Sprzeczne sygnały

napisał/a: enhunter 2015-10-25 20:57
Cześć Wam po przerwie!

Kilku z Was może mnie zna, pamięta, dla kilku będę ,,nowy."


Przejdę od razu do rzeczy.
Zacząłem się spotykać z dziewczyną, która KOMPLETNIE odbiega od typu kobiety, z którą zawsze budowałem jakiekolwiek bliższe relacje, dlatego nie potrafię sobie odpowiedzieć na niektóre pytania, bo z tym bossem jeszcze nie walczyłem.

Dziewczyna - taki bardziej ziomek. Otwarta, uśmiechnięta, z podobnym poczuciem humoru, ripostami, gustami itp. do moich.
W przeciwieństwie do moich poprzednich dziewczyn, które wykazywały bardziej charakter księżniczki, a w towarzystwie - zagubionej dziewczynki, która grzecznie siedzi z rączkami na stole i pięknie odpowiada na wszystkie zadane jej pytania, której z czasem wychodzi na wierzch sukowata strona, pełna zastrzeżeń, zaborczości i problemów z tyłka wziętych - ta jest inna.

Ola, bo tak ma na imię - sukowaty charakter ma już od początku. Jest wredna, pyskata, prostolinijna (przynajmniej w kwestiach oczywistych). Jest też wykształconą, ambitną, pracującą w zawodzie i jednocześnie robiącą magistra zaocznie dziewczyną. Nie ubiera sukienek, nie maluje się 90 minut przed wyjściem na zakupy i nie słucha rapu. Napije się piwa, pójdzie na burgera i zapali fajkę. Jak najdzie okazja, zrobi się konkretnie, założy wysoki obcas, płaszcz i pójdzie na sushi.
Jest przy tym tak naturalna, jak tylko się da. Jest sobą w moim towarzystwie i to mi się podoba.
Nie przejmuje się poprawnością jeżeli chodzi o wypowiedzi w których ma jasno określone swoje zdanie.

To mniej więcej taki opis jej.

A o co chodzi ze mną?

Znamy się od podstawówki, teraz mamy po 23 lata. Ugadaliśmy się czystym przypadkiem po latach na piwo.
Miło się rozmawiało, czas nam zleciał bardzo szybko. I tak jakoś się zaczęło.
Następnego dnia wleciał burgerek,spacer, kaczki, te sprawy.
Zwykłe facebookowe pogaduchy gdy oboje byliśmy w pracy był formą kontaktu przez kilka następnych dni. Po kilku dniach z racji mojego zawodu zgłosiła się do mnie z problemem z komputerem. Zgodziłem się jej pomóc, wziąłem piwka i pojechałem. Zrobiłem co trzeba a podczas naprawy i rozmów włączyłem z youtube'a jakąś tam piosenkę zespołu, który lubię i która wpadła jej w ucho.
To był jakby taki klucz otwierający dalszą znajomość, bo ni z gruchy dzień później dostaje od niej wiadomość, że ten zespół gra koncert w Poznaniu w listopadzie. I pytanie czy idziemy. Bez specjalnego zastanowienia, skłoniłem się ku tej propozycji. Czas mijał, rozmawialiśmy w sumie tylko na facebooku i to o pierdołach. Nic nie wskazywałoby na to, że coś miałoby "iskrzyć".

Broniła magistra, więc zaproponowałem by dzień przed obroną wpadła do mnie, to ją przepytam. Przyszła, zamówiliśmy pizze i siedzieliśmy z jej notatkami do 2 w nocy, gdzie ja na 8 szedłem do pracy. Fajnie wyszło bo zdała, i była mi "mega wdzięczna za pomoc".

I tu pojawił się jeden z pierwszych sygnałów.

Z racji remontu w moim domu i tego, że kupiłem nowe meble to zgodziła się w ramach wdzięczności za moją pomoc - pomóc mi te meble składać. Meble przyjechały, ale napisała, że ogólnie jest nieciekawie, ma zły humor bo jest po rozmowie z byłym, który jej sporo nawrzucał, ale NIE CHCE rozmawiać ze mną o byłym, bo to by oznaczało, że wpadniemy we "friendzone". Ostatecznie nie przyszła tego dnia, ale przyszła dzień później, zjedliśmy obiad, obejrzeliśmy mecz Polska - Szkocja, odprowadziłem ją do domu i tam była dość długa rozmowa o relacjach damsko-męskich. Ciężko mi przytoczyć o czym dokładnie rozmawialiśmy, ale wynikało z tego w sumie tyle, że trzeba się tam jakoś starać, spędzać razem czas by coś zbudować.

