Tak się potoczyło... nie było warto???

napisał/a: Luca 2009-06-12 10:58
Piszę o innym nickiem, i nie ukrywam tego. Robię to ze względów bezpieczeństwa - anonimowości. Jakiś czas temu, kilka bądź kilkanaście msc. moja ex mnie zdradziła... Mocno to przeżyłem gdyż wiedzę o tym fakcie nabyłem od osoby zupełnie obcej mi i nieznanej. Po jakimś czasie ex się przyznała, ale już wtedy nie byliśmy razem. Potem rutynowo nastąpiła przerwa w znajomości....
Nie odzywaliśmy się do siebie ok. 6msc.... i pech chciał że Ex się odzwała kiedy ja byłem pijany... w przypływie emocji zainicjowałem spotkanie....
Na gruncie neutralnym przy piwie opowiedzała mi całą historię... bolało tak bardzo, że łzy szły strumieniami - zarówno Jej jak i mi... Fakt, iż jestem facetem bardzo uczuciowym i wrażliwym na drugiego człowieka spowodował, że uwierzyłem w NAWRÓCENIE
Doszedłem do wniosku, że każdy ma prawo do błędu.. nawet tak okrutnego... jeśli tylko szczerze tego żałuje. Fakt, faktem tego dnia wylądowaliśmy w łóżku, z mojej inicjatywy. Bardzo za Nią teskniłem, potrzebowałem, pragnęłem :<
Wróciliśmy do siebie
Na wstępie postawiłem jej kilka warunków, w tym zakazałem pracy u poprzedniego pracodawcy.
Przystała na to.
Dni mijały nieubłaganie... mocno się męczyłem, ale ją kochałem i widziałem sens w drodze jaką MUSIMY przejść. Ona zaczeła szukać nowej pracy....
Wróciliśmy do starych nawyków z porzedniego związku
Nim się obejrzełem, Moja dziewczyna ponownie zaczęła zachowywać się jak rozkapryszone dziecko... Ciągłe narzekanie na mnie, to że się nie staram, nie ma przyjaciół, daję sobą manipulować w pracy, jestem domatorem, katolikiem...
Pewnego dnia oznajmiła mi że wraca do pracy... w podobnym charakterze jak pracowała wcześniej tj. recepcjonistka. Zaznaczam, iż wcześniejsza zdrada była pokłosiem pracy, w której młody personel studentów/tek ciągle imprezował.
Mojej dziewczynie brakowało pieniędzy (studentka) oraz każdo tygodniowych imprez, dawnych koleżanek z pracy... Z bólem serca przystałem na tą pracę, choć chciałem by pracowała gdzie indziej, z innymi ludźmi, koleżankami....
To było jakieś 2msc temu... tak jak się spodziewałem, z chwilą podjęcia pracy moja dziewczyna momentalnie zaczęła się zmieniać... znów przypominała wyrachowaną kobietę, która kłamie, manipuluje by osiągnąć zamirzony cel.. Miała pracować do czerwca... ale im bliżej było czerwca tym ona coraz bardziej chwaliła pracę (to że podwyższa, to ze super właściwiele, że jej szefowa to była koleżnaka z porzedniej pracy ect.). Pogodziłem sie z tym, i zaakceptowałem. Wiem że nie można w związku narzucać wizji rozwoju drugiej osoby... Każdy ma prawo do niezależności ale nie byłem w stanie skorelować uczuć moje Skruszonej Partnerki z Jej obecnym zachowaniem...
Pod koniec kwietnia Moja Miłość zaprosiła mnie na wieś do dziadków... Czułem się doceniony, poznałem dalszą rodzinę Mojej Lubej. Rodzinę dosyć konserwatywną jeśli chodzi o starsze pokolenie tj. dziadków. Polubiłem tych ludzi choć rozmawiałem z nimi tylko 3-4 h. Czułem że jednak warto było dać tej kobiecie szanse... pomimo upokorzeń, kłamstw, rozstroju psychicznego, utraty poczucia własnej godności i wartości jako partnera.
W trakcie tego czasu zaczęło dochodzić pomiędzy nami do spięć... prosiłem Dziewczynę by zrobiła badania krwi... nie było to nachalne ale jednak miałem powody by o to prosić (po rozstaniu miała 2 partnerów sex. - tak przynajmniej twierdziła).
Z wielką dumą w połowie kwietnia Luba oddała krew... Sama poczuła ulgę, że jest zdrowa, nie ukrywam że także byłem usatysfakcjonowany i szczęśliwy że to zrobiła.
W przeciągu następnych dni miała mieć okres... jednak okres się nie pojawił... Zacząło się robić nerwowo... Ja tonowałem napięcie twierdząć, iż na miesiączkę miał wpływ oddanie krwi oraz przyjmowanie przez 7dni antybiotyków....
Mimo, iż mijały kolejne dni okres się nie pojawiał.
Na początku maja, we wt. dowiedziałem się, że ma okres... odetchnełem, choć byłem gotowy na ojcostwo - choć powiem szczerze że różne myśli chodziły mi po głowie, w tym możliwa ponowna zdrada Lubej Z uwagi na wyjazd służbowy nie byłem akurat tego tyg. w miejscu naszego zamieszkania, miałem przyjechać w pt. Jakoś we czwartek podczas rozmowy telefonicznej wyczułem, że coś się z Nią dzieje. Była bardzo zimna, osłchła, taka jak po zdradzie... Znałem dokładnie schemat tego zachowania
Spytałem się co się dzieje??? Ona że: NIC!!! Ja jeszcze raz: Co?? Ona: Bo ja nie moge zaakceptować że Ty jesteś przeciwnikiem przeszczepu organów

