znecanie psychiczne w zwiazku

napisał/a: dream-of-me 2007-06-10 15:14
...
napisał/a: ~gość 2007-06-10 16:09
kochana, dobrze że o tym tutaj napisałaś. Teraz chcę Ci coś napisać- radzę Ci od serca i zupełnie i całkiem sczerze! Pamiętaj! (miałam kiedyś podobną sytuację w rodzinie).
Sama sobie z tym nie poradzisz. Pamiętaj - nie jesteś złą osobą. Nie myśl o sobie w tych kategoriach.
Nie tylko dla waszego związku ale przede wszystkim dla siebie- MUSISZ COS Z TYM ZROBIC. Tak się nie da długo żyć. To jest toksyczne i zabija wszystkich dookoła Ciebie, kiedyś możesz zostać sama, nie tylko dlatego że ten cudowny , mądry i czułu facet jest przy tobie. Po prostu ludzie się od ciebie odwrócą- najgorsza jest samotność duszy. Wtedy człoweik nie ma nikogo- nawet żeby się odezwać i pogadać. Powinnaś się zgłosić do kogoś fachowego o pomoc. Nie przerażaj się i nie złość na mnie - proszę. Nie mówię tu o psychiatrze, ale o zwykłym psychologu. KAZDY GO POTRZEBUJE- nawet jak mu się wydaje że nie. On Ci pomoże, zobaczysz.
Jeśli tylko chcesz pogadać to sie odezwij-mój aders mailowy obok.
napisał/a: Belay 2007-06-13 13:06
Prawdę mówiąc, zrobiło mi się ciemno przed oczami jak przeczytałam ten post. Ja nigdy nie byłam agresywna pod względem fizycznym, ale byłam w związku w którym traktowałam swojego partnera podobnie i przyznam, że bardzo mnie przeraziła ta świadomość.

Jestem osobą bardzo spokojną. Tamten facet też był bardzo spokojny. I to chyba właśnie było przyczyną mojego zachowania. Robiliśmy wszystko to, na co ja miałam ochotę. Jeśli coś powiedziałam - On traktował to z największym szacunkiem. Zawsze mnie pytał o zdanie. We wszystkim się ze mną zgadzał. Było niemal idealnie, a ja zamiast cieszyć się, że doskonale się rozumiemy, wściekałam się na Niego. Okropnie mnie frustrowało to, że wiedziemy sobie takie spokojne życie. Brakowało mi w tym wszystkim jakiejś iskry, jakiegoś ognia..

Potrafiłam zrobić karczemną awanturę tylko dlatego, że... się ze mną nie kłócił. Nie potrafił podnieść na mnie głosu, nigdy nie sprzeciwiał się temu co mówiłam lub robiłam. Nie zdarzyło się, żeby miał inne zdanie. Powiedziałam, żeby rzucił palenie to je rzucił. Powiedziałam, że chcę chodzić na plażę to chodził. W tym wszystkim, odprowadził mnie nawet na pociąg, gdy ja jechałam do innego faceta na drugi koniec Polski (On o tym wiedział), a potem odebrał mnie z dworca, gdy wracałam do domu...

Doprowadzałam do kłótni, a kiedy On chciał powiedzieć coś od siebie, wychodziłam z płaczem i trzaskałam drzwiami. Miałam w tym swój cel - wiedziałam, że choćbym nie wiem co zrobiła, On zawsze za mną pójdzie. Czasem mnie doganiał i próbował przytulić, a innym razem po prostu mnie odprowadzał do samego domu, idąc kilka metrów za mną.

Miałam wyrzuty sumienia. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Byłam zła na siebie, że tak Go traktuję, ale nie potrafiłam inaczej. Ja chciałam mieć faceta, który będzie męski. Będzie miał własne zdanie i będzie potrafił je bronić. Chciałam, żeby czasem ktoś inny podjął za mnie decyzję lub wyszedł z jakąś inicjatywą. W końcu się rozstaliśmy - miałam świadomość tego, że źle robię. Bardzo cierpiał po tym rozstaniu. Mimo wszystko, do dziś dobrze wspomina tamte czasy...

Mnie było bardzo żal tego związku, ale zdałam sobie z tego sprawę dużo później. Wtedy wydawało mi się, że już nigdy nie spotkam na swojej drodze człowieka tak cierpliwego, ciepłego, wyrozumiałego i kochającego ponad wszystko. W kolejnym związku bardzo się zmieniłam i bardzo starałam się, nigdy nie doprowadzić do sytuacji, które miały miejsce poprzednim razem. Facet miał własne zdanie, potrafił się postawić gdy zaszła potrzeba, więc jakoś sobie funkcjonowaliśmy. Było nieco łatwiej, ale pewnie dlatego, że na tym związku to mnie najbardziej zależało i chyba dlatego bardziej się starałam...

Zwykle nie doceniamy tego co mamy, dopóki tego nie stracimy.

Mapet ma rację. To jest toksyczne, a dodatkowo przekłada się na związek, który dla Twojego partnera również jest toksyczny i prawdopodobnie bardzo bolesny. Kocha Cię, więc Ci wybacza, ale nie wiadomo jak długo to wytrzyma... na Twoim miejscu, zgłosiłabym się na rozmowę z psychologiem - nim będzie za późno.

Jeśli zniszczysz człowieka psychicznie, nigdy sobie tego nie darujesz. Będziesz cierpiała Ty, Twój partner i bliscy Wam ludzie... nie pozwól zniszczyć miłości i tego co Was połączyło. Pamiętaj, że taka okazja może się już więcej nie powtórzyć... i zaufaj mu. Bo ewidentnie brakuje w tym związku zaufania...
napisał/a: ~gość 2007-06-13 18:46
dokładnie! Belay ma rację. Zrób to, odważ się. Pisałaś mi , że chciałaś pójsć do psychologa ale " nie wiesz co i jak". TO JEST BARDZO PROSTE. Trzeba tylko zrobić pierwszy krok. Powodzenia!!!!
napisał/a: Wariat 2007-06-13 21:40
uwazam ze powinnas isc do psychiatry bo masz cos zlego z glowa..lepiej teraz nim komus jeszcze rkzywdy nie zrobilas!!
napisał/a: Belay 2007-06-19 11:08
Wariat, nie przesadzaj. Nie można tak dosadnie. To jest problem, ale niekoniecznie musi to wynikać z czegoś złego, co się stało z głową. Może to być po prostu jakiś odruch obronny, złe wspomnienia, strach... przyczyn może być wiele, ale trzeba się nad tym zastanowić i nie pozostawać wobec tego obojętnym.