No ok. Wstępnie szafa gra, jest dobrze. Z tym, że kontakt na fejsbuniu trochę się spieprzył, mało kiedy w ogóle się do siebie odzywaliśmy. Ona praktycznie w ogóle, jak ja pisałem to odpowiadała coś na zasadzie nie chcę, ale muszę.

Byliśmy wstępnie umówieni na obejrzenie filmu u mnie z popcornem i piwkiem, ale z racji tego, że przestaliśmy się do siebie odzywać uznałem to za nieaktualne. Po dwóch dniach milczenia napisała do mnie, że "ej ej, dzisiaj wpadam na film, pamiętasz?"
No ok. Niby wszystko ok, ale nie do końca.
Przyszła, zrobiliśmy popcorn, piwko. I poleciał sygnał #2.
Film się skończył ale jeszcze sobie trochę pogadaliśmy, jakieś tam zabawy (ma łaskotki) aż tak się to potoczyło, że nie wiedzieć kiedy była wtulona we mnie, głowa na ramieniu i sobie tak gawędziliśmy.
Odprowadziłem ją do domu, klasa.

Aha, zapomniałem dodać, że podczas tych przerw w widzeniu się niejednokrotnie proponowałem jakieś tam wyjście, ale to nie bo zupa za słona, a to dupa biskupa. Zawsze coś, albo po prostu samo "nie".
W nagrodę za to, że obroniła licencjat, zaprosiłem ją na koncert, na który bilety już miałem od dawna kupione.
Poszliśmy w kilka osób jeszcze do knajpy coś zjeść przed koncertem (byliśmy ekipą). W drodze na koncert po jedzeniu, zaproponowałem, że wezmę ją pod rękę (wyboista drga na starówce + szpilki = koślawo chodziła) ale ku mojemu zdziwieniu - odmówiła. Po koncercie przyszliśmy jeszcze do mnie troszkę wymienić swoje opinie na temat koncertu, jak również miałem oddać jej laptopa, który trafił do mnie drugi raz z awarią.
Odprowadziłem ją do domu, podziękowała za udany wieczór i stwierdziła, że nie będziemy się umawiać na drugą część filmu (bo w 90% jak się umawialiśmy to coś wypadało) a po prostu na spontanie się zgadamy bo to nam lepiej wychodzi, dlatego mam nic nie planować. Ok. Wracając do laptopa - Tym razem pobawiłem się nim i zrobiłem jej pewną zagadkę z ukrytymi folderami, różnymi wskazówkami gdzie i jak szukać kolejnych wskazówek i kilka ukrytych tekstów o tym, że cieszę się, że mogę jej pomóc a już w ogóle jak sprawa jej to jakąś radość, a na końcu był mały programik zmieniający tapetę na taką z tekstem, że ona zobowiązuje się odwdzięczyć mi za to w postaci ugotowania jakiegoś pysznego obiadu. Dziecinada, wiem, ale odniosłem wrażenie, że się je to spodobało. Od razu jak przeszła wszystkie etapy zagadek i łamigłówek napisała, że jestem najlepszy na świecie i w ogóle niesamowity, że bardzo się uśmiała i że oczywiście ugotuje mi przepyszny obiad i że zasłużyłem sobie na milion buziaków.

Ok, kolejny mindfuck.

Koncert był 18 października. Dokładnie tydzień temu. Od tego czasu zamieniliśmy może kilka słów na facebooku. 3 dni w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, potem ja wyszedłem z inicjatywą jakiegoś wyjścia na coś do jedzenie, to spotkałem się z odmową, a jeżeli chodzi o obejrzenie drugiej części filmu to tak samo. Więc napisałem, że to sobie darujemy ten film i widzimy się na koncercie (ten co ona znalazła (listopadowy)). Ona, że nic sobie nie odpuszczamy i czy mi się gdzieś spieszy.

I na tym obecnie stoję. No właśnie, na czym?
Dostaję sprzeczne sygnały. Niby fajnie, a niby wal się na ryj.
Nie jestem jakiś zdesperowany, nieogarniający życia, tylko łatwo mnie takim zwodzeniem i grą na emocjach wyprowadzić z równowagi i nie chciałbym sobie spieprzyć tego, a jak już jest spieprzone to również wolałbym nie reagować zbyt pochopnie.

