Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Skomplikowany problem w związku

napisał/a: szafran1 2009-07-24 10:51
Witam,
jestem nowym użytkownikiem tego forum i mimo iż używam internetu codziennie od wielu lat, nigdy bym nie przypuszczał, że skorzystam z jakiegoś forum w takim celu. Moja bezradność i potrzeba konsultacji swojego problemu z innymi osobami sprawia, że zacząłem poszukiwać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Być może ktoś z Was, drodzy użytkownicy, spotkał się z podobnym problemem i będzie w stanie mi coś doradzić. Być może ktoś z Was dostrzeże rzeczy których sobie nie uświadamiam. Z góry serdecznie dziękuję za wszelką pomoc.

Zaczynając - jestem dwudziestoparoletnim facetem po studiach, z ambicjami, z głęboką pasją (aktywny muzyk/"artysta"). Powtarzając opinie innych osób - podobno jestem atrakcyjny, uczynny ("do rany przyłóż"), potrafię też mieć tzw. "charakterek" (kiedy trzeba to postawię na swoim), rozumiem ludzi, jestem inteligentny. Na ile to co napisałem jest prawdą? Nie wiem, tylko powtarzam.

Jest ona, moja ukochana. Wysoka dziewczyna z lekką nadwagą i ciężkimi kompleksami. Piękne, długie blond włosy, hipnotyzujące oczy, powalający głos. Od lat niezmiennie pociągająca seksualnie. Inteligentna, z pracą (w mediach), kiedyś z jasnymi planami na przyszłość. Emocjonalnie niestabilna ale kiedy ma dobry okres to potrafi być najcudowniejszą osobą na całym świecie.

My - poznaliśmy się (miłość od pierwszego wejrzenia, zaczęliśmy być ze sobą na trzecim spotkaniu) na początku liceum, obecnie minęło 7 lat. Siedem trudnych lat, pełnych wyzwań, konfliktów, niezrozumienia ale również przesiąkniętych miłością, obopólną fascynacją, chęcią wzajemnej pomocy i - co najważniejsze - głęboką przyjaźnią.
Na początku (przez pierwsze trzy lata) to ja byłem "tym złym" - narkotyki, luźne podejście do związku (ale bez zdrady), nie traktowałem mojej partnerki serio, uważałem, że i tak się kiedyś rozstaniemy. Ona bardzo kochała, zabiegała, starała się.
Po liceum wspólne mieszkanie na studiach i pierwszy problem. Ona poznaje kogoś fascynującego, ja się o tym dowiaduję. Idiotyczna zemsta z mojej strony - koleżanka wysyła mi romantyczne smsy (wspólnie ustaliliśmy ich treść), moja dziewczyna sprawdza mój telefon i wpada we wściekłość. Mówię jej, że wiem o jej romansie a to była zemsta, żeby wiedziała jak się czuję. Dalej mieszkamy razem ale nie jesteśmy parą, po kilkunastu cichych dniach dziewczyna inicjuje dziki seks (w zasadzie zgwałciła mnie kiedy byłem pod prysznicem) wywołany pewnie zazdrością. Długo po tym rozmawiamy, przepraszamy się (ona za faceta, ja za zemstę), wracamy do siebie. Pod koniec letniego semestru znowu się rozstajemy (tym razem ja to zainicjowałem, doszedłem do wniosku, że nie da się z nią żyć pod jednym dachem).

Dlaczego nie dało się z nią żyć? Moja ukochana ma problemy ze sobą, począwszy od wielu wymagań odnośnie diety, poprzez bardzo krytyczne podejście do mnie, siebie i znajomych, na zmiennych nastrojach skończywszy. Nie byłem w stanie z nią wytrzymać.

