wybaczyc? zaufac? zapomniec ?

napisał/a: RaniącaAga 2009-03-25 14:44
Ludzie kochani, czytam to wszystko i można się w tym wszystkim pogubić. Jedni radzą tak a drudzy inaczej. Moim zdaniem nie ma jednej konkretnej recepty. Ja teraz też mam problem. Powiedziałam mężowi o tym że dawno dawno temu jak zaczęliśmy chodzić ze sobą byłam w pokoju z kolegą ze studiów, uczyliśmy się. I szczerze Wam powiem, że nie robiliśmy nic więcej. Po kilkunastu latach sumienie tak mnie gryzło, że nie potrafiłam tego przemilczeć. Powiedziałam. I wiecie co, nie jestem do końca tego pewna czy dobrze zrobiłam. Mąż mi nie wierzy, że do niczego nie doszło. A ja mówię mu szczerą prawdę. Kocham Go i kochałam. Zrobiłam wtedy błąd. Jednak szczerze tego żałuję i nie wiem co robić. Nie chcę żeby mnie zostawił. Mamy dziecko, a to co było, było bardzo dawno temu. On teraz twierdzi, że cały czas go oszukuję. Chciałam być szczera, żeby pomyślał, że nie mam już żadnej tajemnicy, że zaczniemy wszystko od nowa. Wyszło całkiem inaczej. Do tego wszystkiego dochodzą jego przygody z innymi dziewczynami. I ciągle powracająca myśl: sam nie jest święty a ma pretensje do mnie. Ja wiem, że zrobiłam źle i chciałam żeby po prostu uwierzył, że nigdy nie potarfiłabym go zdradzić, nawet dotykając innego faceta. On natomiast zadaje jedno pytanie za drugim. Dalej i dalej... No właśnie - i co będzie dalej??? Mam złe przeczucia
napisał/a: sorrow 2009-03-25 15:14
RaniącaAga, trudno... powiedziałaś i tego nie cofniesz. Też zupełnie nie wiem po co, ale teraz jego zaufanie się zachwiało. Piszesz, że się uczyliście tylko... podejrzewam, że jednak wiązało się z tym spotkaniem coś więcej. Jeśli nie przytulanie, pocałunki, czy seks, to może wiąże się z nim kłamstwo, że robiłaś coś innego, a spotkałaś się z nim, albo może wzajemne zauroczenie i spędzenie miłych chwil przy okazji nauki :). Bo sama nauka z kimś chyba nie wywołałaby takiej reakcji. Ty z kolei nie miałabyś żadnych wyrzutów sumienia przez te lata, gdyby nie bylo tego czegoś ponad wspólną naukę... jakieś choćby nieznaczne przekroczenie granicy.

