To koniec ??

napisał/a: mikuniaaz 2008-03-20 16:58
Kurcze, pisania było by dużo .,, w końcu to 7-letni związek z 3 letnim stażem małżeńskim
od czego zacząć?
Poznaliśmy się przez internet - po szybkim burzliwym początku wzięłam ze sobą małe dziecko (wówczas roczne - bo właśnie moje pierwsze małżeństwo się rozpadło) i przyjechałam do innego miasta, nowego mężczyzny - aby rozpocząć nowy etap zycia ...
Było fajnie przez dwa tygodnie, potem "mój ukochany" stwierdził, że musi wyjechac na wakacje, bo umówił się na nie już wcześniej z kumplami, więc wzięcie mnie ze sobą absolutnie odpada ... no cóż nie ma się co dziwić ... ja miałam się zająć poszukiwaniem pracy, żeby zarobić na studia ... potem okazało się, ze przez przypadek pomieszkuje z nami jeszcze jego eks - a odf wrzesnia wprowadza się jego najmłodsza siostra ...
poszukiwania pracy szły cięzko - wtedy taki okres, więc nie miałam własnej kasy byłam zupełnie zalezna od niego, a kończyłam jeszcze studia w Łodzi ... on wyjechał na wakacje, na cały tydzień w odruchu dobroci dostałam 50 zł na przeżycie i przez prezypadek utrzyumanie jego siostry bo właśnie ją okradli. Znalazłam jąkas marną pracę opiekunki - swoje dziecko dałam do żłobka - a zarobionej pieniędzy opłacałam żłobek i teoretycznie miałam studia ... ale okazało się, że siostra wykręca rachunki po 300 - 400 zł miesięcznie, mama ich nie mogła się dowiedzieć, "mój" nie chciał płacić - więc ja to robiłam, efektem tego było relegowanie mnie z uczelni (na szczęscie później dało to się odkręciź - ale było cięzko), musiałam chodzic w podartych butach - bo niestać mnie było na nowe "mój" ku[ił sobie glany za ponad 200 zł - a jak powiedziałam, ze ja nie mam - usłyszałam, że gdyby nie rachunek za telefon to miałabym buty ... i tak w kółko
ale mocno go kochałam, czułam żal ale nie chciałam go zostawić ...pojawiły się kłamstwa, oszustwa (ja na studia on na imprezę, jak dzwoniłam do domu i nie odbierał, twierdził, że spał)... i
"mój" okazał się uzależniony od marihuany (wbrew temu co mówią)
Zaczęłam walczyć - poszedł na terapię - ale nawet nie pytajcie co przeszłam ... po terapii indywidualnej przyszła kolej na NA (anonimowi narkomanii) i ... koleżanka ... i znów kłamstwa - spotykał się za moimi plecami, była dla niego wyrocznią - co ona mówiła, on robił, ale po 2 czy 3 miesiącach okazało się, że jest ona erotomanką, i tak naprawdę robiła sobie haj z jego kontaktów - i wiecie co zrobił - przyszedł do mnie opowiedziec mi o tym problemie.
Potem wleciał w internetową znajomość z laską z którą uprawiał cyber seks (dodam, ze w naszym związku seksu jak na lekarstwo) ale po jakiejś zadymie w końcu się urwało ... chwila ciszy mijają dwa lata, zmienia pracę i okazuję się, że ma zajebistą koleżankę w pracy, która musi do niego dzwonić codziennie popołudniu - mimo iż wczesniej osiem godzin spędzili razem ... kiedy poprosiłam, żeby powiedziasł koleżance, żeby może odpuściła sobie te telefony i mnie nimi nie drażniła - powiedział, ze powinnam się leczyć itp ... zamknąl się w sobie - nic nie mówił,. nigdzie nie wychodził, urwał wszelkie kontakty - oficjalnie ...
mnie sieknęło bo cały czas czułam że coś jest nie tak ... bo nie dawał mi p[owodów do tego żebym nie była zazdrosna, zebym czuła się kochan ai akceptowana - nie mówił nic :(
z jednej strony był to fajny układ, z drugiej mnie doprowadził do chorobliwej zazdrości - bo jeśli się kontaktował to tylko z koleżankami, i tylko za moimi plecami, a ja dowiadywałam się o tym tylko przez przypadek, od kogoś, albo (aż wstyd mi się do tego przyznać) prezeglądając jego np komórkę.