Wakacje, mijają dwa miesiące od rozstania. Dostaję od niej list, spotykamy się, wracamy do siebie. Niestety, nie zdaję wrześniowej poprawki i wylatuję ze studiów, dostaję się na uczelnię w naszym rodzinnym mieście. Ona wraca do Krakowa i mieszka ze współlokatorką. Czekają nas dwa lata związku na odległość ale wierzymy, że podołamy.
Nowa uczelnia, nowi ludzie, nowe możliwości. Pewna dziewczyna próbuje mnie poderwać, wysyła smsy. Odpisuję na nie z internetu (konto na stronie Orange). Nie jestem stanowczy, piszę jej, ze jest ładną dziewczyną, że mi się podoba ale nie mam nic złego na myśli, nie chcę jej po prostu bezczelnie spławiać. Proponuję spotkanie (na którym chciałem jej delikatnie wyjaśnić, że nie jestem nią zainteresowany). Traf chciał, że dzień po tych smsach i dzień przed planowanym spotkaniem moja dziewczyna szpieguje moje konto na Orange, znajduje te smsy. Wpada w histerię, rzuca mnie. Po wielodniowych próbach kontaktu jadę do niej z kwiatami, wyjaśniam sprawę. Ona dzwoni do tej dziewczyny i słyszy od niej, że się spotkaliśmy i wyjaśniłem, że mam dziewczynę i nie jestem zainteresowany romansem.
Niby wszystko w porządku ale nie do końca - moja dziewczyna uznała, że ją zdradziłem i doszła do wniosku, że aby było między nami kwita ona musi spędzić noc z gościem z jej roku który jej się spodobał (?!).
Jak ostatni idiota kompletnie rozpaczam ale się zgadzam bo czuję się winny. Nic jej z tego nie wychodzi, ten gość jej nie chce. Między nami sprawy się powoli naprawiają, przyjeżdżam do niej raz w tygodniu na weekendy. Niestety zainteresowanie seksem z jej strony wygasło całkowicie (kiedyś miała o wiele większy temperament niż ja). W przypływie emocji zdradzam jej, że kupiłem pierścionek zaręczynowy.

Przewijamy o 1,5 roku - dziewczyna wraca do naszego miasta rodzinnego, wynajmuje mieszkanie (ja mieszkam z matką). Bardzo się cieszymy bliskością, spędzamy razem całe dnie, jeździmy po Polsce, ogólnie bawimy się świetnie. Rozmawiamy o zaręczynach, ślubie i ponownej próbie mieszkania razem. Obawiam się tego ale opracowuję piękny plan - kończę studia, zaczynam pracę, znajdujemy wspólne mieszkanie, oświadczam się, bierzemy ślub i żyjemy długo i szczęśliwie. Seks się pojawia ale tylko w formie jej "przysługi", rzadko sprawiał jej przyjemność (chociaż bardzo się starałem).

Mija rok. Kończę studia, cztery dni po obronie chcę jechać do mojej ukochanej, spędzić z nią kilka dni sam na sam, porozmawiać o idealnym mieszkaniu. Ona mówi, że ma wolne i chciałaby ten dzień przeznaczyć na coś innego niż spotkanie ze mną. Jestem w szoku, to do niej niepodobne ale akceptuję. Wieczorem dzwoni i przez łzy mówi, że "ma wątpliwości i musi wszystko przemyśleć". Dodaje, że "trzeba to jakoś nazwać - to jest rozstanie".
Wpadam w histerię ale akceptuję jej decyzję, powoli się podnoszę. Dużo rozmawiam z jej mamą która zawsze bardzo mnie lubiła i uważała za fajnego faceta. Pytam czy pojawił się ktoś inny w życiu mojej wybranki. Odpowiada, że o nikim nie wie a powodem jej decyzji było zachłyśnięcie się nowym trybem życia - nowa praca, nowi, młodzi znajomi, wyjścia do klubów (ona nigdy wcześniej tego nie robiła), alkohol (przez te blisko 7 lat nigdy nie piła). Jej mama mówi mi, żebym się trzymał bo to tylko przejściowe i jej córka będzie chciała do mnie wrócić bo wie, że jestem bardzo wartościową osobą.
Mijają dwa tygodnie od rozstania. Sobotnia noc, 12:00. Odbieram telefon od dziewczyny w którym mówi mi, że tydzień po rozstaniu spała z innym facetem (z kolegą z pracy). Byli w klubie, upili się, poszli do niej. Podobno kiedy usnął czuła się tak podle, że od razu poszła wziąć prysznic. Następnego dnia zrobiła mu śniadanie, pospali trochę (podobno tylko spali), obejrzeli film, pośmiali się, zjedli obiad. Twierdzi, że nic do niego nie czuje. Mówi, żebym się rozłączył jeżeli ją znienawidziłem. Tłumię emocję, włączam empatię i udaję, że ją rozumiem, że jest zagubiona itd. Okazuje się, że jej matka o wszystkim wiedziała tylko nie mówiła mi o tym żebym żył nadzieją i przyjął jej córkę z powrotem gdyż ze względu na jej trudny charakter jestem prawdopodobnie najlepszym kandydatem do życia z nią (akceptuję jej wady).
Dzień później piszę smsa do jej mamy. Sms pełen żalu, wściekłości i ogłupienia. Określam się mianem psa którego pani wyszła się zabawić a ja wiernie czekałem pod drzwiami. Jej mama udaje, że o tym facecie nie wiedziała, pisze mi, że rozumie mój żal i że nie wie co mi napisać.
Kilka dni później piszę do jej mamy, że dam mojej byłej dziewczynie szansę gdyż ją kocham i wierzę, że tylko zbłądziła.
Spotykam się z jej mamą która opowiada mi historię swojego poprzedniego małżeństwa:

Była z mężem 7 lat. Po tym czasie on poznał inną, zmienił się nie do poznania, zaczął robić rzeczy których wcześniej nienawidził. Ona bardzo go kochała więc to rozstanie przypłaciła uszczerbkiem na zdrowiu. Po roku poznała innego mężczyznę z którym zaszła w ciążę i wzięli ślub. Jej były mąż po kilku miesiącach zrozumiał, że nie jest szczęśliwy z nową kobietą i chciał wrócić do swojej byłej żony ale było już za późno. Popełnił samobójstwo. Ten martwy ex mąż to ojciec mojej dziewczyny. Tak samo jak ona miał problemy z samoakceptacją, był łasy na komplementy, tracił głowę dla każdej która się do niego uśmiechnęła.

Po tej historii mama mojej dziewczyny ze łzami w oczach powiedziała, że jej córka jest dokładnie na tej samej drodze co jej były mąż.

Po kilku dniach dostaję od tej kobiety smsa o treści "Trzymaj się [moje imię], jesteś świetnym facetem i bardzo bym chciała mieć takiego zięcia jak Ty".
W ten sam dzień dzwoni do mnie była dziewczyna, proponuje spotkanie. Zgadzam się.
Na miejscu mówi mi, że nie przychodzi do mnie błagać na kolanach o wybaczenie chociaż wie, że powinna. Pyta czy chcę spróbować z nią ponownie. Mówi o ilości pieniędzy które przeznaczyła na alkohol przez okres rozstania (trzy tygodnie). Wpadła w długi.
Dodatkowo wyjawia mi, że łączy ją przyjaźń z facetem z którym spała (mimo negatywnych odczuć po nocy z nim). Daję jej szansę ale stawiam twarde warunki - chcę czuć się bardziej kochany, doceniany i nie chcę żeby mówiła mi przykre rzeczy, zwłaszcza przy znajomych (często mnie krytykowała w towarzystwie, moim zdaniem bezpodstawnie).
Wszystko to zdarzyło się dwa dni temu.

Wczoraj poszliśmy na długi spacer, rozmawialiśmy. Powiedziała, że bycie ze mną pomaga jej się pozbierać ale nie czuje żadnej euforii. Nie całuje mnie, nie trzyma za rękę. Nie ukrywa, że gdyby pojawił się ktoś inny na horyzoncie kto przejawiałby jakieś zainteresowanie, zostawiłaby mnie. Twierdzi, że nie może się przyzwyczaić do myślenia w kategoriach "my/nasze" (kiedyś tylko tak myślała). Mówi, że czuje, że mnie bardzo skrzywdzi. Unika spotkań. Bardzo ją kocham i nie chcę jej trzymać na siłę, niech będzie szczęśliwa z kimś innym (inna sprawa czy ktoś wytrzyma z jej charakterem) ale ciągle mam w głowie historię jej ojca i słowa jej mamy: "moja córka jest na tej samej drodze co jej ojciec".
Zaproponowałem jej wspólne wizyty u psychologa. Powiedziałem, że dopóki sama nie zechce sobie pomóc to nikt jej nie pomoże, nawet pakowanie się w styl życia który jest odmienny od tego który prowadziła wcześniej. Nie była chętna ale może się zgodzi.

