To chyba nie to... po 6 latach...

napisał/a: nicrat 2015-10-22 22:38
Hej.

Jestem z moją dziewczyną 6 lat. Od 3 lat mieszkam w wielkim mieście, Ona się do mnie przeprowadzila po roku, wiec w sumie oboje mieszkamy w duzym mieście od dwoch lat. Ja zarabiam dużo, ona przeciętnie. Nie utrzymałaby się raczej w dużym mieście za swoją wyplate. Nie wiem co mam robić, bo z jedenj strony bardzo ją lubie, ale nie wiem czy to dalej miłość. Wiem, że będzie jej bardzo ciężko jak ją zostawie, ona nie należy do tych, które mają milion znajomych i wydaje mi się, że szybko nie znajdzie kogos nowego, jeśli w ogole to się stanie.

W ostatnim czasie, ja nie czuje się szczęśliwy, tzn jest mi dobrze ale to chyba nie jest ta jedyna. Mam 26 lat, ona 27, kupiliśmy właśnie mieszkanie, tzn ja kupiłem. Ona dorzuciła się do jakichś tam wkładów własnych, ale nie oszukując się, większosc pieniędzy jest moja. Nie mam nikogo na boku, nigdy nie mialem, zawsze bylem znią, wytrzymywalem jej dziwne czasem zachowania, ona moje też. Ja nie jestem idealny, kiedyś myślałem, że to jest ta jedyna. Jakiś czas temu mieliśmy przerwe 6 miesiecy bo musiałem wyjechac w delegację, i od tego momentu się zastanawiam. Nie chodzi mi o pieniądze, ale tak ogolnie. Myslalem ze jest ambitniejsza, ale się pomyliłem. Co mam zrobić ? Jak ją zostawie, to boję się, że i ja, i ona nie znajdzie nikogo nowego, boję się też, że ona może sobie coś zrobić, że nie zaufa juz nikomu innemu. Jesteśmy jednak różni w istotnych sprawach, i nie wiem jak ten problem rozwiązać. 6 lat to dużo czasu, kupa wspomnień, i szkoda mi tego, na prawdę ją lubię, ale nie wiem czy kocham... pomożecie jakoś ?
napisał/a: e-Lena 2015-10-22 23:33
Sprawa jest banalnie prosta: mówisz dziewczynie, że nie chcesz tego dłużej ciągnąć, bo się "wypaliłeś", oddajesz jej pieniądze (wkład własny) i dajesz czas na znalezienie sobie nowego lokum. A tak swoją drogą, mieszkanie jest na Ciebie czy na Was oboje?

Nie ma nic gorszego od bycia z kimś z litości i ze strachu, że kiedy się odejdzie to ta druga osoba "coś sobie zrobi". Kobieta ma 27 lat, więc raczej nie będzie się cięła z rozpaczy, ale może doceni, że traktujesz ją poważnie i z szacunku do jej osoby i sześciu wspólnie spędzonych lat mówisz wprost jak wygląda sytuacja i że różnic między Wami jest zdecydowanie za dużo. Będzie jej smutno, ale z pewnością mniej, niż gdyby dowiedziała się po jakimś czasie, że jesteś z nią tylko dlatego, że uważasz ją za niezrównoważoną psychicznie, mało ambitną i na tyle beznadziejną, że - jeśli ją zostawisz - nikt już jej nie zechce. Jakby nie patrzeć jej wizerunek w Twoich oczach jest średnio pozytywny, a nawet przykry

Rozmawialiście W OGÓLE o Was, o Waszej przyszłości i o tym jak oboje widzicie ten związek? Mówiłeś jej SZCZERZE co czujesz, jakie masz wartości i że są sprawy, które Cię irytują? Czy jest tylko tak, że prowadzisz jakieś analizy w swojej głowie i udajesz dla niej, że wszystko jest ok, a ona jest święcie przekonana, że polerujesz już dla niej pierścionek zaręczynowy i że jesteś najszczęśliwszym facetem na ziemi?
napisał/a: Valkiria_ 2015-10-23 17:52
Najbardziej prawdopodobny scenariusz: rozstaja się, dziewczyna radzi sobie z tym zaskakująco dobrze, po jakimś czasie znajduje miłość i jest szczęśliwa, a autora zjada poczucie że mimo hajsu, mieszkania i ambicji jest sam jak palec i nieszczęśliwy. Możliwe, że zacznie go zzerac zazdrość i będzie próbował ją odzyskać, bo jednak coś go zacmilo i tak naprawdę jest ona miłością jego życia...
Autorze wybacz, ale wydajesz się być nieco nadetym bufonem, który uważa że pozwolił dziewczynie dostapic łaski obcowania ze swą osobą i już jej wystarczy tego dobrodziejstwa...
Cholernie nieładnie się o niej wypowiadasz. Jest mało ambitna, pewnie nikogo sobie nie znajdzie, nie poradzi sobie w wielkim mieście, jej wkład w mieszkanie to jakieś grosze...
Żal.
Dobrze ze ty sobie radzisz super ze wszystkim i ogarniasz.
napisał/a: candela1 2015-10-23 18:04
Valkiria_ napisal(a):Autorze wybacz, ale wydajesz się być nieco nadetym bufonem, który uważa że pozwolił dziewczynie dostapic łaski obcowania ze swą osobą i już jej wystarczy tego dobrodziejstwa...
Cholernie nieładnie się o niej wypowiadasz. Jest mało ambitna, pewnie nikogo sobie nie znajdzie, nie poradzi sobie w wielkim mieście, jej wkład w mieszkanie to jakieś grosze...

takie samo odniosłam wrażenie.
Odejdź. Ona zasługuje na kogoś lepszego.
napisał/a: nicrat 2015-10-24 09:57
Baaardzo zle mnie zrozumieliście, ale to moja wina. Czy probowalem cos zmienic? Oczywiscie, wiele razy, zawsze slyszalem ok ok zmienie sie i nic sie nie zmienialo, nie wymagam od niej rzeczy ktore sa fajne dla mnie, zawsze staram sie robic wszystko dla nas, ona mam wrazenie ze robi cos jesli ona ma widoznyzysk z tego ktory widac od razu, albo jesli sie jej to podoba. Jest bardzo inteligenta, zdolna, i jest szalona w pozytywnym znaczeniu tego slowa. Ja wiem, ze razem moglibysmy gory zdobywac tylko ona tego nie widzi, chce zyc w monotonii i wiem ze znow na mnie naskoczycie ze jestem kolejnym frajerem, ktory chce zostawic dziewczyne. Nie chcialem tego ale juz po prostu stracilem sily i checi rozmowy. Jakakolwiek zaczepka o jakas zmiane konczy sie klotnia. Nawet porozmawiac z nia nie moge. I nie, nie krzycze, nie wjezdzam na psyche, dokladnie i spokojnie mowi dlaczego, po co itd.
Ona milczy.
Zastanawiam sie czemu zapytalem o to na forum, bo bez pozania jej, faktycznie wypadam na idiote i chama. Ale to bezradnosc. I tyle.
napisał/a: Cynamonek 2015-10-24 10:17
Przeczytałam 2 razy Twój post Autorze i odnoszę wrażenie, że jak na problem miłosny za dużo piszesz o pieniądzach.
No i tekst "z jedenj strony bardzo ją lubie, ale nie wiem czy to dalej miłość" mówi sam za siebie. Daj kobiecie szansę na znalezienie faceta, z którym założy rodzinę, bo my patrzymy na te sprawy przez nieco inny pryzmat (zegar biologiczny i te sprawy).
Aaa! I z autopsji wiem, że wszelkie zmiany należy zacząć od siebie.
Pozdrawiam.
napisał/a: e-Lena 2015-10-24 11:19
nicrat napisal(a):Oczywiscie, wiele razy, zawsze slyszalem ok ok zmienie sie i nic sie nie zmienialo

Ale w normalnym związku nie chodzi o to, żeby kogoś zmieniać wbrew jego woli, tylko zaakceptować takim, jaki jest. Można perswadować zmiany, kiedy problemem jest nieumyty kubek czy porozwalane skarpetki, ale nie wtedy, kiedy chodzi o kwestie mentalne.
nicrat napisal(a):Ja wiem, ze razem moglibysmy gory zdobywac tylko ona tego nie widzi, chce zyc w monotonii
No jak chce żyć w monotonii to ma do tego prawo, a Tobie nic do tego Jak chcesz zdobywać góry musisz znaleźć sobie kogoś kto będzie chciał od życia tego samego (i będzie potrafił to robić). Jakby mnie ktoś zmuszał do nadaktywności wbrew mojej woli to też bym się awanturowała i "nie dałoby się ze mną porozmawiać". Bo by się nie dało.

Myślę, że macie problem typowy dla związków, które zaczęły się we wczesnej młodości i nagle po kilku latach "przechodzenia" muszą stanąć w obliczu naturalnych zmian, chociażby takich jak rozwój osobisty, dorastanie i wybór życiowych priorytetów. Zresztą mam wrażenie, że decyzję podjąłeś jeszcze zanim tu napisałeś
napisał/a: smd1 2015-10-24 13:25
e-Lena ma rację a pozostałe Panie myślą podwójnymi standardami.
Gdyby kobieta tutaj napisała analogiczną wiadomość rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej. Z bliżej nieznanych mi powodów każda kobieta jest zawsze warta wszystkiego co najlepsze ale facet nie powinien mieć żadnych wymagań

e-Lena napisal(a):Myślę, że macie problem typowy dla związków, które zaczęły się we wczesnej młodości i nagle po kilku latach "przechodzenia" muszą stanąć w obliczu naturalnych zmian, chociażby takich jak rozwój osobisty, dorastanie i wybór życiowych priorytetów.

Nic dodać, nic ująć. Tak to rzeczywiście wygląda.
napisał/a: nicrat 2015-10-25 09:14
Takie mam tez wrazenie, ze troche doroslosc pokazala ze sie roznimy. Chyba za bardzo.


Wczoraj udalo nam sie porozmawiac, i niby wszystko ok. Nawet bylem dosc szczesliwy, powyglupialismy sie, i przez chwile myslalem ze to jednak chwilowa slabosc, ale szybko wrocilo uczucie "to nie jest to".

Nie m s m odwagi z nia zerwac po takim czasie, szkoda mi wspolnych chwil no i boje sie samotnosci. To co ktos wczesniej napisal, ze ona sobie kogos znajdzie, a ja nie jet przerazajace i calkiem mozliwe, bo czemu nie.
No i kwestia utrzymania, wydaje mi sie ze ona nie da rady sie utrzymac sama, nie chce jej tego robic, wrzucac ja w jakies problemy finansowe:/
napisał/a: Valkiria_ 2015-10-25 09:43
Mój eks zachowywał się podobnie do autora. Byliśmy razem prawie 5 lat. Tyle tylko, że nie mieszkaliśmy razem. Niby wszystko było super, a od czasu do czasu wielce go wątpliwości nachodzily, że to nie to, że on się dusi w tym związku. Ogólnie fundowal mi huśtawke emocji. On pan architekt z aspiracjami, ja gąska po studiach pedagogicznych z zamiłowania...
Finał był taki, że powiedziałam basta, rozstalismy się (był za), poznałam kogoś, gdy dowiedział się o tym zaczął szaleć... Przysięgal że on mi da wszystko czego zawsze chciałam, że kocha tylko mnie, bo tylko ja go rozumiem etc...
Ja wyszłam za mąż, a z tego co mi wiadomo on jest sam do tej pory.
Historia ku przestrodze.
Czasami przez swoje wydumane problemy niszczy się coś co ma wartość. A po czasie przychodzi opamiętanie, kiedy jest za późno aby cokolwiek naprawić. Nie wiem, może wiąże się to z dążeniem do poczucia adrenaliny na wysokim poziomie, a stagnacja temu nie sprzyja...
Tak czy inaczej autorze, nie napisałeś ani jednego posta nie zawierającego wzmianki o forsie. Dla mnie słabo.

Aha i jeszcze słówko do kolegi, który zarzuca podwójne standardy - gdyby toto kobieta napisała, że po 6 latach znudził się jej partner, bo jest mało ambitny, a tak w ogóle to bez niej sobie nie poradzi w życiu bo ona ma klasę i kasę, a on to zginie sam w wielkim mieście, pisalabym jej dokładnie to samo co piszę teraz. Ze to płytkie i słabe.
napisał/a: smd1 2015-10-25 17:34
Valkiria_ napisal(a):
Aha i jeszcze słówko do kolegi, który zarzuca podwójne standardy - gdyby toto kobieta napisała, że po 6 latach znudził się jej partner, bo jest mało ambitny, a tak w ogóle to bez niej sobie nie poradzi w życiu bo ona ma klasę i kasę, a on to zginie sam w wielkim mieście, pisalabym jej dokładnie to samo co piszę teraz. Ze to płytkie i słabe.


Przekonałaś mnie

Niejeden raz była na forum sytuacja, że pisała dziewczyna, której chłopak obiecywał złote góry a skończyło się na siedzeniu przed telewizorem cały dzień, braku pracy, celu w życiu.
(Ba, nawet ostatnio pisał pan, któremu się nie chciało kanapki zrobić. Trochę inna sytuacja ale chyba w tej samej kategorii)
Może już jestem za stary żeby pamiętać takie rzeczy ale nie było wtedy gadek "nie jesteś jego warta, ty płytka taka owaka".
Przepraszam ale XIX wiek już za nami i nie tylko kobiety mają równe prawa ale i obowiązki. Nie mam nic przeciwko sytuacji gdzie partnerzy się umawiają "ja płace a Ty np. opiekujesz się domem" (bez względu na płeć) ale to nie może być tak, że kobiecie się facet i jego dobytek należą a ewentualnie jak ma taki kaprys to może się ruszyć i coś zrobić.

Nie oszukujmy się. Mało która z Pań forumowiczek marzy o życiowym przegrywie, Ferdynandzie Kiepskim, który jest sympatycznym człowiekiem ale w gruncie rzeczy pasożytem. Dlaczego więc w drugą stronę to ma być OK?

Dlatego uważam, że e-Lena poprawnie rozwikłała powód powstania problemu. Byli ze sobą prawie całe studia, teraz życie pokazało, że ciężar utrzymania domu i zadowalającego poziomu życia spoczywa na nim i on nie chce go nieść w pojedynkę. To, że wcześniej nie mieli możliwości weryfikacji tych kryteriów poniekąd usprawiedliwia spóźniony zapłon kolegi nicrat'a. Nie uważam wcale, że jest zimnym, zadufanym w sobie draniem bo "nie chce jej zostawić na lodzie", bo boi się o jej płynność finansową i czy sobie poradzi z tym psychicznie. Ponadto przecież gość nie wspomina o kasie w kontekście, że "ona mi nie kupuje klejnotów i ajfonów" tylko nie podoba mu się nierównowaga wkładu finansowego w ich WSPÓLNE egzystowanie (no chyba, że się mylę to mnie "poprawujcie" ). Nie sądzę by ona w tym przypadku starała się coś robić ale jej nie wychodziło tylko pewnie idzie po najniższej linii oporu i on to widzi.

nicrat. Myślę, że nie ma co robić gwałtownych ruchów choćby z tego względu, że w każdym związku pojawiają się wątpliwości od czasu do czasu (nie tylko w kontekście wspólnych celów ale też seksu, dzieci, spędzania czasu itd.) i one raczej na pewno pojawią się w ewentualnych nowych związkach. Niemniej, jeśli nie widzisz już sensu i możliwości poprawy to chociaż postaraj się żeby wiedziała co się dzieje, że to jest dla Ciebie blokująca rzecz i przez to nie możesz z nią być. Może wtedy dotrze do niej, że to poważna dla Ciebie sprawa i też będzie wiedziała na czym stoi i czy chce z Tobą być.

Wierzę, że można się rozczarować po latach partnerką/partnerem i można się rozstać elegancko, nie zostawiając za sobą zgliszcz w psychice byłej partnerki/partnera.
napisał/a: nicrat 2015-10-25 23:48
Rozmawialem z nia dzis, probowalem dac jej do zrozumienia ze moze nie jestesmy tymi jedynymi, pojawily sie lzy i... raczej bedziemy razem. Chyba dobrze, moze to jednak slabosc chwilowa, cos ma sie zmienic, i to moze byc to.

Ps. Nie wiem co sie tak tych pieniedzy doczepiliscie, nie chodzi mi o pieniadze w ogole, jak dla mnie moglaby nie zarabiac, albo zarabiac 20 razy tyle co ja. Nic dla mnie nie znacza, to ze pisalem o wkladzie wlasnym, to tak po prostu bylo, chcialem przedstawic sytuacje, a to bylo istotne, a przynajmniej tak myslalem.

Czy sie bede 'meczyl'? Nie wiem, jesli uda nam d ie wprowadzic zmiany o korych rozmawialismy razem, to mysle ze bedzie ok. Jak nie to strace kolejne pare miesiecy, i wtedy juz lzy nie zadzialaja.

Dzieki za pomoc. Szczerze, to chyba troche zacheciliscie mnie do powiedzenia jej, ze cos jet nie tak, to gupie, bo wiedzialem ze tak trzeba, ale chyba musialem to od kogos uslyszec.