to już nie to samo

monkoszturm1
napisał/a: monkoszturm1 2007-12-26 20:27
witajcie kochani jestem już dwa lata po ślubie i mamy synka 16 miesięcy,mieszkamy u moich rodziców i od jakiegoś czasu mąż skupia się na pracy i synku ja na domu i też na synku .i wo gule traktujemy się jak obcy żadnego miłego słowa ani czułości miłości i wo gule zero współżycia.nie wiem co robić niby gadamy ale niema poprawy doradźcie mi co tu robić.wkroczyła nuda w nasz związek na wiosnę idziemy na swoje może się coś poprawi.pozdrawiam
napisał/a: agaXbis 2007-12-28 14:23
hmm,dwa lata to nie tak dużo a jednak...czas nie gra roli.ja jestem z mężem od ponad 10 lat a kryzys pojawił się po narodzinach naszego synka.
więcej opisałam w swiom wątku na "mammacafe''-"co z tą miłością"nic pocieszającego!
trzymaj się-pozdrawiam aga.bis.
napisał/a: edytka113 2008-01-07 11:22
porozmawiaj z mężem o tym co czujesz, czego Ci brakuje, jeśli trzeba płacz i krzycz, widzisz ja jestem 3 miesiace po ślubie, nie mamy dzieci a tez cos zlego wkradlo sie do naszego malzenstwa, on zaczal pisac smsy z kolezanka z pracy, mnie jakby z dystansem, powiedzial ze chce go trzymac w klatce a on sie nie zgadza, plakalam, cierpialam, bo oddalam sie calym sercem jemu, a on mnie ranil, robilam awantury, stwierdzil ze jestem wariatka, ale wytlumaczylam mu ze pragne bliskosci, poaclunkow, milosci, jego usmiechu do zycia bo bez tego nie umiem zyc. zastanawialam sie czy nie jestem zaborcza wobec niego, ale w sumie tego mnie nauczyl ze nie mamy wobec siebie tajemnic, wiec czemu teraz ma byc inaczej?? powiedzial ze po slubie sie wszystko zmienia, ja powiedzialam ze ma byc tak jak dawniej tylko wtedy bede szczesliwa. no zobaczymy... pozdrawiam cieplutko, powodzenia
napisał/a: Julia_85 2008-01-26 12:25
Ja uważam, że po prostu musicie porozmawiać, a to że pójdziecie na swoje z pewnością powinno pomóc.
napisał/a: ~madziulapoz 2008-02-22 11:16
To napewno was teraz ratuje, musicie porozmawiać,i wyjaśnić sobie to wszystko, po prosty być szczerzy wobec siebie, to jedno!!!
A drugie, może czas coś zmienić w waszym życiu, troche urozmaicenia. Zostawcie maluszka z dziadkami i wybierzcie sie na jakiś spacer, albo do kina na romantyczną komedię(tyle teraz tego grają), albo kolacja w małej przytulnej knajpeczce...
Albo weź sprawę w swoje ręce i kup sobie naprawde sexy bieliznę, pozapalaj w sypialni pełno świec i może wtedy sie coś ruszy. U mnie też śie psuło po trzech latach, jak urodził sie mój pierwszy syn, i powiem tobie że poskutkowała rozmowa, pogubiliśmy sie w tym wszystkim, i gdybyśmy nie podjęli odpowiednich kroków to być może nie bylibyśmy już razem, i nie było by też na świecie drugiego naszego szkraba.