mała dygresja... tydz. wcześnie Luba poinformowała mnie o akcji Jestem ZA!!! I tym że ona będzie nosić taką opaskę... Powiedziałem, że osobiście nie zamierzam swoich organów oddawać innym nawet po śmierci, ale nie sprzeciwiam się takim akcjom i uznaję że każdy ma prawo rozporządzać swoim ciałem po śmierci

Ale wróćmy do głównego wątku...

Przez phone nasłuchałem się jakim jestem egoistą, że żyje tylko dla siebie, i że ona nie jest w stanie zaakceptować takiego myślenia i zachowania :< Wytłumaczyłem ponownie, że nie jestem za zakazem tego typu akcji tylko osobiście nie wyraziłbym zgode na przeszczep.

Co ciekawe, niniejsze zdarzenie miało miejsce dzień przed moimi Imieninami Zaczynałem powoli układać puzzle przygotowane przez moją Lubą. Już wiedziałem jaki będzie ciąg dalszy.... Więc oczywiście od tej rozmowy nie odzywaliśmy się do siebie... Miałem przyjechać w pt. na imprezę ale nie z okazji moich imienin bo ten temat nie była między Nami nawet poruszany
W trakcie powyższej rozmowy powiedziałem, że skoro ona ma ciągłe fochy i pretencje to ja przyjeżdżam w weekend. Liczyłem, że Luba zrozumie że jutro ma imieniny, że jakoś zareaguje.... A skąd!!! Powiedziała że skoro tak to ona idzie z koleżnkami z pracy do klubu...
Następnego dnia się do mnie nie odzwyała, napisała tylko sms: "Skoro nie przyjeżdzasz to ja idę do klubu".
Dla mnie to był szok i cios w zarazem. Luba nawet nie złożyła mi Życzeń Czyżby zapomniała?? Nie to nie było możliwe, bo ta kobieta prowadziała 3 kalendarze. Zaznaczała każdy ważny termin np. okres, zakup wody, papieru, im. koleżanek, kolegów, datę Naszego powórotu, egzaminu, wypłaty ect.
Dzień Imieniunowy spędziłem sam w rodzinnym domu... totalna porażka, i niesamowite poniżenie... tego dnia ONA super się bawiła i dalej się nie odzywała.
Następnego dnia koło godziny 12, wysłałem sms: "Spakuj moje rzeczy, osiągnęłaś co chciałaś", a następnie napisałem kolejnego sms "szkoda że życzyenia imieninowe musiałem złożyć sobie sam".
Luba nie odpowiedziała na smsy, więc cały rozstrzęsiony po 2h zadzwoniłem do Niej.
Zaznaczam, że nie chciałem się rozstać byłem poprostu wkur.... na max. jej zachowaniem.
W trakcie rozmowy powiedziałem że nie chcę się rozstwać, na co ona: Ty już się ze mną rozstałeś i to przez sms z Nami koniec. Ja Ciebie kocham, ale my nie umiemy ze sobą żyć. Ja inaczej widze świat, chcę by moje dziecko było na nie otwarte, nie było obarczone jakąkolwiek religią, ect." Na końcu dodała "nie chciałam Ci mówić, ale mam mdłości, krwawienie miałam bardzo skąpe, bolą mnie sutki, mam podwyższoną i twardą szyję macicy, chyba jestem z Tobą w ciąży...."

