Zdrada z kolega narzeeczonego

napisał/a: dziewczyna26 2007-10-23 22:38
Witam jestem z narzeczonym 4lata mam wrazenie ze to juz przyzwyczajenie,nie milosc,bo zwracam uwage na innych facetow.Lubie byc adorowana i nie ukrywam ze wczesniej zdradzalam.Teraz mam problem chlopak z ktorym sie przespalam jest znajomym mojego nareczonego.Jest wspanialy... Ale powiedzial ze nie chce tak sie zachowywac,zebym zakonczyla jeden zwiazek a wchodzila w nastepny.Ja nie potrafie o nim przestac myslec nie umiem sie narzucac wiec staram sie tego nie robic, ale jesli go widze nie umiem sie powstrzymac,mowi ze tez to do mnie czuje ale jesli dalej to bede robic to powie mojemu narzeczonemu- zniego zkoleji nie umiem zrezygnowac.Nie wiem jak sie zachowac,czuje ze kocham jednego i drugiego...Nawet jesli zrezygnuje z narzeczonego jak ja mu pozniej spojrze w oczy bedac z tamtym...Jak oni sobie spojrza...Trudno to wszystko ubrac w slowa,ale jesli ktos rozumie o co chodzi to prosze o pomoc...
napisał/a: Ciarka 2007-10-25 13:41
Odpowiedź otrzymałaś od twojego kolegi:
dziewczyna26 napisal(a):Ale powiedzial ,zebym zakonczyla jeden zwiazek a wchodzila w nastepny
To jedyna słuszna porada i przy okazji brawo dla tego faceta! Zachował sie naprawdę z klasą! A ty sie dobrze zastanów, skoro po 4 latach umiera twoja milość, to może nie dojrzałaś do trwałego związku, a może nie wiesz czym jest dojrzała milość i mylisz ją z zauroczeniem, jakie ci sie własnie przytrafia... Ja ci tego nie powiem, musisz uporządkowac to w swojej głowie i w swoim sercu...
napisał/a: kratka4 2007-10-25 21:39
No Ciarka ma racje.A żeby lepiej to ubrać w słowa,to wydaje mi się że raczej boisz sie być sama,niż zrezygnować.Swoim zachowaniem nie tylko zniszczysz swój związek,ale i przyjażń dwóch kolegów.Jesteś naiwna jesli myslisz,że jak rzucisz narzeczonego to ten drugi będzie z tobą.Burze jaką wywołasz w swoim i ich zyciu spowoduje,że rozleci sie wszystko co was do tej pory łączyło.Jeśli masz choć odrobinę szacunku do samej siebie to zdecyduj czego chcesz w życiu i dokonaj wyboru.Nigdy chyba nie byłaś zdradzona i okłamywana,że tak się zachowujesz.Pomyśl o swoim narzeczonym,jak będzie się czuł kiedy się dowie jakie z ciebie ziółko.Nie toleruję zdrady stąd moja negatywna ocena twojego zachowania.Uważam że skoro jestes dorosła i decydujesz o swoich wyborach to powinnaś mieć w sobie siłę,aby rozwiązać swój problem
napisał/a: miniar10 2007-10-26 00:22
przykro to pisac, ale uwazam ze zrobilas wielkie swinstwo, nietylko obu chlopakom ale glownie sobie- mozesz spokojnie przygladac sie sobie w lustrze?

nie bede wiecej tej sprawy komentowac, ale w moim przekonaniu po prostu TAK NIE MOZNA!!!!!!!
napisał/a: paskudnysamiec 2007-10-26 11:31
Piszesz, że związek z Twoim narzeczonym to pewnie przyzwyczajenie, bo zwracasz uwagę na innych facetów. To czy jest to przyzwyczajenie, czy coś więcej, to bardzo ważne, ale wyciąganie takiego wniosku z faktu, że zwracasz uwagę na innych, jest całkowicie błędne. Większość ludzi tkwi w idiotycznym mniemaniu, że miłość do jednej osoby sprawia, że nie odczuwamy pociągu do innych osób. Powiem więcej - możesz wciąż kochać jednego mężczyznę i zakochiwać się w drugim. To wychowanie w kulturze monogamicznej - i to monogamicznej w sposób wyjątkowo infantylny, sprawia, że tak traktuje się takie sprawy.

Nie będę się rozwodził nad przyczynami, dlaczego wiele osób tak myśli, nie napisałem kiedyś na forum uporządkowanego wywodu na ten temat i wciąż nie mam czasu i sił by rozważyć i opisać to dokładnie. Nadmienię tu tylko, że wiąże się to z potrzebą posiadania, strachem, brakiem pewności siebie, potrzebą kontroli, brakiem gotowości na rzeczywiste spotkanie z drugim człowiekiem.

Kochałaś się z innym mężczyzną, niż Twój stały partner.Było Ci dobrze. Pytanie, dlaczego ta sytuacja stała się dla Ciebie problematyczna. Czy nie jest tak tylko dlatego, że Twój narzeczony może się dowiedzieć? A może po prostu sprawę utrudnił Ci kochanek stawiając warunki? Najważniejsza kwestia to odpowiedź na pytanie, czy i dlaczego potrzebujesz kontaktu z tymi dwoma mężczyznami. Weź odpowiedzialność za swoje uczucia i swoją seksualność, jakkolwiek byłyby one skomplikowane. Porozmawiaj sama ze sobą, nie oceniaj, nie zakładaj co ma być, nie planuj scenariuszy, tylko wsłuchaj się w siebie i uczciwie odpowiedź sobie czego potrzebujesz. Miej odwagę być uczciwa emocjonalnie na początek wobec siebie. I odnieś się do tego, co zobaczysz ciepło, choćby było to zupełnie nie akceptowalne dla innych.

Przyjmowanie optyki, jaką zaproponowały odpowiadające Ci na post kobiety, jest ślepą uliczką. Jeżeli dziś wytniesz swoją uczuciowość i idącą za nią seksualność to jutro ktoś za to zapłaci. Oczywiście zapłacisz Ty, ale zapłaci też ten albo inny partner, zapłacą Twoje dzieci i to w sposób bardzo niemiły.

Strach przed samotnością to beznadziejna motywacja do bycia razem. To oszukiwanie samego siebie i drugiego człowieka. Bycie ze sobą z przyzwyczajenia, dla wygody, dla zabicia nudy, to też fatalne powody żeby być razem. To niszczące dla obojga partnerów. Jeśli takie są Twoje motywacje, żeby nie stracić Twojego narzeczonego, to lepiej się zastanów, czy dla swojego dobra nie powinnaś z Nim zerwać. I dodam tu mimochodem, że zerwać nie po to, żeby wpaść od razu w ramiona innego mężczyzny. Przez szacunek dla siebie i ich obu należałoby zrobić przerwę, nawet jeśli będziesz tęskniła za tym Drugim. Powinnaś nawet temu Drugiemu powiedzieć, dlaczego tak postępujesz i jak się sprawy mają. Taka przerwa zawsze dobrze robi. Żeby być dobrą częścią związku trzeba umieć żyć w samotności i być szczęśliwym z samym sobą.

Może jest jednak tak, że kochasz swojego Narzeczonego, tylko wystraszyłaś się fascynacji innymi facetami, zaczęłaś źle ją interpretować i poniżać swoje uczucia, które są w Tobie głęboko. W takim wypadku powinnaś się otworzyć i pozwolić by Twój Partner zobaczył Cię taką jaką jesteś naprawdę. I ponieść tego konsekwencje, nawet niemiłe.

Dogadanie się między panami to nie jest Twój problem, to ich sprawa. Nie masz nad tym kontroli, podobnie jak nie masz kontroli nad Ich reakcjami na tą sytuację.

Najlepiej porozmawiaj z Narzeczonym, zapytaj Go czy uważa, że bliskość z jedną osobą wyklucza bliskość z inną. Przyjdź do Niego z całym sercem jakie do Niego masz, a nie z wyrzutami, roszczeniami, potrzebą akceptacji, czy lękiem przed odrzuceniem. Przyjdź bezinteresownie, nastawiając się na kontakt, odważnie pokazując mu Twoje serce. Jak porozmawiacie raz, albo parę razy, to najlepiej umów Was we trójkę. I wyłóż obu panom, co Ci leży na sercu i w brzuszku. Czego potrzebujesz, czego się boisz. Powiedz Im jak bardzo Ci zależy i że nie wiesz, co masz zrobić, że chcesz poznać Ich zdanie na ten temat, co czują, czego pragną, na co się zgadzają, a co jest dla Nich wykluczone. Powiedz Im, że chcesz być uczciwa wobec Nich i wobec siebie, że nie chcesz nikogo oszukiwać. Powiedz, że nie chcesz żeby podejmowali za Ciebie jakieś decyzję, ale że każde z Was musi podjąć ją wiedząc, co czują pozostałe osoby, na co są gotowe. Jeżeli pragniesz obu, to też Im powiedz, powiedz, że chcesz sypiać z każdym i marzysz żeby udało się jakoś ułożyć Wasze relacje tak, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony, zraniony, rozrywany. A jeśli ktoś tak się poczuje nawet przez chwilę (co może się zdarzyć i jest pewnie nieuniknione), to że możecie zawsze to naprawić swoim zaangażowaniem i otwartością... Po prostu bądź uczciwa i odważna. Bądź gotowa ponieść konsekwencje tego, że żyjesz i czujesz, że masz doczynienia z dwoma autonomicznymi i czującymi jednostkami nie podlegającymi Twojej kontroli.

Żyjąc w fałszu unieszczęśliwisz siebie i bliskich Ci mężczyzn. Masz w ręku karty by uczciwie to rozegrać, choć partia jest wyjątkowo trudna. Nie możesz rozegrać tego za Was troje i nawet nie próbuj. Możesz za to żyć naprawdę, kochać, pożądać, być z innymi. Życzę powodzenia.

Uwaga formalna:
Pierwotnie pisałem ten post jako prywatną wiadomość. Zrezygnowałem z tego nie wiedząc, czy Adresatka ją odbierze, ale przede wszystkim dlatego, że z mojej wypowiedzi może skorzysta też ktoś inny. Tym niemniej uprzedzam - nie zamierzam brać udziału w dalszej dyskusji na ten temat, ani bronić tego co napisałem. Nie tylko nie mam czasu, ale także po prostu nie będzie mi się chciało. Albo ktoś rozumie o czym piszę, albo nie. Nie zamierzam odpowiadać na kobiece jady lub lęki, ani uzasadniać mojego stanowiska szerzej. To nieładne z mojej strony, wiem. W końcu jestem paskudny, czyż nie?
napisał/a: vincentXvega 2007-10-26 11:37
Bój się Boga dziewczyno!! Czy dla Ciebie coś takiego jak moralność czy uczciwość w ogóle istnieją???
napisał/a: Koni 2007-10-26 11:54
hej dziewczyno 26.
Nie wiem dlaczego tak surowo Cie oceniają. Nie jesteś przecież jeszcze mężatką-a tu od razu takie zobowiązania. To prawda ,że powinnaś zaczynać cos nowego po zakończeniu starych spraw , ale rozumiem Cie ,jest ciężko.Nie wiem co Ci napisać.Może Twój związek zaczoł Cie poprostu nudzić. Wiesz mi , że monotonia zabija.Ja chodziłam z facetem 6 lat przed ślubem. Teraz jesteśmy 5 lat po .
czasami czuje ,że jesteśmy jak stare(czy dobre-to nie wiem) małżeństwo.Troche wieje nudą -przyznaje.Zastanów się jak Twoje życie ma wygłądać.Obecnego faceta znasz już napewno aż za dobrze.To ma swoje plusy-wiesz czego się po nim spodziewać. Nowy -to napewno jest jakimś wyzwaniem. Idziesz w nieznane . Pomyśl czego potrzebujesz... Pozdrawiam
napisał/a: dziewczyna26 2007-11-14 15:26
Witam i troche czasu minelo.Szczerze dziekuje za komentarze.Dalo do myslenia... zastanowilam sie gleboko nad tym, kazdy z was mial czastke racji. Bylam zdradzana i wiem jak zdrada boli.Zrobilam to i ja nie z checi zemsty tak poprostu sie ulozylo.chyba tak sie stalo ze zaczelam z A.(narzeczonym) zyc obok siebie,oddalilismy sie od siebie,potrzebowalam zainteresowania,bliskosci i czulosci i znalazl sie ktos kto z usmiechem na twarzy bez zmuszania sie potrafil dac.
Zastanowilam sie nad rozwiazaniem tego problemu...Co dalej?...
I koledze powiedzialam ze potrzebuje czasu zeby to wszystko przemyslec uporzadkowac i podjac wlasciwa decyzje, a narzeczonemu ze pogubilam sie juz w tym wszystkim, ze nie chce tak dalej zyc i zebysmy oboje dali sobie czas... Wyjechalam na dluzszy czas, troche stchurzylam bo balam sie ze nie bede konsekwentna w dzialaniu.Jeszcze tydzien mnie nie bedzie, oni nie wiedza gdzie jestem kontakt mamy zerowy. Chyba zaczne od poczatku z narzeczonym,nie chce przekreslac tych lat wkoncu to nie byly najgorsze lata.Okarze sie po powrocie... A moze bede na tyle odwarzna zeby zaczac wszystko od nowa sama...
Pozdrawiam
napisał/a: Hania9 2007-11-14 15:42
Czy nie lepszym wyjściem w tej i podobnych sytuacjach byłoby zakończenie związku, w którym jest się nieszczęśliwym, a nie krzywdzenie siebie i innych?
napisał/a: dziewczyna26 2007-11-14 18:11
na dzien dzisiejszy z żadnym nie jestem.Wydaje mi sie że z tamtym to byla chwilowa fascynacja.Moze ta rozłąka pokarze mi i narzeczonemy jak jesteśmy dla siebie wazni,warto sprobowac.A jeśli sie nie uda to fakt bez sęsu jest krzywdzić siebie i innych.
napisał/a: stybia 2007-11-14 18:44
dziewczyno26 wszystko co do tej pory zrobilas ma swoje plusy i munusy. :) najbardziej rozbawila mnie rada PaskudnegoSamca - zebys porozmawiala z nimi razem i powiedziala co czujesz, itd. naprawde nie wiem w jakim swiecie ten facet zyje ale tak sie nie da- sccena jak z telenoweli:) hehe

ja do tej pory tylko zdradzilam:) tylko.. hehe wiem ze to glupio brzmi dla tych co sa przeciwko zdradzie... kiedys sama ganilam te osoby ktore zdradzaly, ale zycie okazalo sie inne niz sobie to wyobrazalam... zwiazek tez okazal sie inny niz sobie to wyobrazilam... monotonnia...
podziwiam Cie ze odwazylas sie zostawic ich na jakis czas i wyjechac-choc to nie jest rozwiazanie- najbardziej podziwiam Cie za ten brak kontaktu.... mi to nigdy nie wyszlo....
pozdrawiam i trzymam kciuki:)
p.s. dobrze sie zastanow czy powrot do narzeczonego da Ci spelnienie siebie...