Pozdrawiam i trzymam kciuki, napewno sie wszystko ułoży, musisz w to wierzyć ;)
nitus
napisał/a: nitus 2008-12-26 18:47
monikuś napisal(a):witajcie kochani jestem już dwa lata po ślubie i mamy synka 16 miesięcy,mieszkamy u moich rodziców i od jakiegoś czasu mąż skupia się na pracy i synku ja na domu i też na synku .i wo gule traktujemy się jak obcy żadnego miłego słowa ani czułości miłości i wo gule zero współżycia.nie wiem co robić niby gadamy ale niema poprawy doradźcie mi co tu robić.wkroczyła nuda w nasz związek na wiosnę idziemy na swoje może się coś poprawi.pozdrawiam



Musze się z tobą zgodzic że to juz nie to samo. My jesteśmy ogółem 8 lat razem 2,5 roku [po ślubie i mamy 3,5 m-czną córeczkę. Teraz wszystko sie zmieniło, mąż mi nie pomaga przy dziecku w niczym nie przewinie, nie wykąpie nie posiedzi dłużej niż pól godziny a jak Mała płacze to włącza muzykę głośno że ona niby lubi albo po prostu czeka aż sama sie wypłacze czasami lecę z łazienki na wpół wykąpana i ubrana bo nie mogę słuchac płaczu córki. Ciagle ucieka z domu a to do baru z kumplem a to gdzie indziej i czasami mam wrażenie że dom traktuje jak hotel. Wkurza mnie że jak gdzieś wychodzi to mówi będzie za niedługo a to dla niego 3-4 godz. albo i dłużej a ja znowu sama z dzieckiem. Już mu powiedziałam że drugiego dziecka nie będzie chyba że bedzie wpadka bo mi w ogóle nie pomaga a on ok. Teraz są święta i drugi dzień sama z Małą sedzę w domu bo jesteśmy przeziębione a on oczywiście gości się gdzieś. Wczoraj jak poszedł o 14 to wrócił o 4 rano dzisiaj pewnie też będzie późnooo. Czasami mam dośc wszystkiego, wszystkich i jego też. Czyżby zaczęły sie chude lata 7 chudych lat? On jest mimo prawie 30lat wiecznym kawalerem i nic sobie nie robi z mojego ciągłego gadanie żeby zaczął mi pomagac i że w końcu się wyprowadzę a on że drzwi otwarte, moja decyzja. Ale nie chcę tego, mamy córkę mamy, cząstkę nas dlaczego nie umie tego poszanowac????
napisał/a: MELMUCHA23 2008-12-26 19:41
Nitus powiem ci szczeze ze czytajac twoj post wrocily mi wspomnienia z małzenstwa ktore poł roku temu zakonczylo sie rozwodem...... Bardzo czesto zadarzało sie tak jak teraz u ciebie .Ja tego niewytrzymalam bo gdy potrzebowalam jego pomocy zrywl sie z domu mowiac ze idzie cos zalatwic a okazywalo sie ze byl u swojej mamusi albo siedzial z kumplami w barze i chlał...... Dla niego zawsze na pierwszym miejscu byla mamusia a ja byla jak mi oznajmil na 4 !!! Zawsze pomagali mi znajomi ale nie on...... ahhhh szkoda gadac. Wiec kochana niewiem ale zauwarzylam ze wiekszosc z nas kobiet maja bardzo podobne problemy z mezami... Mam 23 lata i zostalabym sama z dzieckiem 2,5 letnim ale naszczescie mam kogos kogo kocham nad zycie . Powiem ci ze postawilam swoje zycie na jedna karte i jak narazie niezaluje, zwiazalam sie z drugim mezczyzna ale znamy sie z dziecinswta i mieszkalismy na tym samym podworku..... Wiec zycze kazdej z was duuuuzo szczescia i wiele siły........
napisał/a: tasiuncia 2008-12-26 23:39
nitus napisal(a):Musze się z tobą zgodzic że to juz nie to samo. My jesteśmy ogółem 8 lat razem 2,5 roku [po ślubie i mamy 3,5 m-czną córeczkę. Teraz wszystko sie zmieniło, mąż mi nie pomaga przy dziecku w niczym nie przewinie, nie wykąpie nie posiedzi dłużej niż pól godziny a jak Mała płacze to włącza muzykę głośno że ona niby lubi albo po prostu czeka aż sama sie wypłacze czasami lecę z łazienki na wpół wykąpana i ubrana bo nie mogę słuchac płaczu córki. Ciagle ucieka z domu a to do baru z kumplem a to gdzie indziej i czasami mam wrażenie że dom traktuje jak hotel. Wkurza mnie że jak gdzieś wychodzi to mówi będzie za niedługo a to dla niego 3-4 godz. albo i dłużej a ja znowu sama z dzieckiem. Już mu powiedziałam że drugiego dziecka nie będzie chyba że bedzie wpadka bo mi w ogóle nie pomaga a on ok. Teraz są święta i drugi dzień sama z Małą sedzę w domu bo jesteśmy przeziębione a on oczywiście gości się gdzieś. Wczoraj jak poszedł o 14 to wrócił o 4 rano dzisiaj pewnie też będzie późnooo. Czasami mam dośc wszystkiego, wszystkich i jego też. Czyżby zaczęły sie chude lata 7 chudych lat? On jest mimo prawie 30lat wiecznym kawalerem i nic sobie nie robi z mojego ciągłego gadanie żeby zaczął mi pomagac i że w końcu się wyprowadzę a on że drzwi otwarte, moja decyzja. Ale nie chcę tego, mamy córkę mamy, cząstkę nas dlaczego nie umie tego poszanowac????


