Romantyczny wieczór walentynkowy

napisał/a: ~gość 2007-02-14 12:44
w dniu yakochanzch duyo milosci wsyzstim yzcye spelnienia mareyn!!
napisał/a: Tynka 2007-02-14 14:24
z okazji dnia swietego walentego zycze wszystkim wieczorku stosunkowo udanego
i duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuzo milosci
napisał/a: samsam 2007-02-14 14:53
kobietka Swiss, wszystko wygląda bardzo pięknie, nastrojowo i ... apetycznie
napisał/a: kobietka Swiss 2007-02-14 15:11
sylwia, dziekuje ci bardzo nawet nie wiesz jak bardzo sie staralam....
napisał/a: samsam 2007-02-14 15:25
kobietka Swiss napisal(a):nawet nie wiesz jak bardzo sie staralam

Domyślam się. Ale naprawdę wyglądało to fantastycznie
napisał/a: Kaira86 2007-02-14 21:36
no a ja ten piękny walentynkowy wieczór spędzam na moim kochanym forum

[ Dodano: 2007-02-14, 21:38 ]
a z okazji święta walniętego życze wam mnustwa milości miłości i jeszcze raz miłości!!!
napisał/a: ~gość 2007-02-14 21:50
kobietka Swiss, ślicznie to wszystko wygląda..starania przyniosły bardzo fajny efekt
A ja już w domku, ale spędziłam wspaniałe popołudnie i wieczór z moim Kocurkiem..to nasze trzecie wspólne walentynki, a za rok..już na wspólnym mieszkanku..już sie nie mogę doczekać..
napisał/a: wiolisia 2007-02-14 22:12
ja również w tym SZCZEGÓLNYM dniu życzę wszystkim dużo miłości.......takiej która zaowocuje w fasolki(oczywiście dla tych którzy się o nią starają)
napisał/a: marteczka3 2007-02-14 22:48
coż, ja w Walentynki zdawałam egzamin na uczelni... zgrabnie, nie powiem :) a poza tym - cóż, nie zawsze jest tak, że ma się z kim spędzić Walentynki....

aha, a z Anetką się w 100% zgadzam co do Piwnicy pod Złotą Pipą - super miejsce! i jak milo przeczytac, ze ktos poza mną jeszcze o nim wie, bo z reguły ludzie już na samą nazwę robią wielkie, okrągłe oczy )

no i wszystkim - udanych walentynek! :)
napisał/a: ~gość 2007-02-14 23:06
jakl spedziliscie ten piekny dzien>???gdzie byliscie...,,moze wasi ukochani sprawili wam jakas niespodzianke???moze ktos sie zareczyl???podzielmy sie wiadomosciami:)))
ja bylam na kolacji w chinskiej resturacji , pozniej na grzbnym piweczku,,pozniej wrocilismy do domu a tam dostalam od mojego kochanego chklopka zloty pierscionek sliczny!!!jestem szczeslia!! pozdrawiam
napisał/a: Belay 2007-02-15 08:16
W zeszłym roku w Walentynki, wymyśliłam wypad do kina na Tylko mnie kochaj. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że do kina mamy 120 km, a ja zapomniałam dokonać rezerwacji biletów i gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że zostały tylko dwa miejsca po przeciwnych końcach sali... no cóż, ubaw miał ze mnie mój Mąż niesamowity, a i ja nie szczędziłam złośliwych komentarzy pod własnym adresem

W tym roku, nie byłabym sobą, gdybym nie wykręciła czegoś podobnego, ale o tym za chwilę.

Walentynki planowałam od dość dawna, ale w ostatnim czasie musiałam odrobinę zmodyfikować swoje plany. Wczoraj jak każdego dnia, wstałam przed pracą i zrobiłam kawę... oczywiście zamiast dokonać swoich niecnych czynów jak Mąż spał - zabrałam się za to, gdy już Go obudziłam ;)

Pochowanie kartek walentynkowych po całym mieszkaniu było więc nie lada wyzwaniem. Żałuję tylko, że nie mogłam widzieć Jego miny, gdy co chwila znajdował jakieś drobiazgi

Mnie w pracy odwiedziła poczta kwiatowa - czego się zresztą W OGÓLE nie spodziewałam. Dostałam piękny bukiet z 18 róż, niebieskich i różowych - z liścikiem i ślicznym pluszowym misiem w środku. W drodze do domu, postanowiłam kupić Mężowi grę... w zabawkowym dostałam nowoczesną wersję gry MONOPOL... - nie muszę chyba mówić jak się cieszył? :) Tym bardziej, że niedawno mi wspominał, że fajnie byłoby mieć tę grę w domu...