o Matko?!!! Jak ja to usłyszałem to normalnie zbierałem szczękę tak jak w chwili gdy znajoma powiedziała mio o zdradzie sprzed X miesięcy

Starałem się ratować sytuacje, błagać, prosić, nalegać na wyrozumiałość to że byłem zdenerwowany że zapomniała o Imieninach, że mnie olała jak jakiegoś pierwszego lepszego... Była nieugięta: "Ja Tobie tego nie wybacze, rozstać się przez sms!? To że Ty mi wybaczyłeś zdradę nie oznacza, iż ja musze Tobie wybaczyć. Jestem innym człowiekiem".

Przed 2 dni się nie odzywaliśmy... po pracy będąc pijany przyszłem do Naszego wynajmowanego z koleżankami M. Zaczęłem przy Niej pakować swój mandżur, Ona płakała. Spakowałem 3/4 rzeczy, chciałem się do Niej przytulić... nie dała.... Ciężko było człowiekowi wychodzić więdząc że ONA mnie nie zatrzymuje Wiedzac, iż może być w ciąży, więdząc iż Ona może nie wiedzić z kim jest w ciąży.... Nic nie wiedząc, nic nie rozumiejąc.....
Ponownie zostałem Ośmieszony przez Los i Własną Ludzką naiwność i wiarę w drugiego człowieka, któremu dałem Wyżyny Swojego Uczucia, dla którego pokonałem Egoizm i Wewnętrzne JA.

Kolejny ciąg zdarzeń to rozmowy prowadzone przez GG., w ciagu kolejnych dni symptomy ciąży się nasilały.... Po tyg. napisała, że miała bardzo bolesne krwawienie, dzwoniła do ginokologa. Lekarz telefonicznie powiadomił ją że prawdopodobnie miała tzw. wczesneporonienie i zalecił udać się na konsultację cele zbadania "czy coś tam nie zostało" - przyznaje jestem laikiem w tych sprawach.

Po tej wypowiedzi mocno posmutniałem, liczyłem że może wrócimy do siebie ze względu na dziecko, że może nie wszystko stracone.... a tu koniec
Napisałem "Czy mogę Ci jakoś pomóc?Jak się czujesz?" Odpisała: Że chyba nie, a czuje się tak sobie:("

i tak zakończyliśmy ten..................

Od tej chwili każde z NAS powróciło do stanu po rozpadzie związku.... Czyli ja do depresji, a Ona do zabawy z koleżankami, i imprezowania

Ktoś powie czemu to piszę, po co mi to. Oczywiście niniejsza historia to nic innego jak anonimowa spowiedź, katharsis. Te sprawy są na tyle intymne, że nie sposób je opowiadać znajomy itd. Dodam że jestem typem samotnika, nie mam dużego grona przyjaciół, raczej sami znajomi... Za tydz. w zagranicy na 2 tyg. przyjedża mój przyjaciel.... O rozstaniu wie, o okolicznościa nie, i nie zamierzam mówić... Będę pił i pił i pił... aż pękne.. jak w Kabarecie Ani Mru Mru (z Mackiem z Zadupia i ze Smokiem)

Jaki jest morał. No właśnie tu nie ma morału... To jest zwykłe, szare życie, gdzie ponura, jednostajna egzystencja przeplata się z wachaniami nastroju: EUFORIĄ i DEPRESJĄ.

