Wybaczyłem i co z tym zrobić?

napisał/a: smutny.gosc 2009-12-10 09:21
Witajcie.
Pozwólcie, że opowiem Wam moją historię.

Mamy 21 lat, jesteśmy ze sobą od 2,5 roku. Pochodzimy z małych miejscowości na prowincji. Tak naprawdę to ona na początku była we mnie szalenie zakochana, podczas gdy ja kochałem się w liceum w kimś innym. To zakochanie trwało ponad pół roku. Cierpliwie na mnie czekała, gdy ja traktowałem ją jako przyjaciółkę i zwierzałem jej się z miłości do innej dziewczyny. W końcu zaczęła szaleć na moim punkcie, na przykład potrafiła przejechać 30 kilometrów autostopem tylko po to, żeby wręczyć mi kawałek upieczonego przez siebie ciasta. Była zakochana piekielnie, to były wspaniałe czasy...

Jakiś czas później wyjechaliśmy na studia i z braku orientacji w dużym mieście i braku jakichś znajomych, najwygodniej było nam zamieszkać razem. Pierwszy rok był wspaniały, choć oczywiście doszła z czasem jakaś rutyna.

Przez ten czas w moim życiu rodzinnym i osobistym doszło do wielu przykrych i smutnych sytuacji, które zmieniły mnie. Z pewnego siebie i niesamowitego chłopaka stałem się poważnym i smutnym człowiekiem. Zaczęło być mi źle. Nie mogłem oswoić wielkiego miasta. Natomiast ona wręcz przeciwnie - w pełni rozwinęła swoją kobiecość i zmysł towarzyski, zaczęła na swoich studiach poznawać dziesiątki nowych osób. Tysiące facetów zaczęło się za nią oglądać i ona wyczuła to.

Podjęła się studiowania drugiego kierunku i nie miała siły na nic. Wracała wykończona, a ja nie miałem czasu dla niej, ponieważ byłem zajęty swoją pracą i studiami. I wtedy właśnie pojawił się on.

Na swoich studiach spotykali się często w małej grupie przyjaciół, podczas gdy ja nie miałem z nimi ochoty spędzać czasu, nie miałem też sił lub po prostu nie mogłem. Ona w tym czasie skumplowała się z tamtym i okazało się, że świetnie się rozumieją. Mają wspólne zainteresowania, a ona czuła, że nareszcie ktoś się nią zajmuje i jej zainteresowaniami, poza tym przez dziewczyny ze studiów był uważany za bardzo przystojnego. Nic dziwnego, że wkrótce zaczęli spotykać się w coraz mniejszym składzie, aż wreszcie zaczęli spotykać się we dwoje. On jej zaimponował swoimi talentami artystycznymi (tak jak ja wcześniej) i zwyczajnie się zakochała. Imponowało jej to, że może spędzać tyle czasu z utalentowanym, przystojnym facetem. Ja całkiem się wycofałem, gdyż byłem pochłonięty nauką, ponieważ chciałem mieć stypendium naukowe. W tym czasie on się w niej zakochał. Co najzabawniejsze - ona mi opowiadała o tych wszystkich spotkaniach. Pokazywała mi na zdjęciach gdzie byli i co robili. Ja pytałem się, czy przypadkiem nie jest źle, ale ona mówiła, że on jest tylko dobrym kumplem, a to ja jestem jej ukochanym. Coś mi śmierdziało, ale ta jawność i zupełny brak skrępowania przekonywały mnie, że to raczej nie romans, bo by wtedy taką znajomość ukrywała.

Przyszły wakacje i wróciliśmy do domów. Spędziliśmy wspaniałe wakacje, podczas których znowu było nam ze sobą dobrze. Przez 1,5 miesiąca z tamtym gościem napisała jedynie dwa krótkie i pozbawione w ogóle emocji maile. W tym czasie znowu byłem jej ukochanym, o czym później dowiedziałem się czytając jej prywatne zapiski. Jednak w połowie wakacji znowu wyjechała do miasta, w którym studiujemy i znowu zaczęła się z nim spotykać. Znowu było czarująco, romantycznie. Knajpy, kolacje, wspólne imprezy i długie rozmowy.

Przyjechałem w końcu i ja. W tym czasie odstawiła mi kilka numerów, po których zrozumiałem, że nie jestem jej jedynym, ale nie wiedziałem jak na to reagować. Szła na przykład na imprezę ze znajomymi i nie zapraszała mnie, albo spotykała się z nim w restauracji gdy ja miałem zajęcia.

Wszystko wyszło na jaw, gdy pewnego dnia wyjechała do kościoła i zostawiła w łazience swój pamiętnik. Co tam było? Wiersz na cześć wspaniałości tamtego faceta, zachwyty, jakieś mówienie o tym, że jest niesamowity. Jednocześnie nie przeszkadzało jej mieć obok wklejone moje czułe słowa do niej.

Gdy wróciła z kościoła, zrobiłem jej straszną awanturę. Oczywiście na nasz sposób, czyli nie bluzgami, ale poprzez czułość, płacz i rozmowę. Powiedziała mi wtedy, że dzisiaj po kościele rozmyślała wiele o tym i że jest z nim umówiona na wieczór. Wtedy chce mu powiedzieć, że z nim kończy, bo wybrała czego/kogo chce w życiu. Pojechała się z nim spotkać i to było najgorsze, bo on był już tak zaangażowany, że na koniec spotkania nie wytrzymał i z nienacka pocałował ją. Ona nie spodziewała się tego. Oczywiście, uczucia w niej zdwoiły się wtedy, postanowiła jednak trwać w swoim postanowieniu.

Na kilka dni później znowu przez przypadek go spotkała i gdy ja czekałem, ona nie mogła się oderwać od jego towarzystwa. W końcu szepnęła mu, że go kocha i uciekła z knajpy, gdzie siedziała jej ekipa. Byłem rozgoryczony.

Potem napisała mu w sms-ie, że go kocha i nie radzi sobie z tym i z moim cierpieniem i miała wyrzuty, że ją pocałował. W końcu spotali się znowu. Było chłodno i niby już przesądzone, że do mnie wraca. Wręczyła mu ten cholerny pamiętnik i dała do zrozumienia, że to koniec. Mi też powiedziała, że spotkała się z nim po raz ostatni i myśli, że to koniec. Niestety, nie wytrzymał i za jakiś czas znowu zadzwonił, podczas gdy ona chciała już do mnie wrócić. Powiedziała, że myślała, że już się nie spotkają.

Wytrzymała tydzień i zaprosiła go na koncert. Wtedy dowiedziała się, że on ją kocha. Wróciła skołowana. Powiedziałem, że mam tego dość i że odchodzę. Popłakała się i nie miałem serca z nią zrywać.

W końcu ja wyjechałem na tydzień do domu i ona wtedy podjęła decyzję, że ze mną zrywa. Przez cały ten czas była mi wdzięczna, że jej nie zwyzywałem. Cały tydzień nakręcała się na tę decyzję i wypytywała się kolejno swoich znajomych, ciotek i koleżanek, czy powinna to zrobić. Jednocześnie podniecała się tamtym kolesiem i opowiadała jaki z niego seksowny książę z bajki.

Gdy przyjechałem, jej nie było jeszcze w mieszkaniu, bo była u znajomej. Dowiedziałem się wszystkiego, gdy przejrzałem archiwum rozmów na gg. (Od pewnego czasu przyznawałem sobie prawo do czytania nieswojej korespondencji). Ona powiedziała, że rzeczywiście tak jest i że chce zerwać, wyprowadzić się i że dzisiaj wieczorem się z nim spotyka, bo w sumie nie wie co z nim wyniknie. Oczywiście było dużo przytulania. Powiedziała, że jest suką, że nie zasługiwała nigdy na mnie i prosiła tylko, żebym ją czule pocałował w czoło.

Okazało się jednak, że on nie widzi z nią przyszłości. Było za późno - ze mną zerwała kilka godzin temu, a teraz ten mówi, że to bez sensu i że tylko ją skrzywdzi. Długo płakała w jego ramionach lecz on stwierdził, że dawno powinien to skończyć. Był (jest?) w niej zakochany, ale rozumie, że ona potrafi być tylko ze mną.

Wróciła do domu jak trup i poszła spać. Następnego dnia cierpiała, mało jadła. Moja obecność ją drażniła. Spała cały dzień. Następnego dnia stwierdziła, że chce być singielką, że czuje się spustoszona. Trzeciego dnia jednak obudziła się uśmiechnięta i z przyzwyczajena przytuliła się. Była bardzo miła. W końcu nie wytrzymała, wzięła mnie za ręce i zapytała: "To my jesteśmy razem czy nie?". Ja byłem wściekły i powiedziałem, że nie, bo to była jej decyzja. Następnego dnia z kolei to ona twierdziła znowu, że będzie sama, a ja prosiłem, żeby się nie wygłupiała i wróciła. Na kolejny dzień role znów się odwróciły - ja byłem wściekły i miałem jej dość, a ona przytulała się. W ten dzień miała wyjechać do domu na tydzień. Przed odjazdem powiedziała mi kilka razy, że mnie kocha, przejrzała galerię moich zdjęć szukając swoich portretów (które skasowałem), pocałowała mnie parę razy na pożegnanie.

W domu myślała i o mnie i o nim. Pytałem po co mnie całowała, skoro już mnie nie kocha. Napisała, że to było tylko z przyzwyczajenia i że mam do tego nie przywiązywać wagi, tylko się odkochać, bo ona chce być sama. Powiedziałem, żeby tego nie robiła więcej, bo każdy taki pocaunek mnie rani i że byłych nie całuje się w usta.

Dwa-trzy dni później już sama do mnie wydzwaniała. Pytała co u mnie i tak dalej. Zaczęła do mnie bardzo tęksnić. Jej oczy widziały miejsca, gdzie zaczęła się nasza wspólna droga. Wróciła, powiedziała, że mnie wciąż kocha.

Trochę mnie to rozeźliło, bo jak się kocha, to nie zdradza. Zaproponowała wyjazd do naszego przyjaciela na weekend. Było cudownie. Czuliśmy się jakbyśmy wrócili do siebie albo coś zaczynali na nowo.

Po powrocie ja zachorowałem i ona bardzo dobrze się mną opiekowała.

To było dwa tygodnie temu. Od tego czasu dni bywają wspaniałe, dopóki nie zacznę jej wszystkiego wypominać. Z każdym dniem coraz bardziej chce mi się od niej uciec, a ona coraz bardziej chce do mnie wrócić. Ogłosiła już swoim koleżankom, że znowu jesteśmy razem, czeka na mnie w mieszkaniu, gdy mnie nie ma, bardzo się stara. Co wieczór pyta, czy zachowywała się odpowiednio, czy może czymś mnie zdenerwowała. Stara się wkupić w moje łaski. Ciągle chce chodzić do łóżka.

Ostatnio pokłóciliśmy się o wiersze i inne teksty, które pisała z myślą o tamtym, które pełne są emocji i których nie skasowała z komputera. Oczywiście, powiedziała, że jestem obrzydliwy, że jej zaglądam do folderów i że ceni to jako utwory literackie i wspomnienia. Ja powiedziałem, że jeśli to są miłe wspomnienia, to niech spada na drzewo. Obraziła się i wyszła na dwór zapłakana. Następnego dnia rano powiedziała, że to wielka hipokryzja z jej strony, że chce być ze mną, ale nadal to trzyma. Tylko, że nadal tego nie wykasowała.

Wczoraj wieczorem powiedziałem, że mogłaby mieć trochę honoru i odejść. Bardzo to przeżyła, uciekła na wersalkę i zaszyła się w kołdrze. Obudziła się dzisiaj rano, przyszła do mnie do łóżka i powiedziałem jej, że czemu się do mnie przytula, skoro nie jestem taki wspaniały jak tamten koleś i tak dalej. Ciągle są takie jakieś jazdy, które na ogół kończą się tym, że mnie przekonuje o swojej miłości. Do czasu, dopóki się nie rozstaniemy i któreś z nas nie pojedzie na miasto. Wtedy, gdy jestem sam, znowu za wszelką cenę udowadniam sobie, że jej bycie ze mną, to żadna miłość, tylko gra na przetrzymanie i hipokryzja.

Trudno mi z nią zerwać. Trudno mi z nią być. Ona już się nastawiła, że będzie ze mną. Ostatnio w rozmowie z koleżanką powiedziała, że jest już dobrze i że chce pracować nad byciem z drugim człowiekiem. Szkoda tylko, że po czasie.

Czy ktoś to wszystko przeczytał? :)
napisał/a: arturo1 2009-12-10 10:11
smutny.gosc napisal(a):powiedziałem, że mogłaby mieć trochę honoru i odejść.

Rozbawles i jednoczesnie zasmuciles mnie powyzszym... bo w moim odczuciu ten cytat jest kwintesencja Ciebie i Twojej historii.

Jestes jeszcze mloda osoba ale pewnych standardow zachowan powinienes sie do tej pory nauczyc.
Po pierwsze skoro wybaczyles (?) to jak mogles !!! powiedziec cos takiego, badz co badz ukochanej.
Moim zdaniem nie dajesz sobie rady zupelnie z sytuacja - wcale nie wybaczyles bo moim zdaniem Twoje wybaczenie mozna kolokwialnie okreslic - "tak samo jakos wyszlo" a przez to pastwisz sie nad partnerka psychcznie (?) i gdybym to ja byl na miejscu Twojej dziewczyny to kopnal bym Cie w dupe jeszcze tego samego dnia gdy wspomniales o honorze. Bo potwierdziles tym zdaniem, ze nie jestes prawdziwym mezczyzna - bo od takiego wymaga sie stanowczosci i konsekwencji w podejmowaniu decyzji a Ty sie najzwyczajniej w swiecie boisz... boisz sie podjac jakiejkolwiek decyzje i "zwalasz" jej ciezar na partnerke - ...a takie postepowanie ma sie nijak do meskosci.

Z Twojego listu nie wynika bys prosil o rady czy jakas pomoc, wiec napomkne krotko...
Nie przesadzam czy masz trwac w zwiazku czy tez nie, ta decyzja nalezy do Ciebie ale na litosc boska TO TY MASZ JA PODJAC - nie Twoja dziewczyna, nie okolicznosci... i jesli juz ja podejmiesz to badz w niej konsekwentny. Jesli wybaczasz to "zapominasz" - nie mozesz na kazdym kroku jej tego wypominac, nie mozesz jej kontrolowac (co nie wyklucza trzymania reki na pulsie) bo to prowadzi do nikad.
Jesli konczysz - to honorowo, jak przystalo na faceta z nabialem w spodniach. Powodzenia.
napisał/a: yaro1983 2009-12-10 10:13
Ja przeczytałem i mam jedną myśl:ona chyba nie dojrzała do jakiegokolwiek związku.

Choć powiem tak, ja może i bym jej dał jedną szansę i tyle, pod warunkami:
- Nie ma takiej opcji, że będzie kluczyć w przyszłości, ma się Ci z wszystkiego tłumaczyć, jeden tekst w pamiętniku o jakimś innym czy spotykanie się z jakimś kolem- wypad z Twojego życia.

Człowieku, co ona sobie myślała że sobie pospotyka się z przystojniaczkiem bo Ty się uczysz, co Ty jej paziem jesteś, żeby być na jej każde zawołanie? Dla mnie Twoja sprawa jest kolejnym dowodem czym się kończą spotkania częste damsko-męskie we dwoje.
Dodam, że jeśli coś zaproponuje typu przerwa srete tete kiedyś to też wypad, co to ma być, jesteś podnóżkiem czy partnerem w tym związku

Pozdrawiam, mam nadzieję że jakoś Ci się uda to ułożyć,

P.S. Tylko podejmij decyzję raz a porządnie, słuchaj też rady arturo:P
napisał/a: marble1 2009-12-10 10:27
sytuacja podobna do mojej, z tym że jesteśmy o 5 lat starsi i prawie 7 lat razem,
taka sama reakcja zdradzającej - raz chce, raz nie chce, raz płacze i tęskni następnego dnia robi awantury, trwało to 1,5 miesiąca, raz w lewo raz w prawo,aż w końcu spotkaliśmy się na miłym wieczorze, dałem jej do zrozumienia żeby każdy poszedł w swoją strone, że mam dosc,......... był spacer, film potem sex odwiozłem ją do domu - była sobota, niedziela cisza, poniedziałek płacz że się zagubiłą, wtorek pretensje. Ja nie wytrzymuje tego już chce to skończyć ale jak, skor ciągle dzwoni, rozmawia z moją mama, siostra ........męczy mnie to już
napisał/a: ~gość 2009-12-10 16:58
mi się też słabo udaje, choć nie ma tak, że moja dziewczyna raz chce a raz nie, ale zaraz po wyjściu sprawy na jaw właśnie tak było. Ja po czasie, czyli jakies 3 miesiące, stwierdzam, że nie daje rady i wracam wciąż myślami do tego, co powoduje, że już prawie podjąłem decyzję, że to jednak nie ma sensu, zresztą ona mnie już nigdy nie będzie kochać, a prędzej czy później znów bym dostał cios, też jest to męczące, bo ciągle mam obawy, ciągle nie ufam, nie polecam wybaczania, polecam drastyczny krok, że to koniec, jeśli po takim kroku za jakiś czas do siebie wrócicie, to znaczy, że jednak miłość, w Twoim, moim, czy kogokolwiek innego tu przypadku, w dużej mierze jest to nic innego jak pójście na łatwiznę.

Cieszę się, że teraz mam dużo na głowie bo otwieram nową restaurację i pub, więc mam dużo roboty, ale w miłość przestałem wierzyć, a niedysiejsze słowa arturo ''związek po zdradzie to trup'', najlepiej opisują to, czym jest związek po zdradzie...

Tyle.

Jedyne, z czego się cieszę to to, że nie byliśmy małżeństwem, choć już myślalem o oświadczynach tuż przed tym, gdy się dowiedziałem... Mam dopiero 26 lat, więc jeszcze dużo przede mną, ale po tym wszystkim nie widzę siebie ani w żadnym związku, ani tymbardziej w żadych małżeństwach i tym podobnych...
napisał/a: ~gość 2009-12-11 09:49
Czytając Twoją historię ,miałam wrażenie że skądś znam jej początek - tak, też dla kogoś byłam przyjaciółką w kim się podkochiwałam ,choć aż takiej obsesji na szczęście nie miałam,przynajmniej nie na tyle by nie móc z nim konstruktywnie rozmawiać i naprowadzać go na taką ścieżkę, na której on by się czuł najlepiej. Dałam sobie spokój, bo przestał sie odzywać, może to i lepiej.
To co później piszesz jednak zbyt fajnie nie brzmi. Twoja dziewczyna prawdopodobnie była zakochana ,ale to było zakochanie oparte o pożądliwość tzn. po prostu chciała Cię zdobyć i nic więcej. A kiedy już zdobyła to jak to zwykle bywa, (choć częściej to widzę u mężczyzn niż u kobiet, niewykluczone dlatego że kobiety się lepiej z tym kryją) znudziłeś jej się gdyż cel został osiągnięty ,a Ty nie byłeś dla niej ukochanym mężczyzną tylko przedmiotem, który bardzo chciała mieć. Druga rzecz -w związku dwoje ludzi cały czas się zmienia, ewoluuje. Ty też się zmieniałeś ,co pewnie jej nie odpowiadało, bo wcześniej byłeś inny. Oczywiście to nie jest Twoja wina, gdyż trzeba się z tym liczyć że związek to nie tylko dobre chwile ale także te złe ,a oboje partnerów ma swoje humory i powinno okazać wsparcie.
Niestety wiem z otoczenia że wiele kobiet jest conajmniej nie fajnych (z resztą tak samo jak mężczyzn), ale to nie temat.
Teraz ona chce wrócić, ale mam wrażenie że to ona dyktuje warunki w Twoim zyciu ,a jej powrót wiąże się z tym ze Ty nie jesteś juz jej.
Co do urody - rzecz względna. Jednak jak sie kogoś kocha to nie zwraca się na To uwagi bo ta osoba jest dla nas atrakcyjna taka jaka jest, a miłość to nie szukanie najpiękniejszego partnera na świecie.
Mieliście zły okres w związku i się mijaliście. Każdy związek przechodzi przez próby, z resztą może i dobrze tak partnera testować,gdyż wówczas wiesz z jakim typem człowieka masz do czynienia. Ona test oblała, na dodatek sama zaczęła testować Ciebie ,Twoje uczucia i Twoją cierpliwość. Jest strasznie niedojrzała, mam wrażenie że wymusza na Tobie określone zachowanie ,wiedząc ile może sobie pozwolić i jaki będzie efekt. Dla Ciebie niestety jak najbardziej destrukcyjny. Musisz się od niej odciąć i ograniczyć kontakt do minimum gdyż ona Cie wyniszcza.

marble napisal(a): był spacer, film potem sex odwiozłem ją do domu - była sobota, niedziela cisza, poniedziałek płacz że się zagubiłą, wtorek pretensje. Ja nie wytrzymuje tego już chce to skończyć ale jak, skor ciągle dzwoni, rozmawia z moją mama, siostra ........męczy mnie to już


Cóż ,każ jej po prostu spadać i się nie odzywaj, krótko i na temat,a nie film potem sex i znowu jesteście razem, a Ty dalej się z nią użerasz. Panna jakaś toksyczna.
napisał/a: marble1 2009-12-11 11:41
własnie od tamtego razu ciągle jej daje do zrozumienia że nie chce z nią być wczoraj wydzwaniała nie odebrałem, ale jednak utrzymuje kontakt z moja rodziną ciągle jest gdzieś obok mnie .........
napisał/a: smutny.gosc 2009-12-11 20:12
BeatrixKiddo napisal(a):
Druga rzecz -w związku dwoje ludzi cały czas się zmienia, ewoluuje. Ty też się zmieniałeś ,co pewnie jej nie odpowiadało, bo wcześniej byłeś inny. Oczywiście to nie jest Twoja wina, gdyż trzeba się z tym liczyć że związek to nie tylko dobre chwile ale także te złe ,a oboje partnerów ma swoje humory i powinno okazać wsparcie.


Oj, wiele razy w naszych rozmowach to zauważyliśmy. Że nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi i że się zmieniliśmy.

BeatrixKiddo napisal(a):
Musisz się od niej odciąć i ograniczyć kontakt do minimum gdyż ona Cie wyniszcza.


Teraz już odwrót niestety jest niemożliwy. Zbyt mocno się stara i zbyt mocno na nowo się zżyliśmy. Mówi, że mnie kocha, ale nie jest we mnie zakochana. Że chce budować związek. Że mam się nie bać i być pewny siebie.

Wczoraj byliśmy na imprezie. Jej "kochanek" podszedł do mnie, zaczął przepraszać i mówić, że ona dużo mu o mnie opowiadała, że wie, że jestem ambitny itd i że chce się pogodzić i kolegować. Jak dziecko w podstawówce.

Wszyscy okazaliśmy się bardzo niedojrzeli, ale oni oboje chyba bardziej ode mnie
napisał/a: smutny.gosc 2009-12-28 11:50
Zrobiłem jej wczoraj w nocy awanturę, bo zapytałem czy kontaktowała się z nim. Ona mówi, że nic od początku grudnia. To ja wiedziałem, że to jest kłamstwo. Więc nawyzywałem ją od zakłamanych suk i powiedziałem, że w takim razie ostatecznie należy to skończyć, skoro ona ma problem z mówieniem prawdy.

Dopiero jak jej wygarnąłem w twarz, że napisała mu życzenia świąteczne, to się przyznała. Powiedziała, że nie chciała mi tego mówić i że skłamała, bo wiedziała, że jak się przyzna to mnie zrani. Ja na to "tralala". To była rozmowa na gg. Powiedziałem, że idę spać.

Ona próbowała się dodzwonić. Nie odbierałem. Dzisiaj rano zostawiła mi wiadomość: "chciałabym kiedyś dorosnąć i być Ciebie godna... mój Przyjacielu... co ja z Nami zrobiłam :( "

Patrzę do skrzynki mailowej - skasowała tego maila z życzeniami w "wysłanych".

Napisałem jej, że nie widzę jakichś większych szans, jeśli ona ma problem ze szczerą odpowiedzią na proste pytanie.
napisał/a: Manley 2009-12-28 14:18
Pisałeś wcześniej, że twoja dziewczyna umie manipulować jest lekkomyślna i egoistyczna. Jednym słowem skupiona na sobie? Czy spóźnia się na spotkania tylko z tobą czy dotyczy to wszystkich? Dla mnie twoja ostatnia rozmowa wskazuje na to, że ma problem z asertywnością i nie bardzo chciałaby znaleźć się w sytuacjach, które byłyby dla niej "niezręczne". Stąd takie uniki i tłumaczenie, że nie chciała cię zranić. Dla niej trudniejsze jest zderzenie się z twoją dezaprobatą dla tego, co zrobiła niż okłamanie ciebie ponieważ twoja dezaprobata ją boli a swoje kłamstwa potrafi "neutralizować" tak aby nie czuć się źle. Myślę, że twoje reakcje są jak najbardziej zrozumiałe, chciałbyś aby udowodniła, że jest szczera jednak każdym razem udowadniając jej kłamstwo podkopujesz jej wątłe i tak poczucie własnej wartości. Z kochanka, jak tak dalej pójdzie zamienisz się w jej oczach w wymagającego "ojca" i nic dobrego dla waszego związku z tego nie wyniknie. Spróbuj skoncentrować się na przyczynach jej zachowania jeśli chcesz zrozumieć co się z nią teraz dzieje. To trudne ponieważ trzeba pogodzić się , że nie ma zadośćuczynienia za zdradę ale jeśli ci jeszcze zależy to spróbuj.
napisał/a: smutny.gosc 2009-12-28 15:59
Manley napisal(a):Pisałeś wcześniej, że twoja dziewczyna umie manipulować jest lekkomyślna i egoistyczna. Jednym słowem skupiona na sobie? Czy spóźnia się na spotkania tylko z tobą czy dotyczy to wszystkich?


Z reguły nie szanuje innych ludzi. Jak ma gdzieś spotkanie na 18, to wchodzi o 18.20 i jeszcze się cieszy, że wszyscy zwracają na nią uwagę. Dlaczego? Bo się naczytała jakichś psychologicznych pierdół, że musi umieć się sprzedać. Więc rozdaje na prawo i lewo uśmiechy, spóźnia się, robi show wokół siebie, choć w makówce coraz bardziej pusto. A to wszystko wynik jakichś kompleksów. Mówię tutaj o spotkaniach, koncertach i innych takich uroczystościach.

Manley napisal(a): Dla mnie twoja ostatnia rozmowa wskazuje na to, że ma problem z asertywnością i nie bardzo chciałaby znaleźć się w sytuacjach, które byłyby dla niej "niezręczne".


Bardzo trafna uwaga. Tak to chyba jest.



Manley napisal(a):Stąd takie uniki i tłumaczenie, że nie chciała cię zranić. Dla niej trudniejsze jest zderzenie się z twoją dezaprobatą dla tego, co zrobiła niż okłamanie ciebie ponieważ twoja dezaprobata ją boli a swoje kłamstwa potrafi "neutralizować" tak aby nie czuć się źle.


Też tak myślę.


Manley napisal(a):Myślę, że twoje reakcje są jak najbardziej zrozumiałe, chciałbyś aby udowodniła, że jest szczera jednak każdym razem udowadniając jej kłamstwo podkopujesz jej wątłe i tak poczucie własnej wartości.


Być może, ale moim celem jest NAUCZYĆ ją czegoś. Że jak pytam A, to się odpowiada A, a nie kręci po kobiecemu. Chcę mieć czyste i proste relacje. Wczoraj bardzo ją opierniczyłem za to, uświadomiłem jej, że to co robi, jest czystym, analitycznym kłamstwem. Że mówi mi treść, która nie jest prawdziwa.


Manley napisal(a):
Z kochanka, jak tak dalej pójdzie zamienisz się w jej oczach w wymagającego "ojca" i nic dobrego dla waszego związku z tego nie wyniknie. Spróbuj skoncentrować się na przyczynach jej zachowania jeśli chcesz zrozumieć co się z nią teraz dzieje. To trudne ponieważ trzeba pogodzić się , że nie ma zadośćuczynienia za zdradę ale jeśli ci jeszcze zależy to spróbuj.


Wiesz...

Z tym Ojcem...

Ja już od dawna byłem dla niej czymś w rodzaju ojca. Ona miała ograniczone kontakty z ojcem w dzieciństwie, bo rodzice są w separacji, a ona mieszkała z matką. Dlatego patrzy na mnie jak na swojego, używając jej słów, "mistrza", "nauczyciela" i pisze mi np., że cieszy się, gdy jestem z niej dumny, bo np. coś jej wyszło, albo mówi, że jest moją małą dziewczynką.

W pewnym sensie już dawno stałem się takim mentalnym ojcem swojej dziewczyny. Wymagającym, dyscyplinującym.

Teraz wiem, że ta relacja nie powinna tak wyglądać, ale to ona nastawiła mnie na takie tory postępowania. A ja nie miałem dziewczyny nigdy, to skąd miałem wiedzieć, że nie można w taki sposób.

To bardzo zła relacja, taka paternalistyczna, prawda?
napisał/a: Manley 2009-12-28 17:41
smutny.gosc napisal(a):Jak ma gdzieś spotkanie na 18, to wchodzi o 18.20 i jeszcze się cieszy, że wszyscy zwracają na nią uwagę.


Jeśli stara się w taki sposób koncentrować na sobie uwagę to faktycznie krucho u niej z "fundamentami" a "sprzedawanie się " chyba też nie jest najlepszym sposobem na ich wzmocnienie... No cóż, "wywieranie wpływu na ludzi" to niestety droga prowadząca na manowce.

smutny.gosc napisal(a):To bardzo zła relacja, taka paternalistyczna, prawda?

Widzisz, to przede wszystkim nie jest relacja oparta na równości partnerów. A bez równości trudno mówić o szacunku i dojrzałej miłości. I gdzie tu miejsce na romantycznie uniesienia ? Wobec kogo? Opiekuna?
Świadomie czy nie, funkcjonujesz w jej świecie jako opiekun nie kochanek. Jako, że ona jest w waszym związku na trochę słabszej pozycji to perspektywa innego związku gdzie będzie "uwielbiana" może być bardzo kusząca. Te pierwsze tygodnie narkotycznych uniesień mają dla niektórych moc uzależniającą. Zwłaszcza, kiedy poczucie własnej wartości próbują budować przeglądając się w oczach innych. Jeśli chcecie zbudować coś trwałego w jej głowie musi zajść przemiana, aby była gotowa do bycia z kimś nie po to aby się dowartościowywać. To długa droga.
Ty powinieneś natomiast się zastanowić czy chciałbyś być z nią nawet jeśli nie zechce nic zmienić.

A tak na marginesie, jeśli chcesz faktycznie ją czegoś nauczyć pamiętaj, że nagroda działa wielokrotnie lepiej niż kara .