dodatkowo nadzieję na ponowne zejście odbierało jej zachowanie już po rozstaniu. Gdy ja byłem załamany, zrozpaczony, zdołowany - ona sprawiała wrażenie osoby, której w ogóle ta sytuacja nie dotyczy. Na podstawie maili, rozmów na gg, czy wreszcie opisów na gg mogłem wywnioskować, że jest szczęśliwa, wesoła, cieszy się życiem. Tak, jakby nic się w ogóle nie wydarzyło. Co gorsze, domyślałem się (jak się okazało słusznie), że zaczęła się spotykać z innym chłopakiem. (choć były to na razie tylko niewinne, bardziej koleżeńskie spacery niż randki i mimo kilku spotkań, do niczego jeszcze nie doszło).
W końcu podjąłem ostatnią próbę - podczas rozmowy na gg powiedziałem jej, że niebawem przyjadę do niej z zaskoczenia i będę prosił "na żywo" o przebaczenie i kolejną szansę. Ona tak pół żartem, pół serio powiedziała, żebym przyjechał jeszcze tego dnia, bo chce mieć to z głowy. Godzinę później byłem już w pociągu. Po kolejnych kilku godzinach usłyszałem od niej, że mnie kocha. Jeszcze tego samego dnia razem układaliśmy treść sms-a dla jej nowo poznanego kolegi...

Przytoczyłem ten przykład, żeby pokazać, jak trudno rozgryźć moją byłą dziewczynę. Niby zapewniała, że już do mnie nie wróci, że coś w niej "zgasło". Sprawiała wrażenie w ogóle nie poruszonej naszym rozstaniem... Tymczasem wystarczyło, że ją odwiedziłem i po kilku godzinach znowu byliśmy razem.

Teraz jej zachowanie jest bardzo podobne. Z tą różnicą, że jeszcze bardziej przekonuje mnie, że to już na pewno koniec. Że mógłbym nawet "stanąć na głowie" i to już nic nie da.

Co robić? Naprawdę nie wiem jak się teraz zachować. Na pewno będę jeszcze próbował ją odzyskać, ale sam nie wiem co robić.
Sytuacja jest taka, że jeszcze kilka dni będziemy mieszkali razem.
I tutaj pierwsze pytanie. Jak powinienem się zachowywać?
Nie wiem, czy powinienem wykorzystać te kilka dni - prawić jej komplementy, mimo wszystko przynosić kolejne kwiaty, próbować się przytulić, pogłaskać, może zaproponować wspólne wyjście gdzieś (jestem prawie pewien, że by się nie zgodziła...). Czy jednak takie zachowanie tylko ją zdenerwuje i przekreśli wszelkie szanse na ponowne zejście się? Może lepiej dać jej trochę czasu, poudawać nawet, że już się z tym pogodziłem, że już mi nie zależy?
Widząc jak łatwo ona potrafi sobie poradzić z rozstaniem (i mając doświadczenie z poprzedniego rozstania), obawiam się jednak, że czekanie nie jest dobrym rozwiązaniem i np. za kilka tygodni będzie już za późno... Że skoro już teraz, tak szybko, wybiła sobie mnie z głowy, to wtedy już w ogóle nie będę dla niej nic znaczył... Że może już wtedy mieć kogoś innego... Dlatego boje się, że jeśli nie podejmę kolejnej próby teraz, to potem będzie już za późno.

Sam nie wiem, jak odbierać jej obecne zachowanie.
Jest wyjątkowo radosna, słucha skocznej muzyki, podśpiewuje sobie, stroi się, chodzi na imprezy. Czy to zły znak (że już się w ogóle nie przejmuje naszym rozstaniem), czy może takim swoim zachowaniem próbuje maskować smutek, robić dobrą minę do złej gry?
Czy to, że robi wszystko, żeby w te ostatnie dni wspólnego mieszkania jak najwięcej czasu przebywać poza mieszkaniem (co sama przyznała), ze znajomymi, a nie ze mną, to znak, że ma mnie już dosyć, czy wręcz przeciwnie - cały czas coś do mnie czuje i przebywanie ze mną tylko zwiększało by jej ból z powodu rozstania.
Czy wreszcie kierowanie się zasadą "błysk żalu w oku byłego - bezcenne" (mam wrażenie, że cały czas, mimo że widzi mój smutek, robi wszystko, żebym jeszcze bardziej żałował, że ją straciłem) to zwykła złośliwość z jej strony, chęć dokopania leżącemu. Czy też może robi tak, bo nie jestem jej obojętny i pociesza ją świadomość, że mi wciąż na niej zależy?
napisał/a: ~gość 2007-06-09 22:34
B mój drogi:) Staraj się i nie poddawaj! Trzymam mocno kciuki za Ciebie!!!!:)))