Strasznie się udoporniłem, na innych ludzi, na życie... od dłuższego czasu niewiele rzeczy mnie bawi, powoduje że jestem szczęśliwy...
Mam do ludzi wielki dystans, do ich słów, do póz, ról społecznych, zawodowych i towarzystkich które odgrywają. Współcześni ludzie, nie chcą być prawdziwi, wolą udawać i manipulować...
Zbliżam się 30-stki, moim największym marzeniem zawsze było, założenie szczęśliwej Rodziny, posiadanie zdrowych dzieci, i Szczerej Miłości między Mną a Żoną....

Nigdy nie zakładałem usilnie że EX będzie żoną, ale fakt poznania charakteru bądź co bądź tej kobiety daje mi dużo do myślenia.... Bardzo dużo... Boję się że ta osoba, kompletnie podważyła wszystko to w co wierzyłem... Nie jestem w stanie siebie wyobrazić w kolejnym związku... i już chyba nie chcę... Nie wierzę w to że ludzie po ustaniu Namiętności są w stanie dalej ze sobą żyć, szanować i kochać po wieki wieków.

Nie wiem jakie Wy drodzy Czytelnicy macie odczucia co do Mojego związku? Czy dobrze postępiłem wracając? A najważniejsze czy jest możliwa ponowna miłość, zakochania jeśli człowiek już w to nie wierzy??

Pozdrawiam.

ps. z chęcią przeczytam Wasze Opinię i rozważania.
napisał/a: kasiasze 2009-06-12 11:50
Brak zrozumienia, cierpliwości, wzajemnego szacunku.
Z obu stron, ale ... Wiesz, wydaje mi się, że Ty przez lata grałeś rolę tego lepszego, bardziej wspaniałomyslnego (wybaczyłeś zdradę) więc ona się przywzyczaiła -Ty będziesz ZAWSZE i wierzysz, że wam się uda za was dwoje.

Z tej opoowieści punktem kulminacyjnym jest dla mnie to, że obraziłeś się i nie pryzjechałeś w weekend. Ona wtedy też już miała dośc i stwierdziła, ze idzie z koleżankami do klubu.
A to Ty NIE przyjechałeś, siedziałeś naburmuszony, mając jednocześnie nadzieję, ze ona nie wiem - nie będzie Cię błagać, rozpamiętywałeś z gorzką satysfkacją może o, zapomniała o mnie". A to przecież Ty się nie pojawiłeś.

I potem popłynąłeś już goryczą - zerwałeś smsem. "Zerwałem, ale nie chciałem tego". Znowu - liczyłeś, że ona będzie Cię błagać, zatrzymywac, a Ty będziesz mógł mówic nie i nie.
Aż się wspaniałomyslnie zastanowisz.

Tymczasem jest odwrotnie, to ona "ma dość" i taki stan nie daje Ci spokoju. Że to ona "ta gorsza" (mentalnie) powiedziała ostatnie słowo Tobie "temu lepszemu".

Co dalej? Wymysliłam opowieść o butach:

Szukasz wygodnych i ślicznych. Znalazłeś, przymierzasz ale .. ciągle sie wahasz. Bo może za drogie i za ... dobre, a co będzie jak np. zgubi się jeden i zostaniesz tylko z jednym.
No są świetne, ale ... jeszcze poczekasz. I czy w ogóle Tobie pasuje taki kolor...?
Kiedy się decydujesz - bach, ktoś je kupił. To ten moment, kiedy zdradziła.

Trudno - widocznie nie mozesz mieć takich butów, za dobre - ha ha - dla ciebie.
Jednak nie, takie buty to ideał, przecież ty potrzebujesz takich wygodnych butów a tamte były super! Nagle znajdujesz je, takie samitueńkie w kolejnym sklepie. (wybaczenie zdrady).
Są - super ... i znowu chcesz kupic, ale wracają te same wątpliwości, przymierzasz, nawet pozyczyłeś na dwa dni, aby w nich pochodzic (załózmy, że jest taka opcja handlowa :) - no ale nie możesz sie zdecydować czy kupic.
I co? I bach - ktoś je znowu ci sprzątnął sprzed nosa. A to pech ... (rozstanie)

Czy znajdziesz znowu podobne buty, takie, że Ci serce na ich widok będzie walić?
A może wręcz takie same (ponowne podejście do Lubej?)