Jak będzie dalej? Zależy od twojego męża... od tego jak sobie teraz nawkręca co takiego robiliście razem i co ukrywasz. Przecież powiedziałaś, że nic nie robiliście, więc musisz coś ukrywać. A ciekawe co ukrywasz odnośnie innych kolegów :). To się toczy bardzo szybko i odruchowo, a zaufanie pryska. Mam nadzieję, że się twój małżonek opamięta i dostrzeże, że do niczego dobrego to nie prowadzi.
napisał/a: RaniącaAga 2009-03-26 08:17
Wiem, że to brzmi wszystko dziwnie, ale wierzcie mi że nawet nie było dotknięcia. Ani ja ani on nawet nie próbował. Uczyliśmy się. Nie wiem po co zaproponował mi tą naukę. Może faktycznie coś ode mnie chciał, ja jednak podeszłam do tego w ten sposób że wytłumaczę co mam wytłumaczyć i idę spać bo na następny dzień jest szkoła. Odnośnie wyrzutów sumienia - przez te wszystkie lata ich nie miałam, uważałam że przecież do niczego w tym pokoju nie doszło, więc nic nie będę mówić. Jednak niedawno poznałam tak naprawdę mojego męża- że jest bezwzględny i nie ma u niego przebacz. Wtedy zaczęły mnie nachodzić myśli, co będzie jak się dowie, że chcę wszystko zacząć od nowa - bez tajemnic, drobnych kłamstw, po prostu z czystym rachunkiem. I powiem o jeszcze jednej rzeczy, dlaczego to wyznałam. Mój mąż - wtedy chłopak też był z inną dziewczyną, okłamując mnie że jest z kolegami był z nią na imprezie. Na wyjazd z kolagami mu pozwoliłam bo uważałam że to nic złego. Potem dowiedziałam się jak było naprawdę. W tym samym czasie ja miałam tego "kolegę". Lubiłam z nim gadać, śmiać się. Fakt, ale nigdy nie myślałam o tym żew coś do niego poważnego czuję. Druga sytuacja z moim mężem wydarzyła się w tamtym roku, kiedy przez przypadek odczytałam jedną z jego rozmów przez gg z koleżanką z pracy. Byłam w szoku. Były tam komplementy, miłe słowa, typu "tęsknię za Tobą", "wykasuj ten numer gg bo to jest prywatny". Było mi ciężko. Mąż tłumaczył że to przez to że oddaliliśmy się od siebie bo jakiś czas wcześniej zmarł mi ojciec i zaniedbałam męża. Uwierzyłam że do niczego między nimi nie doszło. Mówił, też że przecież znam go jak rozmawia z innymi dziewczynami. Zartuje uśmiecha się, że dziewczyny go lubią. Wtedy pomyśłałm że skoro on może mieć koleżanki to dlaczego ja nie mogę mieć kolegów z którymi mogę żartować, śmiać się. I tak poznałam na studiach kolegę, z któym w ten sposób rozmawiałam przez gg. Żartowaliśmy, nie myśłałam o nim w sposób jak się myśli o osobie w której się zakochało. Nie dzwoniliśmy do siebie, nie chodziliśmy na kawkę. Rozmawialiśmy, kończyliśmy rozmowy i każdy wracał do swojego życia. Na studiach nie chodziliśmy sami. Mąż zgrał archiwum gg i analizował literka po literce całe rozmowy i dopowiadał straszne historie który nigdy nie miały miejsca. I wtedy jak poznałam że jest naprawdę człowiekiem twardym i takim który nie wybaczy po raz drugi, mówiąc że lepiej żeby się już o niczym innym nie dowiedział od kogoś innego, że lepiej żebym wyznała wszystko bo jak się dowie to będzie koniec. Wtedy właśnie wróciła ta chwila, to wspomnienie którego było mi wstyd, ale które jednocześnie spowodowało że nie potrafiłam tego ukryć. Powiedziałam. Kocham męża, i te wszystkie słowa które usłyszałam wczoraj, były dla mnie bardzo bolesne. Powiedział że z nami koniec, że nie może na mnie patrzeć, że stracił ze mną 10 lat (5 lat chodzenia i 5 lat małżeństwa). Ja Go błagam o szansę tłumaczą, że nigdy więcej takiego błedu nie zrobię. Próbuję też powiedzieć, że razem popełnialiśmy błędy żeby dał nam szansę. Jednak on cały czas nie widzi swoich błędów przy tej całej sytuacji. Że teraz będzie szalał i skorzysta z każdej okazji która mu się wydarzy, że żałuje że nie skorzystał z tych które miał. Nie wiem co będzie dalej, boję się. Tak bardzo go kocham, nie wyobrażam sobie że mogłoby go nie być obok mnie. Jednak wiem jedno popełniłam błąd, za który ponosze straszliwą karę i poniosę chyba dla mnie największą. Rozpadek małżeństwa w którym jest dziecko. Mam ochotę pwiedzieć jedno, przepraszam, że żyję i przepraszam że chciałam zacząc wszystko z czystym rachunkiem. Dziękuję Ci Sorrow za wszystkie te słowa. Potrzebuję teraz szczerych słów od obiektywnych osób. To co wyznałam to sama prawda, która płynie z mojego serca. Co będzie dalej, myślę o jednym. KONIEC. A ja Go tak bardzo kocham
napisał/a: agis1 2009-03-27 18:44
Kosmaty... nie, nie siedziałam w pokoju obok hehehe co do reszty to uwierz mi... kłamstwo ma krótkie nogi jak to mówią i jeśli Ona nadal bedzie kontaktować się z tym meżczyzną to predzej czy poźniej to wyjdzie(wiadomo że lepiej prędzej niż poźniej), ale zgdzam się z Krissem, że musisz wziąć sie garść i skupić się nad tym co jest teraz naprawdę ważne czyli na waszym związku, a nie na zabawe w detektywa bo to męczy przede wszystkim Ciebie jak i ją, ale również nie sprzyja w budowaniu pozytywnych relacji między wami. Wiem co mówie bo sama to przeżywałam... byłam w podobnej sytuacji w jakiej Ty teraz jesteś więc to nie jest tylko puste gadanie/pisanie. Po jakimś czasie odpuściałam...chce wierzyć, że ten koszmar jest już za mną i staram się nie wracać do tego co było. Ważne jest to co się z tym zrobi ... najlepiej wyciągnąć wnioski z tej lekcji i skupić się nad odbudowaniem tego co się straciło w tym czasie... No nic to chyba na tyle ...