Uspokoiło się wszystko natyle, ze w końcu mi się oświadczył - oczywiście - nie myślcie, nie było to nic nadzwyczajnego - po prostu rzucił mi na kolana jakąś srebrną obrączkę i zapytał czy będę jego żoną.
i tak minął kolejny rok, i jeszcze jeden ... marazm, truizmy itp ... ku[piliśmy mieszkanie, samochód ... a on cały czas żył swoim życiem nie chwaląc się niczym ... nawet głupie "czy w pracy coś się zdarzyło", "co tam" , co u ciebie itp ... wywoływały w nim złość i agresję
aż doszło do naszej-klasy ... wróciła koleżanka z liceum "najbardziej zajebista laska jaką w życiu spotkałem" - to on odnowił kontakt ... nie na raz - na pewną "przyjaźń", zażyłość - oczywiście teżmi tego nie powiedział
we mnie cos pękło, nawet z łapami do siebie lecieliśmy ... a teraz od 3 miesięcy nie jesteśmy w stanie się dogadać - ja chodzę i ryczę jakbym miala depresję ... a punktem kulmincyjnym było "wiesz, chcę Ci powiedziec o moich odczuciach, że jestem z Tobą, bo kiedyś podjęliśmy głupią dziecinną decyzję, i musimy ponieść tego konsekwencje ..., kocham Cię ale nie wiem czy chcę z Tobą być, kocham Cię - ale nie będę ci tego mówił bo nie potrafię, nie umiem nic dla ciebie zrobić, bo sama wiesz, ze nawet jak mnie o coś prosisz to tego nie robie, może to kiedyś minie, ale nie wiem kiedy" a ja?? i na dodatek w całe te trzy miesiące wciągnął swoje siostry - nawet w dzień kobiet wolał do jednej z nich jechać niz siedziec ze mna, stwierdziliśmy ze chyba bedziemy razem, ale on budowanie związku chce zaczac od ustalenia zasad wolności w związku
ja nie chcę by już zazdrosna, chcę dać mu swobodę ... ale wiem, ze z kolei on nie zna umiaru bo nie raz pokazywał, jak łatwo mu przychodzi lecieć w różne kanały, zachowuje się jak zerwany pies ze smyczy ... a potem wraca ...
co ja mam robić?
jak pozbyć się zazdrości skoro na każdym kroku daje mi do tego powody ...

dodam jeszcze tyle... nawet podejmowanie decyzji mu nie idzie ... po słocha, które wcześniej napisałam, spytałam go czemu mnie poprosiłeś o rękę, bo ty chciałaś...
inny przykład, zmieniał się zarząd w firmie w której pracowałam, miałam do dyspozycji albo zostac z 23-letnią panią prezes, albo się zwolnić i szukać pracy, mąż powiedział, żebym załozyła firmę...
teraz na prawdę nie mam motywacji do prowadzenia jej, co słyszę ... to ty przeciez złożyłaś wypowiedzenie .... kurcze spychologia jest fajna, ale nie jak dotyczy życia i odpowiedzialności za drugą osobę, a przecież małżeństwo jest odpowiedzialnością


Chory jest ten układ, a jednak chcę być z nim ... co jest nie tak ? Gdzie się zatraciliśmy ?