Nie wiadomo. Szukaj w sklepach ... :) Ale co do potrzeby posiadania wygodnych butów - ta na pewno ci nie zniknie :)
Tylko ... jesli już znajdziesz takie - nie zastanawiaj się zbyt długo. Kup je!
Po prostu je kup, ale nie mysl o tym ile to cię wysiłku kosztuje, ile kasy musisz wydać i że być może nie spełnią jednak twych oczekiwań.
Kup je!
napisał/a: Luca 2009-06-12 12:31
Troche mnie rozbawiłaś porównaniem związków, uczuć do zakupu butów...
choć przyznaje że jeśli człowiek nie próbuje to nigdy nie kupi dobrych butów... Pamiętać jednak należy, iż po zdradzie człowiek nie ma zaufnia do drugiej strony pomimo że ją kocha. Odbudowanie zaufania to długi proces, specyficzny i indywidualny....
Brak szacunku z mojej strony.... tu chyba się mylisz, nie chce być sędzią w swoje sprawie ale nie sposób położyć na szale moje zachowanie z zachowaniem EX....
Tak, obraziłem się bo jak to możliwe że Moja Kobieta z premedytacją nie składa mi życzeń, a co lepsze mówi że ZAPOMNIAŁA Według mnie zostałem wmanipulowany w całą szopkę To ja miałem być tym który zostawił i rzucił..... Bo tak jest wygodniej bo tak wychodzi na to że to Ona jest tą pokrzywdzoną... Nie chcę robić dochodzenia, ale wiem iż w trakcie związku mnie okłamywała... i nie rozwijajmy tego to ustaliłem że była kolejna zdrada prawdopodobnie tak albo bardzo blisko tak
Co do zerwania sms.... logicznym jest, iż to był objaw mojego gniewu. Nie ukrywam swoich emocji... JESTEM PRAWDZIWY... NIE KAŻDY TO LUBI.
Ona to wiedziała i wykorzystała sposobność
A wystarczył powiedzieć już nie kocham, nie chcę zdradzać kolejny raz... dowidzenia... Hmm... widzisz wyrachowane kobiety nigdy tego nie zrobią...
z prostego powodu bo to się im nie opłaca.... Tak zwala na mnie i jakby coś kiedyś to była Twoja wina...
Już to przerabiałem przy poprzednim zerwaniu z jej strony.... wtedy też nie wiedziałe o co chodzi aż się dowiedziałem że mnie zdradzała :
Rewidujesz swój pogląd??? kasiasze, ??
napisał/a: moniaxx 2009-06-12 13:36
Witaj Luca, ja miałam bardzo podobną sytuację, też chciałam wybaczyć i zapomnieć, jednak moje dobre chęci obróciły sie przeciwko mnie:( i z jednej strony napewno załuję, ze dałam sie wmanewrowac w tą całą sytuację, bo naprwde kosztowało mnie to bardzo wiele. Ten cały "powrót" sprawił,ze dużo gorzej poczułam się po rozsaniu niz za pierwszym razem. Jednak z drugiej strony, gdyby ta cała sytuacja sie nie wydarzyła, nadal moze zadawałabym sobie pytanie "co by było gdyby?" a tak przynajmniej już wiem co by było...jak wyglądało by moje życie z obłudnym kłamcą, ta wiedza jest napewno bezcenna ale nie wiem czy warta kosztów jakie za nia poniosłam. Dziś mam podobne mysli jak Ty, nie potrafię wyobrazić sobie kolejnego związku...zgadzam sie z Twoim stwierdzenem,ze "Współcześni ludzie, nie chcą być prawdziwi, wolą udawać i manipulować... "i niestety odnosze takie wrazenie,ze tych ludzi jest coraz więcej:( przykre to niestety ale prawdziwe. We mnie po tym wszytkim też coś pękło i nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będe potrafiła byc tak do końca sobą..choć z drugiej strony sobie myślę dlaczego przez takiego "dupka" miałabym się zmieniać....być może jest to po prostu zbyt świeże i stad bierze sie ta gonitwa mysli w mojej głowie. Ale wierzę,ze w życiu nic sie nie dzieje bez przyczyny i byc moze to co nam się przytrafiło miało jakiś głębszy sens...trzeba wierzyć,ze lepsze dni jeszcze nadejdą, choć wiem,ze czasem to bardzo trune. Pozdrawiam.