[ Dodano: 2007-06-10, 10:14 ]
wiesz co? Znam to bardzo bardzo dobrze. Moge Ci powiedzieć ze bedąc na jej miejscu zachowywałam się podobnie. Myślę że duża część dziewczyn tak by robiła. Chodzi o to, że ona chce Ci pokazac to jak bardzo dobrze radzi sobie bez Ciebie i że Cie nie potrzebuje. A tak naprawdę resztakim sił i miłości, w jakiejś despercji woła o to żebyś TY JĄ NAPRAWDĘ ZACZĄŁ SZANOWAĆ I KOCHAĆ. ŻEBYŚ COŚ Z SIEBIE DAŁ. NIE MA MOWY O ZWIĄZKU JEŚLI TYLKO JEDNA OSOBA WCIĄŻ DAJE A DRUGA UZNAJE ŻE TO JEST NATURALNE I TAK POWIENNO BYĆ. A to zachowanie jest swego rodzaju "przewrotność " natury kobiety, o której wy panowie często mówicie. Nawet tutaj piszesz, że zachowywała się dziwnie podczas ostatniego rozstania. Nie widzę w tym nic a nic dziwnego!!!!
Nie możesz " jej rozgryżć"? Człowieku, przecież to proste! Myślę, że między wami było tak:
Ona: jako kobieta- strała i się i wierzyła w was i waszą przyszłość
Ty: przyjąłeś że jesteście razem i jest Ci dobrze...i chyba będzie tak zawsze? Przecież Cie kocha! Nie mogłaby ot tak przestać z dnia na dzień...
To jest tak bardzo typowe - pokazuje jak różne są nasze natury. Tak na przyszłość polecam książkę pt. "Płeć mózgu"

Ty się musisz NAPRAWDĘ I GRUNTOWNIE ZMIENIC albo zacznij szukać innej. Myślę, że nie masz innego wyjścia. Jesteś w takiej sytuacji, że nie możesz ciągle dalej tkwić w miejscu i oczekaiwć że ona cie znowu przyjmie pod swe skrzydła...a po miesiącu wszystko wróci do stanu poprzedniego. Decyzje, decyzje, decyzje- z nich składa się życie!!!:)
napisał/a: Cubanita 2007-06-21 13:28
To bardzo proste i nie ma czego tu rozgryzać - jest jak napisała poprzedniczka
A ta sytuacja przypomina mi moją...musisz wziąc sie w garść, nie łazic za nią, smęcic o szansie i że jakochasz, pokazywać jej że cierpisz...Nie. Powinieneś jak facet z"jajami" - mało mówić, dużo robić. Nie pokazuj że cierpisz, bukiety nie pomogą - są oklepane. Weź wymyśl coś zwariowanego, co mogłoby jej się spodobać, zorganizuj coś - żeby zzobaczyyła że specjalnie dla niej sie namęczyłeś itp. Może zabierz ja gdzieś - i nie pytaj czy poszłaby..po prostu postaw przed faktem - poproś żeby tego i tego miała czas bo coś chcesz jej pokazać, zabrać ją gdzieś itp. Ona pewnie powie nie - ty jej na to że ok, zrobi jak będzie chciała, ale ty i tak zorganizujesz wtedy to coś (nie mów o co chodzi)..a ona najwyżej nie przyjdze. Gwarantuje ze "dziwnym trafem" będzie mieć czas wtedy..choć rzecz jasna podroczy sie z tobą pewnie..
I tak rób ciągle - ale nie przesadź. A jak w końcu ci powie, ze jakoś ostatnio ciągle masz czas dla niej, coś organizujesz, wychodzisz z inicjatywą i że troche to dziwne..weź ją za rękę i wtedy szczerze powiedz że żałujesz, że juz nigdy nie popełnisz tego błędu..bo teraz już wiesz jak to jest ją stracić - choć na chwilkę..i pocałuj ją.
Sukces murowany - ot i cała recepta na wasz problem