Trzymam za Was kciuki !!!
napisał/a: ktostam1 2009-03-28 00:32
kosmaty napisal(a):Witam wszystkich
Sam nie wiem dlaczego zarejestrowalem sie na waszym forum. Mam spore problemy, z ktorymi pomimo moich najszczerszych checi nie potrafie sam dojsc do ladu. Nie potrafie juz myslec o niczym innym, tylko o tej sprawie(...)


Właściwie to streściłeś moją historię (włącznie z towarzyszącymi temu wszystkiemu odczuciami) - z małym wyjątkiem jesteśmy ze sobą ciut krócej i nie mamy dzieci.
Jesli to czytasz, znaczy się, że jednak znowu coś u Ciebie nie tak... czytaj w takim razie dalej.
Ja jestem na dalszym etapie tej historii - mianowicie dopóki było w miare dobrze, żona zapominała o tamtym gościu. Niestety ostatnio jako, że mieliśmy znów trochę gorszy okres postanowiła się z nim przespać (nie wiem czy już to zrobiła to czy nie).
Nie mamy dzieci, więc po prostu się poddaję. Nie mam sił dbać o to, aby była zawsze szczęśliwa i liczyć na to, że jak będę nam organizował cały dzień razem to nic złego się nie stanie.
Za pierwszym razem jak całą sprawa się wydała myślałem, że umrę. Postanowiłem jej zaufać ponownie. Drugi raz jak przypadkiem flirt wyszedł na jaw niestety poczułem, że coś we mnie umarło. Mimo wszystko starałem się dać nam kolejną szansę, sporo ze sobą przeszliśmy, jestem jej wdzięczny za sporo niezapomnianych chwil, ludzie popełniają czasem błędy itd.
Poza tym uważam, że jest bardzo wyjątkową osobą no i ją na swój głupi niewdzięczny sposób cholernie kocham.
Niestety, nadszedł trzeci raz. To ona chce go zaciągnąć do łóżka (żonatego faceta btw.). Doszło do mnie, że nie potrafię już z nią być. Nie chcę czuć się jak na egzaminie, gdzie jak przez miesiąc nawalę w związku i będę jej poświęcał mało czasu to po prostu znajdzie sobie jakieś zastępstwo.

Może to miało jakieś znaczenie, przez te X lat razem jakoś tak wyszło, że staliśmy sie innymi ludźmi. Kiedy się poznaliśmy byliśmy jeszcze młodzi, teraz też nie jesteśmy emerytami, ale myślimy już zupełnie inaczej.

Moim marzeniem jest przestać myśleć o tym wszystkim i obudzić się za rok jak już będzie po wszystkim... wiem, że sporo tutaj mojej winy i boję się, że nie nadaję się do życia w związku.
Byliśmy dla siebie nawzajem swoją pierwszą miłością... a miłość to jedyne w co wierzę :(
Świat mi się posypał, serce trzymam w zamrażalce, żeby mniej bolało, ale i tak głowa mi pęka od myślenia... głupi świat pełen wad.

Miejmy nadzieję, że chociaż u Ciebie będzie hepi end.
napisał/a: kosmaty 2009-03-28 10:08
Sorrow, kriss, agis, dziekuje za rady i slowa otuchy.
Czy uda mi sie do nich zastosowac ? Nie wiem, staram sie ale srednio mi to wychodzi szczerze mowiac. Szczegolnie, ze w calym swoim zyciu zawsze polegalem na intuicji...mozecie sie smiac, ale bardzo rzadko przeczucia mnie zawodza. Wiec ciezko mi przekonac samego siebie, ze tym razem jest inaczej...Szczegolnie, ze co chwile natrafiam na "cos" co daje mi do myslenia :/ Drobnostki, na ktore wczesniej nie zwrocilbym uwagi, rosna w mojej glowie do niebotycznych rozmiarow, potegujac moje podejrzenia.
Jednego dnia jestem caly w skowronkach, z nadzieja patrze w przyszlosc, a juz nstapnego wszystko wydaje mi sie szare i beznadziejne. I tak od kilkunastu tygodni.
Wlasciwie stalem sie dwiema roznymi osobami

Dzien numer 1:
Staram sie nie wymyslac nowych scenariuszy, nie sprawdzam telefonu ani komputera. Czesto gdzies razem wychodzimy, rozmawiamy, spacerujemy trzymajac sie za rece - niby nic takiego, a sprawia mi to ogromna przyjemnosc. Kwiaty, drobne upominki, czule usmiechy, przypadkowe dotkniecia, pelne zaru spojrzenia, romantyczne kolacje, sniadania do lozka, itp. Sex...hmm...jest czesty, w roznych miejscach, o roznych porach, niesamowity, cudowny, po prostu super!!! Mam wrazenie, ze odkrywamy swoje ciala na nowo.

Dzien numer 2:
Jakas drobnostka i zaczynam "myslec". Nakrecam sie tak bardzo, ze wlasciwie widze jak moje zycie wali mi sie na glowe. Zaczynam ukradkiem sprawdzac telefon, nie wierze w zadne zapewnienia ze stronu zony. Wmyslam coraz nowsze sposoby kontrolowania i szpiegowania...
Ostatnio, przez jedna krotka chwile zaczalem sie nawet zastanawiac czy nadal ja kocham ? Wmowilem sobie, ze to co czuje to tylko przyzwyczajenie, strach przed samotnoscia, obawa o dzieci.
Potem przychodzi opamietanie, uswiadamiam sobie, ze jestem idiota i swoimi podejrzeniami burze fundamenty naszego "nowego-starego" zwiazku.

Optymistyczne jest to, ze "dni numer 2" sa coraz rzadsze i trwaja coraz krocej. Wiec, albo czas robi swoje, albo moja lepsza strona zaczyna dominowac

ktostam
Wczytywalem sie w rozne fora o tej tematyce i powiem Ci, ze ani moja, ani Twoja historia nie rozni sie znacznie od innych. Wlasciwie mozna powiedziec, ze sa prawie identyczne. Wydaje sie nam, ze jestesmy jedyni, ze nasze problemy sa najwazniejsze i nietypowe, ale to zludzenie. Wszystkie tego typu sprawy maja wspolny mianownik - ona, on, ten trzeci, czy ta trzecia. Ten sam scenariusz, rezyseria, tylko aktorzy inni...

ktostam napisal(a):Miejmy nadzieję, że chociaż u Ciebie będzie hepi end.

Dzis jest dzien numer 1 wiec nie dopuszczam do siebie innego zakonczenia .