napisał/a: Luca 2009-06-12 13:52
moniaxx, no coż, ktoś powie to jest Niesamowity Kapitał Doświadczenia! Inny powie To musiało się wydarzyć! Tak miało być!
A co ja powiem???
Ano to że wcześniejsze doświadczenie oprócz cierpienia niewiele zmieniło. Bo przed kłamtwem i manipulacją cieżko się obronić jeśli kogoś kochasz Jednakż przyznaje, iż poprzedni doświadczenie spowodowało, iż w chwili kryzyzu, powiedziałem DOŚĆ!!! Nie będę się kajał, nie będę płakał, nie będę wydzwaniał, pisał, prosił, nie będę dzwonił do jej koleżanek ect. by poznać prawdę Bo prawda może być bolesna, a ja i tak to wszystko mocno przeżywam.
Wolę udawać twardego i zimnego jak lód. Pierwszy się nigdy do niej nie odezwe!!! Gdyby nie poprzednie doświadczenie w chwili obecnej dalej bym wierzył, że to tylko przejściowy kryzys, obarczał bym się winą....
A tak wiem, że moja wina to naiwność, że ktoś mnie kocha i dla mnie potrafił się zmienić
Mocno zdegustowany jestem młodymi kobietami, 20 latkami.... tylko zabawa, kasa, udawana miłość, podrywanie kolesi, kolekcjonowanie przyjaciół i dbanie o rozwój osobisty..... Czasy się zmieniają... faceci karmieni sex przez net, TV łatwo padają łupem sprytnych kobiet... Jeśli jesteś skur..... to masz okazję zaliczać ile się da, jeśli jesteś wrażliwy to.... jesteś ofiarą
Kompletnie nieopłaca się oddawać w całości drugiej osobie... Przykre ale prawdziwe.
napisał/a: moniaxx 2009-06-12 14:51
Widzę,że u Ciebie to tez jakaś świeża sprawa bo odnoszę wrazenie, że jeszcze to bardzo przeżywasz... :( odnośnie Twojego postanowienia, ze chcesz być twardy i nie zamierzasz sie odzywać to uważam,ze jest słuszne...ja też wychodzę z założenia,ze jeśli ktoś chce i kocha to jest w stanie wiele zmienić i wiele poświęcić...tylko niestety ta cheć musi być z obu stron a z tego co opisałeś w swojej historii widać, ze Twoja dziewczyna wracając do Ciebie ewidentnie zagrała sobie na Twoich uczuciach, chciała cos sprawdzic, przekonać sie o czymś, moze wybielić siebie ale kompletnie chyba przy tym wszystkim nie wzięła pod uwagę Ciebie i Twoich uczuc...myśle,ze nie powinieneś sobie robić wyrzutów, w stylu, ze "może mogłem zrobić cos więcej?"...bo naprawde zrobiłeś bardzo dużo, chciałeś być w porządku i myślę,ze byłes do samego końca...to,ze napisałeś jej w sms-ie,że "to koniec", to moze rzeczywiscie nie było najlepszym pomysłem ale to było działanie w afekcie, które miało na celu wywołanie konkretnej reakcji z jej strony...która nie do końca pokryła sie z Twoimi oczekiwaniami, wyszło na to,że po prostu wykorzystała to jako argument,żeby zrobić z siebie "ofiarę"...
Musisz przestać o tym myśleć i skupic sie na sobie....
Uwierz,ze naprawde mimo wszystko są jeszcze na tym swiecie dobrzy i wartosciowi ludzie, mimo,ze coraz wiecej wokół nas obłudy i kłamstwa...ale w końcu każdy zyje tak jak chce...i od nas tylko zależy jakie będzie nasze życie...
