Zdrada mentalna

napisał/a: Kwasu_zasada 2013-02-07 00:35
Cześć.
Mam bardzo okropny problem związany z tym, co jest podane w temacie. Nie chcę opisywać tego publicznie, czy zechce ktoś mnie wysłuchać na pw? Potrzebuję porady, bo już nie wytrzymuję. Dziękuję.
napisał/a: ~gość 2013-02-07 06:51
A skąd wiesz, że ten co Cię będzie wysłuchiwał nie jest jakimś Twoim znajomym albo, nie daj boże, chłopakiem :D. Jak coś to pisz śmiało :)
napisał/a: luis666 2013-02-26 05:12
hej!
Nie jesteś sama, ja przed wczoraj zakończyłem swój związek (6 letni), czuje się okropnie ale wierze że dobrze zrobiłem. Jak w temacie moja była dopuściła się zdrady, tylko nie takiej normalnej fizycznej a psychicznej. Od miesiąca ukrywała przede mną nowego "kolegę". Od miesiąca cały czas z nim pisała spotykała się i podobno tylko tyle ale jeśli nie miała by nic do ukrycia to by mi przecież powiedziała... prawda zupełnie przez przypadek wyszła na jawa... nie wiem co robić, jestem chłopakiem mam 26lat a mimo wszystko boję się zostać tak zupełnie sam. To mnie przytłacza... zauważyłem że tego typu fora i opowieści dość mocno pomagają... niestety jestem dopiero na początku tych cierpień przez które będę musiał przejść... była dla mnie wyjątkową kobietą... a wszystko spadło jak grom z jasnego nieba... żadnych wskazówek wcześniej nie było że może jest coś nie tak... jeśli będziesz miała jakieś wskazówki dla mnie to proszę napisz... pozdrawiam
napisał/a: joanna11 2013-03-16 21:43
Tak się właśnie myśli, osoba idealna, myślisz że nic przykrego z jej sttrony Cię nie spotka aż tu nagle szok. Znam to i wiem jak boli.
napisał/a: senga3 2014-07-01 23:43
mam podobny problem. Jestem mężatka prawie 4 lata, mamy dwoje dzieci, a od ponad roku żyjemy jak w separacji (pod jednym dachem). W ubiegłe wakacje mąż (niby dla zabawy) zaczął smsować ze znajoma kolegi. Odkryłam jednego smsa, pisanego póxno w nocy i wten sposób dowiedziałam się, że on do niej pisze. Zrobiłam mu awanturę, ale on nie zakończył tej znajomości. Uważał, ze pisanie to nic złego. Ja całymi dniami zajmowałam się domem i dziećmi, a on pracował w warsztacie,kończył prace i znikał na całą noc. Wracał grubo po północy. Znosiłam to przez dwa miesiące, aż w końcu spakowałam siebie i dzieci i wyprowadziłam się, Po miesiącu, kiedy zarzekał sie, że nie ma z ta dziewczyna kontaktu, że mnie nie zdradził, że to było tylko głupie pisanie i nic wiecej, wróciłam do niego. Po dwóch tygodniach i kolejnej awanturze, znowu musiałam odejść. To był wrzesień. Do grudnia mieszkałam u rodziców, on raz w tygodniu widywał dzieci (zwykle na moja prośbę). Wiem, że w tym czasie chodził na imprezy, widywał ta dziwczyne w różnych lokalach i ciagle miał z nią kontakt. W grudniu znowu wróciłam do domu. Miało byc wszystko dobrze. Wydawało mi się, że było. Spedzilismy miło swieta, starałam się nie czepiac męza, nie prowokowac do kłotni. Wczesniej sie to zdarzało, głownie przez to, ze nie miałam chwili dla siebie, ciagle byłam z dziecmi, a mąż non stop zasłaniał się pracą i zarabianiem pieniedzy. Denerwowało mnie to, bo widziałam jak jego praca wygląda i wiekszość czasu spedzał na siłe w warsztacie, w towarzystwie kolegów i alkoholu. Na poczatku lutego, kiedy nic nie wskazywało na to, ze ma z tą dziewczyną kontakt, przez przypadek mąz wysłał mi smsa o tresci "jak jestes sama w domu, to moze jakas sesja?" Spytałam go co to ma znaczyc, to przez 3 dni wypierał sie, ze nic takiego nie pisał. W 17stu smsach zarzekał sie, ze to niemozliwe, ze z jego telefonu taki sms nie był napisany. Ze on nie wie jak to wyjasnic, ale on z nikim nie pisał, ze licze sie tylko ja i ze po tym wszystkim co było, nie zaryzykowałby straty rodziny. Powiedziałam, ze jeżeli pokaze mi billing i faktycznie nic ta nie bedzie, to mu uwierze. Billingu nie pokazał. Po tych 3 dniach przyznał, ze pisał na sex sms, bo jak sie tłumaczył miał "braki". Co prawda nie było. Nie uwierzyłam mu i ponownie poprosiłam o billing. Nie pokazał, I do tej pory nie wiem, do kogo był ten sms. Żyjemy osobno. Prawie w ogóle nie rozmawiamy. Stał sie dla mnie obcym człowiekiem. 5 miesiecy czekałam na to, zeby w koncu powiedział prawde.Nic z tego. Nie umiem wymazac tego z pamięci. Boli mnie to cholernie. Mamy małe dzieci, a ja postanowiłam się wyprowadzić od niego na dobre. Nie wiem czy dobrze robie, szkoda mi rozwalac rodzinę, ale nie jestem szczesliwa w taim związku. Dzieci strasznie są za tatusiem, mimo, że mają go jak na lekarstwo. Boje sie tego co bedzie jak sie wyprowadze, ale nie widze sensu, zeby dalej z nim zyc. Jak mam sobie z ta sytuacja poradzic??
napisał/a: Valkiria_ 2014-07-02 05:37
Z czymś takim to chyba człowiek nie da rady sobie poradzic... jedyne co ode mnie - wnoś pozew o rozwod,z orzeczeniem o winie. Sąd billingi sobie ściągnie. Możesz też wynająć detektywa i dostać dowody czarno na białym. Dla siebie i dla Sedziego. Jeślu jesteś z południowej Polski służę radą co do naprawdę dobrego adwokata. Na sali rozpraw - siekiera. Musisz wyjść z impasu i dać sobie żyć. Danie drugiej szansy to wspaniałomyślność, danie trzeciej, czwartwj - to już głupota.
Nie pokazuj własnym dzieciom wzorca, że tkwienie w czymś takim jest normalne... dzieciaki chłoną jak gąbka. Uczą się poprzez obserwację i powielanie zachowań...
napisał/a: senga3 2014-07-02 09:01
właśnie ze względu na dzieci muszę to skończyć. Jestem matka od 3,5roku, a tak naprawdę nie umiem cieszyć się macierzyństwem przez problemy z męzem. Ciągle jestem poddenerwowana, zmeczona, przygnebiona. Mąż stwierdził, że on już dawno pogodził się z ta sytuacją i wie, że ja odejde i zabiore mu dzieci. Ale tak naprawdę, to na taki obrót spraw, zapracował sobie sam. Ja wiem, że wina leży po środku. Ja też nie jestem bez winy, ciagle czepianie się o bałagan w domu, o to że jestem sama z dziećmi, że wiecznie go nie ma i jak go prosiłam o pomoc to ciągle "wciskał" mi swoją matke do pomocy. A ja chciałam, żeby to on był w domu, a nie teściowa. Chciałam, żeby on tez miał jakieś obowiązki, żeby włączył się w funkcjonowanie rodziny, żeby wiedział z czym wiąże sie wychowywanie dzieci. Nie udało. Chociaż on nie był idealny ja nie szukałam sobie pocieszenia w ramionach innego. Wielokrotnie było mi źle, a mimo to nie zaczynałam żadnych znajomości z facetami. Jestem mu wierna i nawet nie w głowie mi inni mężczyźni. A jemu wystarczyła byle sprzeczka, żeby wyjść z domu, trzasnąć drzwiami i szukac zrozumienia u innej kobiety. Ta jego wakacyjna znajoma ośmieliła się do mnie napisać, że mój mąż pożyczył od niej pieniądze i do tej pory nie oddał. Byłam zszokowana, bo on twierdził, że nie ma znią kontaktu i ze chce o tym wakacyjnym wybryku zapomnieć. Po jakichś 2 tygodniach znowu napisała do mnie w środku nocy, ze widziała go na imprezie, że oddał jej pieniądze i wszystko co z jej strony, jeżeli chodzi o niego, skonczone. Nie wiem jak mam to rozumieć? Co miedzy nimi było, że ona tak napisała. Wiem, że czasu nie cofne, ale czuje sie strasznie oszukana przez męza. Wiara w szczerą i prawdziwą miłość przeszła do historii.Chyba nie nadaję sie do życia z kimkolwiek, skoro życie na dwa fronty w związkach, to teraz norma. Że zajmowanie sobie głowy inna kobietą, olewanie rodziny, to nic złego. Ze to niby nie jest zdrada. Ja tego tak nie odbieram. Jestem chyba staroświecka, ale skoro przysięgałam przed Bogiem jednemu męzczyźnie, to tym samym wymazałam z głowy innych. Liczył sie tylko on. I tego samego oczekiwałam od męża. Rozczarował mnie i zawiódł. W ogóle moje życie mnie rozczarowało.
napisał/a: e-Lena 2014-07-02 09:22
senga3, przykro się czyta takie posty, bo mąż powinien być dla żony wsparciem. Nie wiem czy w Twojej sytuacji można znaleźć rozwiązanie, dzięki któremu wszyscy będą szczęśliwi - niezależnie od tego jaką decyzję podejmiesz, zawsze pociągnie ona za sobą jakieś straty, jednak czy w ostatecznym rozrachunku wyjdą Tobie i Twoim dzieciom na dobre, czy też nie, zależy tylko od Ciebie i od Twojego uporu. Zwłaszcza, że w przypadku Twojego męża limit "ostatnich szans" został już chyba wyczerpany.

Jeżeli nie otrząsnął się po Twojej pierwszej wyprowadzce, nie otrząśnie się i po dziesiątej - będzie się tylko utwierdzał w przekonaniu, że "przepraszam, już więcej nie będę" wystarczą, żebyś do niego wróciła. Pomyśl też o dzieciach i o tym co one czują, kiedy mama każe im nagle pakować zabawki i iść mieszkać do babci. Raz można tak zrobić. Dwa może też. Ale co, jeżeli będziesz tak robić regularnie? Będziesz tak sobie żyła na walizkach z całą ferajną? Piszesz o dzieciach i o strachu przed rozbiciem rodziny, ale zastanów się na spokojnie czy naprawdę chcesz żyć z człowiekiem, który woli pić z kolegami zamiast spędzić ten czas w domu, a gratisowo Cię okłamuje i nie szanuje. Czy taki tatuś jest naprawdę wzorem do naśladowania? Dzieci będą dorastać i ich potrzeby przestaną się ograniczać do zabaw na karuzeli. Czy wtedy mama i tata będą dla nich odpowiednim wsparciem? I czy Ty będziesz w stanie udawać, że jesteście idealną rodziną przez kolejne 5, 10, 15, czy 20 lat?

Nie wiem jak wam się układało przed ślubem, ile macie lat, jak długo się znacie, jaka jest Twoja sytuacja materialna i jak to wszystko wygląda. W przypadku małżeństwa zawsze warto walczyć, jednak musi to wynikać ze wspólnych, dojrzałych decyzji. Jeżeli Ty będziesz się starać, a on dzięki temu będzie żył po swojemu, stworzycie dzieciom średnio stabilny dom.
napisał/a: dr preszer 2014-07-02 10:02
Nie pracujesz bo nie chcesz czy nie pracujesz bo nie możesz znaleźć pracy ? Tylko, proszę Cię, nie zasłaniaj się dziećmi.
napisał/a: senga3 2014-07-02 10:48
jestem na urlopie wychowawczym do wrzesnia. Kiedy maż rok temu otwierał własną działalność, umówilismy się, że zajmę sie papierami firmowymi. I tak było. Ale kiedy po 3 miesiącach okazało się, że ja robie wszystko w domu, wychowuje dzieci, prowadze papiery firmy, a jego nie ma całymi dniami i w weekendy tez, bo niby pracuje, powiedziałam stop. Zostawiłam prowadzenie jego firmy. Jestem z małej miejscowości, mamy tutaj tylko przedszkole, 3 letni syn zaczał chodzić od świat wielkanocnych do przedszkola, młodszy 2letni, był ze mna w domu. Zaczeło sie przedszkole, zaczeły sie choroby...od marca do teraz mielismy tydzień w tydzień wizyte lekarska. Prosze mi nie mówić, zebym sie nie zasłaniała dziećmi, bo w mojej sytuacji podjecie pracy nie byłoby łatwe. Teraz, kiedy wiem juz ze sie wyprowadzam do miasta, wiem, że bede musiała isc do pracy, dzieci pojda do przedszkola i złobka. I nawet jeśli będą chorowały, to bede mogła liczyć na moją rodzinę, która do mojego obecnego mieszkania z powodu meza, nie przyjeżdza.
napisał/a: errr 2014-07-02 11:13
senga3, już postanowiłaś czy zastanawiasz się co zrobić?
napisał/a: senga3 2014-07-02 11:34
errr, o wyprowadzce postanowiłam, ale mam wątpliwości co do małżeństwa. Chyba nie jestem psychicznie gotowa na rozwód.