Wybaczcie, że tak długo, ale ciężko byłoby uchwycić sens w krótszej wypowiedzi.
Jakieś sugestie, opinie?
napisał/a: Valkiria_ 2015-10-26 07:52
Jedyna sugestia jaka mi się nasuwa to taka, że mimo wszystko ten eks mógł coś tutaj popierdzielic... W sensie, że może próbują się spiknac, emocje w dalszym ciągu między nimi są, a gdzie są emocje tam są również uczucia. Ona może nie do końca wiedzieć na czym stoi póki co, w związku z tym trzyma cie w odwodzie. Na tyle blisko, żebyś nie poszedł do innej, na tyle daleko żebyś później nie zarzucił jej, że Cię oszukala.
Tak to wygląda z mojego punktu widzenia.
napisał/a: enhunter 2015-10-26 13:27
No nie znam typa. Może przeżył bardziej niż inni to ich całe rozstanie jakoś na początku wakacji i myślał, że dadzą sobie chwilę przerwy i wszystko wróci do normy.

Ale mam iść do niej i tak prosto z mostu zapytać o co chodzi?
Generalnie nie rozmawialiśmy o niczym co mogłoby podejść pod "nas". Także też nie chciałbym wyjść na idiotę. W gruncie rzeczy nie zrobiła nic specjalnego co mogłoby zostać odebrane w 100% jako chęć bliższej relacji.

Czy może wzbudzić w niej zazdrość "wykorzystując" moje kontakty z koleżankami?

Czy po prostu nie odzywać się i czekać, aż ją to zacznie denerwować?

Opcji kilka, a napisałem ten temat bardziej w celach informacyjnych jak taki ja mogę zostać odebrany przez tego typu babę w momencie, gdy po takich wahaniach wyjadę z tekstem czy to ma coś znaczyć, czy o co chodzi?
napisał/a: e-Lena 2015-10-26 15:43
enhunter napisal(a):Ale mam iść do niej i tak prosto z mostu zapytać o co chodzi?

Ja bym nie szła i nie pytała prosto z mostu, bo nie ma takiej potrzeby. Dziewczyna doskonale wie, o co Ci chodzi, zresztą świadomie lub nie, podejmuje Twoją grę, ale dopóki jest to tylko niewinna zabawa, jest ok. Wystarczy jednak, że wskoczysz na poziom oficjalny i kontakt błyskawicznie się urwie "bo za szybko", "bo było dobrze a wszystko zepsułeś", "bo przecież niczego Ci nie obiecywała", "bo sama nie wie czego chce", "bo trzeba było pozostawić wszystko swojemu biegowi". Odwróci kota ogonem i zrzuci na Ciebie odpowiedzialność za mieszanie jej w głowie Wysyła Ci sprzeczne sygnały, bo chyba schlebia jej, że jesteś taki fajny, "kochany" i zawsze pod ręką, kiedy akurat popsuje jej się komputer albo zechce jej się gdzieś wyjść, a nie ma z kim, ale wszystko musi być na jej zasadach (zapatrzony w nią adorator i to bez żadnych zobowiązań - super sprawa), bo w tej chwili, po rozstaniu, tak jest bezpieczniej i akuratniej
enhunter napisal(a):Czy może wzbudzić w niej zazdrość "wykorzystując" moje kontakty z koleżankami?

Nie. To głupie i tylko pogłębi Twoje nieprzyjemne położenie
napisal(a):Czy po prostu nie odzywać się i czekać, aż ją to zacznie denerwować?

To zdecydowanie lepsze rozwiązanie, z tym, że zamiast biernie czekać aż zacznie ją to denerwować, skup się bardziej na dbaniu o własne dobre samopoczucie. Jak będziesz tylko siedział i czekał możesz się mocno sfrustrować, bo przecież nie masz gwarancji, że dziewczyna się odezwie. Po prostu rozluźnij kontakt, ot tak, dla samego siebie, a wyzwanie podejmij (jak jeszcze będziesz tego chciał) dopiero wtedy, kiedy sama wyjdzie z jakąś konkretną inicjatywą a wysyłane przez nią sygnały staną się bardziej jednoznaczne. Nie ma co się bawić w klin na własne życzenie.
napisał/a: enhunter 2015-10-26 16:33
e-Lena napisal(a):
Nie. To głupie i tylko pogłębi Twoje nieprzyjemne położenie

Też tak myślałem, i prawdę mówiąc nie zwykłem do robienia takich rzeczy, ale właśnie po to się Was, dziewczyny, zapytałem, żeby wiedzieć jakie mogą być tego skutki.

napisal(a):skup się bardziej na dbaniu o własne dobre samopoczucie. Jak będziesz tylko siedział i czekał możesz się mocno sfrustrować


No akurat z tym problemu to nie mam :) Ale siłą rzeczy to jest częścią ww. Przeważnie propozycje spędzania czasu i dobrego samopoczucia wiążą się ze spotkaniami towarzyskimi, które - będąc szczery - przeważnie mam od koleżanek.

