uważa, że wystąpiłam w produkcji porno

napisał/a: pieluszkapampers 2009-11-11 14:25
Na podstawie znalezionych w sieci zdjęć jestem maltretowana sugestiami odnośnie rzekomego współudziału w kręceniu filmu pornograficznego. Mój chłopak uważa, że dziewczyna z fotek jest bardzo podobna do mnie i od pewnego czasu bardzo mnie rani swoją podejrzliwością oraz oskarżeniami. Ja z kolei tego rażącego podobieństwa nie widzę, co doprowadza mnie do jeszcze większego szału. Pierwszym klockiem domina jest chorobliwa zazdrość, popychająca go do podporządkowywania mojego życia jego o nim wyobrażeniom. Cała sprawa to bzdura; nie pamiętam żadnych epizodów z utraconą przytomnością, a i nikt mi nie zrobił krzywdy. Czuję się urażona, że w ogóle śmiał szukać śladów mojego istnienia w jakimś pornośmietniku i dopuścić do siebie myśl, że mogłabym być tak plugawa i n-licowa. Jestem wciąż zasypywana płaczliwymi pytaniami, czy to aby na pewno nie ja jestem na tych zdjęciach, czy nie zdradziłam, żebym nie była okrutna, przyznała się, itd. Wiem, że jest mu ciężko, ale ja również cierpię - ja i moja godność. Na dłuższą metę nie będę w stanie uporać się z ciężarem takich przypuszczeń, bo podcinają mi one skrzydła, zabierają nadzieję, marzenia, czystość. Niebardzo wiem, jak mam dalej postępować. Testowałam już różne terapie: zarówno szokowe, jak i termoaktywne. Próbowałam elektrowstrząsów, płaczu, odwracania się tyłkiem, obojętności, czułości, jeszcze większej czułości, przyjacielskiej rozmowy, namiętności. Amplituda całkiem spora. Ale gdy mnie nie ma przy nim, jego patologiczne wyobrażenia o mnie biorą górę nad wersją rzeczywistą, a potem jest czarna rozpacz, nieprzespane noce, uciążliwe pytania. Nie mogę spędzać z nim całego swojego czasu, gdyż mam również pewne zobowiązania społeczne i np. muszę studiować. Nie wiem już, w jaki sposób go przeprogramować, żeby widział mnie zamiast urojonych obrazów z własnego piekła. A kocham.
Bearezja
napisał/a: Bearezja 2009-11-11 14:51
Wydaje mi się, że osoba dotknięta chorobliwą zazdrością przede wszystkim sama musi się z tym uporać, ewentualnie z pomocą psychologa. W tym wypadku dobry psycholog na pewno mógłby pomóc. W żadnym wypadku nie powinnaś rezygnować z życia pozazwiazkowego, aby być cały czas przy nim. Niepokojące jest to, że mówisz, że musisz czasem robić coś bez niego, bo masz zobowiązania. To gdybyś nie musiała siedziałabyś cały czas przy nim, utwierdzając go w ten sposób w jego chorobie? To nie Ty musisz rezygnować z życia pozazwiązkowego, to on musi się wyleczyć. Sama jestem osoba zazdrosną, ale to co robi i mówi Twój chłopak to już jest ewidentne obrażnie Ciebie i chyba skrajna postać chorobliowej zazrdości. O ile można zrozumieć zazdrość o kolegę z pracy, to grzebanie w filmach porno tylko po to, żeby sprawdzic czy przypadkiem nie byłaś gwiazdą porno już nie jest zwyczajnym niepokojem związanym ze strachem przed utratą ważnej osoby, ale chorobą. A choroby się leczy. Jeżeli nic się nie zmieni, on całkiem podetnie Ci skrzydła, zabije Twoją kobiecość, zdusi Cię ciągłymi podejrzeniami. Żyj normalnie. Powtarzaj mu, że jego podejrzenia obrażają Cię. To Ty poczuj się urażona, Ty mu mów, jak Ci jest przykro, że tak Cię postrzega. Jeżeli jego chorobliwa zazdrość nie zostanie wyleczona, będzie coraz gorzej. Skontaktuj się z dobrym psychologiem i namów chłopaka na terapie. Powodzenia...
napisał/a: rusalka85 2009-11-11 16:49
Wiesz faceci chyba już tak mają. Mój partner "zabrania mi" rozmawiać z kolegami, z jego przyjaciólmi mogę rozmawiać tylko w jego obecności. Oczywiście nic sobie nie robię z tych jego zakazów. Śmieszy mnie to, że jest zazdrosny o kierowcę autobusu, ktory z uprzejmości zatrzymuje się przed moim zakładem pracy. Bawią mnie sytuacje, gdy łapie mnie mocniej za rękę, gdy jkakiś mężczyzna spojrzy się na mnie. Na szczęście nie posądził mnie nigdy o coś takiego, jak występowanie w filmie porno, więc nie bardzo wiem jak Ci poradzić. Zgadzam się z wypowiedzią poprzedniczki:)
napisał/a: Zoffia 2009-11-13 22:24
Niby wszytko ładnie pięknie, ale to dziwne, że chłopak którego kochasz i dobrze traktujesz, zaczyna myśleć w taki sposób. Zdecydowanie to nie jest sprawa 1 os, jak było napisane wcześniej - to jakaś totalna bzdura - bo gdzie tutaj związek? już nie mowiąc o miłości. Pozatym wina zawsze leży po obu stronach i w każdej legendzie jest ziarenko prawdy. Może jednak nie byłaś taka uczciwa? n-licowa, hm a 2-licowa? aż tak plugawa, a plugawa ? Teksty z psychologami zawsze mnie rozwalały, panaceum XXI w. Tutaj widać wyraźnie relacja między wami jest zniszczona, a nie że tylko chłopak ma problem. Wy macie problem, jeżeli tak nie będziesz podchodzić do sprawy, to w praktyce nie jesteście razem. Próbowałam już wszytkiego - też mantra ludzkości, pozorna bezradność, nie sztuka jest spróbować 10 tys metod, tylko zrobić chociaż jedna dobrze. Wiadomo, że są przypadki nieuleczalne, no ale w tym momencie pytań już nie ma jest tylko 1 wyjście. W każdym bądź razie, jeżeli nie masz nic na sumieniu to nie powinnaś się tak przejmować tymi słowami i starać się go uspokoić, tak by czuł się bezpiecznie, albo odejść. Jeżeli jednak coś tam siedzi w zanadżu to nie będziesz mieć nigdy spokoju, jak koleżanka napisała to zabije Twoja kobiecość, czyli będziesz mieć problem przy każdej ponownej probie puszczalstwa.

