Trudna sprawa ukaranej zdrady

napisał/a: julio 2012-06-26 18:15
Witajcie.
Mimo,że to mój pierwszy post,przejrzałem wcześniej prawie cały dział dot.zdrady.
Z żoną jesteśmy od 12 lat. Mamy 3 dzieci 5-11 lat. Wszystko układało nam się z grubsza dobrze.
Jak to w małżeństwie zdarzały się lepsze i gorsze chwile. Jeszcze 3 tygodnie temu wszystko było ok.
Żona na tydzień wyjechała służbowo do Niemiec.Pierwsze 4 dni załatwiała sprawy zlecone przez firmę,kolejne 3 chciała poświęcić na zakupy,zobaczenie ciekawych miejsc. Spotkała tam swojego kolegę(prawie go nie znała,może raz ze 2 lata temu był u niej w firmie służbowo,pracuje w filii firmy w Niemczech)i się zaczeło.
W ciągu pozostałych 3 dni pobytu tam:
-zjadła z nim kolacje
-była na wycieczce w Holandii kilkugodzinnej z nim
-oczarował ją masą obietnic,jak będzie jak ułożą sobie razem życie w Niemczech
-oczywiście były sprawy łóżkowe
-zakupi

i... powrót do Polski.

Po powrocie,jakbym rozmawiał z obcą osobą. Radość na przemian z wypaleniem.
Marzenia,połączone z beznadzieją. Pełne zamknięcie się. Rozmawiała tylko ze mną jak coś tam jej się zachciało powiedzieć. Z dziećmi też. Aż wieczorem w dniu powrotu powiedziała:Nie kocham Cię,nawet tego nie jestem pewna. Jadę pojutrze do Niemiec. Tam jest bogato,będę zarabiać mnóstwo pieniędzy,wynajmę mieszkanie,ściągnę dzieci.
Po tym co powiedziała zacząłem dopytywać co się stało? Przed wyjazdem tu w polsce miała tyle planów,część rozpoczętych i niezakończonych,interesowały ją dzieci,mieliśmy wspólne pasje,
To ona na to,że kocha innego,że jest tego pewna,on ją kocha,poradzi sobie,mimo,że nie zna niemieckiego,tylko angielski,mimo,że ani nie była u niego w domu,ani nic,jest po prostu go pewna.
Cały czas zachowywała się tak,jak gdyby była zaprogramowana.

Minęła noc. Kolejny dzień. Poszła do pracy,a po powrocie znów to samo. Ten sam tekst,ona już jedzie do Niemiec,kupuje bilet i szykuje się do wyjazdu,nawet może połączyć mnie z tym mężczyzną(co zrobiła),żeby MI !!! powiedział,że ją kocha. Oczywiście wszelkie moje próby uświadomienia jej,że postępuje wbrew logice spełzły na niczym,a pozew o rozwód,który zaczeła pisać nie został przez nią dokończony.

Nadeszła noc,poszliśmy spać i rano obudził mnie telefon. To dzwoni ona i rozryczana mówi,że wstała w nocy i chciała iść na lotnisko,albo dworzec i jechać do niego,ale ją okradziono i nie ma nic,ani dokumentów,ani rzeczy i żebym po nią przyjechał.

Po prostu nie wierzyłem,myślałem,że śnie. Wskoczyłem w samochód i pojechałem. Stała zapłakana,ale ani nie przytuliła się,wsiadła tylko zła do auta i wróciliśmy do domu.
Wściekła poszła spać,a ja do pracy.

Kolejny dzień:wzieliśmy oboje tydzień urlopu. Pierwsze,co przyszło jej do głowy,to wyrobienie utraconego dowodu i reszty dokumentów.Gdy dotarliśmy do urzędu i dowiedziała się,że będzie czekać na ich odbiór 30 dni mało nie padła z wrażenia.
Następny dzień:była już spokojniejsza,ale nieobecna myślami,roztargniona,bez uśmiech,miałem wrażenie,że obrażona na cały świat. W zasadzie to ja rozmawiałem,ona unikała mówienia zbyt wiele. I tak się złożyło,że zatelefonował wtedy do niej ten jej amant. Byliśmy akurat w miejscu gdzie jest duży ruch,więc włączyła głośnik,ale usłyszałem,mimo,że odeszła ode mnie kilka kroków,jak pytał kiedy będzie,a ona,że zgubiła dokumenty i nie może teraz,a ten gość mówi,że to w niczym nie przeszkadza,że może po nią być. Powiedziała,że nie,bez dokumentów się nie ruszy,bo wystarczy jakaś kontrola i zatrzymają ja za to.