Ale no ok. Wyluzujemy kontakty, poczekamy na jej ruch... jakikolwiek. Może uznać, że odpuściłem, trudno, może się sama zreflektuje i wyciągnie rękę. będzie okej.


Koncert się zbliża - jak mam się zachować? Bawić się koncertem mając na uwadze, że ona tam po prostu jest i fajnie, czy poświęcać jej jednak trochę uwagi?

I jeszcze apropo koncertu - jak ona mi wysłała informacje, że ten koncert jest, zapytałem czy zaprasza mnie na koncert i tak pół żartem pół serio czy to ma być randka. Ona, że bez przesady, KAŻDY PŁACI ZA SIEBIE, a na randkę to powinien facet zapraszać.

Ok, każdy płaci za siebie, ale sytuacja była taka, że bilety się kończyły, ona wypłaty jeszcze nie miała, więc ja kupiłem te bilety. Poprosiła mnie o numer konta, że przeleje mi za swój (wysłałem jej, ale nic nie wpłaciła), i jakoś temat umarł. I teraz też pytanie. Nie jest to dla mnie problemem postawić jej bilet na koncert, ale nie zwykłem tego robić swoim koleżankom. Z drugiej strony głupio jest mi się upomnieć o to, tak samo jak nie chce wyjść na idiotę, który jest dymany, bo kupuje mi bilety. Jak jej powiem, że przecież to nie randka i upomnę się o to, to czuję, że postrzelę się w kolano degradując ją do "kumpla z podstawówki". Z drugiej strony stawiając jej bilet wrócimy do tego o czym Lena mówiłaś, że "za szybko", "niech biegnie swoim tempem"... bla bla bla. Wy, kobiety na prawdę jesteście skomplikowane, że nie ma idealnej drogi do tego by Was zdobyć. Każda jest zła, tylko trzeba wybrać tą mniej złą.
napisał/a: Valkiria_ 2015-10-26 16:57
Dla mnie to trochę nie halo, odnośnie tych biletów... Laska robi z siebie super niezależną, oświadcza że kasę odda, dajesz nr konta i nemo... Jak ktoś jest w porządku to się nie zachowuje w taki sposób. Bynajmniej nie chodzi tu o forsę za te nieszczęsne bilety, ale o zasady...

Kolego żyj tak jak wcześniej. Umawiales się z koleżankami - rób to dalej. Nie ma w tym nic złego. Tylko żeby to nie było podszyte "a żeby wzbudzić w niej zazdrość" i/lub zainteresowanie ". Nie widzę absolutnie żadnego powodu abyś zmieniał dotychczasowy tryb życia. Bo niby czemu? De facto nic cię z dziewczyną nie łączy. Nie stawiaj siebie w położeniu - będę czekał jak pies na jej ruch.
Żyj. Nie myśl zbyt wiele. Nie dawaj się wciągać w gierki. Sam ich również nie stosuj.
napisał/a: e-Lena 2015-10-26 16:57
Nie chciałabym degradować 23-latków do jakichś niedojrzałych osób, ale jakby nie patrzeć to jest ciągle taki czas, gdzie relacji partnerskich ciągle się uczy i często z potencjalnie fajnych relacji robi się bajzel, więc mogę rozumieć zarówno jedną, jak i drugą stronę. Prawda jest jednak taka, że kiedy dwie osoby naprawdę do siebie ciągnie, to nie ma większych problemów z wyczuciem o co komu chodzi i jakimś dogadaniem się A tutaj mamy za dużo niedomówień, chaosu werbalno-niewerbalnego, niespełnionych oczekiwań i szczyptę fantazji, która - jak to bywa z fantazjami - nie musi mieć wcale odniesienia do rzeczywistości. Jak już na samym początku relacji pojawia się wewnętrzna licytacja na zasadzie "co mam powiedzieć, żeby druga strona nie pomyslała sobie, że mi zależy" to średnio rokuje to na przyszłość
enhunter napisal(a):Koncert się zbliża - jak mam się zachować? Bawić się koncertem mając na uwadze, że ona tam po prostu jest i fajnie, czy poświęcać jej jednak trochę uwagi?