Nawet nie wiem o co chcę zapytać. Pewnie o Wasze odczucia odnośnie tego co napisałem (a jest to olbrzymi skrót, nie da się opisać tylu lat związku). Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Nie jestem jej lekarzem, wiem, że sam jej nie pomogę ale co mam robić? Chcę mieć dom, rodzinę (czyli to czego ona zawsze bardzo pragnęła, ja musiałem do tego dojrzeć) i kochającą kobietę u boku gdyż wiem, że na nią zasługuję. Zostawić moją dziewczynę i modlić się o jej szczęście wiedząc, że pewnie dostanie od życia w tyłek czy może starać się jednak ją uratować i zapewnić jej tak wspaniałe życie na jakie zasłużyła?

Jeszcze raz dziękuję z góry wszystkim za poświęcenie czasu na przeczytaniu tego co miałem do napisania i serdecznie dziękuję za każdą próbę pomocy.
napisał/a: ~gość 2009-07-24 11:03
bardzo ładnie piszesz.
Zostaw, nie ratuj. Nie uratujesz nikogo na siłę, pewnie coś o tym wiesz będąc byłym ćpunem.
napisał/a: ~gość 2009-07-24 11:12
Miale, podobnie ale d mniej doswiadczen

Akcja z tym ze sie przespi z kolesie tylko dlatego ze ty grzecznie znajomej odmawiales spotkania ze wzgledu na nia przechodzi wszelkie granice rozsadku

Masz przechlapane i tyle z taka osoba, zawsze ona bedzie wiedziala co lepiej itp, pewnie jak jej prawissz koplementy to jest w 7 niebie a jak musisz ja na ziemie sprowadzic mowiac niestety czasem przykre rzeczy dostaje furii ;)

Ja bym sie wycofal bo nie da sie zyc z taka osoba, tylko pozostaje b duzy problem, moze cos sobie zrobic jak jej tata, niestety, wiec tak czy siak niewazne w ktora strone pujdziesz bedziesz miec ciezko
napisał/a: Misia7 2009-07-24 11:20
err napisal(a):bardzo ładnie piszesz.

Zgadzam się. Fajnie to wszystko opisałeś.

Wiesz, 7 lat to dużo czasu i kawałek życia. Ciężko jest coś takiego zakończyć. Jeżeli nadal ci na niej zależy to naciskaj na wizytę u psychologa- myślę, żę bardzo by jej to pomogło. Jeżeli nie masz już siły tego ciągnąć to to skończ.
Rozumiem, że słowa jej mamy zapadły ci w pamięć, ale nie możesz od nich uzależniać swoich wyborów.
napisał/a: ~gość 2009-07-24 12:22
wydaje mi się że przesadzacie z tym psychologiem.
To tak jakby faktycznie jabłko padało niedaleko od jabłoni. Każdy człek to indywidualna jednostka i podejmuje decyzje sam, nie ma odziedziczonej choroby alkoholowej czy skłonności do samobójstwa - nie wliczając osób chorych psychicznie a Twoja dziewczyna chyba nie jest.
Ona po prostu i po ludzku ma takie podejście do życia, zresztą jak pewnie z 30% damskiej społeczności.
napisał/a: alicja221 2009-07-24 13:04
szafran, faktycznie to bardzo burzliwy zwiazek. Ale mysle, ze decydujac sie na bycie z kims tak niezdecydowanym, jak Twoja dziewczyna, decydujesz sie na wiele cierpien, jakie nie raz jeszcze od niej doswiadczysz. Czy chcesz tego, bo "ona zasluguje na szczescie"- Twoja decyzja. Ale nie raz bedziesz musial zacisnac zeby sluchajac o jej kolejnych zdradach, znosic kolejne zerwania. Mysle, ze Twoja dziewczyna powinna byc pod stala opieka psychoterapeuty. Samobojstwo nie jest "rutynowo" popelniane przez ludzi, ktorzy sa w dole psychicznym, maja problemy. Jej ojciec prawdopodobnie cierpial na ciezke zaburzenia psychiczne, np. borderline. Psychike tez sie dziedziczy i jest bardzo prawdopodobne, ze Twoja dziewczyna pojdzie sladem swojego ojca, jak powiedziala jej mama. Ale Ty nie masz zadnego obowiazku, zeby brac ten problem na swoje barki. I tak juz wiele zrobiles i zniosles. Moim zdaniem ten zwiazek zwiastuje dla Ciebie same klopoty i nic dobrego dla Ciebie nie wniesie.
napisał/a: Fila 2009-07-24 13:11
szafran, myślę, że w trójkącie: Twoja dziewczyna-jej mama-Ty, zrobiło się trochę duszno... Chciałabym skoncentrować się na tej kobiecie. Ona jest niestety rzeczniczką szczęścia swojej córki, nie Twojego. A szczęście to pojmuje na swój sposób, przez pryzmat strachu o jej życie. Ona rozpaczliwie próbuje włączyć Cię w próby ratowania córki. Być może to ona namówiła Twoją dziewczynę na powrót do Ciebie? Tymczasem nawet nie wiadomo, na ile jej stan jest rzeczywiście analogiczny do sytuacji jej ojca. Z tego względu, jeśli chcesz podjąć właściwą decyzję, powinieneś się trochę oddalić od tej pani. Nie konsultuj się z nią, a jeśli sama podejmie takie próby, powiedz jej wprost, że sam musisz podjąć decyzję.