Wieczorem wyszła na zajęcia z dziećmi,ale zapomniała zabrać ze sobą telefonu,więc nie myśląc wiele przejrzałem billing i okazało się,że będąc ze mna te kilka dni po przyjeździe pisała do niego smsy,a to z pracy,a to w momencie,gdy spacerowaliśmy i wszedłem do sklepu po napój.

Od tej chwili minęły kolejne 3 dni-podobne do tego opisywanego po stracie dowodu. Będąc ze mna nie starała sie rozmawiać,wręcz unikała tego,unikała mojego wzroku,była zimna,a rozmawiając z innymi wręcz nadaktywna,udająca wyluzowaną kobietkę.

Wczoraj dopiero otrzymała cios. Zatelefonował jej koleżka i pyta dlaczego do niego nie pisze(najwidoczniej poprzedniego dnia nie napisała sms) i czy ma pieniądze,a w zasadzie ich część na wynajem mieszkania,bo on nie chciał jej mówić,ale to mieszkanie co miał,to wynajmował wspólnie z kolegą,który teraz wyjeżdża. A gdy zapytała o jedną z jego obietnic,czyli o obiecaną jej tam pracę stwierdził,że nie miał za bardzo czasu się tym zająć. Obiecała mu,że oddzwoni za chwilę i już widzę jak chce sięgnąć do naszych oszczędności,więc ją zatrzymałem i usłyszałem to,co wyżej napisałem,o czym rozmawiali. Powiedziałem- nie,nie będzie jechała do swojego kochanka na koszt rodziny,jeżeli jej coś obiecał,niech dotrzyma słowa,a ona niech jedzie i będzie z nim szczęśliwa a mi da rozwód,bo nie zamierzam znosić jej humorów.

Obrażona poszła,zamkneła się w pokoju i najwidoczniej z nim pisała,albo rozmawiała.

Dziś rano zatelefonował znów i powiedział,że chyba nie może być z nią,bo on miał kiedyś żonę,którą zdradził i z inną,z którą też nie jest ma dziecko,z żoną właśnie dlatego się rozwiedli,wobec czego pa!

Nastąpiła cisza. Zamurowało ją. Nie zdążyłem nic powiedzieć,ale usłyszałem jak pod nosem powiedziała inaczej mu się odegram.
Nadal jest taka sama jak była. Ponura,odrzucająca w zachowaniu,zero czułości.

Dodam jeszcze,że przez ten krótki okres czasu chociaż nie jestem otyły schudłem z 10 kilo,prawie nie jadłem.Nie wiem co mam zrobić,ale wiem,że coś w tej sytuacji zrobić muszę.Jej 2 przyjaciółki odwróciły się od niej,bo jak zaczeła im mówić o tym gościu,to zrobiły duże oczy,odeszły od stolika w kawiarni,a następnie zatelefonowały do mnie z ostrzeżeniem,że moja kogoś ma i maxymalnie namieszał jej w głowie.Powiedziały,że ma ją za zabawkę,a ona tego nie dostrzega.Wdzięczny im jestem,że tak się zachowały.

Ona nadal chce żyć jakoś po swojemu,nie wiem o czym myśli,ale najpewniej o niczym rozsądnym. Podczas jednej z rozmów padła od niej propozycja,że możemy być jak brat i siostra,bo ona do związków się nie nadaje. Nawet nie zauważyła,że nie miało to sensu,skoro z tamtym chciała być.

Jestem rozdarty,trochę ochłonąłem,ale zupełnie nie wiem co zrobić.Co mówić dziecią,jak postąpić.
Wpadłem na podobny wątek tutaj,tylko ujrzany od strony kobiety: http://forum.we-dwoje.pl/topics31/pomozcie-mi-kochane-nie-wiem-jaka-decyzje-podjac-vt24608.htm

ale te sytuacje są skrajnie różne,z jednej strony dzieci,z drugiej zdrada i jak przypuszczam chyba jakieś wypalenie uczucia z jej strony i niezdecydowanie,zagubienie.

