zdrada zakończona happy endem

napisał/a: jimmy82 2010-01-03 19:14
Witam. Chciałem opisać swoją historię. Otóż mam 28 lat. Mam kochając żonę. Znamy się pięć lat a po ślubie jesteśmy półtora roku. Miesiąc temu dowiedziałem się, że żona miała/ma romans (piszę tak bo sytuacja jaka się rozegrała nie dała mi jednoznacznej odpowiedzi – ale o tym jeszcze napiszę). Kilka miesięcy po ślubie przestało nam się układać. Nie mogliśmy dojść w wielu sprawach do porozumienia. Często się kłóciliśmy. Żona dużo pracowała i zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz mniej czasu. Jak już mieliśmy czas dla siebie to nie umieliśmy go zagospodarować. Czuliśmy się nieszczęśliwi razem (często to sobie mówiliśmy). Ale wiele rzeczy nas łączyło. Mamy wspólne marzenia, zwierzaki, chcemy mieć dzieci no i kredytach nie wspomnę. Oprócz tego małżeństwo zobowiązuje. Nawet jak nie jest miło to trzeba powalczyć więc jakoś się staraliśmy. Sytuacja bardzo się polepszyła gdy podjęliśmy decyzje o wyjeździe za granicę do pracy. W przyszłości mieliśmy w końcu zrealizować nasze marzenia. Okazało się, że nie ma pracy dla nas dwojga a ponieważ ja lepiej zarabiam zostałem a żona wyjechała(do mojej rodziny za granicą). Po 3-4miesiącach miałem do niej dołączyć. Moja żona jest taka, że jak się na coś ”napali” to nie odpuści tematu. Przy czym nie zawsze widzi wszystko i czasem bagatelizuje różne sprawy. Ja gram bezpieczniej. Nad wszystkim myślę i staram się przewidzieć maksymalnie dużo scenariuszy. Tym razem było podobnie. Po wyjeździe żona chciała szybko rozkręcić swój interes. Jednak nie było to łatwe. Ja byłem trochę sceptycznie nastawiony bo wolałem to robić po tzw. czasie aklimatyzacji i wspólnie. Jednak żona szybko znalazła „gościa”, który miał jej pomóc w rozkręcaniu interesu. Chciała podpisywać kontrakty w języku, którego nie znała, kupować sprzęt itp. Dla mnie to za szybko szło. Wiele rzeczy mnie martwiło przez co nie potrafiłem jej wspierać. Chciałem, pokazać jej niebezpieczeństwa wchodzenia w spółki, w takim pośpiechu, z obcymi ludźmi. No i niestety nie dogadywaliśmy się. Było mi źle bo za nią tęskniłem i źle bo nie umiałem się z nią dogadać. Jej też było źle…a pocieszenia poszukała u swojego przyszłego wspólnika. Nie wiem ile to trwało. W tym czasie widziałem się z nią raz przez tydzień. I czułem, że coś się dzieje ale nawet nie myślałem, że coś takiego. Dlaczego nie dopuszczałem do siebie takiej myśli? Bo żona nie jest, jak ja to mówię, typem nimfomanki. Jestem z nią parę lat i wiem, że seks nie jest dla niej najważniejszy. Poza tym bierze leki, które przytępiają popęd. Myślałem sobie, że to ja ją prędzej zdradzę. Podczas tego tygodnia była tak jak nigdy, taka dziwna. Dużo rozmawialiśmy i płakaliśmy. Myślałem, że to już koniec(nie wiedziałem o jej romansie). Po dwóch dniach chciałem wracać ale błagała mnie żebym został. Teraz widzę, że miała wyrzuty albo coś takiego. Ten tydzień i już wcześniejsze przemyślenia a także tęsknota za nią, pokazały mi że źle to rozegrałem, że powinienem ją wspierać bo w końcu to moja żona. Po moim powrocie do domu wiele rzeczy zaczęło się zmieniać na dobre. Po miesiącu tym razem żona przyjechała do mnie. I już było super. Byliśmy dla siebie mili, kochaliśmy się namiętnie i byliśmy szczęśliwi. Podczas pobytu mojej, żony dostałem informacje od mojej rodziny(która cos podejrzewała, że żona ma romans). Nie wierzyłem w to i ją broniłem. Do czasu kiedy dostałem nagrania rozmów z jej kochankiem ze skypa….

Nagrań nigdy nie słuchałem ale zapytałem żonę czy to prawda. Przyznała się. Powiedziała, że to była słabość, że między nami się nie układało, że się zauroczyła itp. Mój świat się zawalił. Co teraz? Tak bardzo ją kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Na początku mówiłem jej o rozwodzie. Ale tak naprawdę nie chciałem tego. Oczekiwałem swego rodzaju szczerej spowiedzi z jej strony. Wyjaśnienia. Niestety muszę ją ciągnąć za język bo nie za wiele mi chce mówić. Powiedziała, że żałuje, że dla niej to nic nie znaczyło, że jest głupia bo teraz pewnie starci to co kocha, że nie zasługuje na mnie…I ma racje. Gdyby nie był bez winy pewnie by tak było. Ale ja czuję się trochę za to odpowiedzialny bo w końcu nie dawałem jej szczęścia. Ale miałem inny dylemat…na następny dzień żona miała wracać. Biłem się z myślami ale powiedziałem, żeby sobie jechała. Widziałem ,że nie jest o czego by chciała ale zaczęła się pakować. Po czasie powiedziałem, że jak pojedzie to z nas raczej już nic nie będzie. Postanowiliśmy, że chcemy o siebie powalczyć i została.

Mówiła mi, że trochę przed przyjazdem do Polski zerwała z gościem(jak wspomniałem na początku nie mam pewności)Chciała zobaczyć jak jej będzie ze mną. Było dobrze. Pytałem jej, czy to nie było tak, że czuje coś do niego i po prostu dlatego, że musi to zostaje ze mną? Mówiła, że nic do niego nie czuje. Ufam jej ale wątpliwości czasem mnie nachodzą. Bo co by było gdyby nie wyszła cała sytuacja? Poprosiłem ją żeby była szczera ze mną. I jeżeli mnie nie kocha niech mi powie. Zostawię jej wszystko(mieszkanie zwierzęta itp.)Nie będę się szarpał bo życia z osobą, która mnie nie kocha i okłamuję nie zniosę. Powiedziała, że mnie kocha i ,że chce być ze mną jeśli jej wybaczę.

Teraz cieszę się bardzo bo jest ze mną. Czuję się przy niej bardzo dobrze. Jesteśmy szczęśliwi. Trwa to już pond miesiąc. Rozkręcamy razem interes u nas. W ogóle się nie kłócimy. Rozmawiamy ze sobą szczerze i otwarcie. Mówimy o swoich uczuciach i potrzebach. Jesteśmy dla siebie wyrozumiali i czuli. Cholernie mi się to podoba. Czasem tylko nachodzą mnie jakieś niepokojące myśli. Jak sobie pomyślę, że dotykał ją obcy facet, że się z nim dobrze bawiła i śmiała. Najgorsze jest to, że mnie oszukiwała. Dzwoniłem do niej a ona była z nim….to boli….ale to już przeszłość. Czas zagoi rany. Teraz wiem, że zrobię wszystko aby nie dopuścić znowu do takiej sytuacji. To była ciężka lekcja dla nas obojga.

Czasem zastanawiam się czy moja reakcja była, że tak powiem prawidłowa-słuszna.? Co myślicie o całej sytuacji?
napisał/a: ewka19841 2010-01-03 19:44
to, czy postąpiłeś słusznie to okaże się w przyszłości, ale myślę, że zawsze warto spróbować od nowa. Jak czytałam Twoją historię, to wydała mi się ona taka podobna do mojej, tylko z odwrotnej strony bo to mąż mnie zdradził, takie to pogmatwane, ale nie wiem, czy będzie Ci się chciało czytać jak opiszę
napisał/a: jimmy82 2010-01-03 20:27
Trochę źle się wyraziłem. Wiem, że postąpiłem dobrze choć czasem jest ciężko. Chciałem poczytać o przeżyciach innych. Cudze doświadczenia dają dużo.
napisał/a: ewka19841 2010-01-03 21:05
Nasze sytuacje są podobne. Zacznę od początku. Poznaliśmy się parę lat temu, oczywiście wielka miłość, zwierzenia itp (tzn. absolutnie wszystko, co dzieje się zawsze na samym początku związku). Zero tajemnic. Od razu na początku dowiedziałam się, że mój mąż ma dziecko z inną kobietą, która go jednak zostawiła od razu jak zaszła w ciążę. Nawet go o ciąży nie powiadomiła, tylko odeszła bez słowa. O dziecku dowiedział się od osób trzecich (po kilku miesiącach od narodzin dziecka). Chciał złapać z nią kontakt, ale ona unikała go jak ognia i jej się to udawało. Po bardzo długich staraniach zrezygnował i miał nadzieję, że przyjdzie chwila, kiedy los się uśmiechnie. Po dwóch latach od tych wydarzeń poznaliśmy się my, zakochaliśmy się, postanowiliśmy wziąć ślub. No i nadszedł ten dzień, kiedy stanęliśmy szczęśliwi przed ołtarzem. Sielanka nie trwała długo. Po kilku miesiącach zjawiła się nagle ona... Przyznała, że to jego dziecko i zaproponowała mu wszelkie prawa rodzicielskie. Mój mąż ze szczęścia oszalał, był tylko jeden warunek jego spotkań z dzieckiem - miał przychodzić sam (beze mnie) by dopiero po czasie wyjawić dziecku prawdę o całej sytuacji (tzn. że tata ma inną kobietę). Ja nie chciałam odbierać jemu i dziecku szans i godziłam się na to. Z czasem te spotkania zaczęły być prawie codzienne, oboje pracowaliśmy i zaczęliśmy mieć coraz mnie czasu dla siebie. Zaczęły się kłótnie.




W czasie jednej z awantur powiedział mi, że bez wahania mnie zostawi dla dziecka i że ona mu zasugerowała rozwód i żeby z nią stworzył prawdziwą rodzinę. To przelało szalę goryczy, pokłóciliśmy się jak nigdy. Ja wyszłam do pracy, on też. Ja wróciłam do domu, on wrócił dużo później, spotkał się z nią i poskarżył się, że wciąż się kłócimy. Coś między nimi już wtedy iskrzyło, wydaje mi się, że powróciło dawne uczucie. Zaczęli się spotykać też bez dziecka. Wracałam do domu i siedziałam sama a on wracał późno po spotkaniach. Prawie nie rozmawialiśmy, w weekendy ona wydzwaniała i pisała do niego po sto razy. Dobrze wiedziała jak to wszystko rozegrać, wiedziała, że się tracę grunt pod nogami bo małżeństwo się wali. Z każdym dniem dzieło zniszczenia szło coraz lepiej, bo coraz częściej się kłóciliśmy. On utrzymywał, że jego z nią nic nie łączy, bo jemu zaalezy tylko na dziecku.


Pewnego dnia wróciłam do domu a jego jak zwykle nie było, przejrzałam telefon, którego zapomniał zabrać i przeczytałam wiadomości. Pisał do nie że ją kocha a ona, że już chce go widzieć bo szaleje za nim i wiele tekstów tego typu. Po godzinie wrócił i spostrzegł, że o wszystkim już wiem. Przepraszał, mówił, ze mu na mnie zależy, że był głupi, że przejrzał grę tamtej. Że do niczego dużego nie doszło - czyli, że całował się z nią parę razy i że prawie doszło do seksu, ale w porę się opamiętał I rzeczywiście - przestał z nią romansować, wybrał nasze małżeństwo, chcieliśmy wszystko odbudować, ale on postanowił wyjechać za granicę do pracy a ja miałam dołączyć po jakimś czasie, gdy ochłoniemy. Przyjechałam do niego po roku i teraz mieszkamy za granicą na stałe, jesteśmy normalnym małżeństwem. Jest jednak cos, od momentu, kiedy dokonal wyboru, ona nie pozwala mu na spotkania z dzieckiem. Poza tym, to wszystko we mnie siedzi, ale nie klocimy sie juz o tamte wydarzenia.

Ta rana na zawsze juz zostanie, bo zdrada jest wielkim ciosem. Co sadzisz o moim przypadku
napisał/a: jimmy82 2010-01-03 22:24
W pozbieraniu się pomaga mi świadomość , że każdy może się pomylić, że każdy ma prawo do błędu i to ,że każdy ma prawo do ostatniej szansy. Wina często leży po obu stronach. Myślę, że jeżeli ktoś, kto nie ma skłonności do ciągłego zdradzania, zdradza dla tego ze mu czegoś brakuje. Tak było w naszym przypadku. Dla mnie to było jak kubeł zimnej wody. Zależy mi na tym, żeby było jak kiedyś.
napisał/a: ewka19841 2010-01-03 22:35
dokładnie to rozumiem, są osoby, które zdradzają tylko raz i potem następuje u nich opamiętanie, mnie dokładnie to samo podtrzymuje, czasem zdrada może być oczyszczająca. Nie wiem jak to jest u Ciebie i innych, ale we mnie to cały czas siedzi. Owszem, potrafię byc szczęśliwa i nie zatruwać się myślą o zdradzie, ale jak już czasem przyjdą takie wspomnienia to bywa ciężko. Masz rację - najczęściej wina leży po dwóch stronach tylko czemu jedna osoba potrafi jakoś znieść kryzys a druga pcha się w ramiona kogoś innego? Cieszę się, że Twoje małżeństwo to wszystko przetrwało i życzę żeby ciągle było tak dobrze :)
napisał/a: ~gość 2010-01-03 23:25
Życzę szczęścia, aczkolwiek dużo szczęścia potrzeba aby było szczęście po zdradzie. I trzeba być mocnym człowiekiem, żeby to przeżyć...

Pamiętaj tylko, że zdrada jak wódeczka, jak zasmakuje to wciąga...

Oczywiście nie polecam babrania się w przeszłości, ale rzadko kiedy na jaw wychodzi ta jedna jedyna zdrada...

A niektóre kobiety potrafią się opamiętać, więc istnieje szansa, że będzie dobrze.

Nie zmienia to oczywiście faktu, iż zdrada=koniec związku. I nic nie będzie tak jak wcześniej.
napisał/a: Magulka 2010-01-03 23:37
Jimmy, wszystko fajnie, ale moim zdaniem na otwarcie szampana jest jeszcze za wcześnie. Też jestem zwolenniczką wybaczania, człowiek może się pomylić, jasne. Zastanawia mnie jednak co innego, a mianowicie, co będzie dalej, jeśli Ty po 1m-cu stwierdzasz -
jimmy82 napisal(a): ja czuję się trochę za to odpowiedzialny bo w końcu nie dawałem jej szczęścia
jimmy82 napisal(a):to już przeszłość
Wybacz, nie znam Cię, a mimo wszystko jest mi Cię żal i współczuję Ci, że spotkała Cię taka niesprawiedliwość, jaką jest zdrada... Czy uważasz, że utwierdzanie w tych przekonaniach żony, przyniesie Ci na dłuższą metę jakieś korzyści? Przez kilka tygodni, góra miesięcy będzie pamiętała o Twojej szczodrobliwości, a później zapomni... Miejmy nadzieję, że równie szybko zapomni, jak łatwo Ci przyszło wybaczenie. Nie wiem, ale ja osobiście czułabym się wręcz urażona, gdyby ktoś mi takie coś wybaczył w ciągu miesiąca...
jimmy82 napisal(a): Teraz wiem, że zrobię wszystko aby nie dopuścić znowu do takiej sytuacji.
Aż się uśmiechnęłam Większość ludzi ma nieograniczone potrzeby, Twoja żona też, więc obawiam się, że to jest wręcz niemożliwe. O wiele łatwiej jest nauczyć się tworzyć jasne sytuacje i tego samego wymagać od innych, to jest przynajmniej do zrobienia Ja bym jednak mimo wszystko radziła, nie okazywać żonie tak szybko, że wszystko jest OK, że nic się przecież nie stało, to do dobrego Cię nie doprowadzi. Nie wiem jak to zrobisz, ale Ona powinna poczuć, że zrobiła coś strasznego. Musi to czuć przez pewien czas, choćby tylko albo aż po to, żeby zapamiętać, że tak się nie robi. Życzę powodzenia
napisał/a: Magdalena32 2010-01-03 23:59
Magulka napisal(a):Miejmy nadzieję, że równie szybko zapomni, jak łatwo Ci przyszło wybaczenie. Nie wiem, ale ja osobiście czułabym się wręcz urażona, gdyby ktoś mi takie coś wybaczył w ciągu miesiąca...


właśnie przecież jeżeli jest zbrodnia to i musi być kara aby była lekcja na przyszłość a jaką lekcję wyciągnie Twoja żona skoro z automatu jej wybaczyłeś? dla niej to nie będzie kara, dla niej to będzie objaw Twojej słabości, a może i nawet przejaw braku uczuć do niej bo nawet zakochana osoba poczułaby się źle i musiałaby mieć trochę czasu na uporanie się z tym.
jeżeli wybaczyłeś z automatu to możesz się spodziewać jednego, że za jakiś czas znowu zdradzi bo przecież i tak jej wybaczysz po raz kolejny zaraz po potwierdzeniu jej zdrady, dla niej w tym momencie jesteś słabym człowiekiem a jak jest się słabym to jest się także pomiatanym, a Ty chyba lubisz być gnębionym przez innych...
napisał/a: jimmy82 2010-01-04 09:57
Oczywiście wiem, że nigdy nie będzie już tak jak kiedyś. Na pewno stanę się bardziej otwarty i bezpośredni. Nie chamski czy pogardliwy ale bez cackania się(tak jak to było do tej pory) Jasne i proste określanie swoich potrzeb. "Blizny"po takiej ranie pozostaną na zawsze. Ale bardziej bym cierpiał gdybym ją teraz zostawił. A umiejętności przebaczenia nie uważam za słabość. Wręcz przeciwnie. Nie każdy potrafi się zdobyć na coś takiego...a ukaranie żony...hmmm? Mam jej zabrać kieszonkowe? Mam się wyprowadzić i się nie odzywać? Może mam ją zdradzić dla równowagi? Myślę, że zapłaciła już swoje, że oboje płacimy. Wyrzuty i utrata realnych szans na realizacje marzeń itp. to chyba wystarczająca kara. Oczywiście przyszłości do końca nie mogę być pewien. Zarówno z jej strony jak i ze swojej. Jeżeli był to pierwszy/ostatni raz to teraz powinno być tylko lepiej. I ta perspektywa mnie cieszy. Gdybym nie zaryzykował to zadręczałbym się przez cały czas. Jeżeli, że tak powiem "wejdzie jej to w krew" to przy następnym razie nawet mi brewka nie pyknie. Wtedy będę miał pewność, że jednak jej uczucia nie są w stosunku do mnie takie jak oczekuję.
Dla każdego taka historia jest trudna. To jak sobie z nią poradzimy zależy od wielu czynników. Od genezy problemu, od charakteru, cech indywidualnych itp. Narazie wygląda, że my zmierzamy w dobrym kierunku.
Dla nie których zdradzanie to sport...dla innych to rzecz hańbiąca i nie wybaczalna...dla mnie to był kubeł zimnej wody...dla mojej żony mógłbyć to "krzyk rozpaczy" i chęć realizacji pragnenia szczęścia...ważne, żeby dla wszystkich była z tego jakaś nauka.
napisał/a: ~gość 2010-01-04 11:07
Wiele takich i innych podobnych historii kończy się szczęśliwie. Nic nie jest regułą , i każda osoba może indywidualnie reagować na takie sytuacje. Jednak w takim związku już nigdy nie będzie całkowitego zaufania , w zakamarkach umysłu będzie was gryz robaczek zwątpienia i nieufności. Który przy każdej podejrzanej sytuacji będzie was niepokoił. Często z czasem narasta pomiędzy partnerami coraz większa nieufność która w końcu doprowadza do rozpadu związku , choć nie jest to regułą.

Dla mnie osobiście moja partnerka była by spalona , nieważne jaka by była przyczyna jej zdrady. W stosunku do partnerek zawsze bywam lojalny w 100 procentach i oczekuje tego samego ( bez wyjątku ).
napisał/a: ewka19841 2010-01-04 17:01
jimmy a ja mam wrażenie, że jesteś typem osoby która czasem kocha za bardzo i dlatego tak szybko udało Ci się wybaczyć. Ma to oczywiście swoje wady i zalety. Sama widzę to po sobie... Oczywiście po czasie, kiedy udało mi się ochłonąć. Wiadomo - zdrada już zawsze będzie siedziała gdzieś w środku, może nie ta fizyczna, ale emocjonalna...