Oczywiście, że bawić się koncertem, ale nie udawać, że dziewczyny nie ma obok. Po prostu nie skacz koło niej, nie śliń się na jej widok, nie mrugaj do niej lubieżnie i nie klep w pośladki na osobności, a wszystko będzie dobrze
enhunter napisal(a):Poprosiła mnie o numer konta, że przeleje mi za swój (wysłałem jej, ale nic nie wpłaciła), i jakoś temat umarł.

Bardzo nieładnie z jej strony, ale może chce mieć pretekst do kontaktu? Kto ją tam wie. Jeżeli kwota nie jest duża i nie drenuje Ci portfela, to odpuść. Jak ma głowę na karku, to zreflektuje się sama. Jak nie, w swoim czasie napuścisz na nią komornika i naliczysz odsetki za zwłokę.
napisał/a: enhunter 2015-10-26 18:30
e-Lena napisal(a):Nie chciałabym degradować 23-latków do jakichś niedojrzałych osób, ale jakby nie patrzeć to jest ciągle taki czas, gdzie relacji partnerskich ciągle się uczy i często z potencjalnie fajnych relacji robi się bajzel, więc mogę rozumieć zarówno jedną, jak i drugą stronę. Prawda jest jednak taka, że kiedy dwie osoby naprawdę do siebie ciągnie, to nie ma większych problemów z wyczuciem o co komu chodzi i jakimś dogadaniem się


Zgadzam się. Co do relacji partnerskich to człowiek chyba uczy się tego przez całe życie ;) Wnoszę to po rozwodach po 25 latach małżeństwa i takich tam.

napisal(a):Oczywiście, że bawić się koncertem, ale nie udawać, że dziewczyny nie ma obok. Po prostu nie skacz koło niej, nie śliń się na jej widok, nie mrugaj do niej lubieżnie i nie klep w pośladki na osobności, a wszystko będzie dobrze

Nie jestem typem, który się ślini. Bardziej biorę to na metodę, fajnie, że jesteś ale to Ty zwróć moją uwagę.

napisal(a): Bardzo nieładnie z jej strony, ale może chce mieć pretekst do kontaktu?


Poważnie? Trochę słaby ten pretekst :P

napisal(a):Kolego żyj tak jak wcześniej. Umawiales się z koleżankami - rób to dalej. Nie ma w tym nic złego. Tylko żeby to nie było podszyte "a żeby wzbudzić w niej zazdrość" i/lub zainteresowanie ". Nie widzę absolutnie żadnego powodu abyś zmieniał dotychczasowy tryb życia.


Osobiście mam z tym drobny kłopot, bo (nie mówię, że zawsze) zazwyczaj jest tak, że jak dobrze mi się spędza czas z koleżankami, to w krótkim czasie te kontakty robią się na tyle "przyjazne" że zaczyna chodzić o coś więcej i dlatego zwolniłem z tym, żeby sobie kłody pod nogi w relacji z Olą nie podłożyć. A Ona jest inna pod tym względem i myślę, że to jedna z tych rzeczy, które wzbudziły we mnie zainteresowanie jej osobą.

napisal(a):Nie stawiaj siebie w położeniu - będę czekał jak pies na jej ruch.
Żyj. Nie myśl zbyt wiele. Nie dawaj się wciągać w gierki. Sam ich również nie stosuj.


Jak pies czekać nigdy nie będę, ale właśnie to mi teraz przypomniało, że jeden z tematów, o którym rozmawialiśmy wtedy jak ją odprowadzałem to właśnie oczekiwanie. I była wzmianka o tym, że ja nie przepadam za tym, że coś odbywa się bez echa w relacji damsko-męskiej i łatwo mi zrezygnować w obliczu braku reakcji na działania. Odpowiedź była taka, że to właśnie wtedy czas weryfikuje czy na kimś nam zależy czy też nie. Nie wiem czy to miała być forma zachęty czy manipulacji.

Co do gierek- gierki są interesujące w momencie gdy to Ty rozdajesz karty. To jest właśnie chyba najlepsza część "flirtu" - może to właśnie jest spowodowane dość młodym wiekiem i brakiem doświadczenia. Pytanie kto kogo pociąga za sznurki. Nie wykluczam zabawy w gierki bo osobiście mnie to się podoba. Tylko mogę mieć problem z wyczuciem by nie przekraczać linii albo co gorsza - wpaść w jej labirynt.