Spróbujcie doradzić,zależy mi na niej. Wybaczać umiem,ale nie wiem czy ma to sens.
napisał/a: krasnolud1 2012-06-26 18:32
julio, od pierwszych słów jak CIę czytałam Twoja żona wtopiła się w podobne g...o jak w cytowanym przez linku... Przykro mi że musisz to wszystko przechdzić, ale ona już dostała raz po tyłku od jakiegoś fagasa , teraz Ty możesz ją spakować i jak trzeba było jej wrażen to niech sobie szuka nowego frajera i układa życie z kim chce i jak chce a Tobie mam nadzieję trafi się ktoś warty uwagi dziwię się, że w ogóle z takim spokojem tolerowałeś jej obecność w domu,
napisał/a: julio 2012-06-26 18:44
Dziękuję Mimezjo.
Toleruję jedynie bo jeszcze coś w sercu się tli do niej,dzieciaki też grają najpewniej jakąś w tym rolę. Ale masz zupełną racje w tym co piszesz.
napisał/a: ~gość 2012-06-26 20:41
Bierz rozwód z orzeczeniem o winie i już. Argument, że dzieci potrzebują matki jest o kant kuli potłuc bo co z niej za matka. Jeszcze im namiesza w głowach a dzieciaki są bardzo podatne. Dla takiej baby zero tolerancji.
napisał/a: krasnolud1 2012-06-26 20:51
julio napisal(a):Toleruję jedynie bo jeszcze coś w sercu się tli do niej,
tli się przyzwyczajenie, a proza życia pokaże że co by nie było, będziesz ciągle podejrzliwie szukał, czy właśnie nie znalazła sobie nowego i tak jak pisze dr preszer, szkoda żeby dzieci były wciągnięte w jej grę, bo żal żebyś przez jej głupotę stracił zarówno dzieci jak i ich szacunek.
Nie musicie się odrazu rozwodzić, na to jest zawsze czas, ale może na początek wystarczy się rozstać, pokazać kto ma w tym związku jaja? Bo jeśli dziś przymrużasz oko, to jutro uzna że tolerujesz i akceptujesz jej nowe miłości
napisał/a: strzala1987 2013-04-03 13:18
Szacunek dla cb ze ja jeszcze tolerujesz,ja bym sobie na takie cos nie pozwolił,odrazu zapewne bym spakował jej walizki i dowidzenia,bez obrazy ale twoja zona zachowuje sie jak jakas smarkula,która dopiero co skonczyła 15 lat,szkoda mi cb ale to ty muszsz cos postanowic,nikt tego za ciebie nie zrobi,pozdrawiam i powidzenia zycze.
napisał/a: brunetttte 2013-07-02 16:12
Nie wierzę, że dałeś się tak poniżać i jeszcze jechałeś po nią ... nie jest warta być Twoją żoną! DO kochasia chce jechać, ma gdzieś dzieci, Ciebie.. nie mieści mi się to w głowie... na dodatek jest głupia, że nie widzi, że tamten chce ją wykorzystac tylko.
napisał/a: paulinak20 2013-07-02 17:17
podziwiam cię ja już bym dawno ją wypierniczyła z domu i zgadzam się 100% z Mimezja, :) napewno o wiele lepiej będzie wam bez niej :)
napisał/a: Burn 2013-07-11 04:38
Wiej, w tym momencie kobieta jedzie już tylko na twoim portfelu.
napisał/a: Pitiful 2013-08-05 23:07
Rany.. czytam i nie wierzę oczom! Ta franca w środku nocy popyla do kochanka (mając w nosie Ciebie i dzieci) a Ty po nią jedziesz jak tresowany piesek? I jeszcze wozisz po urzędach żeby sobie dokumenty wyrobiła bo jej zależy na szybkim spotkaniu z kochankiem? I walizek jej za drzwi nie wystawiłeś? Nie wiem czy Cię podziwiać czy Ci współczuć? Człowieku ogarnij się, zbierz dowody zdrady i leć złożyć pozew rozwodowy. Ta kobieta nie tylko Cię nie kocha ale nawet nie ma krzty szacunku dla ojca swoich dzieci! Odetnij babie dopływ gotówki (wypłać kasę z konta, zniszcz karty debetowe/kredytowe) spakuj jej rzeczy i odstaw do jej rodziców (niech wiedzą jaką sz**tę wychowali), zamki wymień i bye bye crocodile. Uwierz mi z tego pieca już chleba nie będzie a Ty nic nie robiąc, staniesz się wrakiem człowieka.
napisał/a: Blanka:) 2013-08-06 00:22
Autor wątku ostatni raz był na forum ponad rok temu, więc raczej już nic pisać nie ma sensu
napisał/a: Pitiful 2013-08-07 13:14
O faktyczne... Wątek był na 3 czy 4 miejscu więc nie spojrzałem na datę. Mea culpa. Swoją drogą bardzo mało nowych wątków - czyżby było mniej zdrad?