napisał/a: Luca 2009-06-12 15:08
Dzięki moniaxx co do faktów nie napisałem " to koniec" tylko zwykłe - "spakuj moje rzeczy, osiągnęłaś to co chciałaś" z tego co wiem to moja EX imprezowała calutką noc z koleżankami.....
zero reakcji z jej strony
Wtedy byłem pewnien, że ta kobieta nic do mnie nie czuje...... byłem marionetką która kupowała prezenty, zakupy, dokładała się do życia, przytulała na dobranoc... Chyba chciała sprawdzić czy jest jeszcze na tyle atrakcyjna że może mnie znów uwieść.....
A prawda jest taka że to z urody bardzo przeciętna dziewczyna, nie powalająca... Tylko że ja Ją mocno kochałem, była chemia.... mogła pójść do klubu i sprawdzić swoje EGO. Inna sprawa iż przede mną tj. po zdradzie miała krótki związek ok. 2msc... Być może czuła się samotna, i chciała Tamtemu coś udowodnić moim kosztem..... Straszna kobieta. Nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego ją kochałem.... Naprawdę, nie jestem Byś może to nie była miłość tylko moja potrzeba akcepacji, bliskości, seksu... wszystkiego po trochu... Mea culpa Nie zaufam już nikomu moniaxx, chyba że znów biologia mnie dopadnie..........
napisał/a: moniaxx 2009-06-12 15:45
No tak z tym zaufaniem to jest cieżka sprawa, u mnie pewnie będzie podobnie ...ale podobno czas leczy rany a "po rozpaczy zawsze przychodzi radość i wtedy zapominamy jak wyglądał świat kiedy tej radosci nie było"...ja też nieraz sobie zadawałam pytanie co ja wogóle widziałam w tym moim byłym ...ale tak to już jest z tą miłoscią,że jak zaczynamy patrzec ...to już pewnych rzeczy nie dostrzegamy ale prawda jest taka,że tylko miłość nadaje życiu sens, to ona sprawia,ze dostajemy "kopa", gorzej kiedy to ona nas "skopie" ....wydaje mi sie,ze po prostu każdy powinien sobie stworzyć własna definicje miłości i dążyc do jej spełnienia, dla każdego to słowo oznacza cos innego...cały sens tkwi w tym,żeby dobrać sie tak aby te definicje były zgodne.....i wtedy dopiero może być
napisał/a: wujek g 2009-06-12 23:33
Hej.
Moim zdaniem Wasz zwiazek rozpadł sie z chwila zdrady.
Potem 6 miesiecy zero kontaktu, az nagle tamten kopnal ja w dupe a ona przybiega do ciebie jak do szczeniaczka, ktory wie, ze bedzie na nia czekal.
Zastanawiales sie co by bylo gdybys nie byl tamtego wieczoru pijany ?
Pewnie bys powiedzial idź sobie panna i tyle.
Ja bym tak zrobil. Nawet jakbym byl napruty na maxa.
Moj zwiazek rozpadl sie po 4 latach....w zasadzie po 3 latach i 10 miesiacach, bo ostatnie miesiace byly juz tylko wielkim klamstwem i gra pozorow z jej strony.
Zreszta niewazne, moj temat jest na tym forum.
Wracajac do Ciebie to powinienes jak najszybciej o niej zapomniec. W sumie ten zwiazek imo byl skazany na porazke. Ty - domator, raczej zamkniety w sobie, Ona - szalona imprezowiczka. Ciezko pogodzic 2 tak rozne charaktery.
ZApomnij o niej, bo nic z tego nie wyjdzie. Nigdy juz jej nie zaufasz. Zawsze beda jakies podejrzenia itp.
Skup sie na sobie, postaw sobie jakis cel i staraj sie go realizowac. Mysl pozytywnie chociaz narazie nie widzisz nic pozytywnego. Znajdz sobie jakies zajecie.
A ona jak zadzwoni, napisze czy cos.... OLEJ JĄ, nie reaguj.

Pozdrawiam
napisał/a: ~gość 2009-06-13 08:46
Domyślam się o którą historię chodzi.

Luca napisal(a):Mocno zdegustowany jestem młodymi kobietami, 20 latkami.... tylko zabawa, kasa, udawana miłość, podrywanie kolesi, kolekcjonowanie przyjaciół i dbanie o rozwój osobisty.....


Wypraszam sobie, inaczej miałabym gdzieś Straight Edge i wszystko co z tym związane ,a pewnie i bym wyśmiewała.
A skoro przy temacie to przedewszystkim NIE PIJ!!! To Twojego bólu nie wyleczy w żaden sposób, a do tego bedziesz miał kaca giganta i będzie gorzej.
Czy było warto? Pewnie było,w koncu wszystko nas czegoś uczy i być moze bedziesz omijał pułapki, w które wpadałeś wcześniej.
Poza tym myslę ,jak to mój kolega już kiedyś określił ,że ona jest po prostu jedną z podrośniętych nastolatek mających mniej skrupułów i wstydu, mocno rozdęte ego przemieszane z neurotycznymi kompleksami i po takich nie warto się spodziewać dojrzałych związków i dojrzałości emocjonalnej.
Teraz musisz się odciąć od przeszłości, spalić wszystko co z nią związane, zająć się czymś co nie pozwala wspomnieniom tlić się w głowie. A na miłosć przyjdzie czas tylko nie sądź po pozorach abyś się nie przejechał jak za tym razem.

btw. Z wielu powodów jestem anty-katolicka ,ale to nie jest powód by wytykać komuś w związku jego drogę duchową, każdy z partnerów ma prawo do własnej ,a tolerancja i chodzenie na kompromis powinny być w związku.
napisał/a: Luca 2009-06-13 10:00
Thxwujek g, thxBeatrixKiddo co by nie powiedzieć ma już doświadczenie w rozstaniach... Mój Brat jest ze mnie dumny.... z tego jakim jestem silnym facetem Po cześci nie ukrywam, iż w pewnien sposób odczuwam satysfakcję, iż miałem sposobność sprawdzić się jako człowiek. Wiem, że jestem przygotowany do poważnego związku czyt. małżeństwa. Kwestia czasu i odrobiny szczęścia żeby poznać odpowiednią osobę.

Dla tych, którzy zostali zdradzeni.....
Wsłuchajcie się w siebie.... w swoją duszę, w to czy dalej kochacie..... Bo czasem człowiek wraca niekoniecznie z miłości... Czasem wracamy by odzyskać utracone EGO a wtedy ŻADNE ZWIĄZEK NIE MA SZANS.

Myślę, że temu kilka miesięcy postąpiłem słusznie. Człowiek musi się przekonać na własnej skórze czy ta druga osoba dalej go kocha.... Moja EX nigdy nie powiedziała "Nie kocham Cię" i chyba tylko za to mam do niej żal bo te słowa wszystko wyjaśniają jak Wschód Słońca

Jak mi powiedziała znajoma... "Miłości się nie szuka... to ONA Cię znajdzie". Poczekam....., nigdzie mi się nie śpieszy. Jak mówi mój kumpel z pracy "Mnie na życiu nie zależy, mogę żyć i 300lat" Mi też
napisał/a: maks1982r 2009-06-13 12:03
Witam.
Żona zdradiła mnie niedawno bedadz pod znaczną ilością alkoholu i przyznała się do tego i bardzo żałuje. Zostawiła dziecko na 2 dni u moich rodziców i nawet się nim niezainteresowała. Dlaczego? Sama nie jest w stanie powiedzieć. Spytałem jej żeby mi powiedziała co ja złego w życiu dla niej zrobiłem. Nie potrafiła odpowiedzieć. Uważam się za dobrego męża i ojca. Nie nadużywam alkoholu, narkotyków, nie zdradzam, nie krzycze. Zarabiam pieniadze utrzymuje całą rodzine spełniam każde zachciewajki mojezj żony. nadmieniam że jedna zdrade juz wybaczyłem jak jeszce byliśmy parą. Ja poprostu postratałem już zmysły, kocham ją bardzo a zarazem tak nienawidze. Stałem sie strasznie smutnym człowiekiem i boję się na przyszłość. Moja żona niechce mnie póścić, nie chce dać rozwodu i zaprzysieguje sie że poprostu sie zatraciła w tym wszystkim . ale ja nie wiem w czym. Proszę mi doradzić co ja mam zrobić w tej sytuacji. Moje serce pękło zraniła mnie strasznie, że nie jestem w stanie tego opisać,nie moge spać po nocach a jak usne to śnią mi się różne pierdoły. Jestem poprostu załamany.