Trzymaj się cieplutko i ułóż to mądrze, tak by wszyscy mieli jasność gdzie są.
napisał/a: Eleoria 2009-11-14 09:20
Przez krótki czas miałam kiedyś obsesyjnie zazdrosnego faceta i wiem, że można być naprawdę czystym jak łza i być posądzanym o najgorsze plugastwa. Też uważam, że przede wszystkim to jest jego problem, ale skoro są w związku to po prostu zmierzają się z tym razem. Nie uważam żeby pomysł z psychologiem w tym przypadku był zły -to nie jest taka normalna, ani nawet przesadna zazdrość -to jest jakaś mega skrajna postać chorobliwej zazdrości i sądzę, że bez dobrego psychologa będzie ciężko. Tym bardziej, że dziewczyna już sama zaczyna się w tym topić, ponieważ tłumaczy się z tego, że musi chodzić do pracy czy na uczelnie.
Jeżeli już teraz nie zacznie się coś zmieniać, to miłość niestety może zostać zduszona przez jego zazdrość. Chłopak ewidentnie ma problem ze swoją psychiką i po prostu PieluszkaPampers musi się nauczyć odpowiednio reagować na takie zachowanie z jego strony, zanim zostanie odcięta od świata i będzie mieć poczucie winy o każdą minutę spędzoną bez niego.

