"Kobiety są ..gorące "

napisał/a: ufoludek1 2009-05-28 04:50
Mam pewien problem - kobiete :)



Zawsze byłem typem samotnika i dość dobrze znoszę do pewnego stopnia samotność ,daje z jednej strony dużą wolność którą teraz doceniam .
Nie chodzi o wolność typu zmiany partnerek , tylko wolność osobistą , wolność w podejmowaniu decyzji , w czynieniu wszelkich życiowych kroków ..i tych dobrych i tych złych . I tak też starałem się organizować swoje życie aby mieć tej wolności jak najwięcej . Znalazłem sobie prace która pozwalała mi pracować w porach w jakich mi to odpowiadało , mogłem spać do południa , robić sobie przerwy . Mimo tego ze w samotnosci nie było mi tak najgorzej , czasami myślałem o przyszłosci , że fajnie było by dzielić z kims zycie .W koncu tez nie będe wiecznie młody ..a na starosc nikt przysłowiowej szklanki wody nie poda ,no i wiadomo rowniez seks dla mnie tez był kusząca wizją na tyle zeby zmienic ten stan ..jednak to były takie myśli w chwilach patrzenia w sufit ,nie robiłem nic na siłe. Wiosną okolo 2 lata temu poznałem sympatyczną uśmiechniętą dziewczynę , sytuacja dosyć szybko się rozwijała ..chociaż na początku była tylko przyjaźń ,poźniej zaiskrzyło . W koncu zamieszkaliśmy razem ..i tu zaczęły się problemy :/ .

Kłótnie i fochy za byle co ..np. rzucone ciuchy na fotel , buty zostawione na środku pokoju ..itp. przyznaje ze jestem troche roztargniony i bałaganię . Ostatnio jest tak że jak wraca z pracy zastanawiam się do czego tym razem się przyczepi .Naprawde staram się , róźnie mi to wychodzi . Czasem zapomnę , czasem nie przywiąże do tego wielkiej wagi . Naprawde nie rozumiem jak można komuś zjepsuć humor na reszte dnia o jakiś rzucony ciuch . Od kilku dni męczyła mnie o załatwienie pewnej sprawy telekomunikacyjnej .., poprostu gdzieś tam o tym zapomniałem i dziś znow wielki foch , tak mnie to zdenerwowało że nie moge spać . Cały czas myśle o tym wszystkim , czy to ma sens ..czy ona sie do mnie kiedyś przyzwyczai , czy ja do tych jej wrzaskow o byle co . Nie lubie jak ktos na mnie wrzeszczy albo robi mine jak indianin przed walką i siedzi w ciszy ,tymbardziej ze są powazniejsze problemy w życiu . Rozumiem kiedy się mnie o cos poprosi , powie na spokojnie ..ale nigdy krzykiem , czasem się zastanawiam czy dla zemsty nie zrobić jej kiedyś niespodzianki ..porozrzucać ciuchy po całym pokoju ..nagrać reakcje i pozniej jej pokazać :) .


Ogolnie nasuwa mi się jedna myśl - nigdy od niej niczego nie wymagałem , nigdy na nią nie krzycze , nie wypominam jak sama o czyms zapomni albo nawali ..staram sie wtedy pocieszac ..ze trudno ze sie stało , niema co nad rozlanym mlekiem płakać .Czyli zgodnie z zasadą traktuj innych tak jak chcesz zeby Cie traktowano. A w zamian dostaje co jakis czas popołudniową musztrę :) . Śmieszne jest to że jestem od niej troche starszy i wcale juz nie taki młody ..noo może taka bardzo póóóóóźna młodzież ze mnie :) .Rozmawiałem z nią o tym nie raz , czasem już kilka godzin po takich jazdach ..gdy z niej o zeszło i poprawił się humorek ..pytała mnie czemu tak cicho siedze , co się nie odzywam , ze się od niej oddalam . To powiedziałem , że jak robi mi takie jazdy to pozniej we mnie siedzi na długo , i nie mam ochoty ani na przytulanki ani nic innego .


Dużo wczesniej miałem równiez dłuzszy zwiazek i nie przypominam sobie takich jazd ,gdybym nie miał porownania ..moze myślał bym ze faktycznie jakas ofiara ze mnie . Tamten zwiazek rozpadł się z mojej winy ...młode lata , próby z używkami itp. Myślę sobie jednak że gdybym w tamtym związku zachowywał się jak teraz .., czyli starał się - nie popełniam juz błędow z przeszłosci , mysle ze tamto by trwało do dziś . A moze to wlasnie jakas kara za tamte czasy :) .