Monika1984r
napisał/a: Monika1984r 2008-03-20 18:18
trudno odpowiedziec wasz uklad jest poprostu po przeczytaniu tego co anpisalas nienormalny
do ciebie nalezy decyzja jaka podejmiesz ale zastanow sie czy chcesz nadal byc oszukiwana i traktowana jak kolo ratunkowe
ja na twoim miejscu bym uciekla najdalej od nieg
masz dziecko i co am patrzec na to wasze malzenstwo i chcesz zeby ono normalna rodzine stworzylo raczej nie licz na to ze bedziesz szczesliwa chyba na chwile bo dluzej nie
pomysl o dziecku ktore masz przez niego odalas je do zlobka ok praca dobra ale placilas rachunki za jego siostre i dziecku nie kupilas nic bo rachunki byly nie mowiac o tobie
przejrzyj na oczy co robisz z swoim zyciem
bo bedzie wreszcie zapozno
napisał/a: kratka4 2008-03-20 22:22
Co można poradzić komuś to chce byc w tak chorym układzie??W waszym związku Ty kompletnie sie nie liczysz-nie zauważyłaś tego??Pozwoliłas mu się tak traktować i on przyjął to jako normalne w związku.Pomyśl tylko czy normalne jest umawianie i wydzwanianie z koleżankami,ćpanie,osobne wakacje i inne rzeczy kiedy jest się razem???Smutna jest Twoja historia i chyba nikt nie zastanawiałby się ani chwili nad tym aby go zostawić:(
Facet widzi że jesteś zazdrosna i nic sobie z tego nie robi.Mówi ci,ze jestz Tobą bo kiedyś podjęliście taką dziecinną decyzje,każe ci płacić czyjeś rachunki,kiedy Ty w podartych butach chodzisz i czy to jest MIłOść???:eek:Ktoś kto kocha nie robi przykrości drugiej osobie,a wręcz przeciwnie.Gdyby cie kochał to nieba by Ci przychylił.
Nie znam powodu dla którego Ty z nim jeszcze jesteś:confused:
Zastanów się czy chcesz całe zycie żyć z kim,kto i tak traktuje Cię jak powietrze.Twój wybór-Twoje życie.Pomyśl tylko czy musi być ono takie smutne:confused:
Pozdrawiam
napisał/a: Ciarka 2008-03-21 15:02
mikuniaaz napisal(a):
Chory jest ten układ, a jednak chcę być z nim ... co jest nie tak ? Gdzie się zatraciliśmy ?

Dobrego słowa użyłaś-układ jest CHORY, a chorobe należy leczyć. Jeśli on pomimo terapii nie dojrzał do bycia odpowiedzialnym mężem i ojcem, to może ty powinnaś dojrzec do decyzji o rozstaniu...
mikuniaaz mam w domu identyczny egzemplarz i .... odpuszczam :( oni potrzebują tych "koleżanek" bez nich nie potrafią funkcjonować...To niestety tez rodzaj uzależnienia...Twój mąż może rzucił narkotyki, ale nadal funkcjonuje w chory sposób regulując sobie uczucia przy pomocy np. spotkan z panienkami...Dobry psycholog wytłumaczyłby ci to...Poza tym oni nie rozumieją, czym jest związek dwojga ludzi, widzę, ze twój mąż, jak i mój ma obsesję bycia wolnym, niezależnym, a związek, małżeństwo samo w sobie jest jakims ogrniczeniem i wchodząc weń, godzimy sie na to, ze od dziś musimy sie liczyć z drugim czlowiekiem i jego potrzebami... To jest coś niepojętego dla mojego mężczyzny, że to ja powinnam być tą, z którą spędza swój czas, rozmawia, idzie do kina, na spacer i na piwo, a jeśli tego nie jest w stanie zrozumieć, to przeciez go nie zmienię na siłę...Mogę to albo zaakceptować, albo odejść...Polecam porade psychologa, bo tkwisz w chorym ukladzie, który trudno ci bedzie samej zobaczyc w obiektywny sposób, a z ktorego tym bardziej trudno się wydostać bez pomocy z zewnątrz...
napisał/a: iwa222 2008-03-21 15:36
Ostatnia "koleżanka " z pracy mojego męża która nie krępowała się pisać do niego smska w środu nocy tak mnie wnerwiła że byłam gotowa jej poprostu "przylutować"ale opanowałam się ,ogarnęłam i dałam sobie spokuj .
Pomyślałam że to nie ona jest tu winna tylko ON bo pozwala na to żeby ona do niego pisała o obojętnie jakiej porze ,gdyby trochę pomyślał to zwróciłby jej uwage że nie życzy sobie w środku nocy zawracania gitary (bo twierdził wogóle że te smsy to na temat pracy ) :rolleyes: Tak tak oczywiście i nie można było z tym do rana poczekać hihi bardzo śmieszne !!