Co Ty Zoffia do niej piszesz o puszczalstwie??
Kobiecość a puszczalstwo to dwie różne sprawy!
napisał/a: pieluszkapampers 2009-11-14 13:22
Palcem nie tknęłam innego faceta. Sprawy mają się tak. Na początku tygodnia, zdesperowany, kazał mi złożyć przysięgę, że nic takiego (zdrada, udział w filmie porno) nie miało miejsca. Nie przypominam sobie, bym wcześniej cokolwiek mu przysięgała, a jesteśmy razem dwa lata z hakiem. Tego dnia złożyłam ją, nawet wielokrotnie - bo tego wymagał. To bardzo wiele dla mnie znaczyło; oprócz tego myślę, że krzywoprzysięstwo ma trochę wspólnego z autoklątwą. Złożyłam przysięgę, a on we wtorek katował mnie ponownie swoimi sugestiami i wypunktowywał nakładające się podobieństwo mojego ciała i ciała pani z pornosa. Wściekłam się, przepatrzyłam stronę, zapłaciłam kupę kasy za login wraz z dwutygodniowym dostępem do filmików, wyszperałam maila do autorki strony i wszystkie linki do tych danych przesłałam mu na maila - by sobie sam zweryfikował własne podejrzenia i osądy. Mi się tego samej nie chciało robić, bo i tak wiedziałam, że tamta to nie ja, co tu dużo mówić. I tak jestem zła, bo uważam, że mógł sam to zrobić wcześniej i się zorientować w sprawie, zamiast mnie tym dręczyć i płakać. Może jestem lodowata, ale wg mnie to było szczeniackie rozegranie partyjki. Jak się gra w cokolwiek, to się najpierw sprawdza teren i szuka ewentualnych min, a nie radośnie zaczyna skakać po polach. Co mnie uraziło najbardziej (bo do samej procedury się przyzwyczaiłam), to "drobny" fakt, że NIE USZANOWAŁ mojej przysięgi. Nie uszanował przysięgi, czyli nie uszanował moich słów, nie przejął się aktem, który dla mnie osobiście znaczył wiele. Jeżeli nie docenił znaczenia tego aktu, to, do cholery, znaczenie jakiego ma docenić.[?!] Od pamiętnego wtorku nie odzywam się do niego. I, choć jest mi bardzo przykro, nie wiem, czy jest jakikolwiek sens kontynuowania związku, w którym - jak się*okazuje - za grosz nie ma zaufania, a moje własne spadło poniżej poziomu morza. Oczywiście dzień później sam dokopał się do tego filmu i przyszło na niego objawienie, że nie miałam z tym z nic wspólnego. Ale nie w tym sęk.

Dodam tylko, że czasami bardzo ciężko wykrzesać z siebie odrobinę ciepła, zrozumienia i czułości, gdy ktoś znowu bezlitośnie sypie żarem w żywe oczy i jedyne, co czujemy, to agresja zwrotna, niechęć, rozpacz. Ech.

Uważacie, że powinnam sobie w głowie usprawiedliwić jego podeptanie mojej przysięgi, dalej: wiarygodności i uczciwości, czy potraktować to poważnie i przestać śnić chore sny?
napisał/a: pieluszkapampers 2009-11-14 14:04
Mam 18 lat. Jeżeli uważacie, że moje wejrzenie w sprawę jest upośledzone, niedojrzałe lub jakiekolwiek inne - wytknijcie mi to. Bardzo potrzebuję mądrych porad, a nie mam z kim o tym porozmawiać, naprawdę. Moje słowa są oschłe i rzeczowe, bo, w przeciwnym wypadku jedyne, na co potrafiłabym się zdobyć, to płacz od rana do nocy. Znam siebie od tej strony dosyć dobrze. Muszę się mocno pilnować, by się nie rozsypać. To nikomu nie pomaga.
napisał/a: paskudnysamiec 2009-11-27 21:07
Pieluszka, (ale nick, no doprawdy),

Berezja i Eleoria mają niestety rację. Sprawa wyglądana na problem o charakterze wymagającym poważnej terapii. Problem jaki się objawił nie zniknie, on będzie narastać i w końcu eksploduje w jeszcze gwałtowniejszy sposób niż ostatnio.

Powiem teraz coś trudnego, zwłaszcza dla młodej zakochanej osóbki. Otóż związki nastolatków (i części ludzi dorosłych, niestety), często opierają się na chciejstwie i zachłysnięciu bliskością, bez rzeczywistego poznania i dotknięcia drugiej osoby. Nie piszę - weź odkochaj się, bo to i nieludzkie i głupie (bo przecież i tak tego nie zrobisz). Piszę - daj się dotknąć temu doświadczeniu. Taki jest Twój Chłopak.

Zaraz, zaraz, co on pisze, przecież jesteś dotknięta do żywego. No wiem, ale tu chodzi o to, żeby dotarło do Ciebie, że to też jest on; jeżeli masz go naprawdę pokochać, to także z tą "wadą ukrytą", która się objawiła. Pozwól, żeby to doświadczenie zmieniło Twoją percepcję, choć to będzie bolesne i nie wiadomo dokąd prowadzi.

Pozdrawiam.
napisał/a: ~Katarzyna1984 2009-11-28 11:34
Niestety dziewczyny mają rację. To jest spory problem psychologiczny ... pytanie tylko czy chcesz być z "wariatem"? Bo wiesz ... dzisiaj taki problem, kiedyś może być inny równie dotkliwy.