Po powrocie oprócz posprzątanej na błysk łazienki i wiszących obrazów (kalii, które niedawno zamówiłam) zastałam torcik w kształcie serca... PYSZNY!

Gotować nam się zbytnio nie chciało, więc wpadłam na pomysł, żeby zaprosić Męża na obiad do nowej knajpki, w której podają dania typu Schab "Sztygara" czy Warkocz Maryny na serowej pierzynce. Knajpka klimatyczna, nowa, a w niej sporo ludzi - i tu uwaga - na miejscu okazało się, że bez rezerwacji to możemy sobie o obiedzie jedynie pomarzyć (czyli powtórka z rozrywki!). Śmialiśmy się niesamowicie. Zwłaszcza, że przecież miałam nauczkę z poprzedniego roku, a popełniłam dokładnie ten sam błąd.

Postanowiliśmy w końcu pojechać do naszej ulubionej knajpki, która ma same plusy bo: podają tam pyszne jedzenie, panuje w niej rodzinny - wiejski klimat, obsługa jest przesympatyczna, właściciele uśmiechnięci i młodzi i... jest blisko do domu! Mąż powiedział mi, że gdy złożymy zamówienie - wyskoczy na 10 minut i wróci przed podaniem obiadu. Jak powiedział tak zrobił...

Po obiedzie, zapakował mnie do taksówki i wywiózł do miejsca, gdzie czekała przygotowana przez Niego - W CIĄGU TYCH 10 MINUT! - niespodzianka. Gdy zobaczyłam dokąd mnie przywiózł, mało się nie rozpłakałam ze szczęścia. Była to bowiem nowa kawiarenka do której już kilka razy chciałam Go zaciągnąć, ale nigdy nie było nam po drodze bo znajduje się na totalnym odludziu.

Cafe Paw urzekła mnie w momencie, gdy ujrzałam stronę internetową wraz ze zdjęciami z jej wnętrza. Nie spodziewałam się jednak, że zrobi na mnie takie wrażenie...

Knajpka nowa, prawie pusta, ale cudownie przytulna...

...a w głębi, w bardzo ustronnym miejscu stolik, na którym płonęły świeczki ułożone w kształcie serduszka, mnóstwo czerwonych maleńkich serduszek rozsypanych na stole... czerwone wino... i pyszne cynamonowe ciastka również w kształcie serduszek... - zaniemówiłam. Byłam cholernie wzruszona, co chwila miałam w oczach łzy i po prostu byłam w totalnym szoku, że mój Mąż potrafi zorganizować coś takiego w krótkim czasie. Jest mistrzem w organizowaniu spontanicznych rzeczy (Górskie (od nazwiska) Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe )... na długo zapamiętam tę chwilę... kiedy powiedział, żebym szła w kierunku najbardziej oświetlonego stolika...

Siedzieliśmy w tym romantycznym miejscu, piliśmy czerwone wino i wszystko było prawie idealne... dlaczego prawie?

Otóż, kiedy mój Mąż podszedł do barku, zwróciłam uwagę, że ma troszkę przybrudzone z tyłu spodnie. Kiedy przyjrzałam im się lepiej okazało się, że ubrał Sylwestrowe spodnie w których usiadł... na gumie do żucia! Szczerze się uśmialiśmy.

Powiedział, że jak zawsze musiał coś spieprzyć, a ja byłam bardzo szczęśliwa, że jednak nie jest taki idealny... - przynajmniej będzie co wspominać.

Oczywiście nie wytrzymał i poleciał do domu zmienić spodnie. Wrócił po 15 minutach. Spodni co prawda nie zmienił, ale przyniósł mi kolejny tercet róż...

Po powrocie do domu usiedliśmy i przy świecach (w kształcie serduszek, a co!) graliśmy w MONOPOL - było super.

A później... później było łóżko... ale to już całkiem inna historia

To były najpiękniejsze Walentynki w moim życiu..
napisał/a: iwa2 2007-02-15 08:28
rozmarzyłam się
piękne walentynki mieliście takie romantyczne super