A gdzie w tym miłość ..gdzieś tam jest ..od czasu do czasu wychyla czółki i daje nura . Jestem pozytywnie nastawionym do wszystkiego człowiekiem , ale czuje ze ona to we mnie zabija powoli ...moze chce żebym stał się do niej podobny :).

Coraz częsciej z nostalgią wspominam ..miłą samotność
napisał/a: kasiasze 2009-05-28 07:02
Hmmm, kobieta przypomina mi siebie niestety. Co by na nią podziałało? Moim zdaniem faktycznie jakiś rodzaj złosloiwości z Twojej strony, byle nie za dużej jakiejś. By nie przedobrzyć. Na pewno nie milczenie i tylko patrzenie w sufit.

Powinieneś chyba zrobic bilans zysk i strat tego związku .... Odpowiedzieć na pytanie czy ją kochasz. Takie banalne.
Może ... za bardzo uciekasz czasami w swój świat i te jej "krzyki" to próby zwrócenia na siebie uwagi? Głupio, ale może to sposób? Uważa, że rozrzucanie ciuchów jest oznaką lekceważenia jej? Bzdura, ale może tak to odbiera?
Wiesz co, może ona ma uboższe życie wewnętrzne od Twojego?
Długo mieszkacie razem? Kto zaproponował? Może za szybko?
Ale stało się, teraz coś z tym trzeba zrobić.
Nie wiem czy takim dobrym rozwiązaniem jest wyłączenie sie, niereagowanie i bycie cicho.
Jak ja zawsze nie lubiłam przeczekiwania!
To protekcjonalne traktowanie.
napisał/a: ufoludek1 2009-05-28 08:31
Z tym milczeniem kółko się czasem zamyka ,np. dzisiaj się cos zapytałem to odburkneła cos ..więc nie drazylem tematu .Rozeszlismy się bez słowa ,pozniej dostalem kilka smsow ...raczej probujacych wybadać czy czasem chce zerwać tzn. na czym stoi .Jak zwykle załagodziłem troche sprawe bo jest w pracy i niechce zeby tam sie dołowała . Ale rozmowa będzie , i dzis twardo postawie stanowisko .Mam taką prace w ktorej musze duzo czasu poświęcic ,ale jestem w domu na miejscu moze przyjsc zawsze pogadać. Mysle ze problem tez tkwi w jej matce , ona tak ją wychowała ze wszystko tip top ..tylko ze ona to opacznie chyba interpretuje ...taka dziwna ceche u niej zauwazylem jesli cos powie autorytet w jakiejs dziedzinie to jest dla niej święta prawda , na nic się z tym kłocić ..nie sprawdzi tego sama tylko ufa w ciemno ..bo ta osoba wie lepiej się zna itd. I chyba tak jest z matką ..ona na nią wrzeszczała jak cos lezało nie w szafie ..jej ojcu ponoć buty wyrzucila przez okno jak tam nie schował . Twarda sztuka mi się trafiła , cwana , wygadana i to mi się w niej zawsze podobało , ale nie mam chęci znosic zeby opieprzała mnie jak jakiegos gowniarza .Że sytuacje mamy cięzką to tym bardziej powinnismy się szanować - tak mi sie wydaje . Mieszkamy juz razem 10 miesiecy , z tym ze 6 pierwszych w innym miescie ..troche bylo inaczej oboje do pracy ,mielismy to zycie zorganizowane ,teraz w niewykonczonym mieszkaniu jest duzo trudniej ogolnie i stad tez nerwowka ..znowu zmiana pracy itd.
napisał/a: kasiasze 2009-05-28 08:59
Piszesz trochę chaotycznie, pewnie się denerwujesz. Zrób ten blians strat i zysków zwiąku.
Nie napisałeś, czy ją kochasz ... A co Cię w niej pociąga?
Czy jednak widzisz z nią przyszłość?
Docieracie się teraz, czy dacie radę?
Napisz czy ona ma swoje lokum, czy jest od Ciebie zależna? To znaczy musiałaby wrócić do rodziców, tak?
Może zagubiona trochę dziewczyna, nadrabia hardą miną. Matka była apodyktyczna, wymagająca, pewnie tym przesiąknęła, ale to nie znaczy, że nie można tego zmienić.
No ona chce, by od niej też coś zależało (np. porządek), widzi, że Ty górujesz - pewnie lepiej zarabiasz, poza tym to pewnie t w o j e mieszkanie.
Długo się znacie? Za wcześnie zdecydowaliście się chyba na wspólne życie.
napisał/a: sorrow 2009-05-28 10:45
ufoludek, trudno mi oceniać kogokolwiek po opinii z jednej strony. Być może twoja dziewczyna jest osobą pedantyczną... w tym złym tego słowa znaczeniu, gdzie dba się o porządek z przesadą). Może rzeczywiście tak została w domu wychowana. Odradzam w takim przypadku stosowanie złośliwości, bo to po prostu nic nie da.

Patrząc jednak ogólnie na to co napisałeś wydaje mi się, że główny problem leży w tobie :). Wykształciłeś w sobie wygodne podejście do życia. Być może w pojedynkę tak można, ale we dwójkę już nie. Podejście "take it easy" w związku nie działa, bo spraw do załatwienia i obowiązków domowych jest mnóstwo. Ich ilość z czasem rośnie, zwłaszcza kiedy pojawią się dzieci. Ja w pełni rozumiem twoją dziewczynę kiedy widzi po raz dziesiąty walnięty t-shirt na fotelu. Kto to ma sprzątnąć i kiedy? Jeśli prosiła cię pare razy, żebyś załatwił sprawę, a ty "po prostu zapomniałeś", to tragedia. Wiem... sprawy wydają się być nie ważne. Uwierz mi jednak, że one rzutują na całokształt. Tych spraw będzie mnóstwo i ich masa spowoduje, że problem będzie duży. I to nie jest tak, że nie warto się o nie spierać, bo są większe problemy. Owszem... są, ale nie myśl sobie że jak się pojawią, to ty nagle staniesz na wysokości zadania w pełnej gotowości. Niestety... nie wyćwiczysz tego w drobnych sprawach, to polegniesz na całej linii kiedy będziesz potrzebny. Właśnie te drobne sprawy to idelany sposób na ćwiczenie slinej woli i samokontroli... co w okresie samotności najwyraźniej odłożyłeś na pólkę.

Ah.. i jeszcze jedno mi się skojarzyło. Napisałeś coś o tym, żeby nie wymagać od innych tego, czego od siebie nie wymagasz. Pachnie mi to tzw. kompromisem w związku. Kompromis to ogromnie ważna rzecz, bez której za daleko związek nie pojedzie. Według mnie jednak ty opacznie go pojmujesz. Kompromis to nie wzajemna akceptacja swoich wad i przywar. Kompromis w związku to zmiana swoich złych przyzwyczajeń dla drugiego człowieka. Jeśli zakaakceptujecie lenistwo, bałaganiarstwo i podobne cechy, to stworzycie związek oparty o bylejakość i nijakość. Tak będziecie postrzegani przez znajomych i przez dzieci kiedy będą już w stanie dojrzeć różnicę pomiędzy ich własną rodziną, a rodzinami kolegów.
napisał/a: kasiasze 2009-05-28 10:53
Sorrow "rzecze" zawsze prawdę, ja próbuję po kobiecemu, nieco naiwnie, jak matka-teresa. Sorrow jest rozsądny, jednak nie bez ciepła.
Weź pod uwagę myślę, nasze opinie.
Przy okazji dzięki sorrow, bo ja miałam podobnie, ja zakorzenione wychowanie, on podobna niechęc do zmiany wygodnej sytuacji.

Dlatego wciąż namawiam! Pomyśl, czy c h c e s z tę kobietę mieć na zycie.
I dlaczego (tak lub dlaczego się zastanawiasz).
Myśle, że skoro jesteś młody, możesz być reformowalny :)
napisał/a: ufoludek1 2009-05-28 17:20
kasiasze: Kocham i dlatego tu pisze , dlatego rozmyślam . Nie chce żeby się to skończyło i nie chce żeby było tak jak jest . Bo to naprawde męka dla nas obojga ..gdybyśmy się rozeszli będzie źle , jak będziemy razem zgrzyty . Gdy probuje rozmawiac i mowie o tym co mnie boli i krzywdzi to mowi ze wszystko na nią zwalam , a tak nie jest ja tylko mowie ze robie zle ale ona uzywa złych metod by mi to uświadomić - poprawić . Jest osobą nerwową i pamiętliwą ,w jej oczach jestem wielkim bałaganiarzem i wszystko olewam . Nie widzi jakie poczyniłem postępy , że to juz nie jest nagminnie tylko od czasu do czasu :) . Troche to wyglada tak jakby czekała aż cos wywinę i wtedy lecą kule . A ja znowu czekam az sie do czegos przyczepi i tak to wygląda ...ciągła wojna :).
Dziś mamy taki problem że wczoraj wieczorem naskoczyła na mnie , załagodziłem sprawe ale podniosło mi się cisnienie i gdzies tam to we mnie siedziało ..nie wykrzyczalem co mialem do powiedzenia i kotłowało się we mnie ...ale wieczor zleciał , rozbolała mnie głowa i nie mogłem spać . Rano zrobiłem jej herbaty , i zapytala mnie dlaczego nie spie , powiedzialem ze nie mogłem spać , stwierdziła że ..aha to teraz bedziesz spał do południa . I nie wytrzymałem poszlo ze mnie powiedziałem "nie podoba sie coś" , i wyszło na jaw ze wczorajsze mnie jeszcze trzyma . No to pretensje ze jej nie powiedziałem , ze niby wszystko ok a ja wyskakuje rano jak z choinki . U mnie to wszystko działa jakos z opoznionym zapłonem , tez sobie z tym nie radze nie jestem nerwowym czlowiekiem , ale przy niej coraz gorzej ze mną .Mieszkamy u mnie , zarabiamy roznie raz ona lepiej raz ja , jesli się wyprowadzi to do matki.

sorrow : Ja wcale się nie bronię , wiem jak jest i ze jest to wada z którą nalezy walczyć , pracować nad sobą , uważam ze poczyniłem spore postępy . Jednak jej metody uswiadamiania mi moich błędow sa tu powodem .Nie dam się tak traktować . A nasz kompromis wyglada tak ze ja się staram i powoli zmieniam , a ona jak wrzeszczała i czepiała się tak sie czepia dalej :). Poprostu może zauwazyła ze przynosi to efekt , fakt nawrzeszczy zrobi fochy to ide jej na rękę , ale są skutki uboczne gromadzi się we mnie agresja i złość ..które przy najblizszej okazji szukają ujścia . Raczej nie jest rasową pedantką , też jej sie zdarzy że zostawi kubki po herbacie , polozy sie zmeczona w ciuchach na łozko i zaśnie . Tyle że ja się nie czepiam , nie razi mnie to nawet nie zauwazam .
napisał/a: ~gość 2009-05-28 18:15
napisal(a): A ja znowu czekam az sie do czegos przyczepi i tak to wygląda ...ciągła wojna

ufoludek, trochę tego nie rozumiem. Wyznacza Ci 50 różnych spraw do zrobienia i Ty po prostu nie nadążasz żeby ją zadowolić? Czy może Ty słuchasz jednym uchem a drugim wypuszczasz. Albo jesteś tak leniwy że sprzątać po sobie nie lubisz i tyle nikt Cię nie zmusi i masz nadzieję że to ona odpuści. Więc ja Ci powiem że nie odpuści, bo dla niej to są bardzo ważne rzeczy. Jak człowiek sam po sobie sprzątnąć nie umie to kto w waszym związku będzie sprzątał po dzieciach itd. Ona patrzy też w przyszłość, jaki z Ciebie mąż będzie. I skoro nie może liczyc na Ciebie w jakiejś błahej sprawie telekomunikacyjnej, albo chociażby z tym żebyś sprzątnął po sobie to czego ona ma się spodziewać na przyszłośc. A skoro z Toba walczy to znaczy że jej jeszcze zależy na tym związku.
napisal(a):A nasz kompromis wyglada tak ze ja się staram i powoli zmieniam , a ona jak wrzeszczała i czepiała się tak sie czepia dalej
tak może za wolno nad soba pracujesz jak na dojrzałego faceta?. Albo ta Twoja praca jest krótkotrwała. I to wygląda tak, dwa lub trzy dni zlożę swoje ciuchy ale następnęgo rzuce je na fotel i usiądę przed telewizorem sobie a one niech leżą bo mi bałagan nie przeszkadza, a to czy innym też to nie przeszkadza to mnie już nie obchodzi.
napisał/a: sorrow 2009-05-28 20:16
ufoludek, piszesz, że się zmieniasz. Czy na prawdę, czy tylko tak trochę? Jeśli te zmiany nastąpiły i masz się czym "pochwalić", to powinieneś poprosić twoją dziewczynę o pomoc. Wiesz.. ona się przyzwyczaiła krzyczec na ciebie, bo każdy stosuje taką metodę, która odnosi skutek. Z czasem jednak takie krzyki przestają działać. Być może ona nie zdaje sobie z tego sprawy, że odniesie skutek odwrotny i cię zdemotywuje. Więc z tą pomocą... pokaż jej jakie zmiany nastapiły w twoim stylu życia, powiedz że w dużej mierze dzięki niej. Powiedz też, że chciałbyś, żeby cię w tym wspierała w sposób pozytywny, a nie niegatywny... żeby motywowała cię pochwałami, a nie wyrzutami. Może zrozumie i pójdzie wam dalej jak po maśle :). Zakładam, że rzeczywiście masz jakieś mocen argumenty odnośnie swojej zmiany.