Co do dziewczyny, obawiam się, że ona też, prócz kompleksów, zmaga się z "fatum" swojej rodziny. Celowo napisałam w cudzysłowie, bo nic takiego nie istnieje. Istnieją tylko ludzie, którym zdaje się, że są obciążeni i podświadomie działają według tego założenia. Dziewczyna odnajduje w Tobie poczucie bezpieczeństwa, dlatego - nawet jeśli uczucie w niej wygasło- kurczowo trzyma się tego związku. Ale na strachu (z jej strony) i ofierze (z Twojej strony) zbudujecie tylko coś bardzo toksycznego. Już teraz z tego co piszesz wnioskuję, że wciąż się ranicie? Mam rację?

Jeśli ona wprost mówi Ci, że rzuciłaby Cię dla kogoś innego, to w tym związku wyraźnie zachwiana została symetria. Wybaczasz, poświęcasz jej czas, ona tymczasem widzi w Tobie... bezpieczną przystań, kogoś przejściowego?

Mimo to trudno mi polecać w tej sytuacji definitywne rozstanie. Przecież przez parę lat to ona holowała Ciebie.. Myślę więc, że najlepiej, byś pozwolił jej odejść, delikatnie wspierając w walce z początkami alkoholizmu, kompleksami, a także widmem ojca samobójcy. Spłyć Waszą relację - zresztą jej ciało mówi to samo - nie chce pocałunków, ani seksu. Głębokie rozmowy i czułość pogłębiają przywiązanie, które w Waszej sytuacji może przerodzić się w patologiczny związek. Namów ją by szukała pomocy gdzie indziej (psycholog to jest dobry pomysł), tak żeby stałe wsparcie przyszło od kogoś innego, nie od Ciebie.

Twoja miłość do niej jest piękna, ale czy będziesz w stanie wychować z nią dzieci - mam na myśli taką kobietę, jaką jest teraz? Chroń swoją psychikę i nie daj się zmanipulować.
napisał/a: ~gość 2009-07-24 14:12
err napisal(a):To tak jakby faktycznie jabłko padało niedaleko od jabłoni.
cechy psychiczne również się dziedziczy w pewnym procencie, potem wchodzi do tego wychowanie i mamy profil człowieka. Więc charakter mogła po części odziedziczyć po ojcu (z resztą, sama tak mam), ma od groma kompleksów, czuje się przez nie nieakceptowana, tak jak autor pisał mało kto z nią wytrzyma pod jednym dachem na dłuższą metę, więc patrząc na jej życie może być opcja nawet samobójstwa.
napisał/a: Mrs.Hyde 2009-07-24 15:09
Szafran,
niestety nie wyglada to dobrze;/ Twoja partnerka przejawia wg Twojego opisu bardzo wiele cech tzw. osobowosci dwubiegunowej czyli wieczna hustawka nastrojow- radosc, smutek, euforia, depresja, pragnienie, poczucie winy itp plynnie przechodza jedno w drugie. moze tez byc w depresji o czym moze swiadczyc min to ze ma kompleksy i jej spadek apetytu na seks. szczerze mowiac przykro mi bylo czytac koncowke Twojego postu bo Twoje uczucie jest piekne i silne a ona go nie docenia i z tego co piszesz nie odwzajemnia. niestety nie uratujesz kogos kto nie chce byc uratowany, wiec na sile nic nie ma sensu. myszle tez ze ona bardziej stanie na nogi dopiero jak dobije dna (mowie to na swoim przykladzie) bo moze wtedy sie obudzi w koncu.
napisał/a: szafran1 2009-07-24 21:56
Witajcie,
przede wszystkim dziękuję za Wasze odpowiedzi i za czas który poświęciliście na przeczytanie moich żali.

Dzisiejszy dzień był bardzo nieprzyjemny. Odebrałem ją z pracy, zabrałem na pyszny obiad a następnie pojechaliśmy w plener na długi spacer z naszym psem (który obecnie mieszka u niej). Nic jej nie bawi, nie uśmiecha się, nie dąży do bliskości. Mówi, że mnie kocha. Podczas powrotu ona nabrała ochoty na piwo. A ściślej na dwa piwa. Zatrzymaliśmy się przy sklepie, kupiłem jej dwa piwa i odwiozłem do domu. Siedzimy w samochodzie, zapadła cisza. Ona patrzy na mnie i pyta "co jest?", na co odpowiadam "czekam na Twoją decyzję co robimy dalej - mam sobie pojechać czy chcesz żebym wszedł do Ciebie?". Ona bardzo niechętnie odpowiedziała: "wiesz, chciałam je wypić w samotności" [dop. - ja nie piję] "ale możesz wejść i jedno wypiję przy Tobie a drugie sama". Poczułem się, delikatnie pisząc, beznadziejnie. Tyle starań a ona mnie zaprasza do siebie pod przymusem i jasno określa limit czasu (jedno piwo to w domyśle jakieś 10-15 minut). W dodatku to ona powinna się o mnie starać po tym co zrobiła, ja powinienem siedzieć z założonymi rękami.
U niej w mieszkaniu: ona pije piwo, patrzy gdzieś w ścianę a ja próbuję podejmować próby nawiązania dialogu. Bezskutecznie. W końcu nie wytrzymuję napięcia, wściekam się, wstaję i mówię "Wychodzę, jak kiedyś będziesz chciała spędzić miły dzień to się odezwij bo to co było dzisiaj to pomyłka. Nie mogę odrabiać Twoich strat i starać się naprawiać Twoje błędy".
Pojechałem na przejażdżkę za miasto. Zadzwoniła, przeprosiła, powiedziała, że to jej wina.
Postawiłem jej ultimatum, zaznaczając, że i tak jest to bardzo lekki wymóg zważywszy na to jaką przejażdżkę emocjonalną mi zafundowała przez ostatnie dni. Zaoferowałem jej siebie, swoje pełne wsparcie, wyrozumiałość, cierpliwość i uczucie w zamian za to, że ona pójdzie do psychologa. Opcja numer dwa - zostawiam ją. Wybrała psychologa.

Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać, heh.

Jeżeli chodzi o mój kontakt z jej mamą - wydaje mi się raczej, że próbuje ona utrzymać mnie w nadziei dlatego, że wie, że przejąłem od niej ciężar odpowiedzialności za jej córkę z problemami emocjonalnymi. Jeżeli mnie zabraknie to ta biedna kobieta będzie miała dwie możliwości - albo pozwoli jej się stoczyć albo będzie musiała przejąć moje obowiązki wobec niej. Wątpię żeby była w stanie podjąć się tego drugiego wyzwania. Dlatego pewnie jestem potrzebny.
napisał/a: Pifko 2009-07-25 11:53
Stary, ech, aż mnie zatkało... ty to na prawdę jesteś artysta :) tyle zmian i emocji w takim krótkim przedziale czasu. Podziwiam Cię, bo osobiście bym nie wytrzymał z taką dziewczyną. No cóż, każdy jest kowalem własnego losu. Spróbujcie z tym psychologiem, może akurat coś z tego będzie, tym bardziej że ona już się zgodziła (a dążyłeś do tego dość długo). Jeśli po jakimś czasie nie zaobserwujesz żadnych zmian w twoim kierunku, to myślę że będziesz musiał wziąć sprawę w swoje ręce i skończyć to. Próbowałeś już wszystkiego i uważam że masz niezłe doświadczenie w ratowaniu związku. Ale jak każdy człowiek zasługujesz na szczęście i normalny związek. Powodzenia życzę!