Wiesz co,ja tez miałam grube problemy ze swoim mezem,rozmawialismy,wałkowalismy temat po 1000 razy jedno i to samo az mi sie rzygac juz chciało,i poprawy w zachowaniu byly ale na chwile.W koncu,miałam juz na maxa dosc,chciałam odejsc...i wtedy cos dopiero zaczeło sie zmieniac na lepsze,teraz czuje ze nie tylko ja walcze o to małzenstwo,ale ze obojgu nam zalezy,i oboje traktujemy nasze zycie powaznie.I powiem ci,gdyby moj maz,powiedział mi ze ,,drzwi otwarte,,to bym przeznie wyszła.Otworz oczy,i zobacz ze tak naprawde to jestes sama w tym małzenstwie.Postaw sprawe jasno;albo zacznie sie zachowywac jak maz i ojciec,albo dowidzenia.Wyjedz na kilka dni do rodziców czy kogos bliskiego,niech wie ze nie jest niezastapiony,ze mozesz odejsc.Szkoda ze on nie wklada w to wszystko tyle uczucia co ty sama.
napisał/a: aniap1 2009-01-18 21:35
Monikus - wyjdzcie razem bez dziecka , do kina na kolacje i pogadajcie moze wam cięzko jest się zoorganizowac teraz .. Pogadajcie poważnie , a na swoim pewnie będzie lepiej mieszkanie z rodzicami nawet takimi super nigdy nie jest do końca super
napisał/a: agnes79_79 2009-09-29 17:15
Witajcie dziewczyny u mnie jest podobnie że tak powiem. Jesteśmy razem od 4 lat mamy 18 miesięcznego synka i miesiąc temu urodziłam córeczkę. Kiedy urodziła się syn , mąż był wniebowzięty cały czas go przytulał całował kiedy przychodził do szpitala non stop był z małym na rękach teraz niestety było troszke inaczej. Zawsze mówiłam że bardzo chciałąbym mieć 2 dzieci a On że jedno wystarczy. Zaszłam w ciążę troszke przez przypadek że tak powiem. Kiedy dowiedziałam się o ciązy popłakałam się a On przytuliłmnie posałował i powiedział "chciałaś przecież córcię to będziesz miała" poczułam sie jakby tylko mi zależało a On zrobił mi przysługę. Płakałam i sama zastanawiałam sie co robić dalej z tym wszystkim. Zadawałam sobie pytanie czy dam sobie radę ...bo chyba tylko na siebie będę musiała liczyć.
I tak faktycznie jest.
Kiedy wróciłam ze szpitala a było to dokładnie miesiąc temu śpimy osobno ja w drugim pokoju z dziećmi. Przez ten czas tylko jeden raz i to przez tel usłyszałam od Niego słowa Kocham Cię. Czuję, że coś pękło nie jest juz tak jak było. Mało co ze soba rozmawiamy jesli już to tylko o jego pracy. Nie ma pytan co w domu, jak dzieci itp itp tak jakby to Go nie dotyczyło i nie były to jego dzieci.
Przechodziły mi przez głowę wiele razy mysli, żeby odejść, nawet na jakis czas, żeby zobaczył jak to jest kiedy będzie sam ale....nie ma dokąd iść. NIESTETY!!!! On ma tego świadomość bo nie raz mi powiedział kiedy mówiłam, że wkońcu się wyprowadze i tak się wszystko skończy to mi powiedział przecież nie masz gdzie iść i nie zostawiasz mnie bo mnie kochasz.
Co jest prawdą KOCHAM